Chapter 2.
Kochani, pamiętajcie, że gwiazdki i komentarze działają motywująco! 💋
Z walizką w dłoni, plackiem na plecach i torbą przewieszoną przez ramię szłam przed siebie, starając się odnaleźć wzorkiem, któregoś z chłopaków. Reszta moich rzeczy została wysłana i powinna dojść w przeciągu dziesięciu dni.
No i gdzie ja miałam ich niby znaleźć? Cholera jasna! Nie mogli przyjść z wielkim banerem "witamy Sabrina" lub coś w ten deseń?
-Sabrina! - jejku. Muszę przywyknąć do amerykańskiego akcentu. Obróciłam się w drugą stronę i ujrzałam kobietę około czterdziestki i mężczyznę, w tym samym wieku. Obok nich stali Kurt i Finn.
Niepewnie ruszyłam w ich stronę, zaciskając dłoń na rączce walizki.
-Dzień dobry. - mruknęłam, uśmiechając się.
-Witaj, kochana. - kobieta objęła mnie mocno - Nazywam się Carole, mam nadzieję, że miło spędzisz z nami czas. - lekko odwzajemniłam uścisk.
-Bardzo dziękuję, że mogę u państwa zamieszkać. - spojrzałam na mężczyznę. Przytaknął z uśmiechem.
-Burt. - wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Sabrina. - odparłam i spojrzałam na chłopaków - Hejka. - pomachałam dłonią w ich stronę.
-O mój Boże! - Kurt znalazł się przede mną - Masz cudowny kurtkę! Koniecznie musisz mi powiedzieć gdzie ją kupiłaś. - oznajmił. Hmm...
Dziwny styl ubierania. Słabość do kobiecych stroi. Wyjątkowo pozytywne nastawienie. Tak. Kurt zdecydowanie był gejem. Ewentualnie miał gorączkę... Choć osobiście skłaniałabym się do pierwszej wersji.
-Dzięki. - wyjąkałam - Ymm, mam ją od lat i nie jestem pewna skąd. - wyznałam - Ale postaram się to sprawdzić. - dodałam, wprawiając chłopaka w jeszcze większą euforię.
-Jestem Finn. - przepchnął się przed Kurta - Miło cię poznać. - uścisnęłam dłoń szatyna.
-Sabrina. Ciebie również. - odparłam.
-Jesteś może głodna, skarbie? - Carole spojrzała na mnie. Pokręciłam głową.
-Nie.
-Więc od razu chodźmy do domu. Pokażemy ci co i jak, a wieczorem zabierzemy na kolację. - zaproponowała. Z uśmiechem pokiwałam głową.
-Bardzo chętnie. - odparłam. Finn pomógł mi z walizkami i szybko zapakował je do bagażnika. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do domu.
Po drodze Kurt poruszyłam chyba każdy możliwy temat. Był wyjątkowo rozmowny i z pewnością nie miał problemów z nawiązywaniem nowych znajomości.
-Finn, weźmiesz torby Sabriny? - spytała mama chłopaka, gdy samochód zatrzymał się przed domem.
-Dziękuję. - mruknęłam, a szatyn skinął głową. Kurt chwycił mnie pod ramię i zaprowadził do środka.
-Ja pokażę jej pokój! - krzyknął, gdy staliśmy przed drzwiami. Chłopak szybko uporał się z zamkiem i wpuścił mnie do środka.
Pierwsze wrażenie? Bardzo dobre. Przytulne miejsce, w którym z pewnością panowała przyjemna atmosfera. Początek zapowiadał się obiecująco.
-Chodź. - chwycił moj nadgarstek - Pokażę ci twój pokój. - czy on zawsze był taki wesoły i pełen optymizmu? Chciałabym tak umieć... Stanęliśmy przed drzwiami, szatyn nacisnął klamkę i przepuścił mnie przodem.
Szare ściany, podłoga z brązowych paneli, meble w kolorze jasnego brązu i kręcone krzesło przy biurku. Jednoosobowe łóżko stało tuż przy oknie. Naprawdę pięknie wyglądające wnętrze.
Odwróciłam się do Kurta, który stał z dłońmi schowanymi za plecami.
-I jak ci się podoba? - zapytał, wpatrując się we mnie.
-Jest cudownie. - odparłam zadowolona.
Rodzina wydawała się w porządku. Mieszkanie było świetne, tak samo mój pokój. Problem był jeden, ten cholerny akcent... Ja wiem, że ich zdaniem to ja mówiłam dziwnie, ale z mojej perspektywy to oni krzywdzą język angielski. Będę musiała się do tego przyzwyczaić.
-Gdzie postawić walizki? - do środka wszedł Finn.
-Gdziekowiek. - odparłam. Chłopak podsunął walizkę pod ścianę i położył na niej mój plecak.
-I jak pierwsze wrażenie? - zapytał.
-Ymm... Wszystko jest naprawdę super, ale muszę się przyzwyczaić do waszego akcentu. - zaśmiałam się.
-Ty musisz się przyzwyczaić? - zdziwił się - Kiedy odezwałaś się po raz pierwszy byłem w szoku. - parsknął - Bałem się, że mówiąc w tym samym języku, nie będę w stanie cię zrozumieć. - wyznał.
-Brzmię aż tak źle? - spojrzałam na nich zaskoczona. Oboje pokiwali głowami.
-Tak. - odparli zgodnie, a ja parsknęłam śmiechem.
-Wybaczcie. Nie wiem jak wy ze mną wytrzymacie cały rok...
-My przyzwyczaimi się do twojego akcentu, a ty do naszego. - stwierdził Kurt. Mam nadzieję, bo w innym wypadku może być nieprzyjemnie.
Usiadłam na łóżku, wpatrując się w chłopaków.
-Więc, powiecie coś o sobie? O szkole i ogólnie jak to u was jest? - podrapałam się po głowie.
-Oczywiście! - zadowolony Kurt od razu usiadł obok mnie - Więc tak, chodzimy do liceum imienia Williama McKinleya. - mruknął - Należymy do szkolnego chóru Glee. - zastanowił się - Mercedes! Z pewnością polubisz Mercedes. - pisnął zachwycony - I Tinę, Tina jest super. O! Dziewczyna jest Finna, Rachel, jest moją najlepszą przyjaciółką i...
-Kurt. - Finn wciął mu się w słowo - Może wolniej? Myślę, że ona nie wiele rozumie. - skinął na mnie głową. Siedziałam z rozchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami. Jakim cudem on tak szybko mówił?
-Wybacz. - zaśmiał się - Po prostu jestem pewien, że polubisz nową szkołę i naszych przyjaciół. - wyjaśnił. Zabawne, ja zaczynałam panikować...
*******
Narazie akcja zaczyna się powoli, ale gwarantuję, że będzie się działo! 🖤
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro