Chapter 46.
Liczę, że rozdział się wam spodoba! 🖤
-Nie mogę w to uwierzyć! - pisnęła Santana, gdy przemierzałyśmy szkolny korytarz - Randkujesz z chłopakiem, który tyle razy próbował zniszczyć New Directions! - walnęła mnie pięścią w ramię.
-Au! - jęknęłam - Zabolało.
-Powinno boleć bardziej. Dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz? - nie kryła zawiedzenia ani zirytowania.
-Niby kiedy? - prychnęłam - W piątek zapytał czy zostanę jego dziewczyną, zostałam u niego do soboty, aż do wieczoru. Wróciłam do domu zmęczona i...
-Zmęczona? - przerwała mi - Czym on cię niby zmęczył? - spiorunowała mnie wzrokiem - Jeśli mi teraz powiesz, że się z nim przespałaś, to wyjdzie, że jesteś jeszcze łatwiejsza niż ja. - wzdrygnęła się.
-Nie. - zaczęłam się śmiać - Nie spałam z nim. Znaczy... - pokręciłam głową - Spałam z nim, ale nie uprawialiśmy seksu. - deprecyzowałam.
-Uff. - odetchnęła z ulgą - Jeśli ten oślizgły gad położy na tobie ręce, to osobiście go...
-Santana! - przerwałam jej - Przecież to mój chłopak. - przewróciła oczami.
-Masz fatalny gust. - prychnęła, nie kryjąc zażenowania - Wiesz, że jeśli ktokwiek z Glee się dowie, to oskarżą cię o sabotaż? Kurt i Finn będą wściekli... - dodała, zatrzymując się przy swojej szafce - Powinnaś im powiedzieć. - wyjęła książkę i zeszyt z biologi. - I to jak najszybciej. - dodała.
-Wiem. - odparłam i ruszyłyśmy korytarzem prosto - Powiem im... Po regionalnych. - spiorunowała mnie wzorkiem.
-Brina...
-Nie patrz tak na mnie! - poprosiłam - Nie mogę ich teraz rozpraszać, a taka informacja wyprowadzi ich z równowagi. - mruknęłam - Przecież oni go nienawidzą. - spuściłam wzrok na podłogę.
-I mają powody. Też go nie trawię. - dodała - Sebastian Smythe to największa kanalia w całym Lima. - warknęła - I nie mam pojęcia, co ty w nim widzisz...
-Ale? - spojrzałam na nią z nadzieją. Westchnęła.
-Ale będę cię wspierać jak dobra przyjaciółka. - dodała niechętnie. Omal nie zaczęłam piszczeć z radości. Rzuciłam się na brunetkę, mocno ją przytulając. - Nie ciesz się tak, będę go miała na oku. - ostrzegła - I jeśli zrobi choć jeden zły ruch, to poślę go do piekła. Nie pozwolę, aby cię skrzywdził. - taka przyjaciółka to skarb. Miałam szczęście, że ktoś taki był w moim życiu.
-Jesteś kochana. - zaśmiałam się, odsuwając od przyjaciółki.
-Powiedz to komuś, a cię wypatroszę. - syknęła - Lecę na biologię. - dodała i szybko cmoknęła mnie w policzek. Odwróciła się i ruszyła w prawo, ja natomiast miałam hiszpański, więc poszłam w lewo - Sabrina! - odwróciłam się w stronę przyjaciółki - Cieszę się, że mi powiedziałaś jako pierwszej. - dodała, szczerze się uśmiechając - Nie lubię go, ale jeśli jesteś szczęśliwa, to jakoś wytrzymam. - skinęłam w podzięce.
-Jesteś najlepsza.
-Wiem. - parsknęła i ruszyła do sali biologicznej. Zerknęłam na zegarek w telefonie i zobaczyłam, że zostały dwie minuty to rozpoczęcia lekcji.
Przemierzyłam korytarz i weszłam do klasy Schuestera.
-Dzień dobry. - przywitałam się, widząc profesora przy biurku.
-Cześć, Sabrina. - uśmiechnął się.
-Jak sprawuje się Rory? - zainteresowałam się, siadając w ławce. W klasie nie było nikogo oprócz mnie i nauczyciela.
-Jest świetny. - odparł - Naprawdę dobry głos, ale z tego, co mówiła Santana - podniósł wzrok z dziennika na mnie - jesteś lepsza. - lekko wzruszył ramionami. Uśmiechnęłam się. Rozmowa mogłaby się jeszcze toczyć, ale dzwonek postanowił inaczej.
Równo z początkiem lekcji, do sali wpadli uczniowie. W końcu do środka wszedł Puck, a ja uświadomiłam sobie, że jemu też powinnam powiedzieć o mnie i Sebastianie... To nie będzie łatwa rozmowa.
-Cześć, Brytyjka. - usiadł obok mnie, wyciągając zeszyt.
-Siemka, Puck. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Jeśli mu powiem o Sebastianie, to on go zabije...
-Mówiłem Ci kiedyś, że nie nadajesz się na aktorkę? - zapytał, zerkając na tablicę, na której pojawił się temat lekcji, zapisany przez Schuestera.
-Nie. - zdziwiło mnie jego pytanie - Czemu pytasz?
-W skrócie? - przytaknęłam - Gdy coś ukrywasz śmiesznie marszczysz nos i starasz się unikać kontaktu wzrokowego. - spojrzał na mnie z cwanym uśmiechem - Od jakiegoś czasu coś ukrywałaś, ale teraz zjada cię to od środka. - wyciągnął z plecaka pączka - Chcesz gryza? - skinęłam głową i szybko ugryzłam kawałek słodkości - Wracając. - odchrząknął - Wyglądasz jakbyś szła na ścięcie. - dodał - Chcesz pogadać?
-Nie chcę, ale powinnam. - odparłam.
-Wpakowałaś się w kłopoty? - wziął kolejnego gryza pączka.
-Tak jakby. - mruknęłam.
-Puck schowaj jedzenie! - przerwał nam profesor. O dziwo spełnił rozkaz, ale chyba nie tego spodziewał się Schuester.
Puckerman jakby nigdy nic, wsadził całego pączka do ust i zaczął przeżuwać.
-Załatwione. - pokazał kciuki w górę, starając się pogryźć pączka. Zaśmiałam się pod nosem. Chłopak znów skupił całą uwagę na mnie. - To jak z tą rozmową?
-Po lekcjach? - zaproponowałam. Przytaknął.
-Dla ciebie wszystko, Brytyjka. - przewróciłam oczami. Ta ksywka już nie zniknie.
~~~~~
Lekcje minęły szybciej niż się spodziewałam, a Puckerman nie zapomniał, o tym, że chciałam z nim porozmawiać.
-W końcu się dowiem, co się z tobą ostatnio dzieje? - zapytał, zarzucając plecak na plecy.
-Tak. - odparłam, gdy weszliśmy ze szkoły - Musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz. Mówię ci to tylko dlatego, że się przyjaźnimy.
-Brzmi dziwnie. - stwierdził z grymasem na twarzy - Ale niech będzie, obiecuję, że nic nikomu nie powiem. - wzruszył ramionami.
-I nie będziesz krzyczał? - ukazałam szereg zębów.
-Dlaczego miałbym? - spoważniał.
-Obiecaj. - poprosiłam. Niepewnie skinął głową.
-Jesteś w ciąży? - wypalił nagle. Spojrzałam na niego w szoku.
-Co? Nie! - pisnęłam - Skąd w ogóle ten pomysł? - zdziwiłam się. Ten jedynie ponownie wzruszył ramionami. - Nieważne. - pokręciłam głową.
-Okay. - westchnął, wsadzając dłonie do kieszeni jeansów - Mów co się dzieje, bo zaczynam się martwić. - oznajmił. Skinęłam głową, lekko przygryzając wargę.
-Wiem, że się... wkurzysz. - stwierdziłam niepewnie - Dlatego, pamiętaj, że obiecałeś zachować spokój. - lekko przytaknął.
-Mów. - odparł widocznie zaniepokojony.
-Spotykam się z kimś. - oznajmiłam, a chłopak wytrzeszczył oczy.
-I dlatego miałbym się wściec? - zaśmiał się - To świetna wiadomość! Super z ciebie laska i zasługujesz na kogoś fajnego. Mam nadzieję, że będzie dla ciebie dobry, bo jak nie to ja mu pokażę, że moich bliskich się szanuje i...
-To Sebastian. - przerwałam mu. Zamilkł momentalnie. - Sebastian Smythe. - te dwa słowa prawie wyszeptałam.
Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Wyglądał, jakby czekał aż powiem, że to tylko żart. Oczywiście, tak się nie stało.
-Co? - otrząsnął się z początkowego szoku.
-Spotykam się z Sebastianem. - powtórzyłam - Jesteśmy parą zaledwie kilka dni, ale jesteś moim bliskim przyjacielem i nie chciałam tego ukrywać... - potrząsnęłam głową - Czułam się fatalnie nawet przez fakt, że nie powiedziałam Ci o moich wcześniejszych wyjściach z nim. - dodałam. Patrzyłam na niego, czekając na jakąkolwiek rekacje. On jednak tylko stał i się we mnie wpatrywał.
-Lubisz go? - wydusił z siebie w końcu.
-Tak. - przytaknęłam.
-Naprawdę to lubisz? - zdziwił się.
-Tak. - powtórzyłam.
-I sprawił, że mu ufasz? - widząc jego zaniepokojenie bardzo chciałam zaprzeczyć, aby gouspokoić, ale nie mogłam...
-Tak. - lekko wzruszyłam ramionami.
-Zabiję sukinsyna. - warknął.
Nim zrozumiałam, co się stało. Puck jakby nigdy nic, odwrócił się na pięcie i ruszył w przeciwnym kierunku. W stronę Akademii Dalton.
Cholera!
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro