Rozdział 50
Weszłam do łazienki z czystymi dżinsami, koszulką i bielizną. Położyłam je na krześle i zaczęłam rozbierać.
-Jest tutaj? - Usłyszałam słaby głos dochodzący zza drzwi.
-W łazience. - Trzy ciężkie kroki. - Nie wchodź! Zaraz będzie się kąpać.
-Ale jeszcze tego nie robi. - Głos był głośniejszy i dopiero teraz rozpoznałam jego właściciela - Daniel.
Szybko podeszłam do prysznica i go włączyłam po czym ustałam przyklejona do drzwi.
-Właśnie zaczęła.
-Poczekam.
-Dobra dla mnie to lepiej. Muszę o czymś z tobą porozmawiać.
-O niej?
-Tak.
-Mów.
-Dzisiaj rano rozmawiałyśmy i doszłam do wniosku że ona naprawdę rozważa propozycję Wiktora.
-Co?! - Nie krzyknął pewnie tylko dlatego żebym nie wyszła.
-Po prostu podawała dość sensowne argumenty..
-Wybiłaś jej to z głowy?
-Próbowałam.
-Podziałało?
-Nie mam pojęcia.
-Chyba na wszelki wypadek ją zwiąże i wsadzę do piwnicy. - Powiedział to tak poważnie że o mało się nie przewróciłam. Jak mógłby mi to zrobić?
-Lepiej nie. Ledwo jej dziś wybiłam z głowy tą całą pedofilię..
-Ona tak na serio? - Głos miał mocno zdziwiony i chyba lekko urażony. - Nie wiedziałem że przejmuje ją wiek..
-Nie przejmował ale wy jako super mądrzy mężczyźni potrafiliście się o to postarać! Czy nie mogliście jej potraktować trochę bardziej serio? Myślicie że ona jest dzieckiem?
-Oczywiście że nie! Ale ona jest za młoda..
-Nikt nie jest za młody aby wiedzieć co się wokół niego dzieje a tym bardziej gdy sama jest w samym centrum.
Ze zdumienia że mnie broni nacisnęłam klamkę i zdążyłam tylko odskoczyć od drzwi na tyle aby się nie przewrócić gdy się o tym zorientowałam.
-O cześć. - Powiedział Daniel. - Musimy pogadać.
-Może zaczniemy od tego że nawet nie próbuj mnie wiązać? - Spytałam ostro i cofnęłam się aby nie mógł mnie dotknąć.
-Podsłuchiwałaś? - Spytała zaskoczona Amelia.
-A ty mówiłaś o wszystkim o czym ci dziś powiedziałam. Gramy dalej?
-To nie jest żadna gra.
-Oczywiście że nie! W grach traktuje się wszystkich na równi.
-Przecież traktuję cię na równi ze sobą...
-Naprawdę? Czy sobie też chciałbyś uniemożliwić własny wybór? Bo w sumie to niewiele różni się od małżeństwa..
-Nawet o tym nie myśl. - Teraz on też mówił ostro. - Nie pozwolę ci tego zrobić. Niestety ale w tym jednym nie masz wyboru..
-Właśnie że mam i już go podjęłam.
-Nie bądź głupia...
-A jaka mam być? Traktujesz mnie jak dziecko i nawet nie dopuszczasz myśli ze mogłabym mieć inne zdanie.
-To jest zbyt poważna decyzja aby podejmować ją samemu.
-No tak bo wy wspólnie zadecydowaliście aby mi o niczym nie wspominać. I ciekawe jak się to skończyło!
-Jedna zła decyzja..
-Ciągnie za sobą konsekwencje. Przykro mi ale nie chcę być z osobą która chce odebrać mi własną wolę. Dopóki ją mam chcę sama podejmować decyzje.
-Zrywasz ze mną? - Spytał nie dowierzając. Nie dziwię się mu. Sama w to nie wierzę.
Czułam się jak we śnie gdy minęłam go i wyszłam na zewnątrz.
-Tak.
~~~
Jeśli o okładkę chodzi to jednak jestem zbyt przywiązana do starej.. :c
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro