Chapter 18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤💋










-A tam jest cukiernia. - Kurt wskazał na kolejne budynek wzdłuż ulicy, którą szliśmy. Chłopak postanowił mnie oprowadzić po mieście, a później spotkać się z Blainem. - To co, na koniec jakieś jedzenie? - zapytał. Zerknęłam na zegarek i parsknęłam śmiechem.

-Ja bardzo chętnie, ale ty chyba powinieneś iść na spotkanie ze swoim chłopakiem. - zdezorientowany chwycił za telefon.

-O matko! Spóźnię się! - pisnął. Zmarszczyłam brwi.

-A nie mieliście się spotkać w parku za rogiem? - zdziwiłam się. Przytaknął.

-Tak, ale przecież muszę cię odprowadzić. - mruknął. Machnęłam dłonią.

-Jest coś takiego jak mapy Google. - parsknęłam - Jakoś trafię do domu. - chciałam go uspokoić.

-Nie. - pokręcił głową - Jesteś tutaj zaledwie miesiąc, mogłabyś się zgubić i...

-Zrobię sobie mały spacer po okolicy. - przerwałam mu - Jak się zgubię, zapytam kogoś o drogę lub będę dzwonić. - zaśmiałam się - A teraz chodź, ty idziesz do chłopaka, a ja zrobię sobie spacer po parku. - zarządziłam.

-Jesteś pewna? - zapytał, gdy przechodziliśmy przez pasy.

-Tak. Przecież nie mam pięciu lat. Dam radę. - uśmiechnęłam się. Widziałam, że chłopak wciąż sie waha, ale w końcu przystał na moją propozycję.

Zobaczyłam Blaine'a na ławce przed nami, więc szybko pożegnałam się z przyjacielem i poszłam w swoją stronę. Już miałam wkładać słuchawki do uszu, gdy zauważyłam znajomą sylwetkę i ten charakterystyczny blezer.

Sebastian Smythe właśnie szedł w stronę Kurta i Blaine'a.

- Chyba sobie kpisz. - warknęłam sama do siebie i dosłownie biegiem ruszyłam w jego stronę, zatrzymując go kilkanaście metrów przed moimi przyjaciółmi.

-Sabrina. - uśmiechnął się przebiegle - Miło cię wiedzieć.

-Nie powiem tego samego o tobie. - prychnęłam - Czego chcesz tym razem, Smythe?

-Porozmawiać z przyjacielem. - wskazał palcem na Blaine'a i zrobił krok w przód. Automatycznie wyciągnęłam dłoń przed siebie i odepchnęłam szatyna w tył, zostawiając dłoń na jego klatce piersiowej.

-Ani mi się śni. - warknęłam - Zostaw Blaine'a i Kurta w spokoju. - wysyczałam - Rozumiem, że przez ładną buźkę niewiele razy dostałeś kosza, ale błagam, pogódź się z tym, że Blaine nie jest Tobą zainteresowany. - na mojej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.

-Uważasz, że mam ładną buźkę? - uśmiechnął się zaczepnie. Wybałuszyłam oczy i rozchyliłam usta. Żart? Ja mu mówię, że ma się odczepić od moich przyjaciół, a on zrozumiał jedynie, że jest przystojny? Na jakim świecie on żyje?

-Nawet nie mam słów, żeby na to odpowiedzieć. - prychnęłam.

-Tak, tak. - przewrócił oczami - A teraz wybacz, ale się nudzę, a Blaine może się nudzić ze swoim chłopakiem, więc...

-Do cholery! - wyrzuciłam ręce w górę - Odczep się od Blaine. - powtórzyłam głośno i wyraźnie - Idź do jakiegoś kumpla albo znajdź jakiegoś faceta na dwa dni... - pokręciłam głową - Sama nie wiem. Znajdź sobie przyjaciółkę albo przyjaciela... Zrób cokolwiek. - jęknęłam - I wara od Blaine'a.

-Masz plany na dziś? - zbił mnie z tropu.

-S-słucham? - zdziwiłam się. Zaśmiał się pod nosem i uniósł wzrok, patrząc mi w oczy.

-Pytam, czy masz na dziś plany. - odparł.

-Ja... Nie... - podkręciłam głową - Znaczy tak, ale. - przymrużyłam oczy - Co ty znów kombinujesz, Smythe? - wzruszył ramionami.

-Nic. - odparł luźno - Kazałaś zostawić Blaine'a i znaleźć kogoś z kim mógłbym spędzić czas. - zagryzł dolną wargę przez co mój wzrok od razu padł na jego usta.

Jejku... Gdyby nie był gejem i wrogiem moich przyjaciół to zdecydowanie byłby moim crushem.

-Ja... - wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić - Nie chodziło mi o mnie. - wyjaśniłam - Poszukaj kogoś... - Jak tu go nie obrazić? - Bardziej ze swojego świata. - mruknęłam. Zmarszczył brwi.

-W czym problem? - zaśmiał się - Nie jestem seryjnym mordercą, a wyjście na kawę jeszcze nigdy nie zabiło. - dalej próbował.

-Sebastian, nie wiem co wymyśliłeś tym razem, ale nie będę pionkiem w twojej grze. - westchnęłam - Proszę cię tylko, żebyś w końcu dał spokój Blaine'owi. - przytaknął.

-Rozumiem. - odparł, a ja odetchnęłam z ulgą - Natomiast ja, mam inną propozycję. - znów skurcz żołądka - Spędzisz ze mną popołudnie i wtedy zostawię Blaine'a. - mój oddech stał się nieregularny.

-Co jeśli odmówię? - spytałam. Zielonooki znów parsknął śmiechem.

-Idę porozmawiać z przyjacielem. - wskazał na szatyna, siedzącego na ławce tuż obok Kurta. Spiorunowałam go wzrokiem i nie chętnie skinęłam głową.

-Okey. - warknęłam zirytowana  - Okey - powtórzyłam - Wygrałeś. - dodałam, a on uśmiechnął się dumnie.

-Jak zwykle, skarbie.

-Pójdę z tobą na tą kawę czy co tam chcesz, ale obiecasz, że skończysz z wtrącaniem się między Blaine'a i Kurta. - postanowiłam warunek.

-Moje słowo aż tak wiele dla ciebie znaczy? - udał zdziwienie, kładąc dłoń na klatce piersiowej.

-Liczę, że masz swój honor i zachowasz jakiekolwiek zasady moralne. - prychnęłam.

-Niech będzie. - przytaknął - Obiecuję. - dodał. Patrzyłam mu w oczy szukających podstępu. Przecież nie chodziło mu o spędzenie ze mną czasu, więc o co?

-Nie ufam ci, Smythe. - oznajmiłam - I robię to tylko dla Blaine'a. - wyjaśniłam.

-Wiem. - zaśmiał się i zarzucił ramię na moje ramiona - Ale uwierz mi, że będziemy się fajnie bawić. - tia... Na pewno.





Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro