Ostatnie spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Północ już dawno wybiła, lecz godzina demonów jeszcze nie nadeszła. Jako, że była już dość późna jesień, nie było słychać żadnych zwierząt. Nawet sowy ucichły. Jednak jedynym wyjątkiem były wyjące wilki. Lecz czy to rzeczywiście były one? Był to świat niebezpieczny, więc równie dobrze mogły być to wilkołaki, jednak Milen Hinova, młody łowca istot nadprzyrodzonych, doskonale potrafił rozróżnić te dwa stworzenia po jedynie usłyszeniu, jak wyją. Inni ludzie prawdopodobnie nie dosłyszeliby różnicy, jednak on potrafił ją odnaleźć.
     Młodzieniec jechał przez las środkiem wydeptanej ścieżki na swym karym, groźnie wyglądającym ogierze o czerwonobrązowych oczach. Obaj wyglądali, jakby jechali spokojnie, a żaden podejrzany odgłos nie przyprawiał ich o gęsią skórkę, jednak prawda była inna. Milen siedział spięty, dłonie mu drżały, a gardło miał suche, natomiast wierzchowiec spinał się lekko za każdym razem, gdy tylko usłyszał nawet najdrobniejszy dźwięk. Ale cóż im się dziwić? Obaj byli młodzi i niedoświadczeni, nigdy wcześniej sami nie wyjeżdżali na polowania, gdzie ryzyko utraty życia było przytłaczająco duże. Zawsze towarzyszyły im osoby starsze wiekiem, mądrzejsze, silniejsze i bardziej doświadczone, które potrafiły trzeźwo myśleć nawet w najgorszych i najbardziej stresujących sytuacjach. Dlaczego więc tym razem byli sami? Dlaczego nikt z nimi nie jechał, mimo iż ryzyko było ogromne? Otóż dlatego, że był to test. Rodzina Milena, jak i inni łowcy, chcieli sprawdzić go, zobaczyć jak poradzi sobie sam, w końcu chłopak miał aż dziewiętnaśćie lat!
     Chłopak przełknął nerwowo gulę w gardle i obejrzał się za siebie. Niczego nie ujrzał, jednak nie mógł pozbyć się tego chorego zdenerwowania. Mokrymi już dłońmi mocniej zacisnął palce na wodzy, a drugą ręką sprawdził, czy nadal ma swój pistolet skałkowy przy pasie. W jakimś stopniu odetchnął z ulgą, gdy poczuł opuszkami palców drewnianą obudowę rączki.
     Młodzieniec popędził piętami konia do kłusu, aby szybciej znaleźć się na pobliskim leśnym cmentarzu, by móc tam przez chwilę odpocząć. Siedział w siodle już od kilku godzin, więc powoli miał już dość takiego siedzenia, a poza tym od dłuższego czasu niemiłosiernie bolał go tyłek.
     Kiedy dotarli na miejsce, z ulgą zszedł z wierzchowca, przywiązał go do drzewa i wyciągnął trochę jedzenia z torby, jednocześnie nie tracąc czujności. Nie mógł pozwolić sobie na nawet najmniejszy błąd, bo w każdej chwili mogłaby się pojawić jakaś nadnaturalna istota.
     Milen oparł się plecami o drzewo spoglądając w stronę cmentarzyska. Może i nie było to najlepsze miejsce na odpoczynek, bo nie dość, że mroczne i od razu się wszystkiego odechciewało, to jeszcze przyprawiało o mdłości. Jednak był to jego pierwszy przystanek, na którym chcąc nie chcąc musiał się zatrzymać, w końcu nie będzie lekceważył rozkazów wyższych mu rangą łowców, dodatkowo on i jego kary koń byli wykończeni tą podróżą.
     Westchnął cicho i dokończył jeść swoją małą porcję chleba. Popił łykiem wina i sapnął cicho trochę bardziej rozluźniony. Gdyby go Vlad takiego zobaczył, takiego trzęsiportka... To chyba by go wyśmiał.
     Zaśmiał się cicho pod nosem, jednak nie był to wesoły śmiech. Każde wspomnienie o tym blondynie sprawiały uśmiech na twarzy Milena, jednak każdy jego uśmiech był przepełniony bólem. Nie ważne, czy przypominał sobie ich zabawne, miłe, czy okropne chwile w życiu, każde przyprawiało go o płacz. Cholernie tęsknił za tym zidiociałym Rumunem, za dawnymi czasami i za ich szczeniacką miłością, jednak cóż mógł zrobić? Nic nie mógł.

     - Mileen - jęknął Vladimir.
     - Czego chcesz, Vlad? - odwarknął chłopak. Nie miał w tej chwili ochoty na wygłupy kochanka, musiał zająć się ważnymi dokumentami, które trzeba było dostarczyć jak najszybciej ojcu.
     - Nuudzi mi się - jęknął ponownie.
     - W tej chwili jestem zajęty - odpowiedział. - Idź się pobawić z Dafiną, ona cię uwielbia - uśmiechnął się ledwo zauważalnie. Ta dwójka, gdy była razem wyglądała doprawy uroczo... Po prostu nie mógł się nie uśmiechnąć, gdy oczami wyobraźni zobaczył ich razem!
     - Młoda śpi - westchnął opierając swój podbródek na ramieniu szatyna.
     - W takim razie ty też idź spać.
     - Nie ma jeszcze nawet północy - mruknął. - A poza tym nie zasnę bez ciebie!
     - Dzieciak - prychnął.
     - Jestem od ciebie starszy! – żachnął nadymając policzki. - Więc nie nazywaj mnie tak!
     - Już dobrze, dobrze.
     - Idiota - fuknął blondyn. Pocałował Milena w policzek i udał się do ich wspólnego łóżka. Nie miał zamiaru spać, chciał tylko pokazać, że jest na swojego partnera obrażony i nie zamierza się do niego odzywać przez najbliższe parę... minut. Chociaż to cmoknięcie w policzek nie było w ogóle potrzebne... Teraz młody łowca pewnie domyślił się, że Vlad tylko udawał. Nie... Nie pewnie, na pewno on już się domyślił.

Milen zaśmiał się głośniej pod nosem. Nie powinien myśleć o takich rzeczach. Nie powinien sobie ich przypominać. Powinien zapomnieć...
     Zaklął i udał się w stronę centra cmentarza. Musiał jakoś rozprostować nogi, przed kolejną przejażdżką, która pewnie będzie trwać przez kolejne kilka godzin, a kolejny taki przystanek wcale nie był blisko. Tak więc wolnym krokiem mijał drewniane groby zmarłych. Nie było tu żadnych tabliczek z imieniem, ani jakiś kamiennych nagrobków, jedynie trochę usypana ziemia i drewniane krzyże wbite w ziemie, przez co cmentarz stawał się jeszcze bardziej przerażający. A odór śmierci i rozkładającego się ciała wcale nie polepszał sytuacji. Milen westchnął głęboko i ruszył dalej. Szkoda tylko, że nie usłyszał cichego zdenerwowanego rżenia konia...

     - Milen - mruknął blondyn w szyję kochanka. Długo już to w sobie trzymał, więc musiał w końcu to powiedzieć, nie mógł go dłużej okłamywać.
     - Co się stało? - spytał lekko zdenerwowany chłopak, wyczuwając w jego głosie niepokój.
     - M-muszę ci coś powiedzieć – szepnął, całując go delikatnie w niedawno zrobioną malinkę.
     - Wyduś to w końcu z siebie.
     - No bo ja... No wiesz... Jestem tym, jak mu tam...
     - Wampirem? - przerwał szatyn.
     - Skąd...? - oniemiał Vlad.
     - Widziałem, czułem to – zachichotał Milen. – Przecież jestem łowcą, przede mną takich rzeczy nie ukryjesz.
     - I-i nie znienawidzisz mnie? Nie będziesz się mnie bał? Nie wyrzucisz mnie? W końcu jestem wampirem, krwiopijcą, mógłbym...
     - Przecież cię kocham, idioto. Nie mógłbym cię znienawidzić – mruknął w blond czuprynę mężczyzny, przytulając go mocniej do siebie, by przestał drżeć. – A poza tym nikogo nie ugryziesz dopóki będę cię pilnował, racja?
     - Racja – szepnął Vladimir uśmiechając się głupio, jednocześnie czując jak mu się robi cieplej i lżej na sercu. Milen nie znienawidził go, nadal go kochał. Jak zawsze. Nic się nie zmieniło.

Kiedy chłopak doszedł do drugiego końca cmentarza, ujrzał w oddali blask ognia i usłyszał jego cichy trzask. Serce Milena zaczęło mocniej bić, a ręce pocić ze zdenerwowania. Przełknął ślinę i wyciągnął broń. Zmrużył oczy, próbując dojrzeć kto taki zapalił ognisko w środku nocy, tak blisko cmentarza. Przeczuwając najgorsze, odbezpieczył broń, jednocześnie przyjmując pozycję, z której najswobodniej i najszybciej można było przejść do każdego dowolnego ruchu. Powolnym krokiem, kryjąc się za drzewami, udał się w tę stronę. Nie zauważył w pobliżu żadnego człowieka, czy nawet nadprzyrodzonej istoty. Chociaż wątpił, by to ognisko należało do takowego stworzenia, w końcu oni bali się ognia, był dla nich niebezpieczny, dzięki czemu dla ludzi była to wręcz idealna broń przeciwko nim. Chociaż...

     - Milen! Daj mi to! Ja rozpalę ten ogień!

Nie... To nie mógł być on... Jednak istniało takie prawdopodobieństwo, że to mógł być akurat on. Jego były kochanek. Vladimir Popescu. Ale nie stawiajmy wszystkiego na jedną kartę! Każdy wampir, wilkołak czy wiedźma mógł pokonać strach przed ogniem. Przecież to nie było nic aż tak trudnego, przynajmniej w przypadku tego rumuńskiego blondyna.
     Gdy tylko Milen doszedł do ogniska usłyszał za sobą trzask, jaki się wydaje, gdy stanie się na suchej gałązce. Więc z szybkością błyskawicy odwrócił się w tę stronę, jednocześnie kierując lufę pistoletu w to miejsce. Dzięki ogniu dostrzegł pomarańczowy zarys sylwetki postaci. Na początku nie wiedział kto to taki, jednak gdy osoba zrobiła jeden krok do przodu, od razu ją rozpoznał.
     - V-Vladimir? – zająknął się.
     - Milen? – cicho pisnął wampir. – Milen Hinova?! – na jego twarzy odmalował się szok, gdy rozpoznał młodzieńca. – Nie wierzę!
     Zerwał się do biegu, dzięki czemu w ułamku sekundy znalazł się przy szatynie, przytulając się do niego. Chłopak był zaskoczony szybkością byłego kochanka, jednak dzięki rozradowaniu, jakie właśnie odczuł, szybko o tym zapomniał. Odwzajemnił uścisk wampira, kładąc głowę na jego ramieniu. Poczuł, że na jego policzek spadło parę kropelek łez, które z pewnością nie należały do niego. Przekrzywił lekko głowę tak, aby móc ujrzeć twarz Vlada. Bursztynowe oczy były mocno zaciśnięte, a z ich kącików wydostawała się mokra ciecz. Nos nadal miał mały i zgrabny, twarz miała dziecięce rysy, a ciemnoblond grzywka spadała mu na czoło, delikatnie zasłaniając zamknięte powieki. Jednym słowem nic się nie zmienił od ich ostatniego spotkania. Nadal wyglądał uroczo i ujmująco, jak trzy lata temu.
     - Och, jak ja za tobą tęskniłem! – jęknął Milen. – Nie mogę uwierzyć, że właśnie się spotkaliśmy! Także opowiadaj, co tam się u ciebie działo. Co robiłeś? Gdzie byłeś? Dlaczego do mnie nie pisałeś?!
     - Spokojnie, spokojnie – zaśmiał się wampir, uwalniając się z uścisku. – Byłem w Rumunii, odwiedziłem rodzinę i dawnych przyjaciół. Wiesz, opowiadałem ci o nich.
     - Wiem – westchnął cicho kręcąc głową.

     - Wiesz co, Milen?
     - Co? – młodzieniec odwrócił swój wzrok od pięknego widoku gwiazd na granatowym firmamencie i skupił go na bursztynowych oczach kochanka.
     - Nie mówiłem ci dużo o mojej rodzinie, przyjaciołach, prawda?
     - Nie przypominam sobie byś robił coś takiego – mruknął zadowolony. Vlad rzadko kiedy mówił mu o swoim dawnym życiu, bo nie przepadał zbytnio za tym tematem, jeśli jednak wspomniał choć coś trochę o swojej przeszłości, Milen był wtedy przeszczęśliwy. Zawsze chciał się dowiedzieć jak najwięcej o tym czasem irytującym blondynie, lecz ten nie zawsze był chętny do współpracy. – Ale wiesz, jak nie chcesz rozmawiać o tym, to nie nic mów – dodał szybko a ostrożnie.
     - Chcę ci powiedzieć Milen – uśmiechnął się szeroko. –Zasłużyłeś sobie na to, tak więc słuchaj...

- A tobie jak minął ten rok, Milen? Zmieniło się coś od naszego... - rozstania. Wampir przełknął ślinę. Przez jego gardło nie mogło przejść to jedno słowo i to w takim kontekście. Do jego oczu znowu napłynęły łzy, jednak tym razem nie pozwolił im wypłynąć.
     - W sumie to nie – odpowiedział szeptem wyczuwając jego zdenerwowanie, gdy nie potrafił wypowiedzieć tego słowa. – Ale za to wiesz, jak Dafina urosła? Przez ten rok naprawdę się zmieniła! I nauczyła się strzelać z broni, sam ją tego nauczyłem!
     - Hahah – zaśmiał się Vlad. – Jestem z ciebie dumny, Milen, bo szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że potrafiłaby nauczyć się czegoś takiego – dotknął zimną dłonią policzka szatyna.
     - Ja również – przytaknął, czując jak jego twarz stawała się czerwona, pod wpływem utęsknionego dotyku starszego.

     Młody, jeszcze niepełnoprawny łowca, stał przed ciemnoblond wampirem o bursztynowych oczach ze spuszczoną głową. Po jego policzkach spływały łzy, podobnie jak temu drugiemu. Obaj czuli żal i niemoc. Bardzo chcieliby zmienić sytuację w jakiej się znaleźli, jednak nic nie mogli zrobić. To nie do nich należała ostateczna decyzja.
     Milen w końcu odważył się spojrzeć kochankowi w oczy, jednak ten zręcznie ich unikał. Przełknął więc gulę w gardle i zrobił jeden krok do przodu, niestety Vladimir zrobił jeden do tyłu.
     - Vlad... - zaczął.
     - Nie mów tak do mnie więcej – warknął wampir przerywając mu. – I nie utrudniaj sytuacji. Dobrze wiesz, że musimy się rozstać, bo inaczej twój ojciec mógłby nam coś zrobić, dobrze wiesz, że może być zdolny do zabójstwa, nawet ciebie, Milen.
     - Mo-moglibyśmy uciec... - spróbował młodszy, lecz z marnym skutkiem.
     - Niby dokąd? Nie mamy pieniędzy, a nawet jeśli, w każdym z europejskich krajów i na Bliskim Wschodzie ma znajomości - szybko by nas wtedy znalazł. Nie chcę uciekać całe życie, Milen. A poza tym ja już nie chcę tego dalej ciągnąć. Wiesz, że jak umrzesz ja nadal będę żył przez kolejne długie lata, w końcu jestem wampirem, jestem nieśmiertelny...
     - Wiem... - westchnął cicho uległy i zrobił jeszcze jeden krok w stronę byłego już kochanka. Wypuścił powietrze z płuc. – W takim razie pozwól mi na ten ostatni pocałunek! – wykrzyknął odważnie.

- W takim razie powiedz mi, co ty tutaj robisz? Dlaczego wróciłeś? – spytał się chłopak, kiedy już oboje usiedli naprzeciwko siebie przy ognisku – gdy emocje już opadły, obaj starali się siebie nawzajem nie dotykać, by przypadkiem nie powróciły do nich emocje i uczucia z dawnych lat.
     - Szczerze powiedziawszy nie mam bladozielonego pojęcia – zachichotał. – Zaprowadziła mnie tutaj chyba tęsknota za dawnymi czasami, ale nie wiem. Chyba chciałem trochę powspominać – dodał z widocznym smutkiem.
     - Rozumiem – mruknął chowając twarz w kołnierzu płaszcza.
     - A ty? Co robisz sam w lesie?
     - Przechodzę test, wiesz jaki – westchnął.
     - Wiem – skinął głową.
     - Nie kiwaj głową, bo sam sobie przeczysz – dodał ze śmiechem Bułgar, by jakoś rozluźnić gęstą atmosferę.
     - Tak, tak – zawtórował mu, jednak od razu uśmiech zszedł mu z twarzy. – Czyli... Kiedy będziesz musiał już iść? Siedzimy tu już trochę długo... I ten, wiesz.
     - Nie mam pojęcia, chyba już niedługo powinienem – jęknął szatyn. – Jeszcze kawał drogi przede mną. Muszę udać się na drugą stronę lasu i przy okazji upolować jakąś nadnaturalną istotę, a mam czas do rana.
     - Ach. – Vlad chciał, by Milen jeszcze nie odchodził, w końcu nie wiadomo było kiedy ponownie mogliby się spotkać tak sam na sam, razem, co praktycznie było jednak mało prawdopodobne, bo gdyby zobaczyli ich razem... Nie wiadomo, jak okrutna byłaby kara.
     Chwilę jeszcze posiedzieli w ciszy delektując się wzajemnie swoim własnym towarzystwem. Obaj nie chcieli tego przerywać, woleli, by ta chwila trwała już wiecznie, aczkolwiek było to konieczne. W końcu więc, po pewnym bliżej nieokreślonym czasie, młody łowca wstał pierwszy. Otrzepał portki z liści i odwrócił się plecami do wampira, który wydał się zaskoczony nagłym ruchem szatyna.
     - T-to ja w takim razie będę już się zbierał. Że-egnaj Vlad, mam nadzieję, że może się jeszcze kiedyś razem spotkamy – powiedział drżącym głosem. Nie chciał patrzeć wstecz, za siebie, wolał bowiem nie widzieć miny, jaką prawdopodobnie zrobił blondyn – zaskoczoną i pełną smutku, przecież tyle rzeczy mogliby jeszcze razem zrobić. Zrobił pierwszy krok, lecz wampir szybko złapał go za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Zaskoczony łowca odwrócił twarz w stronę starszego i kompletnie nie spodziewał się tego, że może on złożyć na jego ustach delikatny pocałunek, niemalże tak delikatny jak muśnięcie skrzydeł motyla. Milen na początku był tym zaskoczony, jednak jego wargi szybko pogłębiły ten gest. Nie chciał, by to tak szybko się skończyło.
     Niespodziewanie usłyszeli ze strony cmentarza cichy trzask. Od razu zwrócili głowy w jego stronę. Ich źrenice zwęziły się z szoku i przerażenia, bowiem w cieniu drzew ujrzeli postać. Dzięki jej zarysowi, widać było, że była w stroju łowcy z wyciągniętym w ich stronę pistoletem. Obaj nerwowo przełknęli gulę w gardle niemalże w tym samym momencie.
     Na początku Milen nie był wstanie rozpoznać, kto to taki był, jednak gdy sylwetka wynurzyła się z cienia i podeszła do nich ostrożnym krokiem, aż się zachłysnął.
     - Danijel! – krzyknął podenerwowany Bułgar. – C-co ty tutaj robisz?
     - Jak to co? Miałem cię pilnować! – żachnął się kuzyn szatyna. – Myślisz, że niby puściliby cię od tak samego na test? Pff, też mi coś! – umilkł na chwilę. – Miałem się nie pokazywać, ale jak ujrzałem, jak ten... ten... ten wampir cię w usta pocałował, to myślałem, że nie wytrzymam! Kuzyn! Wytłumacz mi, o co chodzi z tym wampirem.
     - Danijel... - jęknął Milen.
     - Czy to ten wampir, o którym chodziły pogłoski, że się z nim bzykałeś? – spytał się. – A nawet jeśli nie, dobrze wiesz, że łowcy nie mogą spotykać się z nadnaturalnymi, prawda? Wiesz o tym dobrze! Wiesz, jaka jest kara!
     - Danijel...
     - Nie danijeluj mi tu, tylko odpowiedz.
     Milen wbił wzrok w ziemię i przygryzł dolną wargę, a jego brązowe włosy opadły mu na czoło.
     - W-wiem – odparł po dłuższym milczeniu.
     - Milen – westchnął. – Wiesz, że nie chcę, by coś ci się stało przez to, prawda? Wiesz o tym dobrze, tak? – powiedział łowca łamiącym się głosem.
     - Tak – odszepnął nadal ze wzrokiem utkwionym w ziemię.
     - Dlatego proszę cię, chodź za mną, wróć do konia i zapomnij o całej tej sytuacji. Oczywiście masz jeszcze nic nie powiedzieć o tym, że się pojawiłem, zrozumiano? Ani o tej całej sytuacji. Nikomu, kuzynie, nikomu – oparł ręce na boki i podniósł jedną brew w niemym pytaniu.
     - Oczywiście.
     - To chodź, nie oglądaj się za siebie – wyciągnął prawą dłoń w jego stronę, a gdy młodszy chłopak do niego podszedł, klepnął go dość mocno w ramię i następnie popchał lekko w stronę cmentarza. Milen spojrzał kątem oka jeszcze po raz ostatni w stronę Vladimira i uśmiechnął się słabo.

     Ile to już minęło czasu od ich rozstania? Dwa miesiące, trzy? Szatyn nie wiedział, przestał liczyć. Wiele osób mówiło mu, że czas leczy rany, że minie, ale nic to nie dawało, nadal bolało go w środku, tak samo jak na początku. Mimo iż nawet próbował o tym zapomnieć. Jednak czy coś to dało? Widok chłopaka z flaszką wina w ręce, znajdującego się w ciemnej uliczce, wystarczało chyba jako odpowiedź.
     - Oj, Vladuś, Vladuś... - mruknął pod nosem. – Gdzieżeś ty jest, moja utracona miłości?
     Z gardła młodzieńca wydobył się cichy szloch. Po tych dwóch miesiącach, czy ilu, wspomnienia były nadal żywe. Nadal czuł jego dłoń na swoim policzku, jego metaliczny zapach, jego miękkie włosy pod opuszkami palców...
     Szlag, powinien przestać, powinien zapomnieć. Nie może się ciągle nad sobą użalać, znajdzie sobie jeszcze jakąś żonę, albo kochanka i zapomni. Musi.
     Ale czy jest w stanie to zrobić? Czy znowu może kogoś pokochać równie mocno, jak Vladimira? Chyba nie.

Milen upadł na kolana. Ktoś uderzył go w kark, nie mógł dokładnie zlokalizować tego bólu, ale był pewny, że było to gdzieś w tamtym miejscu. Upadł na kolana, a następnie na pierś. Przed oczami zrobiło się mu ciemno, a w uszach zaczęło mu szumieć. Nie wiedział, co się dokładnie stało, bo niby był przytomny, to jednak nie potrafił rozróżnić żadnych bodźców z zewnątrz. No może prócz huku strzału z pistoletu, bo w końcu był naprawdę głośny. Resztkami siły woli przetarł dłonią oczy i przewrócił się na plecy. Próbował cokolwiek dostrzec, czy usłyszeć coś więcej, lecz widział jedynie czerń i trochę pomarańczowego światła. Jęknął cicho, a może głośno, przynajmniej dla niego było to cicho. Na oślep oparł się na łokciu, a następnie spróbował wstać, jednak szybko stracił równowagę i znowu opadł na ziemię. Potrząsnął kilkakrotnie głową, dzięki czemu szumienie w uszach stawało się coraz cichsze, a obraz przed oczami nabierał kształtów. Przetarł kłykciami oczy, a to, co następnie zobaczył, dosłownie wmurowało go w ziemie. Przed nim jego kuzyn oraz Vlad walczyli z dwoma wilkołakami o dość pokaźnych rozmiarach. Kątem oka zauważył, że jeden leżał tuż obok niego. Wyglądał na martwego, a leżał w dość dziwnej pozycji, więc szatyn mógł uznać go za zabitego. Spróbował znowu wstać i tym razem się udało, ledwie, ale jednak. Nogi miał jak z galarety, więc oparł się o pobliski pień drzewa. Ponownie spojrzał w stronę reszty.
     Jego bliscy jakoś sobie radzili, widać było, że byli bardzo dobrzy, w końcu Danijel był już dość doświadczonym łowcą, a nawet jednym z lepszych, natomiast Vladimir był stary, miał ponad czterdzieści siedem lat, pewnie niejeden raz znalazł się w sytuacjach zagrażających jego zdrowiu oraz życiu. Było więc oczywiste, że potrafił walczyć na równi, a nawet lepiej niż serbski kuzyn Milena, dodatkowo miał te swoje wampirze umiejętności, które zdecydowanie pomagały mu w szybkich atakach. Bułgar uśmiechnął się lekko pod nosem, widząc jak ta dwójka walczy. Wiedział, że sam by tak dobrze nie potrafił, pewnie by się szybciej o coś potknął, czy coś w tym stylu.
     Nie chcąc stać i patrzeć bezczynnie wyciągnął broń zza pasa. Od tego uderzenia nadal drżały mu ręce, jednak udało mu się je w jakimś stopniu opanować. Naładował broń i spróbował namierzyć. Niestety, wilkołaki i jego bliscy zbyt gwałtownie i szybko się poruszali, nie miał szans dokładnie wycelować, bo jeszcze w któregoś by trafił. Wystrzelił w powietrze, by w taki sposób szybko rozładować pistolet i sięgnął po puginał. Milen specjalizował się we władaniu bronią dłuższą, jakimś rapierem czy czymś, ale na rzecz owego testu dostał taką, a nie inną. W końcu nie samym rapierem człowiek żyje.
     Podszedł do walczącego Danijela i w odpowiednim momencie dźgnął wilkołaka w miejsce pomiędzy żebrami. Powinno to chodź trochę skrępować jego ruchy, przynajmniej na chwilkę. Wyciągnął puginał i już miał zamiar przebić stworowi gardło, jednak kuzyn go uprzedził. Uśmiechnął się w jego stronę i poklepał po plecach. Milen odwzajemnił gest, a następnie odwrócił się w stronę Vlada. Widział, że wampir radził sobie bardzo dobrze, nie było potrzeby mu pomagać. Szybko powalił przeciwnika i splunął na niego. On jak i reszta wampirów nie przepadała za wilkołakami, i vice versa, więc nie dziwota, że to zrobił... Odwrócił się w stronę łowców, ale nie uśmiechnął jak Danijel, nadal było widać smutek w jego oczach. Oparł dłonie o boki i kiwnął głową. Łowcy odpowiedzieli tym samym i odwrócili się idąc w kierunku wierzchowca Milena.
     ...ale to nie był koniec.
     Ni stąd, ni zowąd młodszy łowca został złapany za szyję i powalony na ziemię. Danjiel próbował jeszcze rzucić się z pomocą, ale wilkołak uderzył go mocno w brzuch, co nie dość, że musiało cholernie boleć, to jeszcze nieco go odrzuciło. Ten nadnaturalny był zdecydowanie silniejszy niż pozostali. Pewnie był alfą ich stada, czy czymś takim. Wilkołak pochylił się nad Milenem nadal go podduszając. Obnażył kły i zawarczał nad jego twarzą. Chłopak przeraził się i to nie na żarty. Próbował zrzucić z siebie to olbrzymie cielsko stwora, kopiąc nogami i próbując uwolnić swoje gardło. Ciężko było mu oddychać, przez co trochę spanikował i nie dał rady się uwolnić. Na ratunek Milenowi, Vlad wskoczył wilkołakowi na plecy, jednak ten go zrzucił. Chwilę później rozległ się huk wystrzału. Wilkołak zaskomlał cicho i odwrócił łeb w stronę sprawcy. Pięć metrów dalej, półleżąc, Danijel trzymał w wyprostowanej dłoni swój pistolet, z jego lufy wydobywała się mały obłoczek dymu. Wilkołak zawarczał i nastroszył sierść. Zszedł z Milena i ruszył się w stronę jego kuzyna. Bułgar chcąc mu pomóc, złapał za wypuszczoną broń drugiego łowcy i rzucił się na nadnaturalnego. Ostrze wbił mu głęboko w plecy, przez co stwór zawył. W tym samym momencie Danijel wyskoczył z pozycji wpółleżącej i wbił wilkołakowi sztylet w klatkę piersiową. To powinno go uciszyć.
     - Padnijcie! – krzyknął gdzieś z tył Vlad.
     Młodzieńcy odruchowo posłuchali rozkazu.
     Coś walnęło w ciało wilkołaka i odrzuciło go. Niestety Milen był akurat w miejscu, w którą stwór się potoczył i przez to przygniotło go jego wielkie ciało. Zaparło mu dech w piersiach, nadnaturalny nie dość, że był duży, to jeszcze ciężki, a mięśnie miał twarde, co wcale nie pomagało.
     Za Milenem rozległ się cichy huk i trzask drzewa. Sam natomiast łowca leżał na ziemi na wznak i ciężko oddychał. Czuł, że jego żebra oraz płuca zostały zmiażdżone. W ustach poczuł metaliczny smak krwi. Zacharczał i kaszlnął, czuł, że z jego ust wydobyła się ciepła i lepka ciecz. Krew.
     - Milen! – usłyszał zdenerwowany wrzask kuzyna, zaraz potem nad nim pojawiła się jego sylwetka. Chyba przyciemniało mu trochę pole widzenia, czyżby ognisko zostało zgaszone? – Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?
     - Jak może być wszystko w porządku? On krwawi z ust! Został zmiażdżony przez olbrzymie cielsko wilkołaka! – wykrzyknął jeszcze bardziej spanikowany Vlad.
     - Dasz rady się ruszać? Oddychać? Cokolwiek? – spytał zmartwiony Danijel, nie zwracając uwagi na wampira.
     - T-ta-
     - Oczywiście, że nie! Nie widzisz w jakim jest stanie? – przerwał mu warknięciem blondyn. – Został ZMIAŻDŻONY, jego klatka piersiowa została! Jego płuca mogą być w opłakanym stanie!
     - Wiem, dobra!? – odkrzyknął Danijel. – Nie musisz mnie aż tak uświadamiać!
     - Musicie przerwać test – dodał już trochę łagodniejszym głosem Vlad, ale nie znoszącym sprzeciwu.
     - N-ie, nadal mogę... - próbował powiedzieć Milen, jednak od razu zakaszlał. Klatka piersiowa tak bardzo go bolała... a przy oddychaniu było jeszcze gorzej.
     - Nie, nie możesz. Czy ty się w ogóle widzisz? – warknął Vlad. Był zły na Milena, że dał się tak urządzić. Przecież powiedział mu, żeby padł na ziemię. Ugh, taki nieuważny dzieciak nie powinien jeszcze zostać pełnoprawnym łowcą! Poza tym z tego, co pamiętał takie testy przechodziło się dopiero w wieku dwudziestu jeden lat, nie dziewiętnastu! Powinni poczekać jeszcze dwa lata!
     - Twój kochaś ma rację, Milen, powinniśmy to przerwać – pokręcił poważnie głową Danijel. – Nie możesz w takim stanie kontynuować testu – odetchnął nerwowo i przeczesał nerwowo palcami przydługie włosy. – Nie ruszaj się zbytnio, spróbuję cię dotransportować do domu, a nie chcę by twój stan się pogorszył. Nie jestem medykiem i szczerze nawet zbytnio nie wiem, jak powinienem zareagować – zaśmiał się nerwowo. - Oj, kuzyn, ależ się urządził, co z ciebie za fajtłapa... - dodał ciszej.
     Milen uśmiechnął się lekko i zamknął oczy. Był zmęczony, klatka piersiowa go bolała... Miał ochotę po prostu zasnąć.
     Serb uśmiechnął się na widok śpiącego kuzyna. Co prawda niepokoił go jego stan i ta krew z ust, ale przynajmniej widział, że Milen trzymał się dość dobrze. Spróbował go delikatnie podnieść, starając się jak najmniej ruszyć jego ciało. Odwrócił się w stronę blondyna i uśmiechnął lekko.
     - Dzięki, chociaż tego ostatniego nie musiałeś robić, poradzilibyśmy sobie i bez tego. Wilkołaki to, fakt, twarde sztuki, ale naprawdę. Miał już mój rapier w klatce piersiowej! Długo by nie wytrzymał – zwrócił się do kochasia jego kuzyna. Gdy przypominał sobie tę scenę później, z perspektywy czasu nie potrafił uwierzyć, że normalnie gadał z wampirem... On, łowca? Niemożliwe.
     - Heh, ale nie spodziewałem się, że będą tego takie skutki... - zamilknął na chwilę. – Milen powinien być bardziej uważny, czemuście go wzięli tak wcześnie?
     - Uwierz mi, Milen to twarda sztuka, jest dobry, a nawet bardzo, po prostu... Ktoś musiał go zdekoncentrować – mrugnął do niego.
     Vladimir zarumienił się lekko i prychnął.
     - Dobra, koniec tego dobrego – natychmiastowo łowca poważniał – Zabieram Milena, a ty... Rób co chcesz, tylko trzymaj się od nas z daleka. Nikt nie może się dowiedzieć o tym incydencie, rozumiesz?
     - Wiem, wiem – machnął ręką.
     Łowca kiwnął głową i odwrócił się odchodząc z młodszym kuzynem na rękach. Vlad popatrzył jeszcze za nimi tęskno i również odszedł w swoją stronę. W ciemność, by zniknąć z pola widzenia zwykłych śmiertelników...

     To już pół roku, a on nadal nie potrafił opuścić Bułgarii, nie potrafił od tak zapomnieć. Chciałby jeszcze spędzić czas przy jego Milenie... Chciałby jeszcze wiele rzeczy, ale nie mógł. Dlatego stał tylko i patrzył się w dół doliny na miasteczko zewsząd otoczone olbrzymim lasem. Uśmiechnął się słabo. Wiedział, że prawdopodobnie już nigdy nie spotka Milena, a ich pożegnanie sprzed sześciu miesięcy, było ich ostatnim spotkaniem... 

____________
Jeny, nie wierzę, napisałam to! 
Zajęło mi to rok... Ale xd Poza tym komuś kiedyś chyba obiecywałam, że to napiszę...
Ogólnie powiem tak, że pisało mi się to ciężko, przynajmniej do momentu walki, ale za to jestem z tamtej części zadowolona, ale reszta... Pisałam to w ten dzień, co opublikowałam, chciałam to naprawdę szybko napisać, szło mi bardzo szybko i jak po maśle, ale czy dobrze... To już kwestia sporna xd
Poza tym nie jestem lekarzem, nie wiem, czy to co stało się Milenowi powinno mieć miejsce, ale kogo to obchodzi? W anime goście uderzają z impetem w skały i nic im się nie dzieje. Fuck logic.

I jak się wam podoba? Co sądzicie? Piszcie! Byłabym wdzięczna za opinię ^^ 

Btw, RomBula powinno być w polskim fandomie zdecydowanie więcej, zdecydowanie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro