Chapter 29.
Gwiazdki i komentarze mile widziane, kochani! 🖤
Siedzieliśmy na moim łóżku i oglądaliśmy Kiedy gasną światła. Miałam ochotę zabić Sebastiana, gdyż od początku mówiłam, że nienawidzę horrorów. On jednak świetnie się bawił podczas filmu.
Wstyd się przyznać, ale siedziałam wtulona w jego bok i przez cały czas trzymałam go za ramię, aby w razie czego się schować. Horrory źle na mnie działały, miałam po nich koszmary i bałam się iść do toalety w nocy... Byłam jak takie typowe dziecko z memów.
-Nienawidzę cię! - pisnęłam, gdy na ekranie po raz kolejny pojawiła się postać Dajany. Wiedziałam, że ten film to zwykła fikcja. Wytwór czyjejś wyobraźni. Natomiast moja wyobraźnia brała wszystko zbyt serio...
-Nie panikuj. - zaśmiał się - Minęła dopiero połowa, jestem pewien, że akcja dopiero się rozkręca. - spojrzał na mnie kątem oka, lekko uśmiechając się pod nosem. Jęknęłam pod nosem i zamykając oczy, wtuliłam się w jego ramię. Miałam dość...
-Nie po to zgodziłam się na spotkanie z tobą, żeby cierpieć przez dwie godziny horroru... - prychnęłam - Przełącz. - mruknęłam, ciągnąc go za ramię. Wciąż nie otworzyłam oczu, aby nie ryzykować, że znów ujrzę jakieś okropieństwo.
-Nie umiesz się bawić. - mruknął zawiedziony. Usłyszłam kliknięcie, a film ucichł. Niepewnie otworzyłam oczy i z ulgą spojrzałam na Sebastiana.
-Dziękuję. - odetchnęłam, opierając głowę o jego ramię. Po chwili dotarło do mnie, co zrobiłam. Siedziałam wtulona w największego dupka, jakiego poznałam przez całe moje życie.
Błyskawicznie odskoczyłam na drugi koniec łóżka. Odchrząknęłam i wbiłam wzrok w laptopa.
-Wybacz. - szepnęłam zażenowana.
-Wcale mi to nie przeszkadzało. - wrócił dupek - Jaki film chcesz obejrzeć? - przysunął się do mnie z laptopem na kolanach. Patrzyłam na niego kątem oka, aby mieć pewność, że nie zbliży się za bardzo.
Zerknęłam na godzinę, na laptopie. Dochodziła dwudziesta druga, a rodzice chłopaków mieli wrócić na dwudziestą trzecią. Wolałam nie ryzykować, że spotkają Sebastiana. Wściekliby się...
-Nie żebym chciała się ciebie pozbyć...
-Ale chcesz. - wtrącił, wciąż skupiony na szukaniu nowego filmu.
-Owszem. - przytaknęłam - Ale tutaj nie chodzi o mnie. Jeśli ojciec Kurta lub matka Finna cię tu zobaczą, to nie będą zachwyceni. - mruknęłam - Sam rozumiesz, po tym, co zrobiłeś Blaine'owi. - zastanowiłam się chwilę nad odpowiednim doborem słów - A zamierzałeś zrobić Kurtowi. - dodałam - Raczej nie będę zadowoleni z twoich odwiedzin. - skończyłam.
Ponownie miałam wrażenie jakbym rzuciła grochem o ścianę. Sebastian jedynie skinął głową, wciąż skupiony na przeszukiwaniu internetu.
-Całe szczęście, że nie wiedzą jak wygląda Sebastian Smythe. - uniósł głowę i spojrzał na mnie z uśmiechem. Był cholernie inteligentny...
-Sebastian. - jęknęłam.
-Hej. - chwycił moją dłoń - Daję słowo, że nie narobię ci kłopotów. - obiecał.
-Nie patrz na mnie w ten sposób... - poprosiłam - Przez ten twój wzrok nie wiem jak odmówić. - prychnęłam.
Miałam słabość do Sebastiana Smythe'a i nie wiedziałam jak się z tym uporać. Dziwnym trafem jego urok robił na mnie wrażenie. Żaden facet, nigdy, nie był tak intrygujący jak Sebastian.
-Ah, ten mój urok osobisty. - ukazał szereg zębów. Przewróciłam oczami. Jaki on był skromny.
-Daruj sobie. - spojrzałam na ekran komputera i mimowolnie się uśmiechnęłam - Teraz ja wybieram film. - przejęłam urządzenie, klikając w pierwszą pozycję.
-Niee. - jęknął, gdy zobaczył, bo wybrałam - Przecież to najbardziej tandetny film, jaki w ogóle mógł powstać. - spojrzał na mnie błagalnie. Na jego nieszczęście kochałam komedie romantyczne. - Przecież...
-Oglądamy Love, Rosie. - oznajmiłam - A jeśli coś ci nie pasuje, to pokażę Ci, gdzie są drzwi. - dodałam.
-To już szantaż. - prychnął. Pokręciłam głową.
-Nazwałabym to negocjacjami. - wzruszyłam ramionami - Ale mów jak wolisz. - zagryzłam lekko wargę. Nie umknęło mojej uwadze, że jego wzrok od razu padł na moje wargi.
Poczułam jak się rumienię. W ciągu kilku godzin całowałam się z nim dwa razy i nie wyjaśniliśmy sytuacji.
-Więc - odchrząknęłam - zostajesz czy idziesz? - uruchomiłam film i spojrzałam w te piękne zielone tęczówki. Co jak co, ale te oczy były tak hipnotyzujące, że ciężko było się skupić na czymkolwiek innym.
-Zostaję. - burknął, opierając się plecami o ścianę.
Przytaknęłam i włączyłam film, ustawiając urządzenie tak, aby chłopak widział obraz. Nie minęła minuta, a szatyn zmniejszył dystans między nami i zarzucił rękę na moje ramiona. Spojrzałam na niego pytająco.
-Przecież cię nie zjem. - zakpił, przewracając oczami.
To nic nie znaczyło. Zwykły przyjacielski gest. Tyle, że my nie byliśmy przyjaciółmi...
Czego do cholery chciał Sebastian Smythe? Miał w tym jakiś cel. Chciał mnie wykorzystać. Mimo to miałam nadzieję, że naprawdę mnie lubił. Byłam tak strasznie naiwna i świadoma tego. Byłam żenująca.
Siedziałam sztywno, wpatrując się w ekran, jednak myśli wciąż krążyły wokół szatyna obok. Skoro tak bardzo nie lubil moich przyjaciół, to czego chciał ode mnie?
Chciałabym mieć mniej pytań i więcej odpowiedzi...
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro