Chapter 26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤










Odepchnęłam Sebastiana, jak tylko zrozumiałam, co się właśnie stało. Pocałował mnie. Oddałam pocałunek. Niedobrze.

Cholernie dobrze całował. To też niedobrze...

-Co to miało być? - wyszeptałam w końcu. Nie tak miało być, do jasnej cholery.

-Koniec tego dobrego. - do środka wparowała Santana, a za nią Skowronki - Wygrała. - warknęła - Słyszeliśmy wszystko głośno i wyraźnie. - stanęła naprzeciwko Smythe'a - Wygrała. Co dodałeś do koktajlu, którym oblałeś Blaine'a? - skrzyżowała ręce na piersi.

-Byłem lepszy. - prychnął, przewracając oczami. Jakim cudem całkowicie zignorował sytuację, która miała miejsce przed chwilą?

Potrząsnęłam głową, starając się odzyskać rezon. Wzięłam głęboki wdech i popatrzyłam na przyjaciółkę.

-Była lepsza. - powtórzyła jeszcze raz - Co było w koktajlu?

-Sól kamienna. - wzruszył ramionami - Ale to nic. - minął ją, stając przed Skowronkami.

-To nic? - zirytowała się - Blaine może przez ciebie stracić oko, a ty mi mówisz, że to jest "nic"? - wściekła się.

-To nic, ponieważ do tego nic nie dodałem. - uśmiechnął się. Zauważyłam jak Trent podaje mu owocowy napój, więc nie wahając się nawet przez sekundę odepchnęłam przyjaciółkę na bok, a sama oberwałam koktajlem.

Pochyliłam głowę, gdy poczułam jak gęsta ciecz spływa po mojej twarzy. Upokarzający moment...

Przełknęłam gulę w gardle i uniosłam głowę, aby spojrzeć Sebastianowi w oczy. Widziałam szok na jego twarzy, ale nie robiło to na mnie wrażenia. Choć przez chwilę miałam wrażenie, że widziałam u niego wyrzuty sumienia.

-Mamy, co chciałyśmy. - wyszeptałam, patrząc na Santanę - Możemy wracać? - poprosiłam. Dziewczyna pokiwała głową.

-Tak. - odchrząknęła - Jasne. - znów spuściłam głowę, aby nie patrzeć na twarze ludzi na korytarzu. Wyszłyśmy na zewnątrz i w końcu odważyłam się unieść głowę. - Hej. - potarła moje ramię - Nie przejmuj się, przynajmniej wyglądasz słodko. - zaśmiała się, nawiązując do truskawkowego smaku napoju.

-Nagrałaś go? - spytałam, przecierając twarz. Nie pomogło mi to zbytnio, gdyż koktajl wciąż zasłaniał mi pole widzenia. Z czego oni to robili? Czemu to było takie lepkie i gęste? Da się to w ogóle sprać?

-Nagrałam. - odparła - I dziękuję. - dodała po chwili - Wiesz, za ten koktajl i w ogóle. - wzruszyłam ramionami.

-Mam wrażenie, że tobie bardziej by dokuczał, gdyby udało mu się to zrobić. - mruknęłam.

Wciąż starałam się oczyścić z napoju owocowego, ale substabcja była lepka i nie chciała zejść.

-Jak mam się tego pozbyć? - jęknęłam w końcu.

-Prysznic. Najpierw gorąca woda, a później szampon i żel pod prysznic, na koniec zimna woda i nie ma śladu. - jęknęłam pod nosem - Nie martw się, pierwszy raz jest najgorszy.

-Liczę, że to mój ostatni. - dodałam - Jak mam wrócić do domu? - zmieniłam temat - Przecież nie wsiądę do twojego samochodu w takim stanie. - wskazałam na swoje ciało.

-Zarzucę koc na siedzenie i nie będzie problemu. - uśmiechnęła się lekko. Ruszyłyśmy do auta.

Santana szybko rzuciła koc na siedzenie pasażera, więc zajęłam wolne miejsce, upewniając się, że niczego nie ubrudzę.

-Powiesz mi, czemu zaśpiewałaś? - spytała, gdy ruszyłyśmy do mojego domu.

Liczyłam, że nie będziemy poruszyły tego tematu. Wolałam go unikać.

-Tu nie chodziło o mnie. - wyszeptałam niepewnie - Nie śpiewam dla przyjemności. - dodałam - Musiałam coś zrobić, żebyśmy miały dowody na winę Sebastiana.

-Śpiewasz rewelacyjnie. - zerknęła na mnie kątem oka - Słyszałam cię, wiem, że taki głos to kwestia długiej i ciężkiej pracy. - głośno przełknęłam ślinę - Czemu przestałaś to robić?

-Nie odpowiem Ci. - mruknęłam - To przeszłość, o której nie chcę pamiętać.

-Co cię nie zabije, to cię wzmocni. - uśmiechnęła się pod nosem - Nie wiem, co przeżyłaś, ale wiem, że to sprawiło, że jesteś silniejsza. Nie powinnaś chcieć zapomnieć o tym, co się stało. - gdyby tylko wiedziała...

-To mnie złamało. - poprawiłam ją - Nie wzmocniło mnie to, tylko złamało.

-Ale potrafisz się przełamać. - stwierdziła - Dziś pokazałam charakter, podczas regionalnych...

-Nie wystąpię. - przerwałam jej. Spojrzała na mnie zaskoczony.

-Jak to? - zdziwiła się - Przecież obiecałaś, że nam pomożesz...

-Znajdę za mnie zastępstwo. - przerwałam brunetce - Ja nie mogę wystąpić.

-Sabrina, ja nic nie rozumiem. - pokręciła głową.

-Może kiedyś ci wyjaśnię, narazie sama się ze wszystkim nie uporałam.

Czasami przeszłość bywa zbyt trudna. Nie da się z nią pogodzić lub jej zaakceptować. Żyjemy tym co stało się kiedyś i nie potrafimy tego zmienić. Ja nie potrafiłam...







*******
Oliviaa_Stark łap zdjęcie haha

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro