Wybuch cz.VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ruszyliśmy do wioski Kapp. Po kilku minutach ukazała nam się malutka wioska. Domki były w najróżniejszych kształtach i kolorach. Chrome poprosił mnie, abym została z Eliotem, a on sam poszedł po Mistrza. Ja w tym czasie razem z kappą podziwiałam widoki. Po chwili Chrome wrócił w towarzystwie starego żółwia. Eliot widząc staruszka podbiegł do niego, po czym przytulił.

- Dziękuję, że go przywieźliście z powrotem. - podziękował nam stary żółw

- To była czysta przyjemność. - odpowiedziałam, próbując ukryć smutek

- Sky, musimy wracać. - odparł wilkołak

- Papa, Eliot. - pomachałam małemu. Miałam łzy w oczach. Chciałam mieć to już z głowy.

- Sky!!!!! - maluch podbiegł do mnie i mnie przytulił. 

Kurwa! Miałaś nie płakać, a i tak stało się tak, że zaczęłam płakać. Kiedy zobaczyłam płaczącego kappę sama się rozpłakałam się jeszcze bardziej i go przytuliłam. Chwilę tak staliśmy, później mały razem z Mistrzem skierowali się do wioski, a ja z Chromem ruszyliśmy do łodzi. Chrome starał się mnie trochę pocieszyć, kiedy  nagle usłyszeliśmy wybuch dochodzący z plaży. Szybko tam pobiegliśmy i zobaczyliśmy, poprawka właśnie nie zobaczyliśmy naszego statku, bo ktoś go wysadził.

- Co!!! Jak to się stało!!! - krzyknęliśmy razem. Każda najmniejsza deseczka była zniszczona, kto to zrobił i czemu? Nagle zobaczyłam kogoś, kto próbował uciec.

- Oj, zadarłeś nie z tym aniołkiem. 

Szybko wzbiłam się w powietrze i ruszyłam za sprawcą eksplozji. Facet był szybki, ale ja byłam szybsza. Po kilku minutach go dogoniłam. Próbował się wyrywać, ale nie dał mu tej szansy, bo złamałam mu ręce i nogi. Rzuciłam go na ziemie i tak nie ma jak uciec z połamanymi kończynami. Na wszelki wypadek, gdyby koleś próbował jakiś sztuczek przywiązałam go lianami. Zaraz później przybiegł Chrome. Byłam mega wkurzona. Zapałam chłopaka za bluza i krzyknęłam:

- Kim jesteś i dla kogo pracujesz?! - krzyknęłam, lecz mężczyzna dalej milczał

- Okej, skoro chcesz, to pobawimy się inaczej. - po tych słowach, przemieniłam się. 

Na twarzy tego chłopa widać było przerażenie. Stopniowo zaczęłam go przypalać ogniem piekielnym. Żadna żywa istota nie jest wstania go znieść, oprócz oczywiście mnie. Czasami w Pieklę chodzę do spa na kąpiel w ogniu. Ale wracając, koleś zaczął się wydzierać tak jakby ktoś go żywcem obdzierał ze skóry. Tylko, że to co ja mu robiłam było tysiąc razy gorsze.

- Dobra powiem! - krzyknął wycieńczony. Przestałam go przypalać i zrobiłam krok w tył

- No dalej, słuchamy. -przemówił wreszcie Chrome

- To Arkun zlecił mi wysadzenie tego statku. 

Ar...kun? Ten Arkun?!

Uderzyłam w drzewo, aby się wyładować. Z drzewa praktycznie nic nie zostało.

- Słuchaj Roleks czy jak ci tam, jak wrócisz do piekła to powiesz mu, że jak wrocę, to gorzko pożałuje tego, że ze mną zadarł. Nikt nie będzie urządzał sobie zamachów na moją rodzinę. Rozumiemy się? - ten tylko przełknął głośnie ślinę i nie pewnie pokiwał głową na potwierdzenie. Następnie przyłożyłam dłoń do jego klatki piersiowej. Demon zaczął się wyrywać. Wiedział co go czeka. Z ogniem w oczach wbiłam mu dłoń w pierś i wyrwałam jeszcze bijące serce, które chwilę później spaliłam, a same zwłoki wrzuciłam do morza. Niech potwory morskie się nim nażrą.

- Co ty mu zrobiłaś? Nie miałaś go wysłać do piekła? I kim jest Arkun? - spytał wilkołak

- Arkun to pewien pół elf pół deamon, który niedawno postanowił urządzić sobie zamach na mojego ojca. Został skazany na śmierć, jednak jakimś cudem zdołał uciec i teraz najwyraźniej postanowił przypomnieć mi o swoim istnieniu. A co do tamtego gościa, to i tak długo, by zapewne nie pożył, gdyż ten pozbyłby się go, aby nikt nie dowiedział się, gdzie obecnie przebywa.- odpowiedziałam i popatrzyłam na swoją rękę. Była cała we krwi. Zlizałam krew, która muszę przyznać była nawet smaczna, a następnie się przemieniłam.

Wróciliśmy do miejsca gdzie jeszcze dwie godziny temu stała nasza łódź.

- I jak teraz wrócimy? - spytałam sama siebie

- Nie mam pojęcia... Chwilka, słyszałem, że umiesz się teleportować.

- No tak, ale nie na aż tak duże odległości. Tego jeszcze nie wytrenowałam. Mogłabym co najwyżej teleportować jakąś wiadomość, ale nie człowieka. Przypuszczam też, że wspaniała Straż Eel po nas nie przybędzie z pomocą. - ten tylko potwierdził ruchem głowy.

- Wszyscy są obecnie na misjach, a łodzie, które są wolne, są obecnie w naprawie, a zanim będą zdalne do użytku minie kilka tygodni, więc krótko mówiąc to kicha. 

- Kurde. - warknęłam pod nosem

- Chwila! Wiadomość! Mówiłaś, że możesz teleportować wiadomość. Napiszemy do nich i może coś wymyślą. - zasugerował Chrome, nawet nie głupi pomysł. Całe szczęście wzięłam ze sobą moją torebkę od mamy. Więc nie zniszczyła się w wybuchu. Gdyby coś jej się stało to, oj ojciec miałbyś gorzej niż przechlapane. Wyjęłam kartkę i ołówek. Nabazgraliśmy list i wysłałam go do Kwatery. Mam nadzieję, że go dostaną.

*Pov Nevra*

To już kilka dni, kiedy Sky i wilczek są na misji. Mam nadzieję, że nic jej nie jest. Przechodziłem właśnie koło jej pokoju, bo miałem zamiar iść na siłownie z chłopakami. Nagle usłyszałem jak w pokoju Sky są jakieś hałasy. Kiedy chciałem odtworzyć drzwi, z pokoju wyleciały chowańce Skyli. Trzymały w łapkach jakiś zwój.

- Hej, możecie mi pokazać co tam macie? - spytałem. Nie wiedziałem, czy to zadziała, bo skoro z własnym chowańcem mam problemy, to dopiero z czyimś. Ku mojego zdziwieniu ptaki miłości usiadły mi ramionach i podały zwój. Rozwiązałem go i zacząłem czytać. Przeraziłem się i natychmiast pobiegłem do Miiko.

- Miiko!

- Co się stało Nevra?

- Skyla i Chrome wysłali wiadomość. - Podałem jej papier i zaczęła czytać. Po chwili kazała wszystkich zawołać. Kiedy wszyscy już przybyli zaczęła mówić:

- Zwołałam was tutaj, ponieważ Skyla i Chrome wysłali nam wiadomość, a jego treść brzmi:

,,Droga Miiko i Lśniąca Strażo informujemy was o tym, że misja wykonana. Kappa jest bezpieczny w swojej wiosce. Lecz podczas powrotu do łodzi okazało się, że ktoś ją wysadził . Nie wiemy kto za tym stał, bo gdy chcieliśmy złapać winowajce ten, niestety nam uciekł. Sami na razie nie możemy się stąd wydostać, bo Skyla nie umie teleportować ludzi na tak dalekie dystanse. Ledwie tą wiadomość, którą mamy nadzieję, że teraz czytacie. Jeśli uda nam się wymyślić sposób na wydostanie z Ziem Jaspisu zostaniecie o tym powiadomieni.

Skyla i Chrome"

- To co teraz? - spytał Ez

- Możemy im pomóc jedynie wymyślając jakiś pomysł, który mógłby im pomóc. Jeśli ktoś coś wymyśli proszę o jak najszybsze przyjście do mnie. Teraz możecie już iść. - kiedy mieliśmy wychodzić usłyszałem jak ten cymbał coś do siebie mówił. Nie za bardzo zrozumiałem co dokładnie mówił, ale usłyszałem, że martwił się o mojego aniołka. Czyli nie tylko ja. Oby nic jej się nie stało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro