Rozdział 36

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Nicolette: 

Ciągle tak siedziała oparta o ramię Grella. Biła się z tym wszystkim myślami. W tym jednym miał rację, miała ochotę odciąć się od tego wszystkiego i zapomnieć, tylko, że echa przeszłości sny jej na to nie pozwalały. Chciała coś powiedzieć, podnosząc na niego swój wzrok gdy... 

- Grell... 

- Tak, księżniczko? 

- Po pierwsze, nie nazywaj mnie już tak. Używaj mojego imienia. A po drugie - wskazała palcem na jego nos. -Krew ci leci z nosa. - dodała.

 Grell dotknął pod nosem i faktycznie wyczuł krew. Czy to nie mogło serio już odpuścić?

 - To zapewne musiało mi jakieś naczynko pęknąć i.. - chciał dodać coś jeszcze, ale nagle poczuł, że go szarpnęła za ucho. 

- Może i już nie jestem księżniczką piekła, ale takim kłamstewkiem mnie nie przekonasz - powiedziała butnie Nicolette. 

 Grell : 

 Tak jak podejrzewał, nie uwierzyła mu. Westchnął cicho i wstał, podchodząc do okna. Widząc czarne chmury i pierwsze krople deszczu, odwrócił się do niej.

 - Moje bóle głowy, zawroty , krwotoki z nosa i ostatnie omdlenie wynika z tego, że najpewniej kończy mi się czas na tym świecie. - Oznajmił, gdy błyskawica rozświetliła jego posturę, Nicolette rozszerzyła źrenice w szoku.

 -Ile... - Nie dokończyła, gdy wszedł w jej w słowo. 

- Nie wiem, ale zapewniam, że zanim to się stanie, to tego skurwiela zabiorę ze sobą do najgorszej czeluści w piekle. Sprawię, że straci nieśmiertelność i będzie cierpiał takie katusze, iż jego jestestwo przestanie istnieć - uśmiechnął się smutno. 

 -Grell, ja.. 

-Nicolette -powiedział miękko i uklęknął przed nią, ujmując jej dłoń. - To moja kara za to, co się wtedy wydarzyło, nie słuchałem cię wtedy i bardzo tego żałuję. Jednak proszę. Nie lituj się nade mną, obiecaj mi to - poprosił ją.

 Nicolette:

 Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. On ją prosił, aby się nie litowała nad nim. Czy ten sen, w którym widziała, że ginie od kuli, nie, to nie musiała być kula. 

- Ty to masz, prawda? Moc białej róży? - zapytała ostrożnie. Grell tylko się uśmiechnął i skinął głową na tak.

 - Widzę, że to wyczuwasz. 

Nicolette pokręciła tylko głową. 

- Widzę. Kiedy szukałam, byłam jakby świetlistą kulą. Trochę niewidoczną dla ludzkiego oka, póki nie znalazłam jej. Było mi jej szkoda i chciałam, aby żyła. Więc gdy jej duszyczka uleciała do nieba, ja zajęłam jej miejsce. Mówiła, a Grell słuchał z uwagą, nie przerywał jej. - Gdy w nią wniknęłam i otworzyłam oczka, widziałam aury, tych wszystkich lekarzy i pielęgniarek położnych. Większość z nich była białą, czy jak to się mówi słoneczną aurą, jednak aury pozostałych były ciemne. Czarne, jakby wcześniej dopuścili się czegoś złego. I zaczęłam przeraźliwie płakać

. - Czyli inaczej mówiąc, rozwinął się u ciebie inny dar. 

 - Jest jeszcze coś. _   Grell spojrzał na nią zaskoczony i nagłe zauważył, że coś zdjęła z jednego oka, które było naznaczone jakimś symbolem. - Noszę soczewkę, ponieważ widzę coś, co mnie przerażało. Wtedy widziałam to u mamy, a później u taty. Powiedziała cicho.

 - Co takiego? - zapytał powoli choć czuł, że znał odpowiedź. Bowiem oko Nicolette miało symbol, symbol anioła śmierci.

 - Widzę liczniki odliczające czas do zgonu, i sęk w tym, że u ciebie także to widzę.  


CDN....




Wracam do  was po 5 latach. 

Tęskniliście?

Na razie spróbuję dokończyć to opowiadanie, a co do reszty zobaczymy jak z weną

Buziaki


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro