Hakerka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Westchnęłam cicho, kiedy nadal wszyscy uważnie mi się przyglądali. Czy ja jestem jakimś zwierzątkiem w zoo? Znowu tak, jak kilka dni temu, znaleźliśmy się przy Sercu Edenu. Spojrzałam na rodziców, którzy rozmawiali z resztą członków mojej rodziny. Zwróciłam wzrok na dziewczyny, które rozmawiały z Alfym i Stillą. Ponownie cicho westchnęłam, po czym oparłam się o balustradę. W tym samym momencie podszedł do mnie Hektor. 

— Co jest? — Zapytałam, kiedy uważnie mi się przyglądał. 

— Wcześniej coś dziwnego działo się z twoimi oczami. Chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale wydałaś się, jakbyś nawet nie rozumiała o co chodzi. — Szerzej otworzyłam oczy nie rozumiejąc o czym on do mnie mówi. 

— Co masz na myśli? — Zadałam kolejne pytanie, a on stanął obok mnie i również się oparł. 

— Oczy ci się świeciły... — Powiedział, a ja spojrzałam na niego, lekko się przy tym krzywiąc. 

— Ja... — Przerwało mi to, że podbiegło do mnie moje młodsze rodzeństwo. — Sprzedam ich kiedyś... — Hektor się zaśmiał na moje słowa, a Ross i Arliya na niego spojrzeli. 

Zwróciłam wzrok na chłopaka, a on na mnie. 

— Przełożymy tę rozmowę na potem... — Kiwnęłam głową na jego słowa, a w tym samym momencie Arliya pociągnęła go za rękaw bluzy. 

Oboje na nią spojrzeliśmy, dzięki czemu zauważyliśmy go, jak bardzo się mu ona przygląda. 

— Dlaczego nosisz kaptur? — Zapytała nagle, a on zwrócił na mnie wzrok zaskoczony. 

Wzruszyłam ramionami rozbawiona, a on przed nią kucnął i poprawił swoje nakrycie głowy. Już po paru sekundach pokazał swoje oczy, a moja młodsza siostra im się tak przyglądała, że aż otworzyła nieco buzię. Zamknęłam jej pyszczek, kładąc jej palce na podbródku, a chłopak się uśmiechnął. 

— Dlatego. Mam dość niecodzienne oczy, więc wolę nikogo nie wystraszyć. — Na jego policzkach ponownie powstały te urocze dołeczki, w które moja siostra włożyła swoje palce wskazujące. 

— Arliya... — Odsunęłam jej ręce. 

— W porządku, nic się nie stało... — Podniósł się. 

— Masz ładne oczy... — Odezwała się czarnowłosa, a on spojrzał na mnie z podejrzanym uśmiechem. 

O nie. Wiem co to za grymas. Zamierza mnie zażenować przy moim rodzeństwie. 

— Twoja siostra powiedziała mi kiedyś to samo... — Odwróciłam wzrok, jednocześnie trącając go w ramię. — Swoją drogą, ty masz ogon? — Zapytał, kiedy zobaczył, jak mała nim fajta na prawo i lewo. 

— Mhm! Tak jak Tasha! — W tym momencie odwróciłam wzrok jak najbardziej się dało, bo Hektor spojrzał na mnie zaskoczony. 

Wszyscy zwrócili swój wzrok w naszym kierunku. W tym momencie czułam, jak zaczęłam się pocić, jakbym przebyła triatlon. 

— Masz ogon? — Zapytał dosyć głośno, a reszta do nas podbiegła. 

— Że co?! — Zadała pytanie Elay, przez którą wygięłam się prawie w kąt prosty, bo tak blisko do mnie podeszła. 

— Chowa go pod ubraniami... — Odezwał się Ross, a ja spojrzałam na moje rodzeństwo z mordem w oczach. 

Zwrócili wzrok na siebie, a ja zaczęłam na nich cicho warczeć, jak kot. Już po chwili oboje ruszyli biegiem, za rodziców, a gdy ja chciałam zacząć ich gonić, reszta mnie zatrzymała i przyparła do barierki, abym im wszystko wytłumaczyła. 

— Gadaj o co chodzi z tym ogonem... — Powiedziała Rexa, a ja znowu odwróciłam wzrok w lewą stronę. 

Kątem oka zauważyłam, jak wszyscy spojrzeli na Stillę, która już po chwili podniosła rękę, ale w tym samym momencie złapałam za swoją koszulkę, ponieważ zaczęła się ona lekko unosić. 

— A idź mi z tą telekinezą, Stilla! — Krzyknęłam na nią, po czym schowałam się za Hektorem. 

Zabiłam ich wzrokiem, gdy wyjrzałam zza jego ramienia, a oni się zaśmiali z mojej reakcji. W tym momencie usłyszałam to, jak ktoś się do mnie zbliża od tyłu, a ja już doskonale wiedziałam, kto to jest. 

— Ani się ważcie ciągnąć mnie za ogon! — Krzyknęłam na moje młodsze rodzeństwo, które próbowało mi to zrobić. 

— Zauważyła nas! — Uciekli spowrotem do rodziców, a ja warknęłam pod nosem i spojrzałam na wszystkich. 

Wszyscy robili maślane oczka, a ja już czułam, jak moja prawą brew zaczyna lekko drgać. 

— Nienawidzę was... — Powiedziałam, a wszyscy ponownie się zaśmiali. 

Oparłam się głową o miejsce między łopatkami Hektora, a w kolejnej chwili rozwiązałam swój ogon, który miałam zaplątany wokół talii i pasa. Już po chwili reszta zobaczyła to, o czym kompletnie nikt nie wiedział. Zobaczyli mój śnieżnobiały ogon, który przy końcówce ma czarną obrączkę. 

— Dobra, już bez ogona byłaś urocza, ale teraz to wychodzi ponad skalę... — Powiedziała Ari, na którą warknęłam. 

— Nie jestem urocza, Szczurze! — Odezwałam się zdenerwowana. 

— Nie jestem szczurem, tylko myszą! — Odpowiedziała mi równie głośno co ja. 

— I to, i to je ser! — Zauważyłam. 

— Nie jem sera, bo mam nietolerancję laktozy! — Reszta się właśnie załamała naszą głupią kłótnią o nic. 

Obie na siebie warknęłyśmy, a reszta nas od siebie odsunęła. Hektor stanął przede mną, a przy tym położył mi ręce na ramionach. 

— Uspokój się, bo kogoś zagryziesz. — Odezwał się, a ja spojrzałam mu w oczy, przez co niemal natychmiastowo się uspokoiłam. 

— Przepraszam... — Powiedziałam cicho, a on spojrzał na resztę. 

— Mam rozumieć, iż nie lubisz się chwalić tym, że masz ogon? — Kiwnęłam głową, a przy tym schowałam swoją dodatkową kończynę pod koszulkę. 

— A kto by się lubił chwalić tym, że ma dodatkową kończynę i wygląda się przez to, jak jeszcze większy „odmieniec”? — Zrobiłam cudzysłów w powietrzu, a przy tym usłyszałam, że wołają nas moi rodzice. 

— Widzieliście już serce Edenu? — Zapytała moja matka, a my na siebie spojrzeliśmy. 

— Tylko pierwsze piętro, bo nie mogliśmy się dostać wyżej przez zablokowane drzwi... — Odpowiedziałam jej, a ona spojrzała na wujka Stuarta. 

— Stuart, mógłbyś? — Kiwnął głową, po czym zaraz obok siebie stworzył portal, przez który większość moich przyjaciół się wystraszyła. 

— W sumie zawsze się nad tym zastanawiałam. Jak te portale działają? To rozerana czasoprzestrzeń, portal kwantowy... — Moje dalsze pytanie zostało przerwane. 

— Czy ktoś rozumie, o czym ona gada? — Zapytała reszty Elay, a ja spojrzałam na nią z czystym mordem w oczach. 

— Mogę ci to potem wytłumaczyć, jak będziesz chciała... — Odezwał się fioletowooki, a ja kiwnęłam głową. 

Po chwili wszyscy znaleźliśmy się na dachu wieżowca. Podbiegłam do krawędzi, która była otoczona półścianką, po czym spojrzałam na widok dookoła. Wszyscy podeszli do mnie i również rozejrzeli się po panoramie miasta. 

— Nie ma opcji, że zwiedzimy cały Eden w tydzień... — Kiwnęłam głową na słowa Hektora. 

Odwróciłam się, kiedy usłyszałam szepty między moimi rodzicami. Usłyszałam między innymi „Coś nie chce mi się wierzyć, że oni ze sobą nie kręcą”, które powiedziała mama i „Przestań snuć teorie spiskowe, detektywie Tremér”, czyli to, co powiedział tata. Cicho westchnęłam, a następnie spojrzałam na zachodzące słońce. 

— Wejdźmy do środka, zanim się ściemni... — Odezwał się wujek Jekyll, a my wszyscy na niego spojrzeliśmy, po czym podeszliśmy do drzwi. 

— Drzwi są zakodowane... — Powiedział wujek Kar. 

Hektor podszedł do panelu sterowania, a następnie „ożywił” całą elektrykę w budynku. Wszyscy spojrzeli najpierw na niego, a następnie na mnie. 

— Mam uzdolnionych przyjaciół... — Odpowiedziałam, a mama podeszła do panelu. 

— Czyli jak za dawnych czasów, znowu mam być hakerem? — Szerzej otworzyłam oczy na taką informację. 

— Chwila moment, jakim znowu hakerem? — Zapytałam zaskoczona, a wszyscy starsi od nas, poza Rexą się zaśmiali. 

Tata potargał mnie po włosach, a ja na niego spojrzałam. 

— Potem ci opowiem... — Kiwnęłam głową, kiedy widziałam jak mama przebiera palcami na holograficznej klawiaturze swojego zegarka. 

Połamała bym sobie palce, jakbym próbowała tak szybko klikać w literki. Czyli już chyba wiem, czemu moja matka tak dobrze się rozeznaję w komputerach. 

— I gotowe... — Powiedziała, a drzwi się odblokowały. — Ta, wyszłam z mojej hakerskiej formy... — Zaśmiała się, a przy tym na mnie spojrzała. 

— Ostatni większy skok hakerski miałaś siedemnaście lat temu... — Odezwał się wujek Jekyll. 

— Ty też... — Dogryzła mu, a ja zostałam szturchnięta przez Hektora w ramię. 

— Zdecydowanie za dużo informacji, jak na jeden dzień... — Wymamrotałam pod nosem, a w kolejnej chwili weszliśmy do środka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro