Chapter 10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry! 👋 Zachęcam do zostawienia gwiazdki i komentarza! 💋









Zaskoczona spojrzałam na Sebastiana. Zanim zdążyłam wszystko przemyśleć, Blaine już się odezwał.

-Bardzo ci dziękuję, Sebastian. - chwila. Co? Przecież on pił. Nie wsiadłabym do samochodu z kimś, kto pił. - Proszę odwieź ją do domu i odstaw pod same drzwi. - poprosił - Jeśli coś jej się stanie to Kurt mnie zabije. - Smythe skinął głową.

-Niczym się nie martw, kolego. - uśmiechnął się - Jest w dobrych rękach. - Anderson uśmiechnął się do nas i wyszedł.

Co to się właśnie stało?

Zdziwiona spojrzałam na Sebastiana.

-Co? - mruknął, obserwując mnie.

-Nie mam pojęcia co kombinujesz, ale wiedz, że nie dam się nabrać na żadne sztuczki. - wpatrywałam się w chłopaka z nadzieją, że jakoś zrozumiem to, co zaplanował. Jednak nic nie przyszło mi do głowy. Za to działanie alkoholu szybko się ulotniło.

-Nic nie kombinuję. - zaśmiał się, wzruszając ramionami.

-Nie sądzisz chyba, że wsiądę z tobą do samochodu. - prychnęłam - Piłeś. - dodałam, krzyżując ręce na piersi.

-Jednego drinka - zerknął na zegarek na dłoni - I to ponad trzy godziny temu. - aż tak długo tu byliśmy? Kiedy ten czas zleciał? - Spokojnie, mogę prowadzić. - zaśmiał się, ale ja pokręciłam głową.

-Nie ma opcji. - sprzeciwiłam się - Zresztą... Oddawaj kluczuki. - wyciągnęłam dłoń w przód.

-Chyba sobie żartujesz. - mruknął zażenowany. Uparcie stałam z dłonią wyciągniętą w jego stronę.

-Znajdę transport dla nas obu. Nie pozwolę Ci prowadzić. - odparłam.

-Nie chcę cię martwić, ale twoi przyjaciele to głównie klub Glee, z którym nie zamierzam mieć wiele wspólnego. - zmarszczył brwi - Dlatego - wyciągnął klucze z kieszeni spodni - wracam do domu sam. - uśmiechnął się.

-Chciałbyś. - mruknęłam, nie mając planu działania, po prostu wyrwałam mu kluczyki z dłoni i schowałam za plecami - I chyba nie masz jak wrócić. - wzruszyłam ramionami.

-Oddawaj. - zaśmiał się. Pokręciłam głową.

-Bez szans. - odparłam.

-Dobra. - przytaknął - Sam sobie wezmę. - zmniejszył odległość między nami, ale zanim zdążyłam się cofnąć, poczułam jego rękę owijającą się wokół mojej talii. Drugą starał się zabrać mi klucze. Odsunęłam dłoń tak daleko jak byłam w stanie. - Mogłabyś odpuścił. - prychnął - I oddać co moje. - pokręciłam głową. Przysunął się jeszcze bliżej i czułam, że zaraz zdoła przechwycić klucze.

-Odsuń się od niej! - usłyszłam krzyk, a chwilę poniżej między mną a Sebastianem stał Kurt - Nie zbliżaj się do niej. - piorunował go wzrokiem.

Chwila... On myślał, że niby co się właśnie stało?

-Kurt. - chwyciłam przyjaciela za ramię - Uspokój się i mnie wysłuchaj. - odwrócił się w moją stronę.

-Zrobił ci coś? - zmarszczyłam brwi i od razu pokręciłam głową.

-Co? Nie. Kurt, to wszystko nie tak. Sebastian nic by mi nie zrobił. Chciał tylko...

-Wiem co widziałem. - przerwał mi.

-Nie wiem co widziałeś, ale jestem pewna, że wyciągnąłeś złe wnioski. - wzięłam głęboki wdech - Chciał tylko odzyskać klucze. - wyjaśniła, pokazując mu klucz od samochodu w mojej dłoni - Blaine prosił, aby...

-Nie wspominaj mi o nim. - okey. Coś było bardzo nie tak. Blaine mówił coś o ich wspólnej nocy, tymczasem Kurt wyglądał jakby ktoś mu wylał ukochaną odżywkę do włosów.

-Czyżby miłość skończyła się szybciej niż myślałeś? - prychnął Smythe. Dobra, jednak dupek...

Błyskawicznie stanęłam między chłopakami.

-Kurt, słuchaj mnie uważnie. - westchnęłam - Sebastian nic mi nie chciał zrobić, chcial odzyskać klucze i tyle. Nie podobał mi się pomysł, aby prowadził, więc...

-Możemy wrócić do domu i porozmawiać jutro? - poprosił. Ujrzałam smutek w jego oczach i brak typowego dla niego uśmiechu. Był przygaszony i nie widziałam w nk.tej radości, z którą tu datorł kilka godzin temu.

-Co się stało? - zmartwiłam się.

-Po prostu odpuść. - poprosił. Skinęłam głową. Skoro właśnie tego potrzebował. - Wracamy? - spojrzałam na zielonookiego, który wyciągnął dłoń po klucze.

-Możemy odwieźć Seba...

-Nawet o to nie proś. - przerwał mi Kurt.

-Przecież dziś pił, nie powinniśmy prowadzić po alkoholu. Nawet po małych ilościach. - niestety chłopak pozostał nieugięty.

-Nie pomogę mu. - warknął.

-Łaski bez. - prychnął Smythe - Poproszę o klucze. - spojrzał na mnie z cwanym uśmiechem. Niechętnie oddałam mu jego własność, wiedząc, że jeśli coś mu się stanie to nie będę w stanie sobie tego wybaczyć.

-Trzymaj. - mruknęłam, zostawiając klucz w jego dłoni - Tylko proszę, jedź ostrożnie. - nieważne czy go lubiłam czy nie. Nie potrafiłam się nie martwić.

-Nie panikuj, wiem, co robię. - odparł Sebastian, Kurt chwycił mój nadgarstek, ciągnąc w stronę wyjścia.

- Chodźmy już. - poprosił, skinęłam głową, pomachałam do Sebastiana i wyszłam z przyjacielem z klubu.

-Co się stało? - spojrzałam na niego. Znów pokręcił głową.

-Opowiem ci wszystko jutro. - odparł - Teraz... Nie jestem w stanie myśleć logicznie. - przytaknęłam. Rozejrzałam się i dotarło do mnie, że nie mam torebki.

-Zostawiłam torebkę przy barze. - chwyciłam za klamkę i wyskoczyłam z samochodu - Zaraz wracam. - pobiegłam do środka i od razu podeszłam do baru. Niestety mojej własności nie było. - To chyba jakiś nieśmieszny żart. - szepnęłam pod nosem. Mój telefon, portfel i prawdziwe dokumenty w niej były...

-Tego szukasz? - odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Sebastiana z moją torebką w dłoni. Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do chłopaka.

-Oddawaj. - wyciągnęłam dłoń po moją własność. Szatyn pokręcił głową.

-Co będę z tego miał? - zaśmiał się, ukazując zęby.

-Nie irytuj mnie, McCarthy. - prychnęłam.

-Kolejna... - westchnął, a ja parsknęłam śmiechem i podeszłam bliżej.

-Szybciutko oddawaj. - przewrócił oczami i wręczył mi torebkę - Dziękuję. - uśmiechnęłam się - Daj mi swój telefon. - poprosiłam.

-Po co ci? - zmarszczył brwi.

-Nie zadawaj pytań, tylko dawaj. - podał mi telefon, a ja szybko wpisałam mu swój numer - Jak tylko dojedziesz do domu to daj mi znać. - mruknęłam.

-Czyżbyś się martwiła? - zaśmiał się.

-Nie dokładaj sobie. - prychnęłam - Czekam na wiadomość. - rzuciłam na odchodne.

A teraz. Co się stało między Kurtem a Blainem?




Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro