Chapter 42.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 💋
-Mieliśmy rozmawiać. - przerwałam, odsuwając się od niego. Z kpiącym uśmieszkiem na twarzy przewrócił oczami, ale skinął głową. Choć zrobił to niechętnie.
-Możesz zacząć. - wzruszył ramionami. Podszedł do biurka i usiadł na nim, podpierając się jedną nogą o podłogę. Westchnęłam, zagryzając wargę. Od czego powinnam zacząć? Nasza relacja była cholernie skomplikowana.
-Nie bardzo wiem jak. - mruknęłam w końcu - Znaczy - zgarnęłam kilka włosków z twarzy - nie możemy powiedzieć, że się przyjaźnimy, ponieważ po pierwsze, praktycznie się nie znamy, a po drugie, przyjaciele się nie całują. - stwierdziłam. Musiałam to powiedzieć, gdyż nie dawało mi to spokoju.
-Przyjaciele z korzyściami? - poruszał sugestywnie brwiami. Wzdrygnęłam się na samą myśl o czymś takim. To nie dla mnie...
-Nie. - prychnęłam.
-Szkoda. - wzruszył ramionami - Przemyśl to, bo...
-Przysięgam, że jeszcze jedno słowo i wyjdę. - ostrzegłam, przełykając gulę w gardle.
Sebastian Smythe mnie kręcił i nie zamierzałam tego ukrywać, ale też nie powiedziałam mu tego w twarz. Zapewne byłam kolejną osobą do zaliczenia. Dla niego to mogła być tylko zabawa, a ja zaczynałam się wkręcać. Ja i moja naiwność...
-Spokojnie. - uniósł dłonie w górę - Zgrywam się. - mruknął, lekko się uśmiechając. Wzięłam głęboki wdech i uniosłam głowę, aby spojrzeć mu prosto w oczy.
Teraz albo nigdy.
-Sebastian, jeśli jestem dla ciebie tylko jakąś głupią grą, zakładem lub czymś w tym stylu, to błagam skończ z tym. - poprosiłam - Ja... - głęboki wdech - Naprawdę szybko się angażuje i już wystarczy mi takich głupich zawodów. - wyznałam - Wiem, że kręci cię zabawa, kluby i dziewczyny czy chłopaki na jedną noc, ale to nie dla mnie. - spojrzałam na niego błagalnie - Ja...
-Nie wiem skąd wzięłaś ten cholernie idiotyczny pomysł. - przerwał mi, odpychając się od biurka - Nie zamierzam cię wykorzystać w żaden sposób. - podszedł do mnie kładąc mi dłonie na ramionach. Niepewnie patrzyłam w jego oczy. - Nie jesteś żadną grą, ani zakładam. Nie chcę od ciebie żadnych informacji na temat Glee. Nie chcę cię wykorzystać. - przewrócił oczami - Po prostu cię lubię. - mruknął.
-Wybacz, ale ciężko mi w to uwierzyć. - westchnęłam, zakładając kosmyk włosów za ucho - Słyszałam o tobie wiele różnych historii, zresztą sama byłam świadkiem nie jednej. Dlaczego miałabym Ci wierzyć? - nie ukrywałam moich wątpliwości. Po prostu obawiałam się zawodu. To chyba normalne?
-Jak mogę ci udowodnić, że nie kłamię? - zapytał.
-Ja... Nie wiem. - wyjąkałam. Nie spodziewałam się takiego pytania. Sama nie byłam pewna, czego od niego oczekiwałam.
-Zaufaj mi. - poprosił.
-Czego ode mnie oczekujesz? - spytałam bez ogródek - Że zaczniemy się przyjaźnić? Nie rozumiem do czego dążysz. - wyznałam.
-Dlaczego aż tak bardzo mi nie ufasz? - prychnęłam na te słowa.
-Próbowałeś odbić Kurtowi chłopaka i to na moich oczkach. Przerobiłeś zdjęcia Finna, aby Rachel nie wystąpiła na regionalnych. Powiedz mi, jaką mam pewność, że teraz to ja nie jestem sposobem na pozbycie się konkutracji? - objęłam się ramionami, wpatrując w szatyna - Mam powody, aby ci nie ufać.
-Cóż, masz rację. Nie popisałem się, ale daję słowo, że tym razem nic nie kombinuję. Spójrz, czy przy którymś z naszych spotkanie zrobiłem coś nie tak? Wypytywałem cię o coś? Może zrobiłem coś wbrew tobie?
-Poza wywiezieniem mnie do baru i upiciem? - parsknęłam.
-Dobrze się bawiłaś.
-Wtargnąłeś do domu moich opiekunów, mimo mojego sprzeciwu. - dodałam.
-Wtedy też miło spędziliśmy czas. - puścił mi oczko. Przewróciłam oczami. - Źle się czujesz w moim towarzystwie? - zaskoczył mnie tym. Tego się nie spodziewałam.
-Ym, nie. - pokręciłam głową - Znaczy... - spojrzałam mu w oczy - Nie. - odparłam ponownie - Całkiem dobrze się z tobą bawię. - mruknęłam.
-Więc w czym problem?
-Z tym jak traktujesz moich przyjaciół. - stwierdziłam.
-Nie przepadamy za sobą, ale to nie powód, żebyśmy my nie mogli się spotykać. - zaoponował - Ewentualnie, mogę spróbować być wobec nich trochę mniej... sobą? - wzruszył ramionami. Zagryzła wargę.
Lubiłam go. Dlaczego miałabym się z nim nie widywać? Bo moi przyjaciele go nie lubili. To nie był wystarczający powód.
-Ja... - westchnęłam - Okay. - potrząsnęłam głową - Możemy się widywać, ale moich przyjaciół w to nie mieszaj. - poprosiłam.
-Nie chcesz żeby wiedzieli? - zdziwił się.
-Są przewrażliwieni na twoim punkcie. Jeśli się dowiedzą, że mam z tobą jakikolwiek kontakt to chyba zwariują. - wyznałam - Zresztą... - uniosłam głowę, aby znów spojrzeć mu w oczy - Najpierw sama muszę zrozumieć co kombinujesz. - dodałam uśmiechając się. Parsknął śmiechem, kręcąc głową.
-Przesadzasz. - zaśmiał się, lekko mnie obejmując. Oparłam czoło o jego klatkę piersiową. Byłam tak blisko, że słyszałam bicie jego serca.
Chyba miałam nowego crusha...
*******
Uwaga spojler!
Szykuje się coś nowego...🙈😏
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro