4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czy naprawdę mógł być jej aniołem stróżem? Jeśli nie, czemu dalej się pojawiał? Czemu w ogóle się pojawiał? Czy było jakieś inne wytłumaczenie? Im dłużej się nad tym zastanawiała, żadna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy.

Miała wrażenie, że po upływie kolejnego tygodnia praktycznie się do niej wprowadził, jakkolwiek dziwnie to brzmiało, skoro nie miał ze sobą żadnych swoich rzeczy oraz pojawiał się i znikał, kiedy tylko chciał i najwidoczniej nawet nie był człowiekiem.

Eliza widziała go zaraz po przebudzeniu, po czym znikał na kilka minut, by mogła się w spokoju ubrać, życzył jej powodzenia w szkole, później witał po powrocie i w ciszy czytał książki, kiedy odrabiała lekcje, a gdy kładła się spać, siedział przy niej, dopóki nie zasnęła. Nie wiedziała, czy zostawał na całą noc, ale była pewna, że czekał do momentu, w którym zasypiała.

Mogło to być dziwne, ale zdążyła się do tego przyzwyczaić. Czy to przez to, że tamtego dnia starał się ją uspokoić, kiedy tak bardzo tego potrzebowała? Nie miała pojęcia. Jakikolwiek był powód, zaczęła czuć się przy nim spokojna.

On natomiast wreszcie zdradził Elizie swoje imię — Minho. Brzmiało dla niej dość dziwnie, ale gdy wytłumaczył jej, że jest Koreańczykiem, zrozumiała, dlaczego. Z czasem stwierdziła, że do niego pasuje. Po prostu, było stworzone dla niego.

Minho nie odzywał się zbyt dużo. Czasami jedynie rzucał jakimiś sarkastycznymi odzywkami. Zaczął chodzić w zwykłych koszulkach i spodniach, czasami miał też trampki, czasami chodził boso. Zajmował głównie fotel pod oknem i czytał po kolei każdą książkę, którą znalazł w jej biblioteczce.

Gdy tak spokojnie siedział i się nie odzywał, wyglądał jak jedna z greckich rzeźb. Był wręcz idealny. Blond włosy były trochę dłuższe i wbrew pozorom nie wyglądały na farbowane. Oczy były ciemne jak noc, ale jednocześnie miały ciepły odcień, więc patrząc w nie można było poczuć spokój, nie chłód. W tych ubraniach wyglądał jak zwykły chłopak i gdyby nie wiedziała, że jest aniołem, mogłaby go pomylić z jakimś nastolatkiem na ulicy.

Właśnie.

Czy on naprawdę jest aniołem?

Odchrząknęła. Powinna pytać?

— Minho — zaczęła, zanim zdążyła przemyśleć to dwa razy. — Skąd mam mieć pewność, że naprawdę jesteś aniołem?

Zamknął oczy na chwilę, westchnął głośno i odłożył książkę na bok. Spojrzał na nią z niezadowolonym wyrazem twarzy.

— Miałem nadzieję, że nie zapytasz — wyznał, niechętnie wstając z fotela. — Masz nieduży pokój, więc może lepiej usiądę.

Uklęknął na podłodze, przez co Eliza była trochę zdezorientowana. Co on chciał zrobić?

Potem musiała zakryć usta dłonią, żeby nie krzyknąć.

Na jego plecach pojawiły się ogromne, zajmujące niemal połowę jej pokoju, skrzydła. Pióra wyglądały jak obłoki chmur, wręcz nierealnie. Były bielsze niż śnieg i zapewne delikatne, jak wata.

Miała wrażenie, że mogłaby wpatrywać się w nie godzinami. Była zafascynowana ich widokiem; w końcu kto by nie był? Po raz pierwszy w życiu widziała skrzydła prawdziwego anioła, nie jakieś zabawkowe. Hipnotyzowały, przyciągały uwagę.

— Mogę już je złożyć? — spytał znudzony, patrząc na nią z dołu. — Zaraz ci coś porozwalam.

Była jedynie w stanie przytaknąć, dalej trzymając dłoń przy ustach.

On naprawdę jest aniołem.

Moim aniołem stróżem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro