Nikt cię nie będzie nawet słuchał!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I doszliśmy do tego momentu, gdzie powoli będę wdrażać główny wątek tej części...

Bo uwaga, uwaga...
Kłótnia z rodzicami, to nie jest główny wątek, a poboczny...
*zaciera ręce*
Główny się dopiero powoli będzie zaczynać...
He he he...

A może ktoś coś podejrzewa cóż to będzie?

Dajcie znać koniecznie, a ja życzę wam miłej lektury! ❤❤

Nie spałam pół nocy. Obudziłam się już o trzeciej, a dochodzi szósta. Przez ten czas zdążyłam przeczytać ten list z trzydzieści siedem razy. To co chcę zrobić, to już jest ostateczna ostateczność. Westchnęłam cicho i położyłam list na parapecie. Spojrzałam na słońce, które już wstało nieco ponad wysokość muru plantacji. Mam wrażenie, że coś się dzisiaj wydarzy. I to nie będzie nic dobrego. 

Podniosłam się z łóżka, po czym podeszłam do mojej szafy, gdzie już leżała spakowana torba. Nie sądziłam, że kiedykolwiek postanowię coś takiego. Złapałam za pierwsze lepsze ciuchy, a padło na koszulkę na grubych ramiączkach, z kapturem i kieszenią na brzuchu oraz czarne jeansy z łańcuchem na krzyż z tyłu. Wzięłam czystą bieliznę, po czym ruszyłam do łazienki, gdzie oczywiście się przebrałam. 

Jak codzień, przez parę minut bawiłam się z rozdzieleniem moich włosów na białe od góry, a czarne od dołu. Za lewe ucho jak zawsze zakręciłam jedno pasmo, aby kontrastowało z jasnym kolorem. Po chwili umyłam zęby i twarz, a następnie się wytarłam ręcznikiem. Podniosłam swoje złote oczy na moje odbicie i spojrzałam na swoją piegowatą buzię. Piegi mam na całej twarzy, trochę na szyi i w kilku miejscach na ciele. Na ramionach, dłoniach, dekolcie i udach. 

Nie lubię tej cechy w swoim wyglądzie. Wyróżniam się przez to jeszcze bardziej, niż bym chciała. Wyglądam zbyt uroczo, a przez to nikt nie bierze mnie na poważnie. W tym momencie usłyszałam hałas dochodzący z piętra. Ktoś musiał wstać. Teraz tylko pytanie, czy to mama, tata... Moje młodsze rodzeństwo raczej nie, bo lubią dłużej pospać, a już tym bardziej, że jest poniedziałek. Wyszłam z łazienki, po czym wróciłam do swojego pokoju, ale po drodze zatrzymał mnie głos taty. 

— Tasha, już na nogach? Przecież już skończyłaś szkołę... — Chciał zażartować, aby pewnie zmniejszyć napięcie po wczorajszym, ale kompletnie nie jest mu do śmiechu. 

— Wiem... Nie mogłam spać... — Powiedziałam, a tata kiwnął głową. 

— Jeśli chodzi ci o to, co wczoraj powiedziała Tremér, nie obwiniaj jej... — Wszedł po schodach i do mnie podszedł. — Tasha... Ja, twoja matka, dziadkowie, Jekyll, całe wujostwo... Wszyscy walczyliśmy, aby wydostać się spod kopuły Edenu... — Spojrzałam na tatę zaskoczona. 

— Co? — Nie wiem jak zareagować. 

O Edenie wszyscy wiedzą tyle, ile nam powiedziano w szkole. Tata i mama nigdy nie powiedzieli, jak się poznali, jak wyglądała ich młodość i wogóle. W naszym domu był to zakazany temat. Oboje zawsze zmieniali temat, gdy tylko o to pytałam, kiedy byłam jeszcze ciekawskim dzieckiem. Reszta rodziny powiedziała mi kiedyś, że jestem za młoda i nic z tego nie zrozumiem. A teraz tata mówi mi coś takiego? 

— ... — Westchnął. — Każdy mutant starszy od ciebie... Mieszkał w którejś z plantacji... — Tata objął moją twarz dłońmi i spojrzał mi w oczy swoimi jasnymi, błękitnymi tęczówkami. — Tasha... Byłaś pierwszym noworodkiem, który przyszedł na świat poza plantacją... Ciąża u mutantów trwa krócej, co już zauważyłaś, gdy Tremér nosiła pod sercem Rossa albo Arliyę.. Spod kopuły udało nam się wydostać we wrześniu... W styczniu przyszłaś na świat... — Opuściłam wzrok zastanawiając się nad słowami taty. — Tremér na ciebie krzyknęła, bo nie chcę, aby stała ci się krzywda... Nie chcę, abyś wiedziała, jak żyły tam mutanty... — Miał coś jeszcze powiedzieć, ale przerwało mu wołanie mojej mamy. — Później ci powiem co było dalej, ok? — Kiwnęłam głową, a on się odwrócił, aby w kolejnej chwili zejść po schodach. 

— Tato... — Zatrzymałam go, gdy był w połowie klatki schodowej. — Rozmawiałeś z mamą o tym... No wiesz... O moim zostaniu nauczycielką? — Kiwnął głową. 

— Wczoraj wieczorem... Powiedziała, że musi to przemyśleć i porozmawiać z tobą... — Mruknęłam coś w odpowiedzi, a tata zszedł na parter. 

Odetchnęłam z ulgą, a następnie wróciłam do swojego pokoju i oparłam się plecami o drzwi. Nie sądziłam, że mama i tata coś takiego przeżyli. Myślałam, że są oni zwykłymi i nudnymi rodzicami, którzy lubią w wolnej chwili w spokoju napić się herbaty. Westchnęłam cicho, a w kolejnej chwili usłyszałam na dole, jak moje rodzeństwo lata po całym parterze, szykując się do szkoły. Rodzice są aktualnie na rocznym urlopie, więc będą w domu raczej cały dzień. 

Znowu nie wiem jak powinnam się zachowywać, w stosunku do mamy. Niby się pogodziłyśmy, ale po tamtej wczorajszej rozmowie, sama już nie wiem. Opuściłam wzrok i podeszłam do komody, gdzie z szuflady wyjęłam skarpetki we wzorek awokado przeciętego na pół, które następnie wciągnęłam na stopy. Poprawiłam łóżko, po czym wyjęłam z biurka mój pamiętnik, który schowałam do torby z moimi rzeczami. Ustaliliśmy, że w plantacji zostajemy tak długo, dopóki nie zwiedzimy wszystkich. 

Rexa oczywiście nie była zbyt chętna na tę wycieczkę, ale gdy jej o to zapytałam, powiedziała, że to nic takiego. Tata powiedział, że wszystkie mutanty starsze ode mnie, mieszkały w plantacjach. Co znaczy, że moja droga jaszczurowata przyjaciółka, również musiała tam już być. Przymknęłam drzwi szafy, po czym podeszłam do łóżka i sięgnęłam po list, który leżał na parapecie. Usiadłam na krześle od biurka i znowu zaczęłam go czytać. 

Po chwili podniosłam wzrok i spojrzałam na zdjęcie rodzinne, z którego się wczoraj wydrapałam cyrklem. Kompletnie nie pasuję do tej rodziny. Jestem całkiem inna. Ani trochę nie przypominam nikogo z rodziny. Mam całkiem inny charakter, prawie nikogo nie przypominam, bo mój wygląd nie pasuje do żadnego z członków mojej rodziny, a do tego nikt nie interesuję się nawet w pewnym stopniu, tym co ja. Oparłam się głową o moje przedramiona, po czym spojrzałam na kolorową bransoletkę, która leżała na biurku. 

Dziadek mi ją zrobił, jak byłam mała. Do dziś pamiętam, co mi on wtedy powiedział. „Mam nadzieję, że twoje życie będzie równie kolorowe, co koraliki na tej bransoletce...”. Szkoda, że całe moje życie jest czarno-białe, tak samo jak moje włosy. Posiedziałam tak przez jakiś czas, aż w pewnym momencie usłyszałam wołanie mamy. Przełknęłam ślinę, po czym ruszyłam w kierunku drzwi. Zeszłam po schodach na parter, gdzie aktualnie byłam w stanie tylko i wyłącznie wyczuć moją rodzicielkę. 

Weszłam powoli do kuchni, gdzie ta stała oparta o blat i piła kawę. Podeszłam bliżej, ale narastające napięcie między naszą dwójką, było coraz to bardziej wyczuwalne. 

— Rozmawiałam wczoraj z twoim ojcem odnośnie twojego zostania nauczycielką... — Kiwnęłam lekko głową. — Przepraszam, że nie zauważyłam wcześniej, jaki ból sprawiamy ci tym, że ustaliliśmy już całe twoje życie, ale zrozum. Z twoim IQ, mogłabyś zostać nauczycielem, fizykiem, astronomem i wieloma innymi. Tasha... Twoje IQ wynosi ponad 230, a ty chcesz to zmarnować i zająć się czymś, co może ci się za moment znudzić? — Podniosłam na nią wzrok niedowierzając. 

— Najpierw mi ustalacie grafik na całe życie... — Spojrzała na mnie zaskoczona, bo aktualnie moje oczy szkliły się od łez. — Potem nawet nie pytacie się, czy ja wogóle chciałabym się zająć tym nauczaniem... Nigdy się mnie nie zapytaliście, czy jest coś co lubię robić, albo czy się czymś wogóle interesuję... — Przerwała mi. 

— Czym się chcesz zajmować? — Zapytała z obojętnym wyrazem twarzy, jakby pytała o to tylko i wyłącznie po to, żebym się zamknęła. 

— ... Muzyką... — Szerzej otworzyła oczy, kiedy to w końcu powiedziałam. 

— Zwariowałaś? Nigdy się tym nie zajmowałaś i nagle, z niczego przyszedł ci pomysł, że się zajmiesz czymś, na czym zmarnujesz cały swój potencjał? — Zapytała rozjuszona. 

— Wogóle mnie nie znasz, mamo... — Odwróciła wzrok rozbawiona moimi słowami. 

— Tasha, jestem twoją matką. Jak niby miałabym cię nie znać? Nosiłam cię pod sercem, urodziłam cię, wychowałam i nie znam cię? Nie pozwolę ci zmarnować sobie życia, na czymś tak głupim i bez przyszłości, jak muzyka. — W tym momencie poczułam, jakby ktoś zaczął zgniatać mi płuca. 

— Ale... — Uderzyła dłońmi w blat. 

— Żadnego „Ale”! Nie pozwolę ci się zająć muzyką! Nigdy nie powiedziałaś czegoś tak absurdalnego! Zostaniesz nauczycielką, czy ci się to podoba, czy nie! Muzyka to nie zawód! Nikt cię nie będzie nawet słuchał! — I tak moje serce właśnie pękło. 

— ... Jesteś najgorszą matką na świecie, mamo.... — Po moich słowach wybiegłam z kuchni i wróciłam do siebie, gdzie zatrzasnęłam drzwi. 

Rodzice powinni wspierać dzieci w ich decyzjach, a nie podcinać im skrzydła, a mama jest w tym najlepsza. Tylko to jej zawsze wychodzi, a już zwłaszcza, kiedy chodzi o mnie. Po moich policzkach spłynęły łzy, które spadły natychmiastowo na drewniane panele. Podeszłam do komody, którą z trudem przesunęłam i zablokowałam drzwi. Upadłam na podłogę łkając. Zaczesałam swoje włosy palcami do tyłu i pociągnęłam się za nie z całej siły. 

Nienawidzę swojego życia. Przerzuciłam swój wzrok na biurko, gdzie leżał list. Mam dosyć takiego życia, w którym jedyne co, to mam niszczone marzenia i podcinane skrzydła. Podniosłam się z podłogi i podeszłam do szafy skąd wyjęłam torbę ze swoimi spakowanymi rzeczami. W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi. 

— Tasha... — Usłyszałam mamę, ale zignorowałam ją i zaczęłam ubierać swoje glany. — Przepraszam, że byłam taka ostra... Przesadziłam... Proszę, otwórz drzwi... — Założyłam na swoje uszy słuchawki i puściłam muzykę, aby jej więcej nie słyszeć. 

Zawiesiłam torbę przez ramię, aby w kolejnej chwili przejść obok biurka. Zatrzymałam się jeszcze na moment, po czym wzięłam do ręki kolorową bransoletkę, którą schowałam do kieszeni. Weszłam na łóżko nogami, otworzyłam okno, ale nim wyszłam, schowałam się, bo zobaczyłam tatę, który wrócił. Był odprowadzić do szkoły Arliyę i Rossa. Gdy zniknął z mojego pola widzenia, wyskoczyłam na dach, a następnie na lampę, aby ruszyć w kierunku miejsca, gdzie mam się spotkać z pozostałymi. 


W kolejnym rozdziale dostaniecie ode mnie bonusa w postaci kolejnego rysunku Tashy, ale tym razem....
Będzie on w nieco innym formacie...
Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale rysuję także na komputerze z pomocą tableta graficznego i takowy rysunek, zrobiony właśnie na nim, pojawi się w kolejnym rozdziale ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro