15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

a/n; jeszcze 5 rozdziałów~

***

— Ciekawie, kiedy zjawi się nasz aniołek — prychnął jeden z demonów, nachylając się nad Elizą. — Spójrz, Seonghyun, jaką nasz kochany Minho ma śliczną bratnią duszę.

— Masz rację, Seonghan — drugi z bliźniaków uśmiechnął się do niej. Ten uśmiech był wręcz przerażający; przypominał uśmiechy psychopatów z horrorów. — Byłoby szkoda, gdyby ktoś zniszczył tę ładną twarzyczkę.

Wzdrygnęła się, gdy pazur demona przesunął po jej policzku. Zostawił po sobie krwawy ślad; skóra została przecięta jak papier.

Bracia zaśmiali się, a ona wręcz trzęsła ze strachu. Była przerażona. Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Gdy pierwsze z nich wydostały się przez barierę rzęs i popłynęły po policzkach, na jej koszulce pojawiły się czerwone plamy krwi wymieszanej ze łzami.

Proszę, uratuj mnie, tylko tyle była w stanie pomyśleć, mając nadzieję, że Minho ją usłyszy.

Nagle usłyszała dźwięk tłuczonego szkła.

Zacisnęła mocno powieki. Co się działo? Była zbyt przestraszona, by otworzyć oczy. Słyszała krzyki. Dźwięk ostrza jednego miecza uderzającego o ostrze drugiego.

— Eliza? — wzdrygnęła się, gdy usłyszała swoje imię z jego ust. Otworzyła oczy. Stał nad nią, a wokół niej rozpościerały się jego śnieżnobiałe skrzydła. — Jesteś cała?

Nie była w stanie wydobyć z siebie nawet jednego słowa. Przytaknęła szybko, a w dłoni Minho pojawił się złoty sztylet. Wychylił się i przeciął sznury, którymi dziewczyna miała związane ręce. Pomógł jej wstać i powoli podeszli do ściany, wciąż otoczeni skrzydłami anioła.

— Zaraz się odwrócę, moje skrzydła przestaną cię chronić. Zostań tutaj, dobrze? — poprosił, patrząc jej w oczy z troską. — Lepiej nie patrz.

Zanim się odwrócił, zacisnęła powieki. Dzięki temu zaoszczędziła sobie widoku demonów przeciętych na pół i plam czarnej krwi. Ale dźwięki, które słyszała, były wręcz przerażające. Cała trzęsła się ze strachu, modląc się w duchu, by to się skończyło.

A Minho zdążył zamienić swój sztylet w łuk. Stał kilka kroków przed Elizą, odwrócony do niej tyłem. Jego skrzydła były rozwinięte i zasłaniały dziewczynę. Celował złote strzały w demony, które podeszły najbliżej. Było ich coraz więcej, pierwszy tuzin udało im się pokonać dzięki zaskoczeniu, ale teraz? Sytuacja robiła się coraz poważniejsza.

W końcu ich było tylko dwóch. Dwa anioły na kilkanaście demonów? Teraz naprawdę potrzebowali boskich mocy.

— Minho! — krzyknął Youngsik, który walczył wręcz kilka metrów dalej. — Bomba!

— Co?! — wrzasnął Lee, w międzyczasie strzelając jednemu z demonów między oczy. — Oszalałeś!

— A masz lepszy pomysł?!

Minho nie odpowiedział.

— Na trzy! — zaczął odliczać.

— Dwa! — w dłoniach aniołów pojawiły się ładunki wybuchowe, lśniące złotem.

— Jeden! — krzyknęli razem i rzucili bronią przed siebie.

Minął ułamek sekundy, zanim bomba wybuchła. Minho zdążył odwrócić się i oprzeć ramionami o ścianę. Elizabeth została uwięziona w jego objęciach i przyciśnięta do zimnych cegieł.

Budynkiem wstrząsnęła eksplozja.

Ostatnim, co dziewczyna poczuła, były chłodne dłonie anioła na jej ciele.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro