Rozdział 3.1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szósty i ostatni rozdział w nocnym maratonie ♥♥♥♥♥♥


Jest to jednocześnie pierwsza część rozdziału Raven ;)


Miłego czytania! 

________________________________________________


RAVEN

Patrzyłam jak Diana uniosła ostrożnie kubek, jak gdybym podała jej truciznę, i powoli upiła łyk. Na jej twarzy zagościło zaskoczenie.

— Hmm... Dzięki — powiedziała cicho i posłała mi słaby uśmiech.

Była blada jak ściana, a z jej włosów kapały kropelki wody, mocząc jej koszulkę od piżamy.

Powiedzenie, że byłam zaskoczona jej ciążą to byłoby niedopowiedzenie roku.

Nie mogłaby wybrać gorszego momentu. Daniel jest poszukiwany, a ona kończyła liceum i jeszcze ta cała sprawa z Mattem i nagrywaniem płyty. Totalny chaos.

Odsunęłam na bok te wszystkie myśli i postanowiłam powrócić do opowiadania.

Sama właściwie nie wiedziałam dlaczego w ogóle postanowiłam się przed nią odkryć i powiedzieć jej to wszystko.

Obiecałam Danielowi, że będę miała na nią oko, ale nie musiałam od razu być z nią blisko.

Poczułam jednak impuls i postanowiłam za nim podążyć. Oby to się nie skończyło źle, bo czasami takie działanie pakowało mnie w jeszcze większe bagno.

— Na początku go nie znosiłam. Tak dla zasady, bo był chłopakiem, a my byliśmy w pierwszej klasie. W tym wieku każdy chłopak był wrogiem. Ponad to nie miałam za bardzo koleżanek. Moim pierwszym językiem jest hiszpański, w nim się porozumiewałam w domu, więc dopiero uczyłam się angielskiego. Owszem, ojciec coś tam starał się uczyć mnie i brata, mówiąc do nas łamanym angielskim, ale dopiero w szkole się go nauczyłam. Dziewczyny nabijały się ze mnie, że śmiesznie mówiłam, a Daniel stawał w mojej obronie, chociaż wcale go o to nie prosiłam. Pewnego dnia jedna z dziewczyn wkurzyła się na niego, za to, że na nią naskarżył nauczycielce i w akcie zemsty wsadziła mu we włosy gumę do żucia. Jego mama musiała iść z nim do fryzjera, bo nijak nie dało się uratować jego włosów, a miał wtedy długie za ramiona. Następnego dnia przyszedł do szkoły z fryzurą na jeża, a ja uznałam, że nie mogę go nie pomścić za to, że się za mną wstawił... — Nie mogłam powstrzymał nieznacznego uśmiechu, gdy przypomniałam sobie tamten dzień. — Tamtego dnia przyszłam do szkoły z całą paczką gum do życia. Finalnie udało mi się wsadzić je w czupryny piątki najbardziej nieznośnych dziewczyn w klasie, w tym tej małej zołzy, która załatwiła Daniela. Nauczycielka mnie złapała i zadzwoniła po moich rodziców. Dostałam szlaban na miesiąc na telewizor oraz na słodycze, ale warto było.

Na twarzy Diany pojawiło się w końcu trochę koloru, gdy popijała powoli napar z ziół i słuchała mojej opowieści. Pod koniec kąciki jej ust uniosły się w górę w rozbawieniu.

— Jesteś lojalna i mściwa — stwierdziła.

— W sumie tak — przyznałam, nie mając zamiaru zaprzeczać. — W każdym razie od tamtej pory zaczęliśmy się przyjaźnić. Na początku był dla mnie jak brat, którego uwielbiałam znacznie bardziej niż mojego własnego bliźniaka. Z czasem jednak się w nim zakochałam.

Kubek Diany zamarł w połowie drogi do ust i spojrzała na mnie w szoku.

— Nigdy mu tego nie powiedziałam, więc jak wróci nie waż się mu tego powtarzać — zastrzegłam nieco ostrzejszym tonem niż pierwotnie zamierzałam. — To nie ma i tak już znaczenia. Byliśmy razem, nie wypaliło, a ja z czasem przestałam go kochać w sensie romantycznym.

— Dlaczego mu nigdy nie powiedziałaś? — zapytała powoli i odstawiła kubek na stół.

Właśnie, dlaczego? Pomyślałam i spojrzałam na swoje dłonie zaciśnięte mocno wokół kubka.

Bo myślałam, że miłość to słabość, a ja nie chciałam być słaba. Kierowałam się chęcią bycia silną i niezłomną.

Bo się bałam, że on tego nie odwzajemnia i go do siebie zrażę.

Bo bałam się zostać zraniona.

Jednak dokładnie tak jak wyznałam Dianie, rozmyślanie o tym nie miało sensu, bo to nie miało już znaczenia.

Jezu, musiałam zapalić.

Ta rozmowa była dla mnie znacznie trudniejsza niż przypuszczałam, a przecież tak właściwie niewiele jej powiedziałam.

Nienawidziłam się przed kimś odkrywać, ale uznałam, że jestem to jej winna za to, przez co musiała przejść z powodu głupoty mojej i Daniela.

— Nie byłam na to gotowa, aż pewnego dnia po prostu było za późno. — Wzruszyłam w końcu ramionami. — Nie kocham go w ten sposób, ale jest dla mnie bardzo ważny. Jest moim najlepszym przyjacielem i gdy mówię, że zrobiłabym dla niego wszystko, to tak jest. Przed wyjazdem do Los Angeles poprosił mnie, żebym miała na ciebie oko.

Diana gapiła się na mnie, jak gdyby widziała mnie po raz pierwszy. Nie lubiłam tego typu spojrzeń i stłumiłam w sobie chęć prychnięcia na nią.

— To dlatego nie pozwoliłaś Ally zrobić ze mnie Barbie, gdy chciała zaciągnąć mnie na dyskotekę i na tym basenie mnie obserwowałaś. Stąd wiedziałaś, że coś się stało — powiedziała powoli, gdy zaczęło do niej to docierać.

— Tak. Dotrzymywałam obietnicy złożonej Danielowi.

— Czy teraz też siedzisz tutaj z tego powodu?

— Po części — przyznałam, nie miałam zamiaru niczego koloryzować. — Zanim wyjechał obiecałam mu, że będę pilnowała ciebie i Lily, żebyście nie wpakowały się w jakieś tarapaty. Cóż, podejrzewam, że nie spodziewał się tarapatów w postaci dzieciaka.

Diana drżącą dłonią odsunęła mokre włosy za ucho. Odrost przy różowych pasemkach był już spory i nie wyglądało to zbyt estetycznie. Powinna albo je poprawić lub przefarbować włosy, jednak nie miałam zamiaru poruszać tego tematu. Farbowała włosy z Chloe i już dawno zauważyłam, że każdy temat z nią związany powodował u Diany napady płaczu.

Nie chciałam być świadkiem kolejnego ataku histerii.

Wyprostowała się na krześle, jak gdyby szykowała się do powiedzenia czegoś trudnego lub idiotycznego.

Biorąc pod uwagę jej stan, strzelałam w to drugie.

Zmrużyłam powieki gotowa na cokolwiek głupiego wymyśli.

— Nie musisz tutaj ze mną siedzieć tylko dlatego, że mu obiecałaś. Sama sobie dam...

— Nawet nie waż się kończyć tego zdania — przerwałam. — Powiedziałam wcześniej, że po części, bo kolejnym powodem jest to, że zwyczajnie cię polubiłam. Jesteś cholernie silna. — Otworzyła usta, by zacząć protestować, ale posłałam jej jedno z tych spojrzeń, których nauczyłam się od Daniela. Oczywiście on nigdy tak na nią nie patrzył, tylko na członków gangu, gdy coś zjebali. Diana zamknęła usta w wąską kreskę i milczała. — Wytrzymałaś całe to gówno u Crownsów i nie skończyłaś na dnie. Po tym co cię spotkało na tamtym parkingu nadal walczyłaś, ruszyłaś do przodu. Poza tym przy tobie Daniel jest szczęśliwy, a już samo to dla mnie wiele znaczy.

— Nie wiem czy pozbieram się teraz — szepnęła cicho.

— Pozbierasz. Masz Lily, Williamsów a nawet mnie, a jeśli masz mnie to znaczy, że masz wsparcie Demonów.

Zaśmiała się gorzko.

— Nie wiem czy wsparcie gangu jest czymś dobrym. No dobra, Daniel dzięki temu pomógł mi z Crownsami i pracą w sklepie pani Hamer, ale i tak powstało z tego wszystkiego więcej złego. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle zgodziłaś się przejąć dowodzenie.

Na chwilę zapadła cisza, gdy myślałam, czy cokolwiek więcej jej zdradzić. Każde zdanie, które jej mówiłam, mogło obrócić się przeciwko mnie, gdyby komukolwiek coś powiedziała. Chrzanić tę całą nastoletnią miłość w Danielu, co najwyżej będę miała ochotę zapaść się pod ziemię, jeśli ktokolwiek inny się dowie. Jeśli jednak powie coś na temat gangu komukolwiek, to mogłabym zapłacić za to surową cenę.

— Prawie mogę zobaczyć te trybiki nad twoją głową, Raven — odezwała się po długiej ciszy Diana. — Naprawdę nikomu nic nie powiem. To, co teraz mówisz zostanie między nami. Wiem, że jeśli coś komuś zdradzę, to ktoś może zostać zraniony.

— Im mniej wiesz, tym to dla ciebie bezpieczniejsze.

— Wiem, ale chcę wiedzieć. Muszę wiedzieć i zrozumieć. Po tym wszystkim... Wcześniej chciałam trzymać się z daleka od tego wszystkiego, chciałam aby Daniel odszedł i zostawił za sobą gang, ale było już za późno. Dla mnie nie ma już odwrotu, nie mogę tak po prostu żyć dalej i zapomnieć o tym wszystkim, co się stało. O Chloe. O Danielu. Jestem w tym tak samo jak ty.

— Tutaj masz rację.

Od niedawna byłam na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewna, że Edmund wiedział o jej związku z Danielem i o tym, że znajdowała się wtedy na parkingu. Na litość boską, miał pod sobą dziesięć oddziałów, a w każdym było co najmniej piętnaścioro ludzi. Odziały rozsiane były po całym cholernym hrabstwie Spokane, a to było 13 miast. Miał wszędzie wtyki i nie uwierzę, że nikt nie powiedział mu o tym, że widział Daniela w towarzystwie Diany. Nie ukrywali się przecież. Ponad to przecież policja trzy razy przesłuchiwała Dianę tylko dlatego, że była w związku z Danielem. Już samo to sprawiało, że Edmund musiał wiedzieć, przynajmniej od czasu tych przesłuchać.

Z niezrozumiałego dla mnie powodu mój szef postanowił jednak udawać, że nic nie wiedział i nie powiedział Vico ani słowa na temat Diany. Oczywiście o ile moje podejrzenia były słuszne i rzeczywiście znał prawdę.

Co do Chloe... Tutaj nie byłam tego taka pewna i planowałam zamienić słówko z Edmundem na ten temat. Nie miałam pojęcia dlaczego Rossi wybrali sobie ją na cel. Nie miała nic wspólnego z gangiem, a z Danielem łączyła ją tylko przyjaźń.

—Wpadliśmy z Danielem w to bagno po uszy, nie mogłam tak po prostu odejść, nie wtedy, gdy on musiał uciekać. Wyglądałoby to zbyt podejrzanie i mogłam zwrócić na siebie uwagę Vica. Gdyby uznał, że coś miałam wspólnego ze śmiercią jego siostrzenicy, to nawet Edmund nie byłby w stanie powstrzymać go przed strzeleniem mi w łeb. Tak samo jak musiał zwyczajnie przyjąć do wiadomości wyrok śmierci na Daniela.

Diana dopiła powoli herbatę ziołową, z zamyśloną miną patrzyła się na ścianę.

— Kiedy powiedziałam, że masz wsparcie gangu, to automatycznie oznacza również ochronę — odezwałam się ponownie, gdy ona dalej milczała. — Ogarnę dla ciebie ochroniarza, który będzie miał na ciebie oko, gdy będziesz jeździła na zajęcia śpiewu. I gdy zdecydujesz się wrócić na ju-jitsu, to tam również. Tak naprawdę nie wiem, czy Rossi są zadowoleni ze swojej cholernej zemsty, ale wolę nie ryzykować, że coś ci się stanie.

Zdawałam sobie sprawę, że jeśli Edmund wiedział o Dianie dzięki swoim wtykom w policji Spokane, to Vico Errani również mógł się o niej dowiedzieć w ten sposób i przez nią mógł spróbować dostać się do Daniela.

— Skąd wiesz, że nie chodzę na ju-jitsu?

Tym razem nie powstrzymałam prychnięcia.

— Ty tak serio? Przecież ja ci je załatwiłam i gdy przestałaś chodzić, instruktor od razu do mnie zadzwonił.

— Czyli bycie pod ochroną gangu znaczy również, że wiesz wszystko na temat tego, co robię. I czego nie robię.

Przewróciła oczami, co było pierwszym objawem jakiegokolwiek rozbawienia od dwóch tygodni. Dobry znak.

— Tak. — Posłałam jej uśmieszek. — Cieszę się, że nie próbujesz się wykłócać o konieczności lub raczej jej braku do posiadania kogoś, kto będzie pilnował twojego tyłka, gdy mnie nie będzie w pobliżu.

— Mam wrażenie, że to była wspólna decyzja twoja i Daniela, więc uznałam to za zbędne marnowanie czasu — mruknęła niezbyt z tego powodu zadowolona. — Ale z drugiej strony będę czuła się chyba lepiej wiedząc, że nie muszę mieć cały czas oczu dookoła głowy, bo ktoś jednak pilnuje, aby nic mi się nie stało. Dziękuję, Raven.


______________________________


Dajcie znać jak się podobało ♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro