Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podbiegłam do prysznica i puściłam wodę. Była lodowata i taka... kojąca. Całą uwagę skupiłam na tym że woda działa i nic mnie nie obchodziło. Kiedy wyszłam spod strumienia nic nie poczułam. Wszystko było takie jak przedtem. Uśmiechnęłam się spokojnie do Amelii a ona patrzyła jakby nadal nic nie pojmowała. Gdy wreszcie do niej dotarło kazała mi się odwrócić gestem dłoni i bardzo dokładnie obejrzała ranę.

-Wygląda na to że miałaś bardzo niebezpieczny sen. - Powiedziała gdy się uspokoiła.

-No... - Mruknęłam bo co innego mogłam odpowiedzieć? Przepraszam? To dziwne przepraszać za to że śnie. Ale zawsze mogę przeprosić za to że ich zestresowałam. - Przepraszam... No wiesz za to całe zamieszanie.

-Na szczęście nic się nie stało ale jak wyjaśnimy twojej mamie ranę na głowie i na plecach? Zagoi ci się szybciej niż człowiekowi i nawet blizna nie zostanie ale i tak trochę zejdzie. Jeszcze to na plecach da się zakryć koszulką....

-Nie macie czegoś na przyśpieszenie gojenia?

-Nie potrzebujemy tego. Jesteśmy pełnymi wampirami i goimy się maksymalnie w ciągu godziny.

Spojrzałam w lustro i zobaczyłam jak wyglądam. Cała zapocona i bledsza niż jest to możliwe, moja skóra była podobna do karki papieru. Sytuacji nie poprawiały moje prawie białe oczy które jakby stały się jeszcze jaśniejsze. Od dziecka mój niebieski barwnik był bardzo skąpy ale teraz wyglądały one jakby były go pozbawione. Do tego moje włosy poprzylepiane do skóry jakby bały się od niej oderwać. Jedyne co wyglądało normalnie to usta które jak zwykle były koloru jasnego różu. Ale i tak w oczy najbardziej rzucał się biało-czerwony bandaż który wypadałoby zmienić. Amelia chyba odgadła o czym myślę bo wyszła i wróciła z czystym.

-Nie boisz się krwi, prawda?

-Nie.

Dziewczyna zaczęła odwijać stary opatrunek który ciągnął się w nieskończoność. Gdy skończyła zobaczyłam niezłą ranę na górze czoła.

-Mogę czegoś spróbować? - Spytała przyglądając się ranie.

-Jeśli nie jest to tylko jakieś nakłuwanie to tak.

Uniosła dłoń i spojrzała się na mnie z uśmiechem po czym wbiła w nią kły. Zamknęłam oczy bo czułam jak źrenice mi się zmniejszają. Gdy znowu je otworzyłam z jej ręki substancja wypływała wprost na moje czoło. Zanim zdążyłam ją powstrzymać zobaczyłam jak rana zaczyna się zabliźniać i po chwili już jej nie było. Amelia odsunęła rękę a ja zaczęłam przyglądać się głowie. Nic. Nic nie zostało. W lustrze uśmiechała się do mnie Amelia.

-Dziękuję.

-Nie ma za co.

-Skąd wiedziałaś?

-To krew działa leczniczo, to dzięki niej możemy się sami uleczać.

-Więc wymyśliłaś że pełna wampirza krew powinna pomóc też mi?

Uśmiechnęła się szerzej a ja ją przytuliłam. Przez chwilę stała nieruchomo po czym również mnie objęła.

-Jesteś bardzo mądra.

-Nie wiedziałaś?

Zaczęłyśmy się śmiać i dopiero po chwili zauważyłam Daniela stojącego w drzwiach.

-Pomogło?

-Tak. - Uśmiechnęłam się do niego ale nie odważyłam się podejść. Bałam się że przytulanie też traktuje jak specjalne wzbudzanie w nim emocji. W każdym razie wolałam aby już się na mnie nie złościł.

-Trzeba też jej polać na plecy. - Powiedział i zanim zareagowałam był przy mnie z przegryzioną tętnicą.

Krew, krew, krew... Krew leje się strumieniem z jego ręki na moją ranę a ja usiłuję się nie odwrócić. Czy oni naprawdę chcą być główną przystawką? Czemu się narażają? No tak. Nie wiedzą....

A ja nie mam zamiaru im mówić.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro