Chapter 40.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Witam ponownie! Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 🖤











-Może jednak chciałbyś się wygadać? - odchrząknęłam. Nie poluzował uścisku nawet na chwilę, więc nie przestawałam go obejmować. Nie chciałam, aby się poczuł nieswojo choć sama dziwnie się czułam, stając na środku jego pokoju i po prostu go przytulając.

-Nie ma o czym mówić. - stwierdził. Lekko poluzował uścisk, aby się odsunąć i spojrzeć mi w oczy. Jego ręce wciąż ciasno oplatały moją talię, natomiast ja wbiłam palce w jego ramiona. Nie mam pojęcia kiedy znajdował czas na siłownię, ale na sto procent ćwiczył. Takie mięśnie nie biorą się z nikąd. - Ojciec ponad wszystko stawia swoją pracę, a jak już znajdzie czas dla mnie czy mamy, to czepia się o każdą głupotę. - przewrócił oczami - Nic wartego uwagi. - prychnął.

-Przykro mi. - mruknęłam.

-Nie przejmuj się. - zaśmiał się - Już się przyzwyczaiłem. - puścił mi oczko. Mimo wszystko gołym okiem widziałam, że był zmartwiony. Przez tak dużą część swojego życia nosił maskę na twarzy i udawał, że wszystko u niego w porządku.

-Rozumiem, że nie chcesz okazywać słabości, ale możesz ze mną o wszystkim porozmawiać. - powiedziałam - Nie musimy się przyjaźnić czy coś. - wzruszyłam ramionami - Po prostu, jeśli czegoś potrzebujesz to wiedz, że tu jestem. - potarłam dłońmi jego ramiona. Nie wiedziałam czy choć odrobinę podniosłam go na duchu, ale się starałam.

-Nie chcę rozmawiać. - mruknął. Nie pozostało mi nic innego jak uszanować jego decyzję, więc z uśmiechem skinęłam głową.

-Co chcesz robić? - spytałam, starając się od niego odsunąć. Spuściłam wzrok na swoje stopy, czując rumieńce na twarzy.

Sebastian lekko wbił palce w moje ciało i przyciągnął mnie bliżej siebie. Przeniósł jedną dłoń w górę, układając ją na moim policzku. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na sekundę, może dwie. Pochylił się i połączył nasze usta w pocałunku.

Tym razem nie wahałam się nawet przez sekundę. Od razu odwzajemniłam pocałunek i przeniosłam dłonie na kark szatyna, przyciągając go bliżej.

Nie całowałam się z wieloma facetami, ale zdecydowanie najlepiej całował Sebastian. Oczywiście nigdy bym mu tego nie powiedziała, ale sama byłam tego świadoma.

Mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy Smythe pogłębił pocałunek, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Zadowolona wzmocniłam uścisk. Sebastianowi to wystarczyło, ruszyliśmy w stronę jego łóżka. W końcu upadłam na przyjemnie chłodną pościel, a chłopak zawisnął nade mną. Wplątałam dłonie w jego włosy, gdy jego dłonie znalazły się pod moją koszulką. Nie miałam pojęcia, co mną kierowało.

Nigdy się tak nie zachowywałam. Zawsze byłam rozważna i odpowiedzialna. Całowałam się zaledwie z dwoma facetami przed Sebastianem i znałam ich od miesięcy. Tymczasem Smythe'a znałam cholernie krótko i jakby nigdy nic, leżałam w jego łóżku, całując się z nim.

Z moich ust uciekł cichy jęk, gdy dłonie szatyna zacisnęły się na mojej talii. Chłopak szybko to wykorzystał i już po chwili jego język walczył z moim o dominację. Jednak jemu wciąż było mało. Jego dłonie zaczęły badać moje ciało, biodra, uda aż w końcu znalazły się na moim tyłku.

Nie zareagowałam, bo podobało mi się to. Przerażało mnie to, jak krótko się znaliśmy i jak na mnie działał. Jednak, nigdy się tak nie czułam. Każdy jego dotyk powodował dreszcze na moim ciele.

Jego bliskość z jednej strony niebezpieczna, z drugiej strasznie kusząca. Nie chciałam sobie tego odmawiać ze względu na przyjaciół. Przecież nie zamierzałam zdradzać ich sekretów. Chciałam z nim po prostu spędzić trochę czasu. Dobrze się przy nim czułam.

Nie wiedziałam kiedy, a moje dłonie znalazły się na jego klatce piersiowej. Zaczęłam odpinać guziki jego koszuli, pnąc się coraz wyżej i wyżej. Do czego to zmierzało? Nie miałam pojęcia. I nie chciałam wiedzieć. Czułam się dobrze i nie chciałam z tego rezygnować.

Mocniej przywarł do mnie swoim ciałem przez co z moich ust uciekło zduszone jęknięcie. Wiedziałam, że miał doświadczenie w tym, co robił. Każdym najmniejszym ruchem sprawiał mi ogromną przyjemność.

-Dzieciaki, kolacja! - usłyszałam krzyk mamy Sebastiana z dołu. Błyskawicznie oderwałam się od chłopaka.

Starałam się unormować oddech, gdyż pocałunek skutecznie mi to uniemożliwiał. Wpatrywałam się w niego, zastanawiając się nad tym, co by się stało, gdyby nie było tu jego matki. Przecież... to zaszło tak daleko. Za daleko.

-Zaraz przyjdziemy! - odkrzyknął. Nie zerwał ze mną kontaktu wzrokowego. Wpatrywał się we mnie, czekając na moją reakcję, ale nie wiedziałam, co powinnam była zrobić.

Cholera jasna. Prawie go rozebrałam...

Gdzie się podział mój zdrowy rozsądek? To praktycznie obcy chłopak...

-Przepraszam. - wyszeptał nagle. Za co on mnie niby przepraszał? Przecież do niczego mnie nie zmusił. - Powinien był to przerwać, a ja...

-Nie zrobiłeś nic złego. - odchrząknęłam, wstając z jego łóżka. Szybko wsunęłam koszulkę w spodnie i znów skupiłam uwagę na szatynie. - Mam swój rozum i wiedziałam, co robię. - uśmiechnęłam się lekko.

-Nie chcę żebyś myślała, że...

-Tutaj ci przerwę. - mruknęłam - Też myślę, że powinniśmy porozmawiać i sobie wszystko wyjaśnić, ale może najpierw zjemy z twoją mamą? Bardzo jej na tym zależy. - westchnęłam.

-Tak. - odparł od razu - Chodźmy.

W ten sposób zyskałam więcej czasu, aby wszystko sobie poukładać w głowie. Co takiego miałam mu powiedzieć? Co jeśli ludzie z Glee mieli rację i naprawdę chciał tylko ze mnie wyciągnąć informacje? Co jeśli chodziło mu tylko o seks? Może byłam tylko kolejną naiwną ofiarą Sebastiana Smythe'a? Nie chciałam nią być...







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro