Brama do Gehenny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Usłyszałem hałasy dobiegające z ołtarza.
- Co jest...
Szybko pobiegłem w tamtą stronę. Nagle ktoś złapał mnie za ramię.
- Shiro?
- Chodź młody, szybko! Rin ty też.
Dopiero teraz skumałem że obok mnie jest Rin.
- O co chodzi?
- Sam nie wiem...
Szliśmy za Shiro aż nas zaprowadził do jakiegoś podziemnego pomieszczenia.
- Chłopaki. Musze wam coś powiedzieć.
Zaczął wyciągać z gabloty dwa miecze. Jeden z zieloną a drugi z niebieską pochwą.
- Rin. Yūto jest twoim i Yukio bratem.
- Co?
- He?
- Jesteście synami szatana. Ja przygarnąłem Ciebie i Yukio, a Hideo Yūto.
- Żartujesz sobie! - Rin się nieźle zdenerwował.
- To tłumaczy to dlaczego się paliłeś wcześniej. Yūto, wydarzyło ci się takie coś?
- Tak. Raz kiedy jeden gówniarz zaczął się śmiać z Hideo.
- Jaki kolor miały płomienie?
- Taki zielony.
- Czyli dobrze mi się wydawało. Symbolem Szatana są niebieskie płomienie. Ale pojawiały się zielone kiedy darował komuś życie, lub robił coś dobrego. Co było rzadkie...
- Ale co my mamy zrobić z tymi mieczami?
- Najlepiej to ich nie otwierajcie.
- Jaki sens jest mieć miecz i z niego nie korzystasz?!
- To jest zbyt niebezpieczne. Pilnujcie ich jak oka w głowie.
- W porządku wujku.
- Przez cały ten czas... okłamywałeś mnie...
- Rin, to było dla twojego dobra.
- Ta jasne! Przez całe życie przynosiłem tylko kłopoty.
- Uspokój się.
Nagle usłyszeliśmy głośny huk. Pobiegliśmy szybko na górę. W środku był tir!
- Co się stało?!
- Ojcze Foujimoto! Demony się przedarły!
- Przyszły po was chłopcy...
- Nie zbliżą się.
Chciałem odbyć miecza ale Shiro mnie powstrzymał.
- Słuchałeś mnie?
- Sory...
- Nie mamy czasu.
Shiro wepchnął mnie i Rina do piwnicy gdzie była ta gablota.
- Co ty robisz staruszku?!
- Ochraniam was. Łapcie - rzucił nam telefon - Tam jest tylko jeden numer. Gdy będzie po wszystkim zadzwońcie na ten numer. On zapewni wam bezpieczeństwo.
- Ej! Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy!
Shiro zamknął nas...
- Co on robi Rin?
- Nie mam pojęcia...
Musimy się jakoś stąd wydostać.
- Rin! Na trzy taranujemy klapę!
- Robie się!
- Na trzy. Raz... Dwa... Trzy!
Z hukiem wyważyliśmy klapę do piwnicy. Co tu się dzieje? Shiro lata z shothgunem!
- Powiedziałem że nie skończyliśmy rozmawiać!
Rin się nieźle wkurzył.
- Wracać na dół!
Nagle wpadł jakiś pół chłopak pół demon. Miał rogi jak u barana.
- Młody Mistrzu, wracajmy do Gehenny.
- Odwal się!
- Kto to?
- Taki jeden demon.
Dość spokojnie to powiedział. Ten baran zaczął jakoś szybko rosnąć.
- Nie podoba mi się to...
- Mi też...
Shiro zaczął do niego strzelać i biec w jego stronę. Obalił go i na niego wskoczył przyiskając do ziemi. Odmówił jakąś modlitwę i wrócił do normalności.
- Oczyśćcie go.
- Oczywiście.
- Staruszku! Oszukiwałeś mnie!
- Rin, uspokój się.
- Nie wtrącaj się Yūto! Przez całe życie byłem oszukiwany! Jak mogłeś to ukrywać?! Nie jesteśmy nawet spokrewnieni! Już nigdy nie nazwę cie ojcem!
*klap*
Ale Shiro mu jebnął z blaskacza 0.o.
Aż sam poczułem ból.
- Zacznijcie się pakować.
- Zrozumiałem...
Shiro spojrzał na swoją dłoń i upadł na podłogę.
- Shiro? Wszystko ok?
- Nie... zbliżajcie się...
Zapłonął niebieskimi płomieniami. Krew zaczęła mu lecieć z nosa i oczu.
- Młodzi! To ja Szatan! Ale może mi mówić tatusiu.
- Co?! - Powiedziałem jednocześnie z Rinem.
- Nie mamy czasu. Długo to ciało nie wytrzyma.
Złapał mnie i Rina za kostki zaczął ciągnąć w stronę jakiegoś portalu.
- Puść nas!
- Nie.
Cham -,-
Wrzucił nas do tego portalu. Nagle usłyszeliśmy głos Shiro.
- Zostaw mojego syna! Jeszcze się opierasz dziadzie?! Będę!
Złapał swój naszyjnik i wbił go sobie w serce. Coś we mnie pękło. Chwiciłem miecz i go wyciągnąłem z pochwy. Rin zrobił to samo. Jednocześnie z wrzaskiem przecieliśmy portal. Portal zniknął i przed oczami mieliśmy martwego Shiro...
Rin zaczął płakać. Ja trochę też.
Do klasztoru wszedł Yukio.
- Co Tu się stało?!





Drugi rozdział!
:p

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro