Rozdział 2 U Maccadama na każdą okazję.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Iacon wciąż żyło powrotem bohaterów. Bary i restauracje były wypełnione po brzegi, na ulicach tłoczyły się chmary Transformerów, a przez wyjeżdżających z miasta większość dróg było zakorkowanych (szczęściarze ci, którzy mogli transformować w maszyny latające).

Dla Ironhide'a, zapchane miasto, a tłumów szczerze nienawidził, w tamtej chwili było jego najmniejszym zmartwieniem. Było już późne popołudnie, a on szukał otwartej kwiaciarni, gdzie mógłby kupić bukiet dla swojej wybranki. Był na tyle zmęczony, że nie przyszło mu do głowy, żeby iść wcześniej na miasto i tę drobnostkę załatwić, a miał na to trochę czasu. Teraz musiał chodzić po metropolii od sklepu do sklepu i całować klamki.

Drugim jego największym problemem okazało się być zaufanie do swojej wybranki. Dzwonił do niej zanim wyszedł z bazy. Miał szczęście, że odebrała; w ostatnim czasie skontaktowanie się z nią porównywalne było z cudem. Dowiedział się, że nie ma jej w Iacon, podobno pojechała do przyjaciółki z czasów szkolnych, a ponieważ miasto już dzień wcześniej było zalane przyjezdnymi, nie widziała sensu przyjeżdżania. Jak stwierdziła, nawet gdyby przyjechała, nie udałoby jej się dostać do niego. Te słowa trochę ukuły Iskrę autobockiego wicelidera, ale nie dał tego po sobie poznać i przyznał jej rację. W pewnym momencie ich rozmowy, usłyszał gdzieś w tle męski głos. Nie wiedział, czy mu się zdawało, czy też nie, ale okazał się to dla niego impuls, który nakłonił go do odwiedzin. Bardzo by się ucieszył, gdyby okazało się, że rzeczywiście nikogo w jej domu nie ma.

W końcu udało mu się natrafić na otwartą kwiaciarnię. Młoda Autobotka już przygotowywała sklep do zamknięcia, ale widząc w progu bardzo ważnego klienta, z radością i ekscytacją przyjęła go jeszcze i obsłużyła. Dla Ironhide'a nie była to zbyt komfortowa sytuacja. Znali i rozpoznawali go wszyscy, on natomiast nie znał nikogo i nie wiedział jak powinien się zachować mimo, że nie jest to dla niego żadna nowość. Nienawidził ciekawskich spojrzeń, dość często musiał się zmierzyć z cichymi rozmowami za jego plecami, a czasem nawet ktoś się odważył i zadał jakieś pytanie. Bardzo źle się czuł w miejscach publicznych. Bar czy restauracja, to były miejsca, które były jeszcze znośne, ale jakiekolwiek sklepy, a w szczególności takie jak ta kwiaciarnia, były istną karą. Kto by przypuszczał, że wielki, gburowaty i nieustraszony autobocki wicelider pojawi się w takim miejscu? No właśnie mało kto, przez co powstają wszelakiego typu plotki, pojawiają się artykuły w sieci, a zaraz po nich powstają jakieś nieprawdziwe teorie na temat jego życia prywatnego.

Fembot o żółtej zbroi zgrabnymi paluszkami bardzo szybko układał kwiaty o czerwonych, przeźroczystych płatkach w bukiecie. Autobot nie znał się na roślinach, nie wiedział co to za kwiaty, ale podobały mu się - wyglądały, jakby były zrobione ze szkła. 

Nagle sprzedawczyni głośno westchnęła zwracając tym uwagę czerwonego Transformera. Zerknęłam na niego i uśmiechnęła się delikatnie.

- Tylko zazdrościć... Jakaś szczęściara dostanie te kwiaty.  - powiedziała po chwili rozanielonym głosem.

- Pewnie tak... - westchnął ponuro, wyobrażając sobie Highstrike z jakimś innym facetem, a zaraz potem skarcił się w głowie za tę myśl. - Szkoda tylko, że ja mogę okazać się pechowcem. - dodał, a spojrzenie fembota wystrzeliło w jego kierunku.

- Eee... Na pewno nie będzie tak źle. - pocieszyła kończąc wiązać wstążkę. - Proszę bardzo. - podała wiązankę. - Półtorej kostki.

Ironhide wygrzebał z małej skrytki na ręku kilka blaszek w kształcie kwadratów, na których były wyryte liczby, ale niestety na żadnej nie było jedynki czy połówki, same dwójki i piątki. Były to bony na energon, które miały symbolizować nieporęczny środek płatniczy, czyli kostki energonowe. Energon na Cybertronie miał wiele funkcji: od paliwa zasilającego statki, przez pożywienie cybertronian, po walutę o stałej wartości.

Nie mając wyliczone, położył na blacie dwójkę.

- Reszty nie trzeba. - powiedział próbując się chociaż delikatnie uśmiechnąć.

- Nie, nie, nie. Wydać trzeba. - powiedziała zacząwszy szukać odpowiedniej blaszki w schowku pod ladą.

- No gdzie, zabrałem pani ponad sześć cykli. - skinął w stronę zegara. - Mogła pani mieć od sześciu cykli spokój. - puścił jej oczko i zabrawszy bukiet, wyszedł.

Sprzedawczyni chwilę wpatrywała się w widok za szybą. Kiedy ocknęła się, odruchowo zamknęła szufladę z bonami i oparła się o ladę zamyślona. Marzył jej się taki żołnierz jako partner.

Ironhide czuł się bardzo nieswojo idąc z bukietem przez miasto. Miał wrażenie, że wszyscy Transformerzy gapią się na niego. Już samą swoją osobą potrafił wzbudzić zainteresowanie, a ten wiecheć, zawało mu się, jest jak wielki transparent z napisem: "patrzcie na mnie". Z chęcią schowałby te kwiaty i w postaci samochodu dotarł do domu Highstrike, ale niestety podczas transformacji mógłby zniszczyć wiązankę, tak więc starając się nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia, których w rzeczywistości nie było tak wiele, przedzierał się przez zatłoczone miasto. Po pół godzinie był już na miejscu i stał przed drzwiami jednego z mieszkań w wieżowcu. Wahał się nacisnąć dzwonek. Kilka razy wyciągał w jego kierunku rękę, ale cofał ją zastanawiając się, czy może czasem nie wiedzieć. Może lepiej by było żyć w błogiej nieświadomości i cieszyć się, że ma się kogoś, kto kocha. Jednak usłyszał coś, co brzmiało jak rozmowa dochodząca zza drzwi przed którymi stał. Upewnił się jeszcze, czy to aby na pewno nie dochodzi z innych mieszkań, a potem wcisnął srebrny przycisk zamontowany w ścianie. Jeszcze przez chwilę miał nadzieję, że jednak mu się zdawało, ale wkrótce usłyszał kroki po drugiej stronie. Stanął z boku drzwi, aby osoba po drugiej stronie nie zobaczyła go przez wizjer. Chwilę panowała cisza, aż w końcu w korytarzu rozległ się dźwięk otwieranych zamków. Wkrótce, w wejściu do mieszkania pojawił się fembot o czarnej zbroi z czerwonymi paskami. Była około dwa mechanometry niższa od niego, szeroka barkach jak na kobietę, co jednak dobrze komponowało się z jej dużymi piersiami i było dobrą przeciwwagą dla nie małych pośladków. Highsrike nie należała do szczupłych, ale mimo tego, bała bardzo pociągająca. Według Ironhide'a miała piękne optyki i usta, co miało wynagradzać jej skromnie zdobiony hełm, nad którym miała zwyczaj ubolewać.

Dziewczyna nie zdążyła się rozejrzeć, kiedy widok przesłoniła jej obramowana czerwoną zbroją szyba znajdująca się na piersi wicelidera. W odruchu podniosła głowę i natrafiła na wściekłe spojrzenie swojego chłopaka, który, nie mogąc nawet znaleźć słów, zacisnął szczękę zgrzytając zębami, a jego usta wykrzywiły się w okropnym grymasie. Dziewczyna jakby zapomniała jak się mówi. Otworzyła usta, ale nawet nie wiedziała, co powiedzieć, a optyki większego od niej Transformera wyrażające chęć mordu nie ułatwiały jej zadania.

- Kochanie, kto przyszedł? - męski głos wydobył się z wnętrza mieszkania, a po chwili w korytarzu stanął młody robot o niebiesko-żółtej zbroi.

Mina młodego zrzedła natychmiast, kiedy rozpoznał gościa stojącego w drzwiach, który swoimi lodowato niebieskimi optykami strzelał w niego sztyletami. Przeszło mu przez myśl, że zaraz zginie, kiedy zgęstniałe jak galaretka powietrze zadrżało od gardłowego warkotu. Jednak po chwili ostre spojrzenie znowu zostało przeniesione na Highstrike, a on w duchu odetchnął z ulgą.

- Nie ma cię w Iacon, co? - warknął, po czym odwrócił się i odszedł od drzwi. - Taka jak wszystkie... - burknął głośno, jednak kierował te słowa do siebie.

Wyszedł z budynku, nie usłyszał nawet domykających się drzwi, kiedy za sobą szybkie kroki.

- Ironhide, czekaj! - zawołała, ale on ani myślał się zatrzymywać, dla niego sprawa była jasna i nie potrzebował jej tłumaczeń.

Fembot wyprzedził go i zmusił do zatrzymania stając przed nim. Zmierzył ją ostrym, jeśli nie pogardliwym spojrzeniem i czekał. Nie miał najmniejszego zamiaru zaczynać tej "rozmowy" i byłby szczęśliwy, gdyby nie musiał w niej brać udziału.

- To nie tak jak myślisz. - wydukała dziewczyna patrząc z nadzieję na partnera, jednocześnie kuląc się pod jego wzrokiem.

- Okłamałaś mnie. To mi wystarcza. - powiedział beznamiętnie, jak z automatu.

Highstrike otworzyła usta, ale głos ugrzązł jej w gardle.

- To koniec. - wzruszył ramionami. - Byłaś ze mną, a na boku miałaś innego, albo odwrotnie.

- Ale on nic nie znaczy!

- Nic? To dlaczego wolałaś dzisiaj jego, a nie mnie? Wiedziałaś, że wracam. Chociaż? - udał, że zamyśla się. - Skąd mogłaś wiedzieć, skoro przez ostatni czas miałaś mnie gdzieś?! Wracaj do swojego kochasia i daj mi spokój.

Wyminął ją, ale ta nie pozwoliła mu się za bardzo oddalić - złapała za rękę i znowu stanęła przed nim. Warknął zirytowany i niechętnie stanął.

- To tylko przyjaciel. Przyjechał do mnie i dlatego nie mogłam przyjść. Jest spoza Iacon, nie miał gdzie się podziać!

- Mogłaś przyjść z nim, albo zostawić na chwilę w mieszkaniu. Mogłaś też zostać! A ty mnie okłamałaś. - powiedział i chwilę patrzyli się na siebie w ogóle nie zwracając uwagi na zaciekawione spojrzenia innych Transformerów. - To koniec Highsrike. Relacja psuła się od dłuższego cza...

- I że to niby moja wina?! - wrzasnęła. - To ciebie ciągle nie ma! Ciągle w GBA albo na froncie!

- Wiedziałaś doskonale kogo bierzesz! Mówiłem na początku znajomości, że mi się ciężko wyrwać! Ale dla ciebie się starałem zaniedbując przy tym wszystkie obowiązki!

- Prime jakoś daje radę!

- Bo Elita jest na miejscu! Mogą się widzieć w każdej chwili!

- To jak wytłumaczysz, że w czasie wolnym chodzisz po barach?!

- Taaak... Bo na pewno przyjdę do ciebie około północy, kiedy ty już od megacykla śpisz, żeby się wyspać do roboty. Pomyśl czasem!

- To skoro tak bardzo nie masz czasu dla innych, to po jaką cholerę szukasz kogoś?!

Ironhide zająknął się. Chciał się na nią wydrzeć, ale to pytanie go uderzyło i zamilkł. Poczuł się jakby go spoliczkowała, upokorzyła. Zaraz potem poczuł wrzącą w nim wściekłość, którą chciał jakoś odreagować, ale nie znalazł odpowiednich słów, aby to zrobić. Co? Zacznie jej się tłumaczyć, że tak jak wszyscy chce mieć kogoś bliskiego, kto będzie w przy nim w każdej chwili? Ona przecież to wiedziała.

- To dlaczego zdecydowałaś się brać kogoś, kogo poznałeś w barze, wiedziałaś kim jest, czym się zajmuje i, że nigdy nie ma czasu? - zapytał już spokojniej.

Złość zdusił w sobie. Nigdy nie widział możliwości rozwiązania konfliktu, jeśli obie strony podnoszą głos. Co prawda, to był już dla niego koniec związku, ale nie chciał rozstać się w ten sposób.

Tym razem to dziewczyna się zająknęła. Przez chwilę wpatrywała w niego, aż w końcu spuściła optyki. I tak stali przez chwilę w ciszy, podczas której Highstrike patrzyła gdzieś przed siebie, a Ironhide na nią, a konkretnie na odbicie na jej wypolerowanym lakierze - niebiesko-żółty coś jej pokazywał. Machał łapami próbując coś jej w ten sposób przekazać, aż w końcu udało mu się usłyszeć jego szept: "Udobruchaj go jakoś! Tak nie wiele nam brakuje!" Wicelider odwrócił się i, gdyby się dało, spopieliłby go samym spojrzeniem. Transformer zamarł, a kiedy usłyszał warkot, był bliski omdleniu. Jednak zanim to nastąpiło, fembot znalazł się pod tym spojrzeniem, ale nawet na niego spojrzał.

- Trzeba było powiedzieć, że szukasz sponsora, a nie partnera. - warknął i wyminął ją.

Nie miał pojęcia, czy miał rację, czy nie, ale tak czuł. Nie pierwszy raz robił jakiejś kobiecie za niewyczerpywalne źródło energonu. Nie były w związku z nim, tylko z jego kontem i zarobkami.

Dziewczyna nadęła policzki ze wściekłości. Rozgryzł ją, chociaż nie zdawał sobie o tym sprawy. Po za tym, straciła możliwość uzyskania ostatniej części potrzebnej sumy na kupno domu na obrzeżach Iacon, w którym mieszkałaby razem z niebiesko-żółtym robotem. Kiedy poznała wicelidera, miała co do niego inne intencje, prawdziwie widziała w nim dobry materiał na partnera, ale potem poznała kogoś innego. Po drodze zamarzył jej się dom i kilka innych rzeczy i stworzyła plan, że wyłudzi od niego ile będzie mogła, a potem z nim zerwie. Wszystko potoczyłoby się po jej myśli, gdyby nie przestała zabiegać o zbrojmistrza.

- Nigdy nie znajdziesz dziewczyny z takim podejściem! - wrzasnęła za nim.

Ironhide przystanął, chciał coś jej odkrzyknął, ale powstrzymał się, zacisnął pięści i po chwili ruszył dalej. Chciał jej coś "odpowiedzieć", ale schował dumę do kieszeni jednocześnie nie zniżając się do jej poziomu. Jak to matka go uczyła - szacunek przede wszystkim.

Szedł już dłuższy czas, pogrążony we wzburzonych myślach nawet nie zwracając uwagi na otoczenie. Nogi prowadziły go same, a wbite gdzieś przed siebie optyki w ostatnich momentach wysyłały informacje o przeszkodach do procesora, dzięki czemu jakimś cudem na nikogo nie wpadł. Było tak do momentu, aż zorientował się, że wciąż dzierży w dłoni bukiet kwiatów. Przystanął i spojrzał na kwiaty, których zakończone kuleczkami pręciki cichutko zadzwoniły obijając się o siebie. Zazgrzytał zębami ledwo powstrzymując się od warczenia. Już miał rozglądać się za koszem, gdy stwierdził, że szkoda na to jego dwóch kostek energonu.

No trudno, pomyślał, najwyżej wyjdę na idiotę.

Rozejrzał się i w już nie tak gęstym tłumie wyłapał młodego robota, a przynajmniej na takiego wyglądającego. Skierował w jego stronę swoje kroki nie myśląc wiele. Chłopaczek nie wyróżniał się jakoś w tłumie: niezbyt wysoki, granatowa zbroja, para kół przednich i para gąsienic tylnych. Gdy tylko drogę zablokował mu czerwony, wysoki Autobot, potomek samochodu i skutera śnieżnego zatrzymał się zaskoczony i już chciał przepraszać i wyminąć, kiedy spostrzegł, że osobą, która stał przed nim był sam wicelider. Nie był chyba gotowy na ten kop od zaszczytu, gdyż zastygł w miejscu i nawet nie mógł zrobić wdechu.

- Słuchaj młody - zaczął Ironhide wciskając mu bukiet do ręki. - daj to dziewczynie, Conjunx Endura, matce, siostrze, kuzynce, czy komu tam potrzebujesz. Mnie się nie przydało. 

To był koniec rozmowy. Zbrojmistrz, zadowolony z pozbycia się problemu, transformował i odjechał zostawiając młodego w nie małym szoku. Dopiero po chwili Transformer spojrzał na bukiet i zaczął w głowie analizować zajście. Obejrzał się za siebie, ale nie mogąc już dojrzeć czerwonego vana, wzruszył ramionami i nawet nie myśląc o wyrzuceniu podarku, poczłapał w swoją stronę.

Ironhide miał w głowie jeden cel - chciał zalać smutki. Miał zamiar dzisiaj świętować te małe zwycięstwo na wojnie, jakim było wycofanie się wojsk Decepticonów za Góry Manganu prawie pod samo Kaon, a tym czasem chciał chlać, poużalać się nad sobą, zasnąć gdzieś pod stołem i  nieznanym mu sposobem obudzić się w swojej kwaterze w GBA. Za to ostatnie zazwyczaj odpowiedzialny był sam Optimus, rzadziej jakiś inny, śliny i wystarczająco trzeźwy Transformer. Potem Prime suszy mu o to głowę, ale twierdził, że te kilka megacykli zapomnienia były warte narzekań lidera i kaca, przez który był w stanie wypić aż nadmiar energonu, czy zwykłego oleju.

Przedwojenny "Stary Dom Naftowy Maccadama" od niedawna nazywa się "Nowym Domem Naftowym Maccadama", a wszystko przez nowego pracownika, który swoją drogą nie umie określić, czy jest jeszcze menadżerem, czy już nowym właścicielem olejarni. Dotychczasowy właściciel - Maccadam - nigdy się nie pokazywał, tylko nieliczni go znają, a przez to, że w jego barze wojna zazwyczaj zostaje za drzwiami, powstało o nim wiele plotek. Jedna z nich głosiła, że jest jednym z Trzynastu Oryginalnych Prime'ów, a jego lokal jest jakimś miejscem, które łączy kilka wymiarów, przez co zazwyczaj panuje tam porządek. Ile w tym było prawdy, można było tylko zgadywać.

Przeciwieństwem starego przedsiębiorcy był jego przyszły następca - Blurr. Powszechnie znany i rozpoznawany Transformer, była gwiazda areny sportowej - dziesięć razy z rzędu zwyciężył Puchar Ibex, nazwany najszybszym Transformerem Cybertronu i obiekt wielu westchnień. A przynajmniej był tym obiektem, dopóki nie stanął za ladą jako barman. Nie przejmował się tym jakoś specjalnie, w końcu spełniał swoje skryte marzenie prowadzenia własnego baru i przyznać trzeba, wychodziło mu to świetnie. Dzięki niemu olejarnia przeżywała drugą młodość. Wnętrze zostało wyremontowane, zmieniono meble, trochę zmieniono wystrój na bardziej klubowy. Jedyne co było stałe, to pracownicy* tej oazy bezwojennej: Rocky - groźnie wyglądający Maximal przypominający krzyżówkę tygrysa z małpą jak zwykle stał przy wejściu i pilnował porządku jednocześnie pełniąc funkcję portiera. Przy brzegu lady siedział jego czerwono-żółty towarzysz - Decepticon o imieniu Zarak Maximus. Za ladą, wraz z Blurrem stała i czyściła kieliszki kelnerka, Autobotka Skyline. Kogoś obsługiwała nadpobudliwa, jednak bardzo sympatyczna Autobotka Lickety-Split, która była równie dobrą kelnerką, co wielką marzycielką. Między nogami innych - będąc u Maccadama zawsze trzeba na niego uważać - gdzieś przewijał się Minicon Microwave, który dostosowywał się do zasady: im mniejsze, tym bardziej wredne i zgryźliwe. Przez większość dnia i tygodnia (i na pewno przez ostatnie pięć cykli orbitalnych) muzykę w barze zapewnia Tusks. Ale są cykle słoneczne, kiedy to klienci przejmują jego pałeczkę, co jest miłą odmianą, gdyż Predacon miał mały zasób utworów. Zazwyczaj, co ważne, za dnia, na jego miejsce wskakują Jazz oraz Predacon, należący również do Decepticonów, Sky-Byte i grają jakieś jazzowe i bluesowe kawałki. Wieczory mogą mieć całkiem inny charakter, jeśli na miejsce Sky-Byte'a wskoczy Blaster - wielbiciel ziemskiego rock'n'rollu i innych rodzajów muzyki, powoli powracający do zawodu reportera Autobot.

Nie licząc Sky-Byte'a, Dom Naftowy miał jeszcze kilku innych częstych bywalców. Jednymi z nich byli Tankor i Tankor. Tankor zwany Wysokim Tankorem tak na prawdę nazywał się Octane. Był Decepticonem, który w barze był całkiem sympatycznym i ciekawym rozmówcą, a poza jego murami stawał się jednym z gorszych sukinsynów. Na drugiego Tankora mówili "Gruby", co ważne, nigdy w twarz, bo można by było mocno oberwać. A był on kiedyś gladiatorem, więc ryzyko utraty szczęki było spore. Dlatego zwracano się do niego "Szybki". Na szczęście ironia ta nie urażała jego dumy. Fizzle już od jakiegoś dłuższego czasu jest częścią krajobrazu wnętrza baru. Zawsze siedzi na tym samym krześle przy ladzie na rogu i popija tańsze trunki, a potem leży gdzieś pod stołem, krzesłami, albo w którymś z kątów pomieszczenia spity do nieprzytomności. Staczał się Autobot, to trzeba przyznać, a miał zadatki na naprawdę dobrego stratega, o ile wyzbyłby się tego nadmiernego fantazjowania. Śmiano się, że gdyby to Fizzle był liderem, wojnę skończyłby już dawno, dawno temu. Dinobot Slug jest gburowaty, wredny i bardzo gwałtowny, do tego stopnia, że ​​naprawdę jest cudem, że nie jest Decepticonem. Jeśli w lokalu rozpocznie się jakaś awantura, to w większości przypadków on był jej prowokatorem. Gdyby mógł, wymordowałby swoich wrogów: wszystkie Decepticony i każdego, kogo po prostu nie lubi lub jest mu obojętny. Wstrętny typ. Nie tak wstrętny, a może bardziej upierdliwy był Swindle. Decepticon, który, nawet jeśli mówi prawdę, to kłamie. Nie można mu ufać, a wszystkie portfele, kieszonki i pudełeczka z blaszkami chować przed nim skrzętnie. Najlepiej to w ogóle z nim nie rozmawiać, bo ta gadzina należąca do Combinaticonów tworzących Kombinatora Bruticusa może zrobić z każdego Transformera swojego klienta. Gość najczęściej handluje skradzionym, albo znalezionym na złomie sprzętem, o którym mówi, że jest to najwyższa jakość. Ostatnim takim stałym klientem jest Predacon Waspinator. Nie wiadomo skąd to się w ogóle urwało. Odnosi się do siebie w trzeciej osobie, a do innych przez pseudonimu. Nadużywa litery "z" przez co czasem ciężko go zrozumieć. Jednym słowem - dziwak. Trzeba jeszcze dodać, że jest tchórzem, co można wykorzystać, aby dowiedzieć się od niego przydatnych plotek i faktów. Wystarczy odpowiednio przycisnąć do ściany. 

Dom Naftowy Maccadama znajduje się na obrzeżach Iacon, dzięki czemu łatwo się do niego dostać. Jest miejscem, gdzie spotykają się wszystkie możliwe frakcje, rasy i grupy, dlatego jest to idealne źródło informacji. Ktoś coś mruknie, koś chlapnie, a jeszcze inny odurzy trunkami i wyspowiada się ze wszystkich tajnych danych. Po za tym, można napić się wysokiej jakości trunków, nie ważne, że pochodziły one z nielegalnych źródeł. Jednak, żeby zostać w tym małym raju na Cybertronie, trzeba było spełnić dwie niepisane zasady: wcześniej wspomniany obowiązek zostawienia wojny oraz, jeśli nie masz czym zapłacić, lepiej nie wchodź.

Kiwnięciem głowy Ironhide przywitał się z dwoma bramkarzami i usiadł na jednym z krzeseł barowych przy ladzie, czym zwrócił uwagę Blurra, który wyszczerzył się szeroko na widok dawno niewidzianej twarzy.

- Witam pana wicelidera! - zawołał entuzjastycznie, na co Ironhide rzucił mu urażone spojrzenie.

- Cześć. - burknął.

- Co podać? Spodziewałem się tu ciebie dzisiaj, ale nie myślałem, że tak wcześnie. Myślałem, że całą bandą przyjdziecie około ósmej.

- Taki był plan, ale coś mi nie wyszło. Dajesz wino energonowe**.

Autobot o niebieskiej zbroi otworzył szerzej optyki. Przez moment analizował to, co usłyszał, a następnie zmarszczył brwi.

- Nie ma mowy. Najpierw załatw sobie kogoś, kto cię zabierze, jak mi tu padniesz. Ja cię z podłogi nie będę zbierał.

- Blurr, kurwa... Nie utrudniaj. To chociaż Nightmare Fuel**!

- Nie, to znaczy nie. Jak będę miał pewność, że cię pozbierają, to ci naleję. Teraz to ci mogę nalać, co cię w moment nie zwali...

- Eh... Lej co uważasz... Na cashpada***.

Na twarzy Autobota ponownie pojawił się uśmiech i już bez zbędnego gadania zabrał się za robienie drinka. Blurr nie tylko był najszybszy na torze, ale także w życiu codziennym. Kiedy chciał, jego ruchy były kilkukrotnie szybsze niż u zwykłych Transformerów. Gdy patrzyło się na niego podczas pracy, można było odnieść wrażenie, że ktoś go nagrał i puścił to nagranie w przyspieszeniu. To samo było z jego mową w sytuacjach stresujących - potrafił mówić tak szybko, że nikt nie potrafił go zrozumieć.

Już wkrótce przed czerwonym Transformerem stała szklanka w kształcie stożka, w której znajdował się jasnoniebieski płyn. A zaraz potem obok znalazło się drugie, szklane naczynie z żółto-brunatnym olejem.

- Visko**? Toś się popisał... - burknął wicelider.

- Na start jest dobre.

- A ten olej to na co? Visko nie popijam, dobrze o tym wiesz.

- Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wypiłeś dzisiaj więcej niż litr energonu. To tak zapobiegawczo, nie dawno myłem w toalecie.

Ironhide wywrócił oczami, po czym napił się napoju. Visko było słabym drinkiem, mieszanką energonu, etanolu i kwasu cytrynowego, co w efekcie dawało smak podobny do toniku.

- Jak to się dzieje, że wszyscy wokół świętują, a tylko ty jeden chcesz się najebać? - zapytał barman opierając łokcie na ladzie.

Nissan podniósł na niego optyki i chwilę tak trwali, dopóki nie odłożył drinka na blat.

- Nie ma czego świętować. To nie koniec wojny, chwalimy dzień przed zachodem. Po za tym, jakoś mnie nie cieszy, że wymordowałem iluś tam żołnierzy.

- A tak na prawdę? - podniósł brew.

- Znowu w życiu mi nie wyszło... - mruknął zwieszając głowę.

Blurr pokiwał głową. On już wiedział wszystko, co mu było potrzebne. Wiedział też, jak ten wieczór skończy się dla wicelidera. W końcu to nie pierwszy raz, kiedy robot przychodził ze złamaną Iskrą i chcąc załagodzić swój ból, pił do nieprzytomności. Inaczej to wyglądało, kiedy rzeczywiście przejął się skutkami wojny. Potrafił lamentować nad każdym zabitym przez niego Decepticonem, a także nad każdym Autobotem, który zginął podczas walk. Dopadał go wtedy, jak to Sideswipe nazywał, kryzys egzystencjalny, podczas którego nawet nie miał większej ochoty na picie - jednego drinka potrafił sączyć jeden megacykl****.

- Tym razem o co poszło?

- O to samo... Jestem niczym innym jak bogatym dziadem. - burknął.

- Nie przejmuj się. Będzie inna. Jak to mówią, tego kwiatu jest pół światu! - powiedział wesoło, po czym podniósł się, aby odbierać od Lickiety listę zamówień.

Wziął jeden z tabletów, przyłożył bokiem do tabletu kelnerki, a ta palcem przejechała po świecącym się ekranie, aby przerzucić listę z jednego urządzenia na drugie. A ponieważ chwilowo nie miała zajęcia usiadła obok wicelidera. W tym czasie barman zerknął na zamówienia i, standardowo, błyskawicznie zaczął je wykonywać.

- Pan znowu siedzi smutny. - zagadnął pomarańczowo-biały fembot. - Znowu pan został sam?

Ironhide kiwnął głową. Nie chciało mu się szczególnie gadać, więc, aby nie zbywać dziewczyny milczeniem zapytał, co u niej.

- No wie pan, to co zwykle. Praca, dom, praca, dom... Konkretnie mi się to już nudzi! W dodatku klienci to często chamy i gbury. Czasami myślę, żeby zmienić pracę, ale gdzie ja teraz znajdę coś lepszego? Nikt tyle mi nie zapłaci co Maccadam.

- Chamy? - zapytał upijając drinka.

- I nie tylko! To było... dwa deka-cykle temu? Tak, chyba tak. Było pięciu Autobotów, bardzo młodzi. Trochę za dużo wypili i zaczęli mnie zaczepiać, na za dużo sobie pozwalali. Jeden to chciał mnie zaciągnąć do łazienki! Wtedy Zarak zainterweniował i prawie oberwał od tego narwańca! Razem z Rockym ich wyprowadzili, ale bez szarpaniny się nie obeszło. Przez ten czas, co pana nie było, jak i połowy GBA, ilość takich sytuacji wzrosła. Żołnierzy tu było mało, to sobie cywile pozwalali.

- Nie przesadzaj Lickiety. - odezwała się Skyline. - Nie było tak źle. Dobrze, że nikomu nie przyszło do głowy zdewastować łazienki. Świeżo wyremontowane.

- Ta? A skąd na to fundusz był? - zapytał wicelider.

- A uzbierało się. - odezwał się Blurr, który kończył ostatnie zamówienie. - Split. - zawołał, a młoda kelnerka, uprzednio przepuszczając błękitno-białą, starszą od niej Autobotkę, weszła za ladę i pozbierała napoje. - Uzbierało się. - powtórzył były sportowiec wycierając niżej położony blat przy którym pracował. - Trochę uciąłem nam z wypłaty, ale dzięki temu mamy nowy, większy parkiet, nową scenę, trochę sprzętu muzycznego... Jazz powinien się ucieszyć. No i wyremontowaliśmy łazienkę. Nareszcie tam nie śmierdzi! Okazało się, że cała instalacja była zardzewiała i przeciekała. Liczę, że szybko się zwróci. Teraz, jak już jesteście, pewnie nie będzie to problem.

- Tia... A po co nowy parkiet?

- Wiesz... Jak otwierałem, to parkiet został tylko trochę naprawiony, teraz jest całkiem nowy, tylko szkoda, że jeszcze go nie użyliśmy.

Ironhide podniósł brew nie rozumiejąc.

- No bo nie kupiliśmy zwykłego parkietu. - odpowiedział na jeszcze nie zadane pytanie. - Zerknij. - kiwnął głową przed siebie.

Van odwrócił się i popatrzył po wnętrzu. Aż był zdziwiony, że nie zauważył tej zmiany, kiedy wchodził. Wcześniej, niewielka, wysoko podniesiona scena, na której stał Tusks, znajdowała się po lewej od baru, więc była na przeciwko okien. Teraz, był to tylko trochę wyżej położony, znacznie większy skrawek parkietu znajdujący się centralnie na wprost baru. Co więcej, podłoga tam nie była już wyłożona piaskowym, zdartym metalem, tylko czymś czarnym, przypominającym szkło. Nad podłogą nie wisiała już już jedna, marna kula dyskotekowa, tylko całe, specjalistyczne oświetlenie na imprezę.

- No nieźle. - skomentował zbrojmistrz. - W końcu więcej miejsca.

- Aaa... Czego nie powiedziałem. Kupiliśmy jeszcze dwa piętra nad nami, więc jest druga sala, która może łączyć się z tą, więc nie będzie problemu jeśli będziemy mieć jednego DJ-a. A jeszcze wyżej, będzie piętro sypialniane. No wiesz, żeby pijaczków tam zaciągać, żeby pod nogami nie leżeli. I będę zdzierał za to! Może oduczą się chlać do nieprzytomności, a przynajmniej w tym lokalu. A wracając do parkietu, gdy się po nim chodzi, to świeci. Dzwonisz do kogoś, czy mam lać dalej Visko?

Autobot potrząsł głową. Blurr za bardzo się rozpędził z gadaniem i to, co powiedział, było ledwo zrozumiałe. Ostatnie pytanie jednak dotarło do czerwonego Transformera.

- Tak, tak... Już dzwonię.

Dotykając małego czujnika przy pokrywie audio receptora obudził swój komunikator, a wymawiając imię osoby, z którą chciał się skontaktować, wybierał numer. Przez chwilę w komunikatorze panowała głucha cisza, aż w końcu rozległ się pojedynczy, przeciągły, nie nadwyrężający receptora pisk, który świadczył o odebraniu połączeniu.

- Z tej Ironhide. - powiedział od razu, nie dając Optimusowi się odezwać. - Potrzebuję cię dzisiaj u Maccadama.

- Ironhide, nie... - usłyszał po chwili ciszy. - Nie dzisiaj, proszę cię. Miałeś przyjść, chciałem z tobą pomówić, a ty jak zwykle...

- Prime... Świat mi się niedawno zawalił i chcę sobie o tym na chwilę zapomnieć. Przyjdź, proszę, zarżnę się za jednym zamachem i twoje zadanie, to tylko zawleczenie mnie do kwatery. Bądź przyjaciel.

- Nie mam teraz czasu, Ironhide.

- Ty zawsze nie masz czasu, zacznijmy od tego.

- Przyjdę, ale nie teraz.

- Ygh... Dobra. - burknął i rozłączył się dotknięciem tego samego czujnika komunikatora, a następnie zatopił twarz w dłoniach. 

- A plan B masz? - zapytał Blurr.

Ironhide rozsunął dwa palce i jedną optyką spojrzał na barmana, a zaraz potem drugi raz dotknął czujnika. Wybrał numer, a odbiór nastąpił prawie natychmiast.

- No co jest? - usłyszał.

- Powiedz mi, że nie jesteś z Prime'em w tej chwili. - powiedział zrezygnowany.

- No nie. Z Prowlem gadam u niego, a co?

Słysząc te słowa podniósł się z odrobiną nadziei, że być może wcześniej się napije.

- Słuchaj Jazz, nie wiem jak to zrobisz, nie interesuje mnie to, ale ściągnij mi Prime'a do Maccadama. Im szybciej, tym lepiej.

- Spoko, luz... Do megacyklu powinien tam być.

- Dzięki.

- Nie ma problemu! Nara. 

Rozłączył się.

Ironhide wziął do ręki szklankę z olejem i wypił połowę zawartości za jednym zamachem. W tym czasie barman postawił na ladzie drugiego drinka, a potem zabrał się za kolejne zamówienia. Nie było jeszcze wielkich tłumów w olejarni, więc mógł jeszcze w miarę swobodnie porozmawiać. I może tak właśnie by było, gdyby do lokalu nie weszło dwóch Wreckerów. Kiedy wicelider usłyszał jak znajomy głos z radością wykrzykuje jego imię, chciał zapaść się pod ziemię, teleportować gdziekolwiek, byle nie musieć gadać z Kupem. Autobot ten, jest tak stary, iż mówi się o nim, że widział stworzenie Trzynastu Prime'ów, a mimo swojego wieku, jest żwawszy niż nie jeden młodzik. Uwielbia opowiadać o swoich przygodach, pouczać tym młodszych, ale, kiedy żołnierze wracają z walk na których go nie było, wtedy to on zamienia się w słuch. Nie było co do tego wątpliwości, że przyszedł do Domu Naftowego w poszukiwania zbrojmistrza, od którego chciał usłyszeć jak najwięcej szczególików na temat przebiegu walk.

Jego towarzyszem był Springer, co nie było zbyt częstym zjawiskiem. Zielony robot zazwyczaj pojawiał się sam, w towarzystwie Arcee, albo przychodził z prawie całym oddziałem Wreckerów. Ten na szczęście nie miał zwyczaju ciągnięcia za aparat mowy, jednak po kilku mocniejszych stawał się nadzwyczajnie gadatliwy.

Kup usiadł obok Ironhide'a, a dalej usadowił się Springer. Wicelider przywitał się z nimi, choć na szczerego i zadowolonego z ich przybycia nie wyglądał, chociaż się starał. Przed weteranem wojennym, zastępca Optimusa wyjątkowo nie chciał pokazywać, że jest "trochę" załamany. Nie wiedzieć dlaczego, zdanie tego Autobota na jego temat było dla niego wyjątkowo ważne. I choć bardzo się starał, widać było po nim, że jest czymś przybity. Stary żołnierz zauważył to od razu, ale udawał głupa.

- I jak tam? - zagadnął van, aby przełożyć wojenne opowieści w czasie, podczas gdy oba roboty zamawiały oilnog**.

- Po staremu. - odparł szaro-zielony. - Coś naprawić, w hangarze pracować, jakiś mały oddział Decepticonów do rozwalenia, Ultra Magnus się uprzykrzał... Wiesz, takie tam dyrdymały. Nudziło się nam bez was. No może pojawienie się w okolicy DJD^ było jakąś sensacją.

- DJD? Czego oni tutaj chcieli?

- Można przypuszczać, że kogoś wytropili, ale w sumie to nikt nie wie, po co się zjawili. Drift przez te kilka cykli słonecznych był nie do życia. Taki zaszczuty był. W sumie to mu się nie dziwię. Dzięki Blurr. - powiedział obejmując dłonią kieliszek postawiony na ladzie.

- A jak tam Hod Rod? - zapytał, chociaż mało go to interesowało.

- To co zwykle. - wzruszył ramionami. - Ja do niego mówię, a jemu wpada jednym receptorem, a wypada drugim. Czasami nie wiem, po co on do nas przychodzi. Nie umie się określić, czy chce być w końcu Wreckerem, czy nie...

Ironhide zauważył, że na wspomnienie o czerwono-żółtym robocie lider specjalnej grupy zadaniowej zacisnął usta i na moment od odwrócił wzrok. Dla zbrojmistrza sprawa była banalnie prosta i tylko stary kawaler Kup tego nie widział - to był trójkąt miłosny. Springerowi podoba się Arcee, ale jego problem polega na tym, że nie wiem od czego powinien zacząć. Hod Rod również starał się o względy Autobotki, dlatego często przebywał wśród Wreckerów, a żeby mieć pretekst trzyma się blisko Kupa. Jednak wahał się dołączyć do tej grupy, a to właśnie ze względu na znacznie masywniejszego Springera. Był jeszcze trzeci adorator - Bumblebee, ale on działał inaczej, na innym podłożu, więc tych dwóch nie brało go za poważną konkurencję.

- A jak tobie minęły te ostatnie orbitalne? Co się tam ciekawego wydarzyło?

Niebiesko-szare optyki starego żołnierza aż zabłysnęły jaśniej z ciekawości. To był właśnie ten moment, kiedy było pewne, że Ironhide się już nie wymiga. Będzie gadał jak na spowiedzi.

Czerwony robot chwilę przyglądał się optykom Wreckera, a potem wypił większość swojego drinka, jakby to miało mu w jakiś sposób pomóc, dać chęci albo siłę.

- Czy ja wiem, czy jest o czym opowiadać?

- Słyszałem, że mieliście problem niedaleko Sistex. Co się tam wydarzyło?

- Blurr, przyszykuj mi coś mocniejszego. - mruknął do barmana dopijając Visko. - Decepticony wypuściły oddział dywersyjny na południowy-wschód od Sistex. Nie przypuszczaliśmy, że zaatakują od wchodu.

- Tam są Wzgórza Tex^^. A przed nimi, patrząc od Sistex jest Kotlina Sis. Też bym się ich tam raczej nie spodziewał.

- No właśnie. Okazało się, że podczas ich panowania tam, wytyczyli szlak przez przełęcze wzgórz. W cholerę tuneli nakopali. Nie mieli problemu, żeby się szybko przedostać. A ponieważ my byliśmy zajęci dywersją, oni szybko i prawie niezauważenie przeszli przez kotlinę. Ciężko było. Na pierwszy ogień poszedł ich ciężki oddział. Prawie sami czołgiści. A my? Tylko jedna czwarta całego wojska była na miejscu, a ich prawie trzy razy więcej. Mocny opór utrzymywał się przez sześć cykli słonecznych, dopóki nie przysłali bombowców. Jakby jeszcze klasę K^^^ spuścili, to po nas. Straciliśmy połowę Sistex, a kilka megacykli później zjawiła się część przetrzebionych naszych oddziałów z zachodu. To był moment krytyczny, bo i naszych powystrzelali, i ich. Nie nadążali z opatrywaniem rannych. Trochę wcześniej padły pomysły, żeby was tam ściągnąć...

- To czemu tego nie zrobiliście?!

Blurr w tym czasie położył przed czerwonym Transformerem szklankę wypełnioną czerwono-brunatnym płynem od czego powstała jego nazwa - Bloody Z. Dlaczego dodawano jeszcze "Z", tego prawdopodobnie nawet były sportowiec nie wiedział. Ważne było, że drink był nieco mocniejszy niż Visco.

- Bo nie było takiej możliwości. Za długo by to trwało, a i nie wiadomo, czy statek by dał radę tam dotrzeć. Niebo było usiane od lotników. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to wezwać Aerialboty. A i z tym był problem, bo zakłócali radio. Prawdopodobnie był tam gdzieś Soundwave.

- No i jak to rozwiązaliście? - dopytywał, przy czym wyglądał jak dzieciak.

- Wheeljack... Na szybko zbudował jakiś wzmacniacz. Sygnał się przebił, kilka godzin później Aeriale zrobili widowisko. Widzieć Silverbolta i Air Raida jak nurkują to coś niesamowitego. I to, jak śmigają między wieżowcami, zwłaszcza Silver...

W momencie, kiedy Ironhide zaczął chwalić powietrzny oddział Kombinatorów, z każdym jego słowem mina starego Wreckera rzedła coraz bardziej. Nie przepadał za tą grupą, a Ironhide dobrze o tym wiedział. Patrzył na Aerialboty przez pryzmat ich wad: Silverbolt, mimo, że mógł transformować tylko w maszyny latające, miał lęk wysokości, Air Raid - młody, porywczy i głupi, Fireflight to marzyciel stwarzający zagrożenie w ruchu powietrznym przez swoje roztargnienie, Skydive wolałby czytać o bitwach powietrznych, niż sam w nich uczestniczyć, Slingshot to po prostu palant, Barrel Roll, który swoją drogą rzadziej jest widywany miedzy innymi myśliwcami, według Kupa to ciepła klucha, Alpha Bravo opuścił Wreckerów dla Aerialbotów i tylko Powerglide zdaje się nie mieć rażących niedoskonałości. Chciał go tym trochę zniechęcić do wysłuchiwania o dalszych wydarzeniach.

- ...Ale pojawili się Seekerzy i jeszcze jeden ciężko opancerzony oddział. Stworzyli Superiona i po sprawie. My zajęliśmy się odwróceniem uwagi Seekerów, a Superion rozgromił resztę Decepticonów. Oto cała historia o Sistex. Zajęliśmy cały teren, zabezpieczyliśmy, pozbieraliśmy roboty i ruszyliśmy dalej. - zakończył wzruszając ramionami i dopijając drinka.

- Eh... - westchnął zielono-szary Autobot. - A coś jeszcze?

- Wiesz Kup... Coś tam było, ale nie mam najmniejszej ochoty o tym gadać. - zerknął na Wreckera. - Mam gorszy dzień. - dodał specjalnie nie zagłębiając się w szczegóły, jednak chcąc jasno dać do zrozumienia, żeby stary kawaler zostawił go w spokoju.

- Ah... - prychnął zawiedziony.

- Coś się wydarzyło na innych frontach?

- Chłopcy aktualnie walczą o Tarn. Mają przewagę... Podobno już zajęli Kaniony Sonic, ale tego to raczej dowiesz się od Prowla. Ploty tylko chodziły, że zajęli, a inni mówili, że dopiero przeszli przez Morze Rdzy. Ale najciekawsze - podobno na Wzgórzach Tagan, konkretnie w okolicach Tagonu widziano zawiadowców Decepticońskich.

- Nie będzie wesoło, jak się znowu zabiorą za Wzgórza...

- A no...

- To może... Blurr, nalej mu oilnogu! - zawołał Kup.

Barman zerknął na roboty siedzące przy ladzie i trochę niechętnie nalał wiceliderowi wspomnianego trunku. Ironhide również nie był zadowolony, ale przemilczał, nie chciał urazić starszego Transformera.

- Bracia i siostry Autoboty! - zawołał Wrecker wstając, kiedy pełny kieliszek stanął przez czerwonym robotem.

Ironhide chciał zapaść się pod ziemię. Spojrzał błagalnie na niebieskiego robota, ale ten tylko bezradnie wzruszył ramionami i sam sobie nalał do pierwszej lepszej szklanki napoju na bazie oleju.

- Napijmy się za naszych żołnierzy, aby dalej wracali do domów niezwyciężeni! Za Autoboty!

Naczynia z napojami zostały wzniesione, ktoś nimi stuknął, ktoś zaczął klaskać, ktoś wykrzyknął jeszcze inny toast, a wszyscy ci, co się nie napili, byli zwolennikami Megatrona - lidera Decepticonów.

Ironhide wypił zawartość naczynia za jednym zamachem. Nie przepadał na tym tworem olejopodobnym, który pito na specjalne okazje. Może smakowałby lepiej, gdyby to rzeczywiście było jakieś szczególne wydarzenie. Jednak nie wypada nie napić się za swoją frakcję. Podniósł naczynie i stuknęli się z Blurrem.

Spodziewał się, że Kup, po ponownym zajęciu miejsca, znowu będzie próbował dowiedzieć się czegoś ciekawego, ale wtedy w progu stanęło zbawienie dla zbrojmistrza. A konkretnie sześć zbawień z Jazzem na czele. Autobot obok nikogo nie mógł przejść obojętnie, z każdym znajomym musiał się przywitać. Reszta podobnie, choć nie tak entuzjastycznie. Sideswipe od razu zajął jeden z największych stołów, a za nim poczłapał Sunstreaker. Reszta po chwili się do nich dosiadła. Ironhide chwilę czekał przy barze, chcąc zamienić słowo z porucznikiem, ale najpierw musiał na niego poczekać.

- Blurr! Stary, jakbym cię cykl stelarny nie widział... - i jak to miał w zwyczaju, powypytywał o codzienne sprawy. - Ty, a Blaster jest?

- Kurde, no nie! - machnął ręką barman. - Dwa deka-cykle wyjechał do Nova Plaza. Teoretycznie wróci za cykl orbitalny, ale może to trwać dłużej lub krócej. Zbiera informacje do jakiejś publikacji...

- Ah... - westchnął Jazz, a jego entuzjazm nieco przygasł. - A liczyłem, że coś dzisiaj zagramy. No nic, mówi się trudno.

- Blastera nie ma, ale to ci chyba nie przeszkodzi, co nie? - zapytał z nadzieją. - Chętnie posłuchałbym czegoś... innego.

- Jasne. Niech mnie tylko wena napadnie, a mnie ze sceny nie ściągniesz. - powiedział i odwrócił się do czerwonego vana.

- Uwinąłeś się. - zaczął wicelider.

- Ma się te swoje sposoby. - odparł Jazz z uśmiechem. - Słuchaj stary, Prime powinien tu być do... niecałego megacyklu. Zależy, kiedy zorientuje się, że zwinąłem mu pewną rzecz. - jego uśmiech stał się jeszcze szerszy, co chwilę wcześniej wydawało się nie możliwe.

Kącik ust większego robota drgnął do uśmiechu, ale tak jakby tym małym mechanizmom zabrakło mocy, aby cokolwiek z tego wyszło. Na szczęście Jazz zauważył jego chęci.

- Blurr, dla Jazza Visco na mój koszt, a dla mnie Bloody. - rzucił w stronę barmana i wraz z porucznikiem i dwoma Wreckerami poszli w stronę zajętego stolika, przy którym stała już Skyline i zbierała zamówienia.

Sideswipe jak zwykle nie umiał się zdecydować, co chce pić, Mirage sobie i Moonracer stawiał Visco, Sunstreaker jak zwykle zdecydowanie zaczynał od Bloody Z, Windblade również od słabszego drinka.

Rozsiedli się wygodnie na trzech sofach ustawionych wokół stołu na kształt litery "U", tuż przed samym parkietem. Ironhide wcisnął się między Cityspeakerkę, a żółtego Autobota, byle jak najdalej od starego Wreckera.

- I jak poszło? - zapytała cicho Windy, podczas gdy Sideswipe i Jazz przejęli rolę Ironhide'a, i opowiadali o wydarzeniach podczas wyjazdu, a robili to o wiele lepiej.

- A jak myślisz, dlaczego tak wcześnie w barze wylądowałem? Miała swojego na boku...

- Suka... A już zaczynałam ją lubić!

- Co nie? Gdyby nie Blurr, pewnie teraz byście ze mną nie siedzieli. Skurczysyn odmówił mi nalania wina...

- Iron... Aż tak?

- Przyszedłem tu tylko po to, żeby się zalać. Nie mam ochoty na rozmowy... Nie mam ochoty na nic. Rzygać mi się tym wszystkim chce.

- Iron... Weź nie pierdol...

- No ale powiedz mi: ileż można? Ileż można się starać, wypruwać sobie części, a i tak wychodzi tak samo za każdym razem!

- Jak dla mnie, to ty się za bardzo starasz. - odezwał się Mirage.

- Tylko, że jak się nie starałem, to też było źle.

- To zrób sobie przerwę. - podniósł głowę Sunny. - Jak się trafi to się trafi.

- No właśnie. - poparł niebieski robot. - Samo przyjdzie jak będzie na to czas. A teraz, proponuję się napić. - powiedział w momencie, kiedy kelnerka przyniosła zamówienia.

- No to co, chłopcy i dziewczęta - zaczął Kup unosząc kieliszek z oilnogiem. - za wygra...!

- Weź się przymknij! - urwał mu szpieg. - Rzygam już tymi wygranymi!

- Taa! Tak samo Prime'em, wojskiem, wojną... Może coś bardziej przyziemnego? - zaproponował Sideswipe.

- Za Jazza! Żeby nam tu imprezę rozkręcił! - z drugiego końca sali wydarł się Blurr, unosząc swoją szklankę z drinkiem.

- Barman się nie odzywa! - odkrzyknął porucznik uśmiechając się szeroko oczywiście.

- Jestem za. - zabrał głos dotąd milczący Springer. - Dawno nie byłem na potańcówce.

- Nie widzę nic przeciwko. - powiedziała Windblade biorąc ze stołu swój napój. - Za Jazzbota.

Jedynie Kup nie był zadowolony, co było łatwo wyczytać z jego twarzy. Był typem patrioty, a w dodatku mocno zżytym z wojskiem, więc sprawa wojny i wygranej Autobotów była dla niego szczególnie ważna. Reszta towarzystwa miała raczej tego tamu dość, bo ileż można mówić i słuchać o tym samym. O wiele ciekawsze były nowinki ze stolicy, wydarzenia nie związane z konfliktem, plotki na temat znajomych. Chciało się po prostu żyć normalnie na tyle, ile to było możliwe.

- Jeszcze kilka takich toastów, a coś z tego będzie. - zaśmiał się biały Transformer. - Tylko czekać na przypływ weny.

- To ty potrzebujesz do tego weny? - zdziwiła się Moonracer.

- Może trochę przesadziłem. Ale takie natchnienie byłoby dobre. Jakoś lepiej mi się miksuje.

- A jak natchnienie wejdzie za mocno? - uśmiechnął się złośliwie Mirage.

- Nie w takim stanie się grało. - wyszczerzył się adiutant Optimusa. - A co u was ciekawego, Windblade? Jakoś nie mieliśmy okazji dzisiaj pogadać.

- Wszystko gra i buczy. - uśmiechnęła się upijając odrobinkę Visco. - Oprócz tego, że z Blurrem mieliśmy małą przygodę w Staniz, to nic ciekawego.

- Staniz? Stare, dobre Staniz! Pozmieniało się tam coś? Co tam robiliście?

- A co Blurr mógł robić w Staniz? Myślisz, że Visco z kranu się bierze? - zaśmiała się. - Miał dostawę, nie pytaj skąd, bo nie wiem. Ważne, że była. W każdym razie, poprosił mnie, żebym mu pomogła, może bardziej dla towarzystwa tam byłam. Chodzimy po tym porcie, szukamy tego statku. Podali nam, gdzie mamy go szukać. Ale przychodzimy i okazuje się, że nic takiego na statku nie ma. Że przewozi w ogóle co innego. Wracamy do administracji, czy czegoś tam, no i mówimy co zaszło. Myślałam, że tą babkę za biurkiem ukatrupię gołymi rekami, kiedy tym monotonnym głosem mówiła nam, że to musi być ten statek. Blurr się wkurzył i wyszliśmy stamtąd. No to stwierdził, że sami poszukamy tego statku. Od przepytał ponad połowę portu, a ja ledwo dziesięć statków. - wzruszyła ramionami. - Znalazł dostawcę na drugim końcu portu... My już szczęśliwi, że to już koniec tej bieganiny. Zbieramy co nasze, ale zwróciłam uwagę na kilka innych kontenerów. Nie było to oznaczone, jakieś zniszczone. Podeszłam do tego i się przyglądam. Z boku to musiało nieźle wyglądać - głupia, nie widziała kontenera. Tak chodzę koło tego i zauważyłam, że kontroler tak na mnie dziwnie patrzy. Ale nie odzywał się. I coś wtedy usłyszałam w tym kontenerze. No nie pasował mi tam ten kontener, więc poprosiłam Blurra, żeby na chwilę zajął kontrolera, a ja w tym czasie cichcem otwieram kontener. - położyła ręce na Iskrze. - Zawał na miejscu! Osiem par czerwonych oczu! Co lepsze, równie przerażonych co ja! W pierwszym odruchu, chciałam zamknąć te drzwi, ale w drugim wyciągnęłam miecz i w ten kontener. Jak mi potem Blurr opowiadał, szczęka mu opadła. Pomyślał, że mi odwaliło, ale kiedy z kontenera zaczęły wypadać ciała, wszystko było już jasne. Tylko szkoda, że tak późno się zorientował, bo dostał w papę. - rozłożyła ręce śmiejąc się. - Ale obezwładnił kontrolera i chciał mi pomóc, ale zastał osiem trupów i Windblade.

Sideswipe parsknął śmiechem, opluwając niechcący starego Wreckera swoim drinkiem. Poszła reakcja łańcuchowa i w śmiech wpadła większość grupy, z wyjątkiem Kupa i Sunstreakera. Czerwone lamborghini zaczęło się krztusić, nie mogąc przestać się śmiać, choć pod zabójczym spojrzeniem starego Transformera, usilnie próbował to osiągnąć. Efekt był jednak inny niż chciał i zamiast się uspokoić, zaczął silnie kaszleć i dławić się. Na szczęście Jazz oprzytomniał i trzasnął jednego z braci w plecy. I ten też nie spodziewał się efektu końcowego - Sideswipe, zamiast odkaszlnąć, poleciał do przodu i rąbnął czołem w blat wylewając swojego drinka. Wtedy to i Sunstreaker wybuchł śmiechem.

- Primus! Sorry stary! - zawołał Jazz.

- Co w tym takiego było?! - śmiała się Cityspeakerka.

- Nie wiem... Ale ten headshot był lepszy. - śmiał się żółty Autobot.

Kiedy czerwony robot podniósł się ze stołu, zmierzył brata ostrym spojrzeniem. Jednak gdy spojrzał na Wreckera siedzącego na przeciwko niego, na jego ustach wykwitł zakłopotany, mający wyglądać na niewinny, uśmieszek. Kup wyprostował się i z urazą w głosie oznajmił, że idzie się umyć.

- Chyba pójdę jak wróci. - powiedział patrząc za starym.

- Też bym chyba tak zrobił. - poparł Springer.

- Czemu? - zapytał Sunstreaker. - Niech idzie. Głupi ma zawsze szczęście. - dodał złośliwie.

Sideswipe wykrzywił usta w krzywy, nieszczery uśmiech i udał, że się śmieje. Między braćmi powstała gęsta atmosfera i dopóki emocje nie opadną, istniało duże ryzyko, że jeśli czerwony Autobot wygłupi się, to bliźniaki się pobiją. Nikt się tym jednak nie przejmował, było to w zasadzie na porządku dziennym.

- Idę po jakąś szmatę. - rzucił urażony i odszedł od stołu.

- I co dalej? - zapytał zielony Wrecker, chcąc rozluźnić napięcie.

- Skończyłam na tym, jak pozbyłam się Decepticonów, tak? Tak. Jasne już było dla nas, że szykuje się jakaś grubsza akcja. Zawiadomiłam ochronę portu, że znaleźliśmy na pokładzie oddział wroga, a oni powiadomili inne służby. No i nie wiedzieliśmy z Blurrem, co ze sobą zrobić. Ostatecznie stwierdziliśmy, że ja sprawdzę ten statek, a Blurr inne. Jak się okazało, na piętnastu statkach znaleziono po dwa takie kontenery. Przesłuchałam tego kontrolera, jak się łaskawie ocknął. Wystarczyło trochę tam niżej przycisnąć, a wyśpiewał wszystko pięknie jak na jakimś kastingu.

- A ty niedobra. - szczerząc się zadziornie powiedział Mirage.

Windblade wzruszyła ramionami uśmiechając się niewinnie. Przyszedł Kup, a po chwili pojawił się Sideswipe ze szmatą oraz pojemnikiem na rozbite szkło.

- Trzeba znać słabe punkty przeciwnika.

- No kobiety to je znają najlepiej. - odezwał się Ironhide.

- Na ciebie by to nie podziałało. Jesteś zbyt pancerny. W każdym razie! Wyszło na to, że była to zaplanowana akcja przejęcia Staniz. Połowa personelu portu została przekupiona, ale to już ustaliła policja. Podobno Chromedome tam był.

- To on jeszcze żyje? - zdziwił się Mirage.

- Żyje, żyje i ma się dobrze. - odezwała się Moonracer. - Widziałam się z nim jeszcze przed tą akcją w Staniz. Wojna się uspokoiła, a on odżył. Układa sobie życie, w związku jest.

- Jasne! - zawołał Jazz nie dowierzając. - Z kim?!

- Dobre pytanie. - mruknął Ironhide, a zaraz potem poczuł wbijający mu się w bok łokieć Windblade.

- Nie wiem, czy będziecie kojarzyć Rewinda. Niski, z wizjerem na stałe, archiwista. - próbowała wyjaśnić. - Pracował przez pewien czas z Dominusem Ambusem.

- Chyba kojarzę. - odezwał się Mirage.

W tym czasie porucznik zatopił twarz w dłoniach i zawył w nie chyba z frustracji.

- Aż żałuję, że zapytałem... - jęknął przecierając policzki. - Jak się Prowl dowie, to...

- Niech wszystkie stoły drżą. - dokończył Springer, na co Sideswipe zarechotał gdzieś pod stołem wycierając podłogę.

- No dokładnie. - zaśmiał się biały porschak, jednak po chwili spoważniał. - Ale... Cholera, jak on się dowie, to chyba go rozniesie.

- Co on ma do tego? - zainteresował się Kup, a Jazz tylko wzruszył ramionami.

- Wiem tylko tyle, że jeszcze przed wojną pracowali razem, ale nic więcej od niego nie wyciągnąłem. Od Chromedome'a też. Na każde wspomnienie o nim robi się drażliwy. A wracając do Rewinda - w porządku gość, a przynajmniej tak mi się wydaje, gadałem z nim raz, czy dwa razy w życiu. A co do Prowla jeszcze, nie wiem, czy mi się zdawało, czy to może taki dzień, ale Prowl zachowywał się jakoś dziwnie. Nie umiem tego nawet określić, co było z nim nie tak.

- Wiesz... Ostatnio siedzi cały czas nad mapami i planuje, cholera wie co. Chodzą ploty, że jego bezsenność się nasiliła. - głos zabrał Springer.

- Chodzą też słuchy, że próbuje mianować Ultra Magnusa liderem Wreckerów, albo, że próbuje temu zapobiec. - dodał Kup. - Mam nadzieję, że to drugie, bo w przeciwnym razie ukręcę mu fujarę i wepchnę do gardła.

Jazz skrzywił się w jakiś nieokreślony sposób, jakby ze zniesmaczenia na słowa starego. Sideswipe wrócił z kolejnym drinkiem i rozsiadł się wygodnie obok porucznika po tym, jak odniósł pojemnik i szmatę.

- Ha ha... - zaśmiał się nerwowo. - Myślę, że jednak jeszcze mu się procesor nie przepalił od namiaru kofergonu.

- Mi zaś Optimus powiedział - zaczął cicho fembot o miętowej zbroi. - że odkrył jakieś nieprawidłowości, nie wiem jakie, które mogłyby doprowadzić do utraty naszej przewagi nad Decepticonami, gdyby ktoś nieodpowiedni na nie wpadł.

- W to bym prędzej uwierzył. - mruknął Ironhide, po czym napił się drinka. - Tak w zasadzie, po co Ultra Magnus na miejscu Springera? Przecież to nie ma sensu.

Springer spojrzał na zbrojmistrza z uniesioną brwią.

- Myślisz, że oni o tym pomyśleli? A druga sprawa... - spuścił oczy. - Trochę narozrabialiśmy... - powiedział ciszej i dokończył pić swój napój.

Windblade odciągnęła kieliszek od ust i postawiła na stole, a następnie skrzyżowała ręce na piersi i oparła się. Moonracer patrzyła gdzieś w bok, Springer w puste naczynie, a Kup wpatrywał się w podłogę.

- Coście odjebali? - zapytał poważnie Jazz.

- Guzzle jest aktualnie na intensywnej terapii w Polihex. - powiedział załamany lider Wreckerów.

- Ale jego stan poprawia się. - dodał Kup jakby na pocieszenie, ale jakoś bez entuzjazmu w głosie.

- Chłopaki na po zachodniej strony frontu Praxis-Simfur mieli problem.

- Coś słyszałem. - mruknął Jazz.

- Przewaga liczebna i tyle. Prime uznał, że trzeba zebrać żołnierzy, ale nas nie chciał wysłać. Wzięliśmy sprawę w swoje ręce i polecieliśmy wbrew zakazowi. Akcja się udała i tylko Guzzle oberwał. Nie chcę wiedzieć, co by było, gdyby ktoś jeszcze... nie mówiąc już o tym, gdyby ktoś zginął! Efekt był taki, że Prime się nieźle wściekł i padł pomysł, żeby nas zacząć kontrolować.

- Wtedy to się zacząłem zastanawiać, czy ktoś nie powinien zacząć kontrolować Perceptora. Tak wściekłego to go jeszcze nie widziałem. - wtrącił szaro-zielony robot.

- Percy i wściekłość? - zdziwił się Mirage, a słysząc go, usta Sideswipe'a wykrzywiły się w diabolicznym uśmiechu.

- Jak mu Sideswipe zalezie za zbroję, to jest gotów granatami rzucać. - powiedział Sunstreaker.

- No pewnie! Bo ty święty, Primus, cholera! Kto ostatnio zakleił mu okular? - oburzył się czerwony Transformer, zaś żółty fuknął pod nosem i odwrócił głowę obrażony.

- Zaczął się wykłócać z Prime'em, że o to właśnie chodzi w naszej jednostce. To nawet ja nie byłem tak zażarty w tej dyskusji, co on. - powiedział Springer.

- Percy się zmienił odkąd jest Wreckerem. - zabrał głos wicelider. - Teraz to z niego taka chodząca, cicha bomba.

- Taa... Tamtego dnia to podobno nawet Ratchet bał się do niego podejść, co jak wiemy wszyscy bardzo dobrze - tutaj lider zerknął wymownie na braci. - jest czymś niespotykanym. To raczej wszyscy inni boją się Ratcheta.

- Pff! - fuknęło czerwone lamborghini. - Ratchet to pikuś.

- Tak, no pewnie, zobaczymy jak was kiedyś dorwie. - zaśmiał się Kup.

- To nie ma szans się zdarzyć! - zawołał pewnie.

- Pewny jesteś? - zapytał Jazz. - Ja coś czuję, że Jolt będzie dla was nie lada wyzwaniem! Myślisz, że nie wiem? Takie rzeczy szybko się rozchodzą, a po za tym, bardzo ładnie widać, jakie śliczne słoneczko ci wypalił. - uśmiechnął się złośliwie.

- Wracając do Perceptora, Ironhide, nie zdziwiłbym się, gdyby przyszedł do ciebie do zbrojowni i poprosił, żebyś go uzbroił w gutlinga. Kiedy my zbieraliśmy Guzzle'a, Percy stanął w pierwszej linii z gutlingiem i wrzeszcząc strzelał do Deceptów choćby zstąpił na niego duch Primy albo Megatronusa. Strzelał bezbłędnie, co, jak się potem zastanowiłem, jest bardziej niż nieco niepokojące. Jedna rzecz jest pewna, on nam wtedy zderzaki uratował. - opowiedział stary.

- Perceptor się bardzo zmienił, odkąd jest Wreckerem. - rzuciła Windblade kończąc drinka.

- Taki trochę... czasami boję się do niego podejść. Taki poważny się zrobił. Znaczy, on zawsze był poważny, ale teraz jest taki poważny poważny. - powiedziała Moonracer.

- Ratchet podobno - jakiś czas temu to już było - narzekał na niego, że taki mrukliwy się zrobił. Ani to pogadać, ani nic... Nawet mniej mu pomagał za bardzo. Jednak odkąd jest tam ten cały Jolt, to częściej go widać w części od Ratcheta.

- Pilnuje szczyla. - stwierdził Kup. - W sumie to się nie dziwię. Straszna z niego niezdara. Dwa razy połowa bazy została bez światła, bo podobno czegoś się wystraszył - cholera, ja nie wiem, czego on się tam mógł wystraszyć! - i podobno iskry mu poszły z pleców prosto na bezpieczniki... Ja nie wiem, jak to możliwe!

- Cóż... Chłopak to chodzący paralizator. - wzruszył ramionami porucznik.

- Jeszcze się okaże, że to jakiś potomek Kaona. - mruknął Sideswipe próbując złapać językiem słomkę która kręciła się w jego kieliszku.

- Nawet nie kracz! - podniósł głos Mirage.

- Ej... Luzuj. - mruknął czerwony wciągając koniec rureczki do ust.

- Czaicie, co by było, gdyby rzeczywiście tak było? Kurwa, Drift łapie pierwszy statek na Caminus. - śmiał się biały robot.

- Coście się tak uczepili tego Drifta? - odezwał się Springer.

- Przecież pierwszy raz go tutaj wywołujemy. - zabrał głos Sunstreaker.

- Ach... - machnął ręką zielony Autobot. - Kup o nim wspomniał wcześniej, jak mówił o pojawieniu się DJD... Było wtedy o nim głośno w bazie, a jeszcze wcześniej, poszła plotka - bo on tam często siedzi w zatoce medycznej - że tam powstają jakieś... em... trójkąty... i inne figury geometryczne...

- W sumie, sprawa nie ucichła. - powiedziała Cityspeakerka. - Dobrze chociaż, że Ratchet się już tak o to nie rzuca.

- Ale dziwne by to było. - stwierdził Ironhide. - Jakoś nie widzę tego starego zrzędy z Driftem. Jeśli już, to prędzej Drift z Percy'm.

- Jeszcze pamiętam, jak ciebie i Ratcha... - zaśmiał się Mirage, co spotkało się z pogardliwym spojrzeniem wicelidera.

- Spierdalaj... - burknął.

- Ironhide, ale ty jakiś dzisiaj małomówny jesteś. - odezwała się Autobotka o miętowej zbroi.

- Dziewczyna go rzuciła, tyle w temacie. - odpowiedział żółty Transformer, co tym razem spotkało się z morderczym spojrzeniem. - No co? Umiem dodać dwa do dwóch. Jak widzę Jazza w pośpiechu opuszczającego centralę i zaciągającego nas do Maccadama, a gdzieś mi w głowie świta, że Ironhide miał spotkać się ze swoją, to jasne jest dla mnie, że podpierdolił coś Prime'owi, próbując go w ten sposób ściągnąć do baru, bo Hide się chce napierdolić, bo dziewczyna go rzuciła, a bez kogoś, kto go zaciągnie do GBA, Blurr mu nie naleje.

- Sam to wymyśliłeś? - zapytał Sideswipe po chwili ciszy siorbiąc resztki napoju przez słomkę.

- Co w tym nowego?! - rozłożyło ręce żółte laborghini.

- Dzięki. - warknął zbrojmistrz opróżniając swój kieliszek.

Nikt w tamtym momencie nie patrzył na Jazza. Widząc znajomego Autobota przy wejściu do baru, na jego twarzy pojawił się ogromny, zakłopotany uśmieszek, który powiększył się jeszcze bardziej, kiedy nowo przybyły spojrzał na swojego adiutanta.

- To chyba dobry moment, aby coś zagrać. - rzucił i pośpiesznie poszedł w stronę sceny.

- A temu co? - zdziwił się Kup.

- Cóż... Jeśli Sunny trafił ze swoją teorią... - zaczął Springer.

- Trafił. - burknął Ironhide.

- No to powód dla którego się ewakuował stoi właśnie przy barze.

W jednej chwili siedem głów odwróciło się lub podniosło by spojrzeć w tamtą stronę. Optimus Prime, wraz ze swoją wybranką - Elitą-One, stali przy ladzie i rozmawiali jak na razie z Blurrem.

- Wam nic nie grozi. Pioruny pójdą na mnie. - uspokoił Ironhide. - Domyśli się, że Jazz pracował dla mnie. Zawołajcie którąś z kelnerek. 

- Czyli już nie pogadamy? - do jego ramienia przytuliła się Windblade. - A ja miałam nadzieję, że jeszcze zatańczymy.

- Eeej. - jęknęła zawiedziona Moonracer. - No właśnie, Ironhide, nie zatańczysz z nami?

- Ej, a od czego ja tu jestem? - oburzył się Mirage.

- Jesteś świetnym tancerzem Mir, ale Ironhide jest lepszym. Raz chyba mogę, prawda?

- Taa... - uśmiechnął się krzywo szpieg, a za urażenie jego dumy dostał buziaka w policzek, co, sądząc po jego minie, nie było wystarczające.

- Mam pomysł. - powiedziała Windblade konspiracyjnym szeptem. - Jazz tam ustawia sprzęt... Chodź, poprosimy go, żeby puścił... No żebyśmy w trójkę: ja, ty i on, zrobili wiochę Prime'owi.

Wicelider nie zastanawiał się nawet za dużo i wraz z szaro-czerwoną Autobotką w pośpiechu powędrowali w stronę włączonej już stacji DJ-a, z którą po dłuższej rozłące porucznik odnawiał więzi. Większość sprzętu muzycznego należała do właściciela lokalu, z wyjątkiem tej właśnie stacji. Należała ona do porsche. Nie była najnowsza, ale spełniała wszystkie wymogi białego Transformera. Po za tym, był to prezent od Prowla (z tym się wiąże bardzo długa historia) i pewnym było, że ta stacja będzie w użytku, dopóki nie zepsuje się i nie będzie się dało już jej naprawić.

- Jazz - zaczęła dziewczyna łapiąc się krawędzi stacji. - jest akcja.

- Słucham. - powiedział opierając się o swój instrument i szczerząc się szeroko zapewne wyczuwając w powietrzy niezły kabaret.

- Robimy obciach Optimusowi. Puść coś, a my zrobimy resztę.

- Grubo. - stwierdził. - Ale może być lepiej. - uśmiechnął się diabelsko, ale wciąż nie dorównywał Sideswipe'owi w tej kategorii uśmiechów. - Co powiecie na... coś w rodzaju rock'n'rollu?

- Może być. Dajesz. - ponaglił zbrojmistrz.

- Już się robi. - mruknął już bardziej do siebie.

Zarzucił ogromne słuchawki na audio receptory, kliknął jeden przycisk na konsoli stacji, a z tej wysunął się mikrofon. Postukał jeszcze po konsoli i wziął mikrofon do ręki. Zaraz potem przez głośniki zamontowane pod sufitem w rogach sali wydobyła się muzyka.

- Optimusie! - zawołał Jazz wyciągnąwszy zza pazuchy srebrzystą płytkę, na której widok Ironhide uśmiechnął się i pokręcił głową - był to bowiem identyfikator, klucz dostępu i karta pamięci z kilkoma ważnymi hasłami w jednym. - Nie zgubiłeś czegoś?

Autobot pokręcił dłonią, a płytka odbiła światło. Lider Autobotów odwrócił się i zobaczył swojego adiutanta przygotowanego na rozdzieranie swojej paszczy, a także wicelidera i Cityspeakerkę rozpoczynających swoje show.

- The warden threw a party in the county jail. The prison band was there and they began to wail!^^^^ - zaśpiewał Jazz.

Reakcja czerwono-granatowego robota była natychmiastowa - uderzył otwartą dłonią w czoło, a zaraz potem przetarł nią twarz. Pokręcił głową i na swoich najwyżej postawionych żołnierzy patrzył przez szparkę pomiędzy palcami. Elita-One zareagowała śmiechem, tylko nie było zbyt jasne, czy śmieje się ze swoich znajomych, czy też ze swojego partnera.

Porucznik nadwyrężał aparat mowy starając się, aby brzmieć jak ziemianin Elvis Presley, do którego ten utwór należał. Nawet starał się naśladować ruchy tego człowieka. Tym czasem Ironhide i Windblade ni to tańczyli, ni to się wygłupiali. Faktem jednak było to, że wszystko robili w rytm muzyki. Do tego cyrku dołączył się również Tusks, który zaczął wygrywać te same nuty.

Bar zadrżał od podniesionych głosów, kiedy zbrojmistrz stanął za swoją przyjaciółką i udawał dzikie gwałty nie przejmując się tym, iż nie wpasowywało się to w tekst piosenki - około połowa Cybertronian nie znała ziemskich języków. DJ-piosenkarz ledwo powstrzymał się od śmiechu, zaś jego zwierzchnik siedzący przy barze, na ten widok stwierdził, że swojego zastępcę musi jak najszybciej upić, w przeciwnym razie naje się przez niego jeszcze więcej wstydu. Nie ważne, że zaciągniecie go do bazy, rzygającego dalej niż widzi lub nieprzytomnego, będzie jak przejścieniezauważonym przez obóz Decepticonów z ryczącym radiem na ramieniu - w cholerę trudne.

Reszta towarzystwa patrzyła na ten występ i, albo skręcała się ze śmiechu, albo nie wierzyła własnym optykom. Niektóre Decepticony nawet zaczęły wyciągać swoje gadżety i nagrywać zajście. Może jedynie Sideswipe, Sunstreaker i Mirage nie byli jakoś szczególnie zdziwieni, gdyż nie takie rzeczy się działy z Ironhide'em w czasach studenckich. To było na prawdę minimum jego możliwości po spożyciu napojów wyskokowych.

Prime w końcu postanowił dosiąść się do swoich towarzyszy. Za nim poszła Elita, która zanosiła się śmiechem. Lider usiadł na obok czerwonego z braci, nie mogąc patrzeć na wyczyny swojego rozdartego adiutanta i zboczonych wicelidera oraz Cityspeakerkę.

- To jest ten moment, kiedy zastanawiam się, co ja najlepszego zrobiłem, mianując Ironhide'a moim zastępcą. - powiedział wpatrując się w stół.

Kup, który siedział naprzeciwko przywódcy, znieruchomiał i najwyraźniej uznał, że te słowa skierowane zostały właśnie do niego.

- Ma on dziwne zachowania, ale jednak lepiej wybrać nie mogłeś wybrać. - powiedził w końcu.

- Czasami myślę, że powinienem na jego miejsce dać Ultra Magnusa, a on niech znowu będzie tylko moim ochroniarzem...

- Nie! - wrzasnęli wszyscy na raz, nawet Elita.

- No wiesz?! Takie świństwo przyjacielowi?! - pisnęła różowa Autobotka. - Sam powinieneś się czasem... - zabrakło jej słowa i spojrzeniem poprosiła Sideswipe'a o pomoc.

- Zczilować.

- No właśnie. Odpuść trochę.

- Nie nie mogę. - warknął, a chwilę potem usłyszał jak czerwony van wykrzykuje jego imię.

Pożałował, że się odwrócił, gdyż Windblade wisiała na większym robocie mając nogi owinięte wokół jego karku. Na ten widok nawet tolerancyjny Springer schował twarz w dłoniach. Na szczęście piosenka się skończyła, a dziewczyna zeskoczyła z Transformera. I wydawać by się mogło, że show już się zakończyło, kiedy wiceliderowi poplątały się nogi i płasko upadł na parkiet uderzając czołem o kant sceny.

- Temu panu już dziękujemy! - zawołał Sunstreaker, kiedy w barze jakby przycichło.

Wtedy Ironhide podniósł się wykrzykując, że żyje. Prime nie wytrzymał, wstał i podszedł do trójki robotów, ale zanim złapał zbrojmistrza za kark i podniósł go, chcąc wyprowadzić z baru, wskoczył mu w ramiona porucznik. Nie wiedzieć nawet kiedy i jak, ułożył się na jego rękach w stylu panny młodej, i jakim w ogóle cudem Optimus go nie upuścił. Liderowi została zwrócona srebrzysta karta, a barman otrzymał zamówienie na dwa Visco, po czym czerwono-granatowy Transformer wrócił do stolika z adiutantem na rękach. Jazz chciał sam zejść, ale na jego nieszczęście, jego przełożony ocknął się z tego dziwnego transu i puścił go, a on potrzaskał sobie tylny zderzak na podłodze. Wtedy też doczłapała pozostała dwójka, która nie mogła przestać głupkowato się śmiać.

- Idź do Blurra, niech ci naleje czego tam chcesz. - warknął Optimus do Ironhide'a.

Nissan nie ukrywał swojego zadowolenia, jednak zanim pofatygował się do baru, poprosił Jazza, aby puścił jeszcze jakieś dwa kawałki, aby mógł zatańczyć z Moonracer i Elitą. Dopiero, kiedy zadowolił dziewczyny, z radością w oczach odebrał od Blurra aż trzy szklanki wina energonowego. To, co się wydarzyło po wypiciu tego wina, lepiej nie pamiętać i tylko Ironhide miał to szczęście.


*pracownicy Maccadama - w oryginale: Blurr - nowy właściciel, Rocky - bramkarz, Zarak Maximus - prawdopodobnie bramkarz, mini-con o nieznanym imieniu - kelner, Tusks - muzyk, Likety-Split - kelnerka, kelnerka o nieznanym imieniu.
*trunki (Visco, wino energonowe, Nightmare Fuel, Bloody Z, oilnog) - wszystkie istnieją w uniwersach Transformers, są jednak mniej lub bardziej opisane.

*** kupować na cashpada - odpowiednik naszego "kupować na zeszyt", czyli sprzedawca notuje, a klient oddaje należność, kiedy będzie miał pieniądze.
****megacykl i inne jednostki

^ DJD - Decepticon Justice Division - Decepticońcki Wydział Sprawiedliwości.
^^
Wzgórza Tex i Kotlina Sis - nie istniejące w uniwersach obiekty, stworzone na potrzeby fanfiction.
^^^ Klasa K - decepticoński oddział kamikadze, Transformery są przeprojektowane, aby zmieniały się w bomby.
^^^^"The warden threw a party in the county jail. The prison band was there and they began to wai!" - "Naczelnik urządził w naszym pierdlu bal. Więzienny zespół zaczął w końcu grać!"

Mapa Cybertronu wraz z ruchami wojsk autobockich

Przepraszam, że tak długo nic nie było, ale, no... życie studenta = odwieczny brak czasu na cokolwiek. Mam nadzieję, że się podobało (mimo wielu błędów, gdyż nie miałam już siły tego sprawdzać). W sumie nie mam nic więcej do powiedzenia. Jak macie jakieś pytania to pisać w komentarzach, a teraz przejdźmy do artów z kolejnymi bohaterami. A ponieważ pojawiło się tu ich dość sporo, przedstawię tylko tych najważniejszych.

Kup

Praca z Printerest.com

Blurr

Praca z Printerest.com

Elita-One

Praca z Printerest.com

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro