Chapter 24.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤










-Słucham? - odebrałam telefon od Kurta. Siedziałam na łóżku, czytając książkę i czekałam aż Glee da znać jak poszło spotkanie ze Skowronkami. Zaczynałam się niepokoić, gdyż nie dawali znaku życia od dłuższego czasu.

-Blaine jest w szpitalu. - automatycznie odłożyłam książkę i wstałam z łóżka. Byłam jak zaprogramowana.

-Jak to w szpitalu? - zaniepokoiłam się - Mieliście tam śpiewać, a nie się bić. - jęknęłam.

-Sebastian oblał go koktajlem z... - westchnął - nie mam pojęcia co tam było! - krzyknął - Blaine może stracić oko i to przez głupotę Smythe'a! - słysząc jego żal w głosie i przerażenie, nie miałam pojęcia co robić.

-Spokojnie. - mruknęłam w końcu - Wszystko będzie w porządku. Słyszysz mnie? Wszystko będzie dobrze. - starałam się go jakoś pocieszyć - Blaine z tego wyjdzie, a Sebastian... - po moim policzku spłynęła samotna łza - Sebastian pożałuje tego co zrobił. - dodałam. Zaufałam Smythe'owi. Myślałam, że naprawdę nie jest zły. Uwierzyłam mu i co? Okaleczył mojego przyjaciela...

-Dziękuję. - wyszeptał - Przekażesz mojemu tacie, że zostaję w szpitalu z Blainem? - poprosił.

-Oczywiście. - westchnęłam - Daj znać, gdy będziesz coś wiedział. - dodałam, kończąc rozmowę.

Szybko pobiegłam do salonu, gdzie najczęściej siedzieli rodzice chłopaków. Tak jak myślałam, siedzieli na kanapie i oglądali jakiś program w TV.

-Sabrina, coś się stało? - zmartwił się mężczyzna.

-Blaine jest w szpitalu. - wyjąkałam ze łzami w oczach - Może stracić wzrok. - dodałam.

-Matko bosko. - kobieta zasłoniłam usta dłońmi - Co mu się stało?

-Przecież Kurt miał z nim dziś być, czy nic mu nie jest? - przerwał jej mąż. Pokręciłam głową.

-Z Kurtem wszystko w porządku. - wzięłam głęboki wdech, aby się uspokoić i opowiedzieć wszystko po kolei.

Jakoś udało mi się skleić wszystko w logiczną całość, choć momentami się jąkałam.

-To miała być tylko muzyczna potyczka. - mruknęłam, ledwo powstrzymując łzy - A teraz Blaine... - kobieta wstała i mocno mnie przytuliła.

-Spokojnie, kochanie. - mruknęła - Nic mu nie będzie. - powoli odsunęłam się od kobiety, patrząc na nią z wdzięcznością.

-Kurt kazał przekazać, że zostanie z Blainem. - dodałam - Ja wrócę do siebie. - objęłam się ramionami.

-Potrzebujesz czegoś? - zapytała. Pokręciłam głową i wróciłam do pokoju.

Bolało mnie to, że naprawdę uwierzyłam Sebastianowi. Wydawało mi się, że to fajny chłopak, który po prostu miał zatargi z New Directions. I co? Myliłam się. Sebastian Smythe wcale nie był dobry.

Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Wzięłam głęboki wdech i sięgnęłam po telefon. Musiałam z kimś porozmawiać.

Nigdy nie miałam najlepszej przyjaciółki, której mogłam się wygadać. Moja mama zawsze miała staroświeckie podejście do życia.

Była jedna osoba, na którą zawsze mogłam liczyć.

-Tato? - mruknęłam, gdy tylko odebrał.

-Ty płaczesz? - zmartwił się.

-Przyjaciel trafił do szpitala, może stracić oko i... - mówiłam łkając.

- Kochanie wolniej i wyraźniej. - poprosił. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam od początku.

~~~~~

Obudziłam się w fatalnym nastroju. Ubrałam się i pojechałam do szkoły wraz z Finnem. Pierwsze było spotkanie klubu Glee.

Z Finnem u boku weszłam do klasy, gdzie byli wszyscy członkowie prócz Kurta i Blaine'a.

-Wiadomo coś? - zapytałam, siadając obok Quinn.

-Nic. - odparł profesor Schuester - Posłuchajcie - rozejrzał się - wiem, że się martwicie, ale...

-Nie ma "ale". - przerwał Puck - Tym razem Smythe przegiął i za to oberwie. - prychnął - Załatwię to jeszcze dziś. - to nie brzmiało dobrze. Nie. Wróć. To brzmiało fatalnie.

-Bójka to nie rozwiązanie, Puck. - mruknął Schuester.

Spojrzałam w górę, gdzie siedziała Santana, wpatrując się we mnie. Miała rację. Sebastian Smythe to same problemy. Nie było w nim nic dobrego, a ja nie powinnam była mu ufać.

-Trzeba go jakoś ukarać. - stwierdziła Lopez.

-Nie w ten sposób. - warknął nauczyciel - Nie będziecie się z nim bić.

-Owszem. - przytaknął Puck - Nie będziemy się z nim bić, będziemy go bić. - poprawił go Puck.

-Też nie. - wyrzucił ręce w powietrze - Dzieciaki, co z wami? - spojrzał na nas - Możemy to rozwiązać inaczej. - gdyby tylko miał rację... Ale jej nie miał.

-Racja. - uniosłam głowę i w drzwiach ujrzałam Kurta - Nie będziemy się zniżać do poziomu Sebastiana. - wszedł do klasy - Wygramy z nim uczciwie i przestrzegając zasad. - dodał.

-Co z Blainem? - nurtujące wszystkich pytanie zadała Rachel. Kurt westchnął, wzruszając ramionami.

-Dziś ma operację. - mruknął - Wszystkiego dowiemy się po zabiegu. - dodał.

Santana pokręciła głową i wstała, wychodząc z klasy.

-To nie wystarczy. - warknęła, stojąc przy drzwiach. Wyszła.

-Ja to załatwię. - mruknęłam, wybiegając za przyjaciółką - Santana! - pisnęłam, gdy zobaczyłam ją przed sobą. W końcu udało mi się ją zdogonić.

-Nie powstrzymasz mnie. - warknęła, wychodząc z budynku. Uparcie szłam za nią.

-Nawet nie wiem, co chcesz zrobić. - oznajmiłam, gdy zbliżałyśmy się do jej samochodu.

-Sprawię, że Andrew McCarthy pożałuje dnia, w którym się urodził. - chwyciła za klamkę od drzwi auta - Jedziesz ze mną czy wracasz do nich? - skinęła głową na szkołę.

Przymknęłam oczy. Musiałam to zrobić. Tak powinno być.

Otworzyłam oczy i skinęłam głową.

-Jadę z tobą. - wsiadłam do auta brunetki.

Ostatnie, czego chciałam to spotkanie z Sebastianem, ale nie mogłam jej zostawić samej. Nie powinna być sama. To nie była tylko jej walka, to była sprawa między New Directions a Sebastianem.







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro