Chapter 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czytasz? To zostaw gwiazdkę i komentarz, będę bardzo wdzięczna! 🖤💋









Kurt rozmawiał z Davem Karofsky'm, a ja siedziałam obok i kończyłam pić trzeciego drinka. Blaine świetnie się bawił z Sebastianem na prakiecie, co doprowadzało Kurta do wściekłości, ale starał się tego nie okazywać.

W końcu Dave poszedł w swoją stronę, a Kurt spojrzał na mnie.

-I co ja mam zrobić? - jęknął, a ja zmarszczyłam brwi.

-To zależy o czym mówisz. - mruknęłam, a szatyn skinął głową na chłopaków na parkiecie - Aha. - przechyliłam szklankę i dokończyłam drinka - Idź tam i sie baw. Do cholery, Kurt! - wyrzuciłam ręce w górę - Blaine to twój chłopak i naprawdę mu na tobie zależy. - spojrzałam przyjacielowi w oczy - Idź i się baw. - powtórzyłam, kładąc dłonie na jego ramionach i szarpiąc go lekko.

-Ale Sebastian na pewno tak łatwo nie odpuści... - westchnął zniechęcony.

-Znajdź kogoś kto odciągnie jego uwagę. - zaproponowałam. Kurt chyba opacznie zrozumiał moje słowa. Uniósł głowę, patrząc mi w oczy, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - Nie. - pokręciłam głową - Nie. - powtórzyłam, gdy wciąż sie na mnie gapił - Miałam na myśli jakiegoś przystojniaka z tego klubu. - prychnęłam.

-Daj spokój! Proszę! - stanął nade mną - Proszę, pomóż mi! - z grymasem na twarzy pokręciłam głową - Zrobię co tylko zechcesz! - obiecał - Tylko proszę, odwróć uwagę Sebastiana. - jego wzrok wywiercał dziurę w moim ciele. Jęknęłam i niechętnie skinęłam głową.

-Niech ci będzie. - westchnęłam - Nie obiecuję, że pomogę. - mruknęłam - Nie mam penisa, co w tej sytuacji może być kwestią kluczową. - prychnęłam. Kurt parsknął śmiechem.

-Uwielbiam cię.

-Nie podlizuj się. Nie pomoże ci to. - wstałam z krzesła - Jaki jest plan? - spojrzałam na przyjaciela.

-Pójdziemy tam razem, zaczniemy się z nimi bawić i gdy dam ci znać, jakoś odciągniesz go od mojego chłopaka. - zagryzłam dolną wargę, myśląc nad słowami Kurta. Co niby miałam zrobić, żeby gej zwrócił uwagę na mnie a nie na przystojniaka obok? To jakiś kabaret.

Na trzeźwo tego nie zrobię. Przywołałam barmana i wypiłam dwa shoty.

-Chodźmy. - jęknęłam. Przecież nie wymyślę nic lepszego.

Szybko znaleźliśmy się na parkiecie obok Blaine'a i Sebastiana. Zabawne, nawet po alkoholu nie umiałam tańczyć. Żenujące. I jak ja się miałam dobrze bawić?

Blaine podał mi dłoń i obkręcił mnie wokół. Roześmiana wylądowałam między nim a Sebastianem. Spojrzałam na Kurta, który niezauważalnie skinął głową. I co ja miałam teraz zrobić?

Smythe znów miał zamiar podejść do Blaine'a, ale stanęłam mu na drodze. Wiecie jakie jest nagłupsze uczucie? Kiedy jest się ubraną w czarną mini i stara się skupić na sobie uwagę geja. To zasługiwało na złoto w najbardziej żenujących wydarzeń życiowych.

O dziwo Sebastian wyciągnął dłoń w moją stronę, zapraszając do tańca. Okey. Coś tu było nie tak. Nie mogło pójść tak łatwo... Ale to teraz nieważne. Miałam pomóc Kurtowi, więc to zrobię.

Chwyciłam dłoń szatyna i zaczęłam z nim tańczyć. Kątem oka spojrzałam na Kurta i Blaine'a, widząc jacy są szczęśliwi, wiedziałam, że dobrze zrobiłam.

Chłopak obkręcił mnie wokół i znów wpadłam w jego ramiona. O dziwo bawiłam się z nim lepiej niż przypuszczałam.

Okazał się dobrym tancerzem, a alkohol w organizmie ułatwiał mi dobrą zabawę. Szatyn znów obrócił mnie wokół mojej osi, ale tym razem wpadłam centralnie na jego klatkę piersiową. Uśmiechnął się pod nosem i przeniósł dłonie na moją talię, niepewnie uniosłam ręce i skrzyżowałam dłonie na jego karku.

-Przyznaję, że zdziwiłem się twoją obecnością na parkiecie i zainteresowaniem moją osobą. - niepewnie uniosłam głowę i spojrzałam Sebastianowi w oczy - Ale wiem, dlaczego to zrobiłaś. - wzruszyłam ramionami.

-Nie ukrywam, że nie pozwolę Ci ich skłócić. Pasują do siebie, więc proszę, nie wpieprzaj się tam, gdzie cię nie chcą. - warkęłam, ale zielonooki zaczął się śmiać.

-Wybacz, ale muszę zapytać. Skąd jesteś? Bo na pewno nie jesteś Amerykanką. - skinęłam głową.

-Mam straszny akcent, co? - zaśmiałam się.

-Zamierzałem powiedzieć, uroczy. - spojrzałam na niego zdziwiona.

-Zabawne. - przewróciłam oczami - Jestem Brytyjką. - mruknęłam - Większość twierdzi, że koszmarnie się ze mną rozmawia. - dodałam. Pokręcił głową.

-Kiedy mieszkałem w Paryżu, poznałem wielu ludzi. Wiesz jak fatalnie brzmi Polak lub Anglik, starający się mówić po francusku? - przymknął oczy - To dopiero tragedia.

Zamiast skupić się na przekazie, moją uwagę przykuła pierwsza część zdania.

-Mieszkałeś w Paryżu? - powtórzyłam jego słowa, z uśmiechem przytaknął - Jak tam było? - zainteresowałam się.

-Tout simplement génial. - odparł bez zająknięcia. Ile z tego zrozumiałam? Kompletnie nic. Nie przeszkodziło mi to jednak w patrywaniu się w niego jak w obrazek. Powiedział to płynnie i wręcz z idealnym akcentem. [tłumaczenie; po prostu rewelacyjnie].

-To Ohio, mój drogi. - prychnęłam - Mów po angielsku albo hiszpańsku. - warknęłam. Zaśmiał się kiwając głową.

Przyciągnął mnie bliżej siebie i znów obrócił. Skłamałabym mówiąc, że źle się bawiłam. Sebastian nie był taki zły, jak mi się zdawało.

Rozejrzałam się wokół, próbując namierzyć wzrokiem Kurta lub Blaine'a. I nigdzie ich nie było.

-Widzisz gdzieś Kurta? - Smythe rozejrzał się wokół, ale w końcu pokręcił głową. Nagle ktoś wpadł na Sebastiana i ten poleciał na mnie. Udało nam się utrzymać równowagę, z tym, że zielonooki znalazł się wyjąkał blisko mnie.

Jego dłonie były zaciśnięte na mojej talii. Między naszymi ciałami nie było nawet centymetra odległości. Nasze twarze dzieliły jakieś trzy centymetry, a moje dłonie wciąż znajdowały się na karku chłopaka. Teraz trzymałam się go cholernie mocno, aby nie upaść. W końcu oderwałam wzrok od zielonych tęczówek szatyna i spojrzałam na winnego, całego zajścia.

-Blaine? - zdziwiłam się, odsuwając od Sebastiana - Dobrze się czujesz? - chłopak ledwo stał na nogach. Był w dużo gorszym stanie niż ja. Kiedy on tyle wypił? Podeszłam krok bliżej i poczułam okropny smak wódki. Waliło od niego jak z gorzelni... - Ile wypiłeś? - pomogłam mu stanąć prosto.

-To teraz nieważne. - pokręcił głową - M-musisz mi pomóc... - wybełkotał. Zmarszczyłam brwi, patrząc na Sebastiana, ale ten jedynie wzruszył ramionami.

-W czym mam ci pomóc? I gdzie jest Kurt? - rozejrzałam się wokół.

-Jesteś w stanie znaleźć sobie transport do domu? - rozchyliłam usta.

- Czekaj! Co? - prychnęłam.

-No, ja i Kurt... - poruszał brwiami. Ooo... Zamierzali swój pierwszy raz spędzić po alkoholu? Głupi pomysł, ale to nie moja sprawa.

-Ymmm. - podrapałam się po głowie - Jasne, zadzwonię po Santanę lub Finna i...

-Ja ją odwiozę. - przerwał Sebastian.

On mnie, co?






Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro