Chapter 49.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Liczę, że rozdział się spodoba! 🖤









-Nie było cię piętnaście minut. - prychnęła Santana, gdy w końcu wróciłam i stanęłam obok niej uroczo się uśmiechając.

-Bardzo mi się chciało siusiu? - ukazałam szereg zębów, udając niewiniątko. Parsknęła śmiechem.

-Jasne. - przewróciła oczami - Naprawdę jesteś szczęśliwa, co? - zagadnęła. Przytaknęłam.

-Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale zależy mi na nim. - wyznałam. Byliśmy razem krótko. Zaledwie dwa tygodnie, ale cholernie mi na nim zależało.

-Jeśli uronisz przez niego choćby jedną łzę, zabiję sukinkota. - uśmiechnęłam się na jej słowa. Nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki, Santana była pierwsza.

-Dziękuję. - odchrząknęłam, a Latynoska przytaknęła.

-Dobra, dzieciaki. - Schuester znalazł się orzy nas - Przez naszą ukochaną nauczycielkę wychowania fizycznego, Sue Sylvester, nie dostaliśmy maila, który jasno mówił, że dziś są zgłoszenia, a jutro oficjalne występy. - dodał. Co z Tobą kobietą było nie tak... Jak można się cieszyć z cudzego nieszczęścia? Mało tego! Jak można dążyć, aby inni byli nieszczęśliwi?

-Co teraz zrobimy? - jęknęła Rachel - Będziemy wracać tyle kilometrów do domu? Przecież nie mamy zapewnionego noclegu. - zmarkotniała. Po raz pierwszy, musiałam przyznać jej rację.

-Szczeście w nieszczęściu, że w tym roku hotel fundują organizatorzy! - wszyscy odetchnęli z ulgą na szczęśliwą wiadomość.

-Więc nie ma problemu? - zapytał Puck, Schuester pokręcił głową - Możemy iść się rozejrzeć po mieście? - zapytał z uśmiechem.

-Pomyślałem, że przeznaczymy ten czas na próby. - odparł opiekun.

-Wszyscy oprócz nas idą zwiedzać! - prychnęła Santana - Trenowaliśmy tygodniami, nie możemy odpocząć przez jeden dzień? - jęknęła.

-A ja uważam, że powinniśmy poświęcić się dla dobra nas wszystkich. - oznajmiła Rachel. Przewróciłam oczami. Wcale nie chodziło jej o konkurs i dobro przyjaciół. Chciała wygrać, aby zdobyć dodatkowe punkty ma studia. Taka była smutna prawda. - Santana ma rację, poświęciliśmy tygodnie, aby wszystko wyszło perfekcyjnie. Myślę, że damy radę jeszcze jeden dzień. Nie zbawi nas to. - uśmiechnęła się.

-Nie. - przerwał Puck - Mhm. - pokręcił głową - Ja, zamierzam iść na miasto. - wskazał na drzwi - I nikt mnie nie powstrzyma.

-Popieram. - Mercedes dołożyła swoje trzy grosze.

-Ja również. - Tina i Brittany odparły w tym samym czasie. Obserwowałam wszystko z boku. Nie powinnam się wtrącać, ani wypowiadać w tym temacie. Chciałam, żeby byli gotowi na występ, ale odpoczynek też był ważny.

Westchnęłam i ponownie rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ściany były białe, a wszystkie dotaki i meble koloru czarnego. Idealny kontrast.

W końcu mój wzrok padł na Sebastiana, który jasno dał znać, żebym do niego podeszła. Zerknęłam na przyjaciół, którzy wciąż zawzięcie dyskutowali.

-Idź do niego. - usłyszałam szept przy uchu. Uniosłam wzrok i oniemiałam. To nie była Santana ani Puck. Nikt inny jak Blaine Anderson.

-Skąd ty?.. - uśmiechnął się.

-Widzę jak na niego patrzysz. - odparł. Zagryzłam lekko dolną wargę, wpatrując się w niego. - On patrzy tak na ciebie od początku. - dodał.

-I mimo tego, co ci zrobił, nie masz nic przeciwko? - skrzyżowałam ręce na piersi. Cała rozmowa była prowadzona szeptem, więc nie było opcji aby ktokolwiek nas usłyszał.

-Wiem, że Sebastian nie jest bez wad, ale to w porządku facet. - odparł. Ciężko było mi uwierzyć w jego słowa, ale mówił poważnie. - Rozumiem też, dlaczego nic nie powiedziałaś. Regionalne to burzowy okres w Glee, więc lepiej poczekać. - zaśmialiśmy się - Idź z nim i baw się dobrze. - dodał.

-Santana i Puck wiedzą. - mruknęłam, nie chcąc go okłamywać.

-Zauważyłem. - parsknął - Dziwne, że Puck go nie zabił. - zerknął na Puckerman, który ostro kłócił się z nauczycielem, Rachel i Finnem.

-Dziękuję, Blaine. - przytaknął - Wymyślisz coś, żeby mnie kryć? - zestresowana spojrzałam na przyjaciół.

-Już wymyśliłem. - odparł - Panie Schuester - posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, ale mnie zignorował - Sabrina pójdzie ze Skowronkami. - wstrzymałam oddech. Puck i Santana automatycznie zamilkli, wpatrując się we mnie, ale ja jedynie stałam i czekałam na kolejne słowa Blaine'a. - Niedaleko jest genialna piekarnia, gdy ostatnio byłem tu z przyjaciółmi spędziliśmy tam prawie cały dzień. Mam ochotę na rogaliki, a skoro my dalej będziemy trenować to Sabrina mi je załatwi. - mogłam odetchnąć z ulgą. To brzmiało autentycznie, więc nikt nie powinien mieć wątpliwości co do szczerości Blaine'a.

-Dlaczego miałaby ufać Skowronkom? - prychnął Finn - Mam ci przypomnieć, co Sebastian zrobił ci ostatnio? - warknął.

-Po pierwsze, Sebastian nie jest jedynym Skowronkiem. Po drugie, każdy popełnia błędy. Sebastian przeprosił, a jutrzejszy występ jest dedykowany dla Dave'a. - odparł niewzruszony - Wciąż mam tam przyjaciół i jestem pewien, że Sabrinie nic się przy nich nie stanie.

-Nie jestem przekonany. - Kurt uniósł dłoń - Nie ufam Sebastianowi. - dodał. Cholerka. Oni go naprawdę nienawidzili. A ja w ciągu kilku najbliższych dni, zamierzałam im powiedzieć, że jest moim chłopakiem. Czekały mnie ciężkie chwile...

-To jakiś żart. - wtrąciłam w końcu - Nie mam pięciu lat i nie wierzę, aby Sebastian mi coś zrobił. - przewróciłam oczami i spojrzałam na Blaine'a - Jak tylko wrócę, dam ci znać i przyniosę rogaliki. - dodałam, poprawiając torebkę na ramieniu. - Do zobaczenia później! - dodałam i ruszyłam do wyjścia. Wiedząc, że wszyscy się we mnie wpatrywali, z niewzruszoną miną minęłam Sebastiana, aby nie dawać im powodów do myślenia.

Oby ten konkurs skończył się jak najszybciej. Chciałam powiedzieć im prawdę. Nie chciałam ukrywać Sebastiana przed przyjaciółmi.









*******
Trzymajcie kciuki za moją jutrzejszą maturkę z angielskiego, kochani! ✌🏼

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro