Rozdział IX
- Chciałaś mnie widzieć? - do pokoju czarnulki wpadła Clary. Isabelle na widok rudowłosej uśmiechnęła się zjawiskowo i podeszła do niej.
- Tak, co włożysz na imprezę? - zapytała wprost. Rudowłosa z zakłopotaniem przejechała dłonią po karku.
- Em nie wiem, chyba to.- wskazała na swój ubiór. Annabeth, która siedziała na łóżku czarnulki w obcisłej czarnej sukience i pudrowała sobie policzki, uśmiechnęła się posyłając współczujące spojrzenie w jej stronę. Nie ma mowy, by Isabelle ją puściła w spodniach, pomyślała blondynka.
- Nie sądzę..- powiedziała czarnowłosa. - żaden podziemny na to nie poleci, to impreza, a nie wieczór poetycki.
Dziewczyna podeszła do łóżka i podniosła różową, cekinową sukienkę.
- Nie mam imprezowych ciuchów. - powiedziała Fray.
- Pożyczę.- powiedziała Isabelle podając jej sukienkę. Clarissa podniosła wysoko brwi w zdziwieniu.
- Zdajesz sobie sprawę, że któregoś dnia musisz mi powiedzieć kiedy i gdzie?
- Co, kiedy i gdzie? - dopytała czarnulka szukając kreacji na wieczór w szafie.
- Gdzie zarabiasz i kiedy puścisz mnie do sklepu. - doprecyzowała. Fray rzuciła sukienkę obok Beth, która w milczeniu przysłuchiwała się rozmowie towarzyszek. Blondynka odłożyła w końcu większość kosmetyków i sięgnęła po delikatną pomadkę.
Isabelle podeszłą do rudowłosej z czarną sukienką i podała jej.
- Ta kiecka jest zbyt obcisła. - stwierdziła, gdy próbowała rozciągnąć materiał.
- Rozciąga się, załóż ją. - powiedziała czarnulka widząc sceptyczne podejście Clary.
Rudowłosa jakby szukając wsparcia zerknęła na Annabeth, ta tylko się uśmiechnęła.
- Uwierz mi, że Izzy Ci nie odpuści.
Clary westchnęła i ruszyła za parawan w celu przymierzenia sukienki. Izzy podparła się zadowolona, gdy ruda pokazała się w kreacji i posłała Beth triumfalne spojrzenie.
- Nie wiem, wolę jeansy i koszulki. - stwierdziła nieprzekonana Clary. Po czym podeszła do lustra i przyglądała się uważnie swojemu odbiciu.
- Masz szczęście, że jesteś płaska. Nie mogę nosić tej sukienki bez stanika. - powiedziała Isabelle.
- Serio?
- Serio.
Nagle w drzwiach stanął Jace. Otworzył szerzej oczy i posłał rudej szeroki uśmiech.
- Wyglądasz świetnie. - w oczach blondyna Beth zauważyła pewne iskierki, takie jak wtedy gdy Clary sama pokonała wampira.
Clarissa z nieśmiałym uśmiechem odwróciła się do Jace'a.
- Dzięki.
Blondyn zlustrował Fray od góry do dołu. Czarnulka spojrzała znacząco na Beth i obie parsknęły śmiechem.
- Idę do Aleca, on też nie potrafi się ubrać. - Powiedziała Isabelle i opuściła swój pokój.
Blondynka westchnęła i również wyszła z uśmiechem , zostawiając Jace'a i Clary samych.
******
- Czysto. - usłyszeli za plecami głos Aleca, który wraz z siostrą był sprawdzić okolicę. Beth wraz Jace'em i Clary w tym czasie stali w kolejce do klubu.
- Czy czerwień mi pasuje? - zapytała czarnulka pokazując biżuterię na jej szyi i podeszła do Ann by wziąć ją pod ramię.
- Izzy, tobie każdy kolor pasuje idealnie. - powiedziała Beth z uśmiechem.
- Masz rację - westchnęła Isabelle. - cholera, na mnie ten naszyjnik tak dobrze wygląda..
- Zdejmij. - rozkazał nagle Alec. - Magnus Bane nie chce dostać zaślinionego rubinu.
- Niekoniecznie, lubią gdy doceniam ich klejnoty. - powiedziała Izzy z przekąsem. Na jej słowa Beth uśmiechnęła się pod nosem.
- Daj go Jace'owi.
Czarnulka zaśmiała się dźwięcznie i zdjęła biżuterię.
- Psujesz zabawę.- stwierdziła rozbawiona.
Po jakimś czasie nadeszła ich kolej by przekroczyć próg, jednak zanim Beth przekroczyła go, Izzy złapała ją za ramię.
- Słuchaj, jak wrócimy to musimy poważnie porozmawiać. - powiedziała czarnulka. Annabeth zmarszczyła brwi. Przed wyjściem były same w jej pokoju, dlaczego wtedy nie mogły? Zastanawiała się blondynka, zdezorientowana pokiwała głową i ruszyła przed siebie.
- Wymieszajcie się, broń w gotowości. - poinstruował Jace. Nocni Łowcy wymieszali się z pozostałymi imprezowiczami. Po chwili uwagę blondynki przykuł mężczyzna w garniturze poprawiający makijaż. Beth krzyknęła donośnie do Jace'a aby ją usłyszał w tym gwarze.
Blondyn odwrócił się i spojrzał na Beth, ta wskazała na czarownika. Wayland skinął głową i ruszyła w stronę mężczyzny, a wraz z nim Clary. Blondynka również podążała z tyłu, by w razie ataku ze strony najemników Valentine'a szybko zareagować.
- Magnus.-zwrócił się blondyn do mężczyzny, a on od razu na nich zerknął i podniósł się z miejsca.
- Clary Fairchild - podszedł do Łowców. - wyrosłaś na piękną kobietę.
- Magnus Bane, ukradłeś moje wspomnienia.
- Na życzenie twojej matki, znała zagrożenie - odparł lekko. Koreańczyk wystawił rękę do blondyna. - pokaż biżuterię Nocny Łowco.
Wayland podniósł do góry naszyjnik i pokazał go czarownikowi, ten uśmiechnął się i chytrze wyciągnął rękę po niego, ale Jace w porę odsunął rękę z biżuterią.
- Nie tak szybko. Oddaj wspomnienia Clary a dostaniesz go.- powiedział twardo blondyn.
- Muszę potwierdzić autentyczność.
Beth przewróciła oczami i odwróciła się od nich. Przemierzała wzorkiem towarzystwo w nadziei, że nie są obserwowani, że są z dala od ludzi Valntine'a
I tego wampira... Pomyślała i momentalnie przeszedł ją dreszcz.
- Chciałbym ale nie mam jej wspomnień. - słowa czarownika sprawiły, że podeszła do nich.
- Co? - oburzyła się Clary.
Magnus uśmiechnął się nerwowo i spojrzał w kierunki Beth. Zmarszczył brwi. Nie wiedzieć czemu, miał wrażenie,że ją rozpoznaje.
- Annabeth?
Blondynka posłała zarówno jemu jak i pozostałym towarzyszom, zdziwione spojrzenie.
- Skąd znasz moje imię Czarowniku? - zapytała, dopiero po chwili zauważyła jego złote oczy. Tak bardzo kojarzyły się jej z ciepłym spojrzeniem jej zmarłej mentorki.
- To gdzie one są? - zapytał zniecierpliwiona rudowłosa, dopiero w chwili, gdy Clary się odezwała, Magnus oderwał wzrok od blondynki.
- Oddałem je pod opiekę Demonowi Pamięci - odparł beztrosko.
- Dlaczego? - zapytał gniewnie Jace.
- Aby chronić Clary i Kielich. - zerknął na blondyna. - Valentine mógłby je ze mnie wydusić. Torturował Dot.
- Torturował?! - zapytała przestraszona Clarissa.
- Nie wiesz? - zdziwił się Magnus. - Dot nie żyje.
- Skąd wiesz? - zabrała głos Beth.
- Nie wyczuwam jej magi.. - spojrzał na nią smutno. - podobnie jak Florence..
- O mój Boże..- głos rudej załamał się. Natomiast na dźwięk imienia swojej mentorki znowu zalały ją wspomnienia z New Jersey. Zamknęła oczy a pod powiekami pojawiły jej się złote napisy z księgi. Otworzyła je gwałtownie..
- MB to Magnus Bane.. - wyszeptała.
- Chodźcie ze mną. W mojej kryjówce będziecie bezpieczniejsze. - zwrócił się do rudej i blondynki.
Beth zrobiła krok do przodu, chciała poznać prawdę a czuła, że właśnie od Magnusa dowie się wiele.
- Nie. - powiedziała twardo Clary. - nigdzie z Tobą nie pójdę.
- Nie wygłupiaj się, matka chciałaby byś żyła. - odparł Bane.
- Pomóż mi odzyskać wspomnienia.
- Valentine poluje na Ciebie, ale Annabeth też jest na jego celowniku. - powiedział i spojrzał się smutno na blondynkę. - każda chwila poza kryjówką zbliża go do nas.
Nagle poczuli delikatny podmuch przed sobą. Iskierki skwierczały tworząc portal.
- Chodźcie ze mną. - wystawił Bane dłoń.
Blondynka westchnęła i nie patrząc na Jace'a zrobiła krok w przód.
On pomoże mi wszystko zrozumieć... Pomyślała i już powoli wyciągała rękę w stronę Magnusa.
- Uwaga! - krzyknęła niespodziewanie Isabelle.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro