Chapter 16.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤









-I wszystko sobie wyjaśniliśmy. - dodał Kurt, a ja poczułam ulgę. Blaine dotrzymał słowa i porozmawiał z Kurtem, wyglądało na to, że teraz będzie już tylko lepiej.

-Mówiłam, że tak będzie. - zaśmiałam się, obejmując przyjaciela ramieniem.

-Dziękuję, że z nim wtedy poszłaś. - westchnął - Mam wrażenie, że jest za dobry dla Sebastiana i będzie tego żałował. - mruknął zmartwiony.

-Sebastian jest inteligentny i wie jak osiągnąć to, co chce. - wzruszyłam ramionami - Jest poważnym rywalem. - dokończyłam.

Drzwi do klasy zatrzasnęły się, a do sali szybkim krokiem wszedł Schuester. Kurt namówił mnie, że skoro mam od rana okienko, to mogę przyjść na zajęcia klubu Glee. Dużo słyszałam o tym jak Will Schuester rewelacyjnie prowadził te lekcje, więc postanowiłam sprawdzić, co i jak.

-Michael Jackson. - powiedział krótko i wskazał na Mercedes.

-Ikona. - odparła bez zastanowienia - Zrobił coś niesamowitego z muzyką, nie tracąc przy tym swojego stylu. - Schuester skinął głową i wskazał na Kurta.

-Co trzeba dodać? - zdziwił się - To mój idol od zawsze. - ożywił się - Genialny muzyk. - mruknął zachwycony - Miał własny, unikatowy styl. Był... po prostu sobą. Nie każdy ma na, to odwagę.

-Rachel. - profesor wskazał na szatynkę.

-Ja będę szczera... - spojrzałam na nią, wiedząc, że po takich słowach padnie jakaś głupota - Nie rozumiem jego fenomenu. - wyznała. Natomiast ja miałam ochotę strzelić baranka w ścianę. Czy ona mogłaby się raz dla przykładu nie odzywać?

-Panie Schuester! - Santana podniosła rękę do góry, a profesor udzielił jej głosu - Mogę ją strzelić? - syknęła, piorunując Berry wzrokiem. Zaśmiałam się pod nosem. Zdecydowanie za takie teksty uwielbiałam Santane.

-Nie, Santano. - westchnął nauczyciel - Nie możesz bić koleżanek... ani kolegów podczas lekcji. - odparł.

-A po lekcjach? - wtrącił Puck. Will ponownie pokręciłam głową.

-Nie, Puck. - mruknął - Po lekcjach też nie wolno wam bić kolegów, ani koleżanek z klasy. - wyjaśnił.

-To nie moja koleżanka. - prychnęła Lopez - Czy w takim wypadku mogę ją walnąć? - przerażona Rachel z oburzeniem spojrzała na nauczyciela.

-Nikomu nie wolno nikogo bić. - jęknął zażenowany - Ani po lekcji, ani podczas lekcji. - westchnął - Walka nigdy nie jest różnica.

-Jaki masz problem z Michaelem Jacksonem? - spytałam - Bez obrazy, ale Barbra Streisand choć wyjątkowo utalentowana, to nie ma przy nim szans. - mruknęłam.

-Po prostu się z nim nie utożsamiam. - jęknęła oburzona - Nie będę kłamać, że go rozumiem skoro po prostu nie kumam tego, co robił. Wiem, że był genialnym artystą, ale... Nie jest mi tak bliski jak Barbara. - wzruszyła ramionami - Tyle. - da się ją jakoś wyłączyć? Bo już miałam dość tych głupot, które gada.

-W tym tygodniu macie za zadanie przygotować jakąś piosenkę Michaela Jacksona. - mruknął - Jakieś pytania? - wszyscy pokręcili głowami - Świetnie. Liczę na waszą kreatywność. - uśmiechnął się. Każdy zgodnie przytaknął i zaczął się szmer spowodowany rozmowami.

-Wiesz z czym wystąpisz? - zapytałam przyjaciela.

-Mam za dużo pomysłów. - jęknął - Jak mam wybrać jeden utwór z tylu wspaniałych? - zmarkotniał - Tak się nie da...

Zaśmiałam i oparłam głowę o jego ramię.

-Jakoś sobie poradzisz. - mruknęłam.

-Sabrino, podejdziesz na chwilę? - spojrzałam na profesora i lekko skinęłam głową. Co znów zrobiłam?

-Słucham. - skrzyżowałam ręce na piersi.

-Kurt mówił, że śpiewasz. - Cholera jasna. Zabiję go. Po prostu go zabiję. - Brakuje nam członków zespołu, aby wystąpić na okręgowych. Chciałabyś spróbować? - od razu pokręciłam głową.

-Nie. - moja odpowiedź była natychmiastowa - Dziękuję za propozycję, ale nie. - mruknęłam.

-Mogę zapytać dlaczego? - drążył. Wzięłam głęboki wdech i skinęłam głową.

-Ja... - rozejrzałam się, czy nikt nie zwraca uwagi na naszą rozmowę - Kiedyś próbowałam i powiedzmy, że nie skończyło się to dobrze. - odparłam, odsuwając kosmyki włosów z twarzy.

-Chciałabyś porozmawiać? - zaprzeczyłam ruchem głowy.

-Nie. - mruknęłam - Pogodziłam się z pewnymi faktami i żyję dalej. - wymusiłam śmiech.

-Nie brakuje Ci śpiewu? - zdziwił się.

-Może brakuje, ale czasem nie warto żyć przeszłością. Lepiej ruszyć do przodu i szukać nowych zainteresowań. - mruknęłam.

Nie ukrywałam, że temat muzyki w moim życiu był trudny. Kiedyś próbowałam dostać się do takiego świata i źle się to dla mnie skończyło.

-Może chciałabyś porozmawiać z naszym szkolnym psychologiem? - zapytał.

-Nic to nie da. - odparłam - Uporałam się z tym co się stało i tyle. - westchnęłam - Nie wrócę na scenę. Nie chcę tego. - uśmiechnęłam się - Co nie zmienia faktu, że swoje godziny u psychologa wysiedziałam i więcej nie potrzebuję.

-Uczęszczałaś na spotkania z psychologiem? - zdziwił się.

-Owszem. - odparłam lekko - Nie ukrywam, że miałam problemy i nie bez powodu przestałam występować. Temat jak każdy inny, nie mam nic do ukrycia.

-Skoro tak lekko podchodzisz do sprawy, to czemu po prostu nie spróbujesz jeszcze raz? - pokręciłam głową.

-Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. - mruknęłam - Nawet jeśli jest się zawodowym pływakiem. - dodałam.

-Nie zmienisz zdania? - zaprzeczyłam ruchem głowy - Więc nie będę cię namawiał. - przytaknęłam i wróciłam na swoje miejsce.

Czasami, lepiej jest odpuścić.






Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro