Skyrius XXIV

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko pożegnałem się z Louisem i zacząłem zajmować się tym co zwykle. Powoli zaczynało do mnie dochodzić to co się dzisiaj stało. Czułem jak skupiam się na kompletnie innych sprawach niż praca. Myliłem zamówienia, przez co klienci musieli dłużej czekać, aż dam im to co zamawiali, a do tego jeszcze taca, którą trzymałem na ręku trzęsła się tak bardzo, że bałem się, że w końcu wyleje całą jej zawartość na któregoś z klientów.

Max i Ariel na szczęście zauważyli moje rozkojarzenie, ale nie zmieniało to faktu, że dzisiejszy ruch w kawiarni był, jak to go nazwał Zayn "imponujący". Podczas jednej z przerw postanowiłem zadzwonić do Nialla. Wiedziałem, że jest w pracy, ale musiałem powiedzieć mu o tym, że dzisiejszy wieczór spędzę razem z Lou. W prawdzie nie był on zbytnio zadowolony tym, że nastawienie bruneta w stosunku do mnie uległo tak diametralnej zmianie, ale szczerze mówiąc miałem w tym momencie gdzieś opinię Horana, bo czułem że chłopak naprawdę coś do mnie czuje.

- Harry, obsłuż tą panią co siedzi przy stoliku z panem Tomlinsonem, bo ona nadal czeka aż ktoś podejdzie - szybko rzucił do mnie Ariel, a ja od razu poczułem jak coś się we mnie gotuje. Co z tego, że tutaj wszyscy są homo, skoro tamta szmata zawsze może być bi i kręcić coś do MOJEGO LOUISA.

- Jasne już do niej idę - odpowiedziałem krótko, a następnie ruszyłem do stolika, przy którym siedział Louis i jakaś brunetka, która z twarzy może i nie była najgorsza, ale sylwetkę miała taką jakby jej ktoś nie karmił od roku. - Dzień dobry co pani podać? - spytałem będąc sztucznie miłym, a następnie spojrzałem srogim wzrokiem na Louisa, który był wyraźnie zły.

- Poproszę latte karmelowa z lodami śmietankowymi i do tego szarlotkę z mango. A ty byś chciał coś jeszcze Louis? - o świetnie jeszcze są na ty, słysząc jak wymawia jego imię miałem ochotę dolać jej czegoś żrącego do całego tego latte co je chciała.

- Oczywiście, zamówienie zaraz będzie gotowe, ale zanim to to jeszcze właściciele prosili pana Tomlinsona na rozmowę - zapisałem ostatnie rzeczy na zamówieniu, a następnie razem z Louisem udałem się najpierw na zaplecze, a później tylnym wejściem na zewnątrz budynku.

- Możesz mi powiedzieć czemu wyprowadziłeś mnie tutaj? Nie widzisz, że jestem na spotkaniu? - chyba nigdy nie widziałem Louisa, który byłby tak wkurzony, ale czy mi się zdaje, czy on coś kręcił z tą szmatą.

- A ty mi możesz powiedzieć co ta jest za szmata, bo nie wygląda na twoją siostrę, a to że nie ma na ręku nic napisane tak jak i ty z resztą wcale mnie nie przekonuje - spojrzałem gniewnie na mężczyznę.

- To nie jest żadna szmata tylko moja przyjaciółka Eleanor Calder i masz być dla niej miły, bo ona chce mi pomóc - spojrzał na mnie widocznie rozczarowanymi oczami, kierując się w stronę wejścia.

- Aha, to jest twoja przyjaciółka. Ile razy z nią spałeś jeśli można spytać? - nie myślałem już o tym co wydarzyło się rano, bo byłem maksymalnie wkurwiony na wielkiego pana Tomlinsona.

- Możesz kurwa przestać. Z nikim nie spałem i jestem nadal prawiczkiem, jeżeli o to ci chodzi. Ona chce, żebym pojechał z nią do Rainbowstone, bo jej kolega chce przeprowadzić się do New Hope, a ja planuje się wyprowadzić ze starego mieszkania, bo źle się czuje w nim czuje. Już wszystko wiesz? - spytał lekceważąco, a ja spojrzałem na niego zmieszany, odprowadzając go wzrokiem.

On chce sprzedać mieszkanie, pojechać z dupy od tak sto kilometrów do innego miasta i jeszcze do tego niby jest prawiczkiem - on Louis Tomlinson, który wygląda jak milion jebanych dolarów jest prawiczkiem. Na pewno, jeszcze chwila i uwierzę.

Wróciłem na sale razem z zamówieniem tej całej Eleanor, która bez większych skrupułów wdzięczyła się do Louisa. Ale miałem ochotę wywalić całą tę tace na ten jej sukowaty płaszczyk w panterkę, jednak nie zrobię tego, bo straciłbym już po całości w oczach Tomlinsona.

Po kilkunastu minutach zaciekłej dyskusji, Tomlinson i Calder opuścili Z&L Cafe. Po dłuższym czasie czułem, że zrobiłem źle. Nie powinienem tak naskakiwać na Lou. Nie po tym co powiedział mi rano. Przecież teraz straciłem w jego oczach już tak bardzo, że nie mam ochoty się mu nawet pokazywać. Czemu ja zawsze muszę być taki beznadziejny i ranić tych, na których mi zależy. Tych których kocham i bez których nie mogę żyć. Chyba po prostu jestem idiotą, bo niby jak inaczej to wytłumaczyć.

Po zakończonej zmianie, której niestety, ale do udanych nie mogę zaliczyć, wyszedłem z lokalu i zacząłem kierować się w stronę domu. Widziałem Louisa, który czekał na mnie w swoim samochodzie, ale nie chciałem go jeszcze bardziej dzisiaj zranić. Czemu kiedy był dla mnie tak niedostępny, kochałem go całym sercem i duszą, a gdy wyznał mi miłość to to wszystko tak bardzo straciło na mocy!?

- Harry, a tobie się o czymś nie zapomniało? - usłyszałem znajomy mi głos, a gdy się obruciłem zobaczyłem Lou z olbrzymim bukietem różowych róż, przy których chłopak wyglądał jeszcze bardziej zjawiskowo niż zwykle.

- Hej Louis. Przepraszam za to co powiedzłem. Byłem po prostu zazdrosny i... - nie dokończyłem, bo moje usta połączyły się z ustami najpiękniejszego mężczyzny pod słońcem.

- Przestań bredzić i chodzi ze mną do samochodu, bo musimy o czymś porozmawiać - spojrzałem zaciekawiony na bruneta trzymając wręczone przez niego kwiaty, które i tak nie pachniały tak pięknie jak on.

Udaliśmy się wspólnie do samochodu Lou. Moje wszystkie smutki zniknęły, kiedy zobaczyłem mojego ukochanego z kwiatami patrzącego w moja stronę z delikatnym uśmiechem. Chyba rozumiem o co chodzi z tym, że miłość to choroba, bo kiedy Tommo jest cały mój to czuje się jakbym był najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Patrzyłem na niego znów tym samym wzrokiem co wcześniej, a cała sytuacja z Calder odeszła w zapomnienie.

- Po pierwsze, - wsiedliśmy obaj do samochodu, który brunet od razu odpalił, aby włączyć ogrzewanie, bo dzisiejszy dzień był wyjątkowo chłodny - wróciłem właśnie od tatuażysty i jestem ponownie pełnoprawnym obywatelem Proudland - spojrzałem na rękę Louisa, na której faktycznie było niebieskie G. - A po drugie tak jak już ci mówiłem razem z Eleanor jadę do Rainbowstone, żeby uzgodnić wszystko z potencjalnym nabywcą mojego mieszkania i chciałbym się ciebie spytać czy mógłbyś pojechać razem ze mną?

Nie będę ukrywać, że propozycja bruneta mnie zaskoczyła i gdy już miałem się zgodzić to w mojej głowie pojawiły się wątpliwości. Co z pracą? Co z Niallem? Co z tym wszystkim co się działo tutaj? Nie chce wyjeżdżać nagle do innego miasta, gdy w tym było mi całkiem dobrze.

Gdy powiedziałem Louisowi o moich wątpliwościach ten zaczął się śmiać. Nie chciał on wyprowadzać się na stałe, a cały wyjazd miał nie trwać więcej niż trzy dni. Louis rozmawiał już z Zaynem i Liamem, którzy po dłuższej chwili zgodzili się na to, żeby dać mi kilka dni wolnego. Dla mnie został jedynie Niall. Był on dosyć sceptycznie nastawiony do tego, żebym pojechał gdziekolwiek z Tomlinsonem, który jego zdaniem ma nie jedno za uszami. Nasza rozmowa przez telefon nie należała do najprzyjemniejszych, a same spojrzenie Lou, który miał zamknięte oczy podczas gdy się kłóciliśmy po prostu idealnie to opisuje. Po batali, jaką przeprowadziłem z Horanem, chłopak w końcu się zgodził, pod warunkiem, że będę codziennie do niego dzwonił. Gdy przekazałem wiadomość Lou, na jego twarzy pojawiło się to szczęście, które widziałem dzisiaj rano, gdy rozmawiałem z nim o naszych uczuciach.

Mężczyzna podwiózł mnie pod moje mieszkanie, a ja pośpiesznie do niego wbiegłem i pełen optymizmu zacząłem pakować swoje rzeczy. Wziąłem trochę ubrań i inne najpotrzebniejsze rzeczy. Przytuliłem Horana, aby nie tęsknił zbytnio za mną, uspokajając go, że to tylko na trzy dni i przecież nic mi się nie stanie. Wolałbym otrzymać od niego więcej wsparcia, ale starałem się go zrozumieć.

Wziąłem walizkę i wyszedłem z mieszkania. Podczas zamykania drzwi jednak poczułem jak przez moje ciało przechodzi nagły chłód, gdy zobaczyłem na nich przyklejoną kartkę.

Jedź, ale uważaj na siebie. Będąc blisko jesteś i daleko, a to czego szukasz od tak dawna w końcu może wpaść w twoje ręce.

Poza tym, że tekst wiadomości był jak dla mnie bez najmniejszego sensu to i tak poczułem się dziwnie. Byłem obserwowany, bo inaczej nie można tego wytłumaczyć, ale o co im chodzi z tym, że mam coś znaleźć. Przecież ja niczego nie szukam. Nawet miłość już znalazłem. To wszystko jest takie dziwne, ale chyba nic z tym nie zrobię. Może to nie do mnie i te wiadomości nie trafiają tak naprawdę do odpowiedniej osoby? Zastanowię się nad tym dopiero jak coś się stanie, bo teraz czeka na mnie Louis w samochodzie. Mam nadzieję, że ta cała szmata Calder nie będzie z nami jechać, bo każde moje spojrzenie na nią kończyłoby się pawiem. Zerwałem kartkę i wyrzuciłem ja do kosza. Tamten numer też mi nic nie zrobił, więc nie mam się czego bać, a będąc z Louisem to już w ogóle czyje się jak w niebie, a tam przecież jest bezpiecznie. Bynajmniej mam taką nadzieję...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro