Rozdział 8.3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zabrałam ze sobą do szkoły oszczędności. Nie było tego dużo, miałam nieco ponad sto dolarów.

Nie dostawałam kieszonkowego, ale zbierałam wszystko, co podarował mi Sam przez kilka ostatnich lat, więc spokojnie mogłam sobie pozwolić na kupno kawy i czegoś do niej.

Chowałam każdy grosz do metalowej skrzynki, którą ukrywałam pod luźną deską umiejscowioną pod moim łóżkiem. Odkryłam tę skrytkę trzy lata temu. Podczas wiosennych porządków szorowałam podłogę, zupełnie przypadkiem zauważyłam wtedy, że deska jest poluzowana i da się ją unieść.

Jak na razie nikt jeszcze nie odkrył tej kryjówki i chowałam tam wszystkie moje najcenniejsze przedmioty. Naszyjnik po zmarłej cztery lata temu babci. Telefon i ładowarkę do niego. Oraz właśnie tę małą skrzynkę.

Pierwotnie zbierałam pieniądze na lepszy start w życiu, na urządzenie pokoju, który kiedyś będę musiała wynajmować, lub przykładowo na kurs prawa jazdy. Nie miałam konkretnego planu. Mogłam jednak uszczknąć odrobinę na spędzenie miłego popołudnia w towarzystwie Daniela. Nie wiedziałam, kiedy kolejnym razem ponownie będę miała na to okazję.

Lokal był w połowie zapełniony, jednak przy kasie akurat nikogo nie było. W tle leciał cicho utwór The One That Got Away Katy Perry.

Wewnątrz pachniało świeżo mieloną kawą oraz słodkościami. Rozejrzałam się z lekkim uśmiechem i powoli podeszłam do lady. Zaczęłam czytać pozycje na menu znajdującym się na ścianie tuż za ladą. Ogrom wyboru napojów kawowych był przytłaczający, tak samo zresztą jak ilość rodzajów ciast i ciastek.

Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz jadłam coś słodkiego, nie licząc owoców.

Zamówiłam klasyczne średnie latte, nie chciałam niczego specjalnie wyszukanego, wolałam zacząć swoją przygodę z kawiarniami od czegoś prostego. Dodatkowo wzięłam brownie, uwielbiałam czekoladę.

Ku memu zdziwieniu barista zapytał mnie o imię. Odruchowo mu je podałam, cicho dukając.

— Diana? — dopytał dla pewności.

Kiwnęłam głową.

Zapisał moje imię na kubku.

Następnie Daniel złożył zamówienie, wziął to samo co ja. Jego imię także zostało zapisane na kubku.

Podeszłam do kasy, żeby zapłacić, ale Daniel mnie ubiegł.

— Ja stawiam — powiedział pospiesznie i wyciągnął portfel z tylnej kieszeni dżinsów, zanim zdołałam w ogóle rozpiąć plecak, żeby odszukać mój.

Uśmiechnęłam się lekko i zasunęłam ponownie plecak. Nie miałam zamiaru nawet próbować się z nim wykłócać.

To był chyba kolejny argument za tym, że to randka? — pomyślałam, czując, jak rozpiera mnie euforia.

Poza tym naprawdę każdy dolar był dla mnie cenny, więc nie kłóciłam się także z rozsądku. Nie mogłam pozwolić sobie na dumę.

— Dzięki.

— Nie ma sprawy. — Odwzajemnił uśmiech i zapłacił.

Stanęliśmy obok lady i czekaliśmy, aż nasze zamówienie będzie gotowe.

Patrzyłam z fascynacją, jak barista sprawnie robi dwie kawy, dodatkowo ozdabiając je wzorkiem z pianki. Na mojej stworzył piękny kwiat, a na kawie Daniela wyczarował lwa.

— Diana i Daniel, proszę bardzo.

Odebraliśmy swoje zamówienie i poszliśmy zająć miejsce przy stoliku w rogu pomieszczenia.

— Zdradź mi swoją ulubioną książkę. — Spojrzał na mnie znad kubka z kawą i upił powolny łyk.

Uśmiechnęłam się niepewnie i starałam się ukryć lekkie drżenie dłoni, gdy uniosłam swój kubek. Mój puls ani myślał zwolnić i zaczęłam myśleć, czy aby na pewno picie kawy to był dobry pomysł. Czułam na sobie jego spojrzenie i wiedziałam, że się rumienię. Nadal nie mogłam w to uwierzyć: byliśmy razem na kawie, a on zdawał się w ogóle nie zrażać moim, cóż, brakiem obycia towarzyskiego.

Zaczęłam się zastanawiać nad jego pytaniem. Odpowiedź była trudna, wbrew pozorom. Książki znaczyły dla mnie niezwykle dużo, towarzyszyły mi, odkąd tylko nauczyłam się czytać i chomikować je, by ukryć przed wzrokiem państwa Crownsów. Większość książek, które wypożyczałam, nie zostałaby przez nich zaaprobowana i najchętniej by je spalili.

Wzięłam głęboki wdech.

— Miasto szkła Cassandry Clare.

Tak, gdyby pani Crowns dowiedziała się, co czytam po kątach... Stłumiłam wzdrygnięcie. Zapewne zakazałaby bibliotekarce wypożyczać mi cokolwiek poza lekturami.

Daniel przechylił głowę i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.

— Lubisz fantastykę? Bo ja uwielbiam, u mnie króluje klasycznie Władca Pierścieni, ale ostatnio sięgnąłem po Harry'ego Pottera, przyznam się bez bicia, czytam pierwszy tom pierwszy raz w życiu. Tak że jak sama widzisz, też muszę co nieco uzupełnić. — Mrugnął do mnie, a ja uśmiechnęłam się promiennie.

— Akurat to czytałam, podjąłeś dobrą decyzję. Ta seria jest wspaniała.

Resztę czasu przegadaliśmy o książkach, ale ani razu nie podjęliśmy tematu Makbeta, chociaż to miał być główny powód naszego spotkania.

Mieliśmy podobny gust, z tym że Daniel lubił sięgać po horrory, a ja ich unikałam, zamiast tego wolałam romanse. Oczywiście nie byłam w stanie mu o tym powiedzieć bez rumieńców na policzkach.

Starałam się mówić powoli i spokojnie, jednak mimo to co jakiś czas się zacinałam. Początkowo z tego powodu czułam się niepewnie i nie mogłam pozbyć się poczucia wstydu, na szczęście Daniel zdawał się tego w ogóle nie zauważać. Albo zwyczajnie taktownie udawał, że tego nie widzi.

Po dłuższej chwili poczułam się swobodniej, przestałam aż tak bardzo się stresować i z pasją opowiadałam o moich ukochanych bohaterach powieści.

Przełknęłam kawałek ciasta. Miało cudowny smak czekolady i rozpływało się w ustach. Musiałam stłumić ciche mruknięcie zadowolenia. Rozkoszowałam się każdym kęsem i każdym łykiem kawy. Piłam ją tak wolno, że całkowicie wystygła.

Rozmowa z Danielem, cudowny smak kawy, przepyszne ciasto, cicha muzyka, ten klimat... Nawet jeśli nigdy więcej bym się z nim nie spotkała, to i tak na zawsze zapamiętam to popołudnie. Najlepsze w całym moim życiu.

Nie wiedziałam, ile minęło czasu, ale w pewnym momencie zaczął dzwonić telefon Daniela. Przerwał wygłaszanie swojej opinii o Eragonie i ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na ekran komórki.

— Jasna cholera, totalnie straciłem poczucie czasu... Wybacz, muszę odebrać — mruknął. — Dzień dobry, pani Collins... — Zamilkł i słuchał przez chwilę swojej rozmówczyni. — Tak, będę... Oczywiście. Coś mi wypadło, już do państwa jadę.

Na te ostatnie słowa poczułam ścisk w sercu. A więc to już koniec naszego wyjścia. Starałam się nie pokazywać po sobie rozczarowania. Wysunęłam swój telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Dochodziło wpół do dziewiętnastej.

Uświadomiłam sobie z zaskoczeniem, że siedzieliśmy tam już dobre dwie godziny. Kiedy to minęło?

Daniel się rozłączył i spojrzał na mnie przepraszająco, z żalem widocznym na twarzy.

— O osiemnastej udzielam lekcji gry na pianinie najmłodszemu synowi Collinsów, tak że jestem już grubo spóźniony, muszę uciekać.

— Jasne, rozumiem. — Dopiłam ostatni łyk zupełnie zimnej kawy i zaczęłam zakładać kurtkę.

Przez chwilę zastanawiałam się, czy trzeba gdzieś zanieść brudne naczynia, ale zauważyłam, że wszyscy zostawiali je na swoich miejscach, zabierali je bariści.

Daniel poczekał, aż nasunę plecak, i wyszliśmy z kawiarni.

Uderzyło we mnie chłodne, jesienne powietrze, zadrżałam lekko z zimna. Jeszcze nie było całkowicie ciemno, ale zmierzchało i za jakieś pół godziny zapadnie noc.

— Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać — odezwał się, gdy tylko zamknęły się za nami ciężkie, szklane drzwi lokalu.

— Miło spędziłam z tobą czas, to ja dziękuję — odpowiedziałam nieśmiało i posłałam mu niepewny uśmiech.

Nie bardzo wiedziałam, co teraz zrobić. Pożegnać się i pójść po prostu na przystanek? Zapytać, czy może kiedyś to powtórzymy? A może dla niego to naprawdę było tylko zwykłe popołudnie z koleżanką przy kawie. Może lubił tak spędzać czas ze znajomymi, a ja wyobrażam sobie nie wiadomo co...

Szaleńcza burza moich myśli została uciszona przez samego Daniela, który powoli pochylił się ku mnie. Wstrzymałam oddech i zacisnęłam dłonie w pięści, wpatrując się jak zaczarowana w jego zbliżające się szmaragdowe tęczówki.

Złożył delikatny, powolny pocałunek na moim rozgrzanym policzku.

— Chciałbym kiedyś zaprosić cię na wspólny seans Titanica — wyznał cicho, z ustami przy mojej skórze. Otulił mnie jego zapach. Był tak blisko, że czułam bijące we mnie ciepło jego ciała. — Zgodziłabyś się?

Nie byłam w stanie się odezwać. Rozchyliłam usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Kiwnęłam więc tylko głową i starałam się przypomnieć sobie, jak się oddycha. Moje serce biło szaleńczo, jak gdyby zaraz miało mi wyskoczyć z klatki piersiowej.

Daniel odsunął się trochę, wyprostował, a na jego twarzy zagościł figlarny uśmieszek i zabłysły mu oczy.

— Świetnie, spodziewaj się niedługo zaproszenia.

Kiedy się odsunął, ponownie mogłam zacząć oddychać i chociaż trochę uspokoić rozbiegane myśli. Wzięłam głęboki wdech.

— Nie mogę się doczekać — wyszeptałam, a kąciki moich ust uniosły się ku górze w słabym uśmiechu.

Uniósł dłoń i powoli, ostrożnie odsunął mi za ucho kosmyk włosów. Jego palce przelotnie musnęły mój policzek, a ja mimowolnie zadrżałam. Ten dotyk był tak czuły, ostrożny, jak gdybym była ze szkła... Coś ścisnęło mnie w sercu.

Nikt nigdy nie był wobec mnie tak czuły i delikatny.

— Odwieźć cię do domu?

To mnie trochę otrzeźwiło i ściągnęło na ziemię.

Pokręciłam przecząco głową, przy okazji niby od niechcenia wtulając policzek w jego dłoń, którą nadal trzymał blisko mojej twarzy.

— Nie masz na to czasu, jedź na swoją lekcję — powiedziałam cichym tonem. Idealna wymówka, żeby odmówić. Nie chciałam mówić wprost „nie", w razie jeśli miałoby go to zranić. — Mam przystanek tuż za rogiem, poradzę sobie.

Zerknął poza moje ramię w stronę wspomnianego przystanku i przez chwilę milczał, jak gdyby sprawdzał odległość.

— Dobrze, ale daj mi znać, jak dotrzesz do domu. Będę spokojniejszy.

— Okej.

Ponownie się do mnie uśmiechnął, tym razem z widocznym zadowoleniem. Po raz ostatni musnął opuszkami palców mój policzek i w końcu odsunął dłoń.

Otworzył usta, jakby chciał coś jeszcze dodać, ale zaraz potem je zamknął i odszedł pospiesznie w stronę swojego samochodu. Obserwowałam, jak wsiada do pojazdu, a potem rusza i odjeżdża. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że zapomniałam oddać mu książkę.

________________________________

Jak się podoba pierwsza niby randka?  ;)






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro