Chapter 5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze są zawsze mile widziane, moi drodzy! 💋







-Wciąż nie rozumiem. - mruknęłam, jedząc popcorn - Dlaczego wydawał się dziwny? - było już po dwudziestej drugiej i Kurt siedział u mnie, jak co wieczór. Leżałam na łóżku ubrana w piżamę, długie czarne spodnie i bluzka tego samego koloru, z białym sercem na środku.

Mieszkałam w Stanach już od dwóch tygodni i chyba zaczęłam się przyzwyczajać. Naprawdę zaczynało mi się tutaj podobać.

Zaprzyjaźniłam się z Santaną i Puckiem, którzy okazali się być naprawdę w porządku. Miałam świetny kontakt z Kurtem i spędzałam z nim wiele czasu, w krótkim czasie stał się dla mnie jak brat. Jeśli chodzi o Finna, dobrze się dogadywaliśmy, ale przyjaźnią bym tego nie nazwała, że o jego dziewczynie nie wspomnę. Rachel była nie do zniesienia.

-Blaine od ostatniej wizyty w Dalton zachowuje się inaczej. - westchnął zmartwiony. O! Dowiedziałam się, że moje przypuszczenia były słuszne i Kurt naprawdę był gejem.

-Może tęskni za znajomymi? - podsunęłam. Kurt pokręcił głową.

-Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał! - jęknął - Coś jest nie tak, czuję to. - przewróciłam oczami. Naprawdę go lubiłam, ale bywał przewrażliwiony.

-Kurt, nie panikuj. - szturchnęłam go w ramię - Może po prostu z nim porozmawiaj? - zaproponowałam. Westchnął i rzucił się na łóżku obok mnie.

-Miłość jest trudna. - stwierdził niechętnie. Wzruszyłam ramionami.

-A co, ja tam wiem? - mruknęłam - Nigdy nie miałam chłopaka. - wyznałam - Nie mam pojęcia o problemach tego typu i nie wiem jak mogłabym pomóc.

-Zmieńmy temat. - oznajmił i podniósł się, aby usiąść. Oparł się o ścianę i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Chcesz dołączyć do Glee? - wytrzeszczyłam oczy.

-Słucham? - zdziwiłam się - Ja? - wskazałam na siebie, pokiwał głową.

-Brakuje nam ludzi, a słyszałem jak śpiewasz i pomyślałem, że...

-Nie śpiewam publicznie. - przerwałam mu - Śpiewam tylko i wyłącznie dla siebie. - dodałam. Nie śpiewam publicznie od jakiegoś czasu, pomyślałam.

-Marnujesz swój talent. - zirytował się.

-Nie przekonasz mnie, Kurt. - zaśmiałam się - Moi rodzice próbowali nie raz, ale się nie udało. - dodałam.

-Ale dlaczego? - drążył temat.

-Bo tak. - warknęłam zirytowana.

-Dobra, już dobra. Nie było tematu. - westchnął. Zadowolona odetchnęłam z ulgą i znów wtuliłam twarz w poduszkę.

Reszta wieczoru minęła na dalszej rozmowie o Blainie. Czy mi to przeszkadzało? Nie. Widziałam, że Kurtowi naprawdę na nim zależało i zamierzałam go wysłuchać i jakoś mu pomóc. Tylko nie wiedziałam jak...

~~~~~

-Idę! - warknęłam, chwytając torebkę. Wyszłam z klasy i podbiegłam do Kurta, który już ja mnie czekał. - Gdzie się tak spieszymy? - mruknęłam.

-Mamy teraz długą przerwę, a niedaleko jest super kawiarnia - Lima Bean. - zmarszczyłam brwi.

-Czemu jeszcze mnie tam nie zabrałeś? - jęknęłam - Przecież wiesz jak uwielbiam kawę! - wypomniałam mu.

-Wybacz, jakoś nie było okazji. - wzruszył ramionami - W każdym razie, jestem pewien, że pokochasz to miejsce. - uśmiechnęłam się szeroko. Ramię w ramię szliśmy przez ulicę. Okazało się, że Lima Bean było bliżej niż myślałam. To dosłownie tylko sto metrów od szkoły.

Może nie byłam dobra z matmy, ale na sto procent przerwy były wystarczająco długie, abym mogła co jakiś czas kupić sobie kawę. Odnalazłam sens mojego życia!

Kurt otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do kawiarni. W środku unosił się przyjemny zapach kawy, aż mi się zakręciło w głowie.

-Już mi się tutaj podoba. - mruknęłam, biorąc głęboki wdech. Szatyn się zaśmiał.

-Wiedziałem, że tak będzie. - ukazał szereg zębów - Na co masz ochotę? - zapytał, gdy stanęliśmy w kolejce. Spojrzałam na menu, wiszące na ścianie. Zagryzłam dolną wargę dokładnie studiując listę napoi.

Jak miałam wybrać jeden spośród tylu pyszności? To jakby rodzic miał kilkoro dzieci i musiał wybrać jedno. Nie da się!

-Nie wiem. - jęknęłam - Za duży wybór. - Kurt parsknął śmiechem.

-Dziewczyno, to tylko kawa. - spiorunowałam go wzrokiem - No co? - jęknął.

-To tak, jakbym powiedziała, że to czym oddychasz to tylko powietrze. - prychnęłam, krzyżując ręce na piersi.

Szatyn przewrócił oczami i objął mnie ramieniem.

-Już dobra, dobra. - westchnął - Wybacz. - spojrzałam na niego kątem oka i w końcu przytaknęłam.

-Niech ci będzie.

-Wybrać coś dla ciebie? - zaproponował. Ochoczo pokiwałam głową.

-Tak. Będę wdzięczna. - przytaknął, chciałam wyjąć portfel, ale gdy tylko sięgnęłam do torebki, chłopak mnie powstrzymał.

-Ja stawiam. - pokręciłam głową.

-Nie! Nie lubię takich akcji, wolę za siebie zapłacić i...

-Ja stawiam. - powtórzył, stojąc uparcie przy swoim.

-Okey, ale następnym razem, pozwolisz mi zapłacić za naszą dwójkę. - postawiłam warunek.

-Niech będzie. - przytaknął i podszedł do kasy. Czekałam oparta o ścianę i po kilku minutach wrócił z dwoma kubkami w dłoni.

-Wracamy do szkoły? - spytałam, jednak wzork Kurta był wbity gdzieś w lewą stronę. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam tam gdzie on.

Oj niedobrze. Blaine Anderson, chłopak mojego przyjaciel siedział przy jednym stoliku z jakimś przystojniakiem, który był z siebie wyraźnie zadowolony.

-Kurt... - chłopak ruszył do ich stolika - Kurwa. - mruknęłam pod nosem i poszłam za przyjacielem. To się skończy źle...









*****
Ktoś czeka na Sebastiana?
Będzie już w kolejnym rozdziale... 🙈

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro