Chapter 3.
Gwiazdki i komentarze są mile widziane i działają motywująco! 🖤😊
-A tam, jest sekretariat. - Kurt wskazał na kolejne drzwi. W ciągu dziesięciu minut pokazał mi tyle miejsc, że byłam pewna, że nic z tej wycieczki nie zapamiętam, ale nie miałam serca mu przerywać. Był z siebie taki zadowolony. Zdążyłam go polubić przez te dwa dni. - I jak wrażenia? - zapytał.
-Jest... - zastanowiłam się - Ymm, budynek jest naprawdę wielki i jestem pewna, że nie raz się tutaj zgubię. - mruknęłam zażenowana.
-Nie martw się tym. Jak tylko będziesz potrzebowała pomocy, pisz do mnie lub Finna. - zaproponował.
-Będę. - przytaknęłam - Lekcje zaczynam za dziewięć minut - spojrzałam na plan lekcji w dłoni - pokażesz mi salę od matematyki? - chłopak wyjął kartkę z moich dłoni i krótko się zaśmiał.
-Masz taki sam plan jak ja. - po tych słowach kamień spadł mi z serca. Nie będę musiała sama sobie radzić, bo będę miała go przy sobie.
-Dzięki Bogu. - westchnęłam z ulgą - To co, idziemy do klasy? - pokręcił głową.
-Przedstawię Ci ludzi z Glee. - zaproponował, łapiąc mnie za rękę - Jestem pewien, że ich polubisz. Są naprawdę świetni. - niepewnie szłam za Kurtem, rozglądając się wokół. Chciałam zapamiętać układ korytarzy i plan szkoły, ale to było nie do ogarnięcia w tak krótkim czasie.
W końcu znaleźliśmy się w kolejnej sali. Na środku znajdował się fortepian, perkusja i trzy gitary. Na krzesłach siedziało kilka osób.
-Uwaga wszyscy! - Kurt zaciągnął mnie na środek sali - To Sabrina. - wskazał na mnie - Sabrina, to Santana - wskazał dłonią na Latynoskę - to Rachel, a obok niej Mercedes. - pokazał dwie dziewczyny, które od razu sie do mnie uśmiechnęły - Ta blondynka to Brittany, a chłopak za nią to Puck. - chłopak z irokezem machnął dłonią na cześć - Artie - pokazał na szatyna, na wózku inwalidzkim - to są Tina i Mike, a obok nich siedzi Quinn. Finna już znasz, a to jest Sam. - okey. Byłam pewna, że nie zapamiętałam nawet połowy imion... Będzie ciężko. - A gdzie Blaine? - mruknął, rozglądając się.
-Poszedł do Dalton. - odparła Rachel.
-Niby po co? - prychnął niezadowolony. Jeśli dobrze zapamiętałam słowa Kurta, to Akademia Dalton to szkoła, do której kiedyś sam uczęszczał i tam poznał Blaine'a.
-Nie wiem. - wzruszyła ramionami.
-Skąd jesteś, Sabrina? - zapytała Tina? Tak, chyba miała na imię Tina.
-Z Wielkiej Brytanii, Londynu. - odparłam, uśmiechając się.
-Ale akcent. - mruknął chłopaka z irokezem - Śpiewasz? Chciałbym to usłyszeć. - pokręciłam głową.
-O nie, nie. - mruknęłam - Ja i muzyka to raczej nie najlepsze połączenie. - mruknęłam.
-Ona kłamie. - prychnął Kurt - Jest naprawdę dobra, ale się wstydzi. - chyba będę musiała mu powiedzieć czym jest tajemnica. Miał o tym nikomu nie mówić... - No, zaśpiewaj coś. - ponaglił mnie. Pokręciłam głową.
-Nie. - odparłam - Bez szans.
-Przyjechałaś na wymianę? - zapytała Quinn. Przytaknęłam.
-Tak. Okrągły rok w Stanach. - zaśmiałam się.
-Brytyjka zakochana w Stanach? - mruknął Puck, a ja przytaknęłam - Może być ciekawie. - stwierdził.
Zaczęli rozmawiać na temat zawodów regionalnych, więc postanowiłam się nie wtrącać. Santana odsunęła się od tłumu i podeszła do mnie.
Nie żebym oceniała po wyglądzie, ale sprawiała wrażenie suki.
-Cześć. - zeskanowała mnie od stóp aż po głowę - Co masz pierwsze? - mruknęła.
-Matematykę. - odparłam speszona.
- Chodź. - skinęła głową. Od razu ruszyłam za brunetką. Powie mi ktoś, dlaczego życie było takie niesprawiedliwe? Santana była wysoka, szczupła, miała ciemne gęste włosy a w stroju cheerleaderki wygadała obłędnie i cholernie seksownie. Tymczasem ja, niska, brązowowłosa, płaska jak deska... Bosko. Czułam się przy niej jak taki życiowy loser. - Więc, dlaczegóż akurat Lima w Ohio? - zapytała - Nie dzieje się tu nic ciekawego. - prychnęła.
-Miałam szansę, aby lecieć do Stanów. - odpowiedziałam - Nie zamierzałam wybrzydzać, gdy miałam szansę spełnić marzenie. - przytaknęła - Skąd zainteresowanie mną? - zapytałam. Zaśmiała się krótko.
-Jesteś nowa, a Kurt raczej nie jest osobą, która zapewni Ci odpowiednie pierwsze wrażenie. - mruknęła - Znaczy sama rozumiesz, nic do niego nie mam, ale skupia całą uwagę na swoim stroju i... Ojejku no! Nie ma w szkole wyrobionej opinii, więc ci nie pomoże w nawiązywaniu znajomości. - westchnęła - Po prostu, to raczej nie najlepszy początek w nowej szkole. - wyjaśniła.
-W takim razie, dzięki. - przytaknęła.
-Nie myśl, że cię lubię czy coś. - prychnęła - Kobieca solidarność. - dodała, gdy weszłyśmy do sali od matmy - Siadaj. - wskazała ostatnią ławkę pod oknem. Grzeczne usiadłam we wskazanym miejscu, a brunetka spoczęła obok mnie. - Jesteś dobra z matmy? - spytała. Pokręciłam głową.
-Nie mam głowy to cyfr. - odparłam.
-Ja tak samo, ale nie martw się. Znajdzie się jakiegoś kujona, który ogarnie temat za nas. - oparła się o krzesło z uśmiechem na twarzy.
Jednak, pierwsze wrażenie nie było mylące. Santana była suką, ale wydawała się być przy tym naprawdę w porządku.
Do klasy wszedł Puck i spojrzał na mnie i Santanę.
-Znudziła ci się Brittany? - prychnął, krzyżując ręce na piersi. Ona była lesbijką? Znaczy, nie moja sprawa i kompletnie mi to nie przeszkadzało. Po prostu, raczej widziałam ją w roli łamaczki męskich serc. Tyle.
-Tobie się chyba znudził mózg, bo widzę, że przestałeś go używać. - zakpiła - Siadaj z tyłkiem i się nie udzielaj. - dodała z szyderczym uśmiechem. Zaczynałam ją lubić.
*****
Ulubiony bohater z glee? 💋
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro