Skyrius XX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- O Harry, już jesteś - chłopak podrapał się po głowie, a jego twarz oblał czerwony rumieniec. - Daj mi chwilkę, ubiorę się tylko, dobrze? - spytał, powoli zamykając już za sobą drzwi.

- Jasne, poczekam, idź się ubierz - powiedziałem patrząc prosto w jego piękne brązowe oczy.

- Dzięki - rzucił krótko.

Stałem na korytarzu nie wiedząc czego tak naprawdę właśnie byłem świadkiem. Ariel otwiera mi drzwi, będąc w samym ręczniku, a w tle słychać głos, który jestem praktycznie pewny, że należy do dobrze mi znanej osoby. W mojej głowie rodziło się mnóstwo pytań, na które nie byłem w stanie znaleźć odpowiedzi. Co u Ariego robił Max? Czy oni robili ze sobą TO? Ale przecież Ariel mi mówił, że to już dawno minęło? Czemu ja do cholery myślę o nich w dwuznacznej sytuacji!?... Ale chciałbym znaleźć się kiedyś w takiej sytuacji z Louisem, chciałbym być na górze, a on tak na dole... Ale ty jesteś pojebany Harry, z takim podejściem to pozostaniesz sam do końca życia...

Na szczęście, gdy moja głowa zaczynał już snuć myśli o gorący chwilach z obiektem moich nieokrzesanych marzeń, w końcu w drzwiach ponownie pojawił się Ariel, który był już całkowicie ubrany. Miał on na sobie jakiś zwykły biały T-shirt i swoje ulubione obcisłe spodnie. Muszę przyznać, że jego tyłek wyglądał w nich naprawdę zabójczo...

- Harry, ogarnij się, bo jak tak dalej pójdzie to skończysz na dołku z wyrokiem za gwałt ze szczególnym okrucieństwem - skarciłem się w myślach i dopiero zrozumiałem, że chłopak od dwóch minut gestem dłoni zaprasza mnie do środka, a ja stoję przed nim jak debil i myślę o jakiś zboczeństwach. Jak się tak samo skompromituje przed Louisem to będą nici z jakichkolwiek spotkań, a co dopiero biliższych relacji. Czemu ja kurwa cały czas o nim myślę!?

Od razu po zakończeniu wewnętrznej wojny z samym sobą, wszedłem do mieszkania. Nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Rozejrzałem się wstępnie po salonie, w którym miejsce już zajął Ariel. Nie odrywając od niego wzroku, wypakowałem na blat moje zakupy, a następnie rzuciłem wzrokiem w stronę sypialni, co najwidoczniej nie spodobało się gospodarzowi, bo dosłownie po minucie stał już na linii mego wzroku.

- Szukasz czegoś? - spytał trochę nerwowo.

- Wydaje mi się, że jak ostatnio u ciebie byłem to zostawiłem bluzę w twojej sypialni - wstałem i zacząłem kierować się w stronę pokoju, jednak nie zrobiłem nawet dwóch kroków, gdy poczułem na moim ramieniu mocny uścisk dłoni Ariego.

- Ja ci ją przyniosę, usiądź - powiedział stanowczym tonem.

- Możesz mi Ariel powiedziać kogo ukrywasz w tej swojej sypialni? To już serio nie jest śmieszne. Przecież wiem, że nie przerwałem ci kąpieli, a stosunek z jakimś facetem, który siedzi teraz w sypialni i udaje, że go tu nie ma - nie ukrywam, że się wkurzyłem. Może i nie byliśmy razem, jednak byliśmy na tyle blisko, że nie powinniśmy pukać się z innymi na boku. Może jestem okrutny, bo mimo, że go nie kocham to nie chce, żeby był z kimś innym. Chce, żeby był przy mnie...

Wyrwałem się chłopakowi i ruszyłem pewnym krokiem w stronę sypialni. No ciekawe z kim on się zabawiał. Wszedłem do pokoju i szybko się po nim rozejrzałem. Ku mojemu zdziwieniu nikogo w nim nie było, jednak ja nie jestem taki głupi, więc natychmiast otworzyłem szafę, w której stał nie do końca jeszcze ubrany mężczyzna. Zapaliłem światło, a moim oczom ukazał się nikt inny, niż mój od rana rozweselony kolega z pracy - Max.

Przez moją głowę dosłownie przez ułamek sekundy przeszło tyle różnych myśli, że nie wiedziałem co się właśnie dzieje. Usiadłem na rogu łóżka, patrząc na wychodzącego z szafy Maksa, który dopinał właśnie spodnie.

- Harry, ja nie chciałem, żebyś się tak o tym dowiedział. Myślałem, że przyjdziesz trochę później, że Max zdąży wyjść i pogadamy o tym na spokojnie...

- Kochanie nie przejmuj się, przecież nie byliście razem, a ja już dawno nie odczułem z nikim takiej przyjemności - zielonooki podszedł do Ariela i złapał go za rękę.

Poczułem ból. Przez moją głowę przetaczały się wspólne chwile z Arielem. Nasz pocałunek, nasze wspólne oglądanie filmów i obrzucanie się popcornem, to jak razem spaliśmy i jak mi było ciepło, gdy się we mnie wtulał swoim małym ciałkiem. Nie mogłem tu już dłużej zostać. Max ma racje. Nie byliśmy parą, ale mimo wszystko byliśmy razem w innym sensie. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, gdyby minęło jeszcze trochę czasu to bym się w nim zakochał, bo Ariel jest naprawdę wartościową i kochaną osobą. Jednak nie dostałem tego czasu...

Zauważyłem, że z moich oczu zaczynają lecieć pojedyncze łzy, spływające po moich policzkach. Bez żadnego słowa wstałem i zacząłem kierować się do wyjścia. Nie chciałem tu już dłużej przebywać. Pierwszy raz w życiu poczułem się tak bardzo niepotrzebny i zraniony. Kiedy moja ręka znajdowała się już na klamce poczułem jak ktoś łapie mnie za bark. Był to Ariel.

- Harry, ja naprawdę nie chciałem. Wiem, że nie powinienem iść z Maxem do łóżka, ale potrzebowałem bliskości, a ty...

- A ja byłem nic nieumiejącym prawiczkiem, który by cię nie potrafił zaspokoić tak zajebiście jak tamten. Nie byliśmy razem, ale byliśmy blisko. Też chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale z tego co widzę chyba czujesz to samo, że z naszego bycia razem zostało dosłownie nic. Milej zabawy z Maksem, ja idę do Louisa - trzasnąłem drzwiami, silnie powstrzymując łzy, aby nie pokazać jak bardzo mnie to zraniło. Czemu ja nie mogę być z nikim szczęśliwy? Czemu ja muszę być zawsze sam, gdy inni wokół są szczęśliwi z innymi ludźmi!?

Wyszedłem szybkim krokiem z budynku i zacząłem iść prosto przed siebie. Na zewnątrz było już ciemno, a ja nie miałem co ze sobą zrobić. Niall spędza miło wieczór z Davidem, a ja nie chce mu go psuć tym, że nie jest mi po prostu źle i czuje się samotny.

Przeszedłem dwie, może trzy dzielnice i czując, że już nie mam więcej siły, aby iść dalej do przodu, usiadłem na przydrożnej ławce. Było mi zimno od łez i zimno w serce od bólu. Czemu ja mu nie powiedziałem, że chce z nim być? Co z tego, że go nie kochałem? Przecież bym go pokochał, naprawdę bym go pokochał i to tak mocno, że nigdy bym go już nie opuścił. Ale on wybrał Maxa. Trudno mu się dziwić. W porównaniu do mnie Max ma wszystko to, czego nie mam ja. Pieniądze, własne mieszkanie, doświadczenie w życiu i w łóżku i we wszystkim. Czemu ja cały czas patrzę na związek przez pryzmat seksu? Co jest ze mną nie tak? Czy przyczyną tego jest mój wewnętrzny ból, że jeszcze z nikim tego nie robiłem? Co jest ze mną nie tak...

Za dużo pytań, na które nie znam i nie chciałem poznawać odpowiedzi. Jestem i już zawsze będę sama. Nie znajdę nigdy szczęścia, a gdy umrę to na moim grobie nikt nie zapali nawet jednej, małej świeczki. Jestem takim nieudacznikiem i głupcem... Przez to wszystko nie miałem już nawet siły na to, żeby siedzieć, więc się położyłem. Tak, położyłem się w środku nocy na nieznanej mi dzielnicy, na zimnej, białej ławce. Jak mnie ktoś zgwałci to już chociaż nie będę prawiczkiem...

Po dosłownie chwili zasnąłem. Było mi naprawdę niewygodnie, ale to wszystko zmęczyło mnie tak bardzo, że nie miałem już siły na to by żyć. Śniło mi się moje pierwsze spotkanie z Louisem. To gdy pierwszy raz go zobaczyłem i jak głupi straciłem grunt pod nogami, jedynie przez jego krótkie spojrzenie. Dosłownie czułem ten moment, w którym trzymał mnie on na swoich dłoniach i wynosił na zewnątrz, abym złapał powietrza razem z nim. Byłem wtedy taki szczęśliwy.

Nagle poczułem, że ktoś zaczyna dotykać mojego uda. Poczułem również, że nie jestem już na twardej ławce, a na miękkim, skórzanym siedzisku na tyle jakiegoś samochodu. Podniosłem sie tak szybko jak to tylko możliwe. Ja nie chce zostać zgwałcony...

Moje przeczucie było dobre, bo znajdowałem się w czyimś samochodzie, a na miejscu kierowcy siedział jakiś mężczyzna i dotykał mojego uda, co nie zbyt mi się podobało.

- Gdzie ja jestem i czego ode mnie chcesz zboczeńcu!? - krzyknąłem, a ręka mężczyzny zniknęła z mojego ciała.

- Harry spokojnie, to tylko ja - nie wierzę... - Byłem na nocnych zakupach, bo miałem ochotę na coś dobrego do jedzenia na wieczorny seans i akurat zobaczyłem, że ktoś leży na ławce. Zwolniłem i z niedowierzaniem zauważyłem, że to ty. Przepraszam, ale byłeś taki zimny i pod wpływem emocji zaniosłem cię tutaj. Naprawdę nie powinienem tak robić, ale ostatnio poczułem, jak o mnie dbasz, gdy teraz mam gorszy okres, jak ze mna rozmawiasz w kawiarni i to wszystko. Chciałem też coś zrobić dla ciebie. Wiem, że nie powinienem... - mężczyzna wyszedł z samochodu i otworzył mi tylne drzwi. - Przepraszam... - wyszedłem z samochodu i stanąłem naprzeciwko niższego. - Proszę, powiedz coś, bo ja już nic nie wiem...

- Ja przy tobie zawsze nic nie wiem, bo przez ciebie czuje się jak największy na świecie debil - mimo, że było ciemno zauważyłem, na jego twarzy zdziwienie. - Zrobisz coś dla mnie? - spytałem czując jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej.

- Tak, oczywiście - odpowiedział brunet.

- Stój i się nie ruszaj, a ja ci powiem co myślę o tym co zrobiłeś, dobrze? - chłopak nic nie odpowiedział, wyprostował się i patrzył prosto na mnie.

Na początku myślałem co by mu powiedzieć, ale nie byłem w stanie wymyśleć niczego mądrego. Podszedłem bliżej i go objąłem. Tak dawno chciałem już to zrobić. Chłopak przestał stać znieruchomiały i odwzajemnił mój uścisk.

- Dziękuje, że mnie zgarnąłeś. Pewnie bym się przeziębił gdyby nie twoja pomoc - szepnąłem mu na ucho.

- Harry... - oderwał się ode mnie.

- Tak? - spytałem.

- Zróbmy coś szalonego - spojrzałem w jego niebieskie oczy zaskoczony.

- Z toba mogę zrobić wszystko - Harry panuj nad sobą, gdzie są twoje hamulce przecież on...

Nie dokończyłem nawet mojej myśli, bo chłopak zrobił najbardziej szaloną rzecz jaką mogłem sobie tylko wyobrazić. Tak. On mnie pocałował. Pocałował w usta. On mnie. Nie ja jego. On mnie. Nie no kurwa, ja chyba nadal śnie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro