[apoptoza całego ciała]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

×

×

Human AU.


×

Francis wolał leczyć się sam. Dobre wino. Kobiety. Towarzystwo. Podróże. To powinno każdemu starczyć za terapię.

A jednak siedział w gabinecie swojego nowo nabytego terapeuty, raz po raz splatając i rozplatając nerwowo palce.

- Nie - zdecydował w końcu, kręcąc z wolna głową. - Nie wiem, od czego zacząć.

Terapeuta przyglądał mu się spokojnie. Miał jakąś łagodnie-cierpliwą aurę, która sprawiała, że Bonnefoy nawet chętnie o czymś by mu opowiedział. Ale naprawdę nie wiedział, od czego zacząć. Rzucił okiem na rozciągający się za oknem park, wyścielony liśćmi.

Wszystko zwiędło.

- O czym teraz myślisz? - zapytał terapeuta.

- O dwójce moich przyjaciół. - Francis od razu zwrócił wzroku z powrotem na twarz swojego rozmówcy.

Oni też.

- Opowiedz mi o nich.

- Och, to nader specyficzne charaktery. - Machnął ręką, pozwalając sobie na śmiech. - W wiecznej niezgodzie od lat. Od najpierwszego spotkania na zajęciach z gry na pianinie. Aż po grób.

Po grób, po grób, po grób.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro