Chapter 8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pamiętajcie zostawić po sobie znak w postaci gwiazdki i komentarza! 🖤💋






-To tutaj? - zdziwiłam się, wskazując na bar przed nami. Blaine i Kurt przytaknęli. - Niezbyt zachęcająco. - mruknęłam, wzdrygając się.

-Może wewnątrz jest lepsza atmosfera? - spojrzałam na Blaine'a, który starał się szukać pozytywów.

-Nie byłoby nas tu, gdyby nie ty. - warknęłam do Kurta.

-Będzie dobrze. - zaśmiał się sztucznie i ruszył do przodu - Mówię wam, to będzie niezapomniana noc. - przytaknął.

-Dla mnie na pewno. - prychnęłam - Dziewczyna w gejowskim klubie... - Blaine parsknął śmiechem.

-Myśl pozytywnie. - mruknął, gdy weszliśmy do środka, szykując fałszywe dowody - Ty i ja możemy pić, a Kurt robi za kierowcę. - przytaknęłam.

-Jedyny plus. - pokazałam facetowi dowód. To było żenujące, gdyż dokument mówił, że jestem blodnynką po trzydziestce...

-Życzę miłej zabawy. - mruknął mężczyzna - Dziś piątek z Drag Queens. - dodał, gdy weszliśmy do środka. I wiecie co? Wewnątrz też nie wyglądało to zbyt zachęcająco.

-Czy ja mogę już iść? - spojrzałam błagalnie na chłopaków, oboje zgodnie pokręcili głowami - Przestaję was lubić. - warknęłam, krzyżując ręce na piersi.

-Niezbyt tu skandalicznie. - mruknął Blaine, przewróciłam oczami. Na co on liczył? Na męski striptiz?

-Jeśli wejdziemy głębiej i na sali zobaczę jakąś rurę to wyjdę. - ostrzegłam ich. Ja byłam w pełni poważna, ale oni parsknęli śmiechem.

-Widzicie te boskie Drag Quenns. - Kurt wyglądał jakby naprawdę mu się tu podobało - Czy to Cher? - wskazał na mężczyznę przed nami.

Żeby nie było. Byłam cholernie tolerancyjna, ale takie miejsca były z pewnością nie dla mnie. Niech każdy robi co chce i żyje jak chce. Jednak jedno jest pewne, nigdy więcej wizyt w barach tego typu. Raczej nie to miał na myśli mój tata, mówiąc żebym się wyszalała...

-Tam jest Tina Turner. - mruknęłam, patrząc przed siebie. Oboje zgodnie przytaknęli.

-O! Widzę Sebastiana. - na twarzy Blaine'a pojawił się szeroki uśmiech.

-Nie lubię go. - mruknął Kurt, gdy zmierzaliśmy do Sebastiana, siedzącego przy barze - I nie ufam mu.

-Jesteś nieszkodliwy. - stwierdził Blaine. Ja jednak miałam inne wrażenie, Sebastian Smythe był pewnego rodzaju zagrożeniem.

Szatyn odwrócił się na krześle i od razu nas zauważył. Kątem oka zerknęłam na Kurta, który wyglądał na zdenerwowanego. Szturchnęłam go w ramię.

-Nie martw się, do pięt ci nie dorasta. - zażartowałam i chyba zadziałało. Kurt od razu sie uśmiechnął i chwycił mnie pod ramię.

- Cześć, ludzie. - uśmiechnięty chłopak sięgnął po alkohol - Piwo dla Blaine'a. - zadowolony chwycił butelkę - Bezalkoholowy drink dla Kurta, słyszałem, że dziś prowadzisz... zresztą jak zawsze. - i znów żyłka na czole Kurta. Kurde! Sebastian strasznie działał mu na nerwy. - I mojito dla Sabriny. - chwyciłam za kieliszek z alkoholem lekko się uśmiechając. Cokolwiek planował Sebastian, nie pozwolę mu rozbić związku mojego przyjaciela. - Wyglądasz oszałamiająco. - to był jakiś sarkazm? Albo żart? Czy mówił poważnie?

Westchnęłam, starając się uśmiechnąć.

-Dziękuję. - wzruszyłam ramionami - Chyba. - dodałam szeptem, licząc, że nikt tego nie usłyszał.

To zabawne, przez całe życie nie poznałam żadnego geja, a teraz siedziałam z trzema w gejowskim klubie. Ironio...

-I jak wrażenia? - zapytał Smythe. Zerknęłam na chłopaków. Kurt sztywno trzymał Blaine pod ramię. Nie byłam ekspertem w związkach, ale kurde... A gdzie zaufanie? Swoboda? Cokolwiek...

-Zapowiada się świetna impreza. - odparł uśmiechnięty Anderson. Sebastian spojrzał na mnie, więc zmarszczyłam brwi.

-Hmm? - skinęłam głową.

-Jakieś przemyślenia. - parsknęłam śmiechem.

-O taaak. - odparłam - Właśnie obmyśliłam plan jak wyrwę geja i spędzę z nim upojną noc. - prychnęłam. Szatyn parsknął śmiechem i pochylił się w moją stronę.

-Jesteś nastawiona strasznie negatywnie. Weź pod uwagę, że możesz się naprawdę dobrze bawić. - spojrzałam na niego spod byka.

To jakiś żart? On był w raju. Był przystojny i wygadany, więc każdy mógł być jego. Natomiast ze mną był jeden problem. Byłam dziewczyną...

-Za eleganckie życie! - Smythe postawił wznieść toast. Blaine od razu uniósł piwo w górę, z grzeczności uniosłam swojego drinka i spiorunowałam Kurta wzrokiem, więc chłopak również uniósł swój bezalkoholowy napój.

Posiedzieliśmy chwilę przy barze, aż Smythe wpadł na genialny pomysł.

-Macie ochotę zatańczyć? - pokręciłam głową. Miałam dwie lewe nogi i nie zamierzałam się ośmieszać. Kurt również sobie odpuścił. Natomiast Blaine z ochotą przyjął zaproszenie i w dwójkę ruszyli na parkiet.

-Wiesz, że Blaine jest twoim chłopakiem? - mruknęłam, a chłopak skinął głową - Świetnie. - dodałam i uderzyłam go w ramię, przez co jęknął z bólu - Więc przestań patrzeć na Sebastiana z zazdrością! - warknęłam - Masz więcej od niego i nie daj mu się prowokować! - poprosiłam. Westchnął i niechętnie skinął głową.

-Spójrz na niego. - wskazał na chłopaka na parkiecie - Przystojny, wygadany, potrafi flirtować, tańczyć i śpiewać i...

-I zdecydowanie ma jakiś problem z żelem do włosów. - prychnęłam, pokazując na włosy Sebastiana - Widzisz to? Przecież ja się mniej świecę, nawet po użyciu rozświetlacza. - Kurt parsknął śmiechem.

Niestety, ponownie tego wieczoru, to była dobra mina do złej gry. Sebastian Smythe był zagrożeniem, a ja nie byłam w stanie nic z tym zrobić.








Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro