9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Eliza potrafiła zaakceptować wiele rzeczy. Potrafiła przyzwyczaić się do wyzwisk, ciągłej samotności, potrafiła nauczyć się żyć z tym wszystkim i jakoś szła dalej. I chociaż w pełni rozumiała decyzję Minho, nie do końca potrafiła się z nią pogodzić.

Ale skoro obiecał, że wróci, to wróci, prawda?

Lipiec był gorący, jak zwykle w Los Angeles. Ale dla niej był chłodny, momentami wręcz zimny. Kolejne dni były jeszcze bardziej puste, jakby codziennie ktoś wyrywał po kawałku jej serca. Brakowało jej go, ale co mogła zrobić?

Było już późno; znowu nie mogła spać. Ostatnio zaczęła przesypiać więcej godzin, żeby jakoś zająć sobie czas. Niestety, coraz częściej trudno było jej usnąć.

Założyła cienką bluzę i nasunęła kaptur na roztrzepane włosy, zabrała plecak i wyszła z domu. Postanowiła zrobić sobie mały spacer do sklepu znajdującego się kilka ulic dalej, kupić kilka przekąsek, żeby potem coś obejrzeć. Było chłodno, ciemno i jedynym źródłem światła były lampy uliczne. Gwiazdy ginęły w obłokach sunących po niebie.

Cisza, przerywana jedynie przez jej oddech i kilka insektów, uspokajała. Była jak plaster na ranę, którego bardzo potrzebowała.

Szła wolno, nie spiesząc się nigdzie. Po raz pierwszy od dawna czuła, że jej serce bije spokojnym, miarowym rytmem.

Ale to nie trwało długo.

Miała dziwne wrażenie, że ktoś ją obserwuje. To była przerażająca myśl — w końcu była samotnie idącą ulicą w nocy dziewczyną, która nie miała nic do obrony.

Uspokój się. Przecież nikt cię nie śledzi.

— Nie sądzę.

Serce podeszło jej do gardła. Zatrzymała się gwałtownie. To nie był znajomy głos. To nie był głos Minho. I to z pewnością nie był głos człowieka, skoro był w stanie usłyszeć jej myśli.

Przełknęła głośno ślinę. Ten ktoś (lub coś) stał za nią. Jeśli się nie odwróci, może coś jej zrobić. Musiała się odwrócić. Mój Boże, była przerażona.

Zaczęła odwracać się bardzo powoli. Bała się, co może zobaczyć. Tak bardzo chciała, żeby Minho był obok.

— W porządku? — zapytał nieznajomy. Wyglądał zupełnie zwyczajnie, był podobnie ubrany, jak Minho podczas ich pierwszego spotkania, z tą różnicą, że jego strój był czarny jak smoła. Miał skośne oczy, ciemne włosy, był przeraźliwie blady i zdecydowanie nie należał do osób, z którymi chciałaby spędzać czas. — Zgubiłaś się?

Jego głos był miły.

Ale Eliza nie była głupia. Nie dała się nabrać.

Musiała jedynie znaleźć wyjście z tej sytuacji — tylko jak uciec, żeby nie zaczął biec za nią?

Nie zdążyła się nawet ruszyć, zanim rzucił się w jej stronę. Gdyby nie plecak, który zsunął jej się z ramienia, zapewne leżałaby w kałuży krwi. Zamachnęła się nim i trafiła chłopaka w głowę. Zatoczył się i upadł niedaleko niej.

Zaczęła biec. Jej serce biło jak szalone. Chciała po prostu dobiec do domu.

Niestety, nie udało jej się uciec nawet kilkuset metrów. Nieznajomy pociągnął ją za kostkę, przez co upadła na asfalt z głośnym jękiem.

— Zostaw ją.

Oboje odwrócili się w stronę, z której dobiegał głos.

— Minho! — krzyknęła, a w jej głosie dało się usłyszeć ulgę.

Była uratowana.

— Zmuś mnie — warknął chłopak, uśmiechając się szyderczo.

— Bardzo chętnie. — W dłoni blondyna pojawiła się złota włócznia, a jego ubranie zmieniło na białe. Zakręcił bronią kilka razy i trzasnął tępym końcem o asfalt. — Co powiesz na szaszłyk z demona?

Nieznajomy krzyknął z irytacją i stanął naprzeciwko Minho. Jego oczy płonęły ze złości i były pełne nienawiści. Eliza czekała na jego kolejny ruch, zbyt sparaliżowana strachem, by móc się podnieść i uciec.

Minho zamachnął się włócznią. Trafił demona w brzuch; impet uderzenia zmiótł go z nóg. Ciemnowłosy podniósł się z klęczek po sekundzie, po czym rzucił się w stronę anioła. Jego pazury rozerwały białą koszulę, Minho cudem uniknął ran, kopiąc w porę swojego przeciwnika.

Eliza nie mogła powstrzymać krzyku.

Demon odwrócił głowę w jej stronę i zaśmiał się szyderczo. Poczuła, jak robi jej się słabo. Nie mogła oddychać.

Nagle Minho rozpostarł swoje skrzydła i uderzył nimi bruneta.

A ostatnim, co zobaczyła, był demon lecący nad ulicą Los Angeles.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro