Plan zemsty cz. I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Zabij go! Zabij! - krzyknął z tyłu wściekły głos

Ja jednak nie byłam wstanie zrobić nic, poza patrzeniem na swoje ręce i ubrania. Były całe we krwi. Krwi tych, którzy codziennie w mniejszy lub większy sposób spędzali ze mną czas. I teraz miałam zabić kogoś jeszcze, ale...No właśnie. "Ale".

◆⎯⎯⎯⎯◆⎯⎯⎯⎯◆⎯⎯⎯⎯◆⎯⎯⎯⎯◆

Siedziałam w swoim pokoju na miękkim łóżku, pokrytym czarną, mięciutką kołdrą, opierając się o fioletowe, puszyste poduszki, słuchając śpiewu Levi i Devi - mojego chowańca. Jest Lovigisem, więc normalną rzeczą mogłoby się wydawać, że jest ich dwie i choć słysząc w pierwszej chwili nazwę tej właśnie rasy można by było pomyśleć, że są to zwyczajne ptakopodobne chowańce o identycznym upierzeniu, lecz tutaj nie jest to do końca prawdą. Albowiem, choć Levi wygląda jak normalny Lovigis, to Devi jest jej kompletnym przeciwieństwem. Zamiast niebieskich i różowych piór, jest pokryta czarnymi oraz fioletowymi odpowiednikami.

Nuciłam razem z nimi melodię, oglądając album ze zdjęciami, który udało mi się znaleźć poprzedniego dnia w bibliotece, gdy nagle natrafiłam na nasze zdjęcie rodzinne, a w moich zielonozłotych oczach pojawiły się malutkie kropelki wody, które od razu wytarłam rękawem swetra.

- I na co wam to było? Mogliście po prostu oboje upozorować swoją śmierć i wszyscy byliby szczęśliwi. - szepnęłam do siebie, wzdychając

To już będzie jedenaście lat odkąd Straż Eel ją zabiła. Odkąd on ją zabił. Miałam tylko sześć lat i nikt nawet nie wiedział o moim istnieniu, ale to nie zmieniało faktu, że nie miał prawa odbierać jej życia. I teraz... od tych jedenastu przeklętych lat planujemy zemstę na tych, którzy przyłożyli rękę do tej tragedii.

Gdyby tylko nie te przeklęte zasady, że anioł nie może być z diabłem, to wszyscy byliby szczęśliwi, ale nie. Gdyby tylko Straż Eel nie rządziła w całej Eldaryi, wszystko byłoby inaczej. Przeklęte zasady i tradycje. Tata zawsze przekonywał ją, abyśmy przenieśli się do Piekła lub nawet na drugi koniec krainy, ale ona za bardzo kochała te ziemie, aby móc je opuścić. Do tego była przecież Królową, więc nie mogła opuścić poddanych, którzy i tak od lat gryźli już piach. Prawa również nie mogła zmienić... szkoda.

Chowańce nagle położyły swoje skrzydła na moich udach, a ja zauważyłam, że krople tuszu do rzęs razem ze łzami skapywały na folię, która chroniła fotografie przed zniszczeniem. 

Delikatnie przetarłam folię palcami, po czym wstałam z łóżka i podeszłam do toaletki, stojącej obok łóżka, by poprawić zniszczony makijaż  Kończyłam właśnie malować oko, gdy nagle usłyszałam krzyk.

- Lilith! Zejdź tu natychmiast! - krzyknął ojciec, którego miałam ochotę w tej chwili zabić

Otóż tusz dostał mi się do oka, przez co zaczęło mnie mocno piec.

- Normalnie zabić za mało! - warknęłam, przemywając oko wodą

Czułam, że moje oczy zmieniają kolor na czerwony, nie tylko z powodu podrażnienia. Szybko więc skończyłam przemywać poszkodowaną część mojej twarzy, po czym rozczesałam rozczochrane i dosyć mocno naelektryzowane przez puchatą poduszkę włosy, po czym się przemieniłam.

Miły, wełniany, biały sweter, dżinsy oraz sandały ustąpiły miejsca czarno-fioletowej sukience bez ramiączek do połowy uda, skórzanej kurtce oraz czarnym kozakom za kolana, a białe jak śnieg włosy stały się czarne jak noc.

- Lilith! - usłyszałam wściekły głos mężczyzny

Przewróciłam oczami, po czym ruszyłam w stronę drzwi przy okazji zaglądając w lusterko czy na pewno dobrze zmyłam tusz. W końcu ruszyłam do sali, gdzie odbywały się narady.

Tak jak można było się spodziewać, było to dość duże pomieszczenie. Kamienne ściany były ozdobione licznymi ciemnymi kotarami oraz obrazami, które przedstawiały ważne momenty z historii Piekła. Liczne sceny wojenne oraz sylwetki wspaniałych wojowników, którzy przyczynili się do osiągnięcia potęgi, jaką to miejsce obecnie dysponuje, były tutaj uwiecznione i pokazywały, że nawet skreślone z góry istoty potrafią coś osiągnąć.

Na samym środku znajdował się stół zrobiony z ciemnego drewna. Leżały na nim liczne mapy, plany, figurki, których używa się do obmyślania strategii oraz zeszyty, których używaliśmy do zapisywania pomysłów. Wokół meble ustawione było dziesięć tronów na których zasiadali dowódcy armii, doradcy, inne ważne osoby oraz ja z ojcem.

Usiadłam na drugim najwyższym tronie, na którym leżała krwisto-bordowa poduszka, który był ustawiony na przeciwko tronu króla, dlatego też o wiele łatwiej było się ze wszystkimi kłócić, gdy ci chcieli zaproponować jakiś głupi pomysł.

Wysokość oparć siedzeń oznaczała status siedzących na nich osób, dzięki czemu z łatwością można było się dowiedzieć na ile można było sobie pozwolić podczas dyskusji z poszczególną osobą, co wielokrotnie się przydawało, gdy podczas zażartych kłótni, gdy ktoś odrobinę się zapędził.

Przeleciałam wzrokiem po pomieszczeniu i zauważyłam, że brakowało trzech osób: ojca, jego głównego doradcy oraz generała. Przewróciłam oczami na myśl o tym, że kazał mi być na czas, a sam się spóźniał.

Postanowiłam jednak nie przejmować się tym za bardzo, gdyż pewnie omawiali na osobności ostatnie szczegóły, głównego ataku, a do tego jak wiadomo potrzeba spokoju i skupienia. Przywitałam się więc ze zebranymi skinieniem głowy, po czym zajęłam swoje miejsce spoglądając przy okazji na leżące przede mną dokumenty, sprawdzając czy niczego przypadkiem nie zabrakło. Nawet nie zauważyłam, gdy do sali wszedł Ashkore wraz z brakującymi osobami, po czym zajął swoje miejsce.

- Witam was wszystkich. Jak widzę wszyscy już są, więc możemy zacząć omawiać nasz plan. Wszyscy dokładnie wiemy czemu się tu zebraliśmy. Po wielu latach przygotowań wreszcie możemy zacząć realizować nasz plan ostatecznego zniszczenia Kwatery Głównej. - zrobił krótką przerwę, aby sięgnąć po kijek, po czym przesunął małą figurkę, symbolizującą moją osobę. - Lilith dołączy do Straży Eel jako nowa strażniczka. Wtopi się w nich oraz zdobędzie przede wszystkim ich zaufanie, a gdy tak się stanie zabije Miiko i wszystkich szefów straży z tym sukinsynem - Nevrą na czele! - wykrzykując ostatnie słowa, walnął zaciśniętą pięścią o stół, przez co część figurek, przedstawiających członków Lśniącej Straży się poprzewracała

Rozumiałam jego wściekłość i nienawiść do wampira, gdyż to właśnie on ma na rękach krew mojej matki, lecz uważałam też, że patrząc na swoją pozycję, powinien bardziej kontrolować swoje uczucia. Dlatego też, posłałam mu jednoznaczne spojrzenie i gdy tylko białowłosy je zauważył najwyraźniej zrozumiał swój błąd i pokornie usiadł, by po chwili zacząć kontynuować swoją przemowę.

- Gdy zabraknie głównych dowodzących, mieszkańcy staną się bezbronni, a my wtedy zaatakujemy i przejmiemy Kwaterę, a później podbijemy całą Eldaryę. Będzie to zemsta idealna za to, że odważyli się podnieść rękę na Anabelle. - mężczyzna skończył swoją wypowiedź, po czym spojrzał na mnie bym tym razem to ja zabrała głos

- Nie ma się co martwić tato. Nawet nie zauważą, gdy wbiję im nóż w plecy. - odparłam uśmiechając się tym samym ukazując szereg białych zębów

~ Szykuj się Osado Eel. Wasza zagłada nadchodzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro