06. - Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po powrocie z kurii Mateusz za pozwoleniem Możejki udał się do więzienia na widzenie z pewną osobą.

Po 15-stu minutach czekania, klawisz wpuścił na salę Łysego, który po ujrzeniu kapłana stanął w miejscu.

- Ma... Mateusz?

Mężczyzna podbiegł do księdza i przytulił go na powitanie. Niebieskooki bardzo lubił uściski, więc odwzajemnił czuły gest. Po chwili łysol wypuścił Mateusza z objęć i spojrzał na niego radośnie.

- Nie zapomniałeś o mnie! - powiedział szczęśliwym i wzruszonym tonem Łysy.

- O przyjaciołach się nie zapomina. Zwłaszcza tych spod celi!

Duchowny sympatycznie się uśmiechnął i puścił łysolowi oczko, po czym usiadł przy swoim stoliku, do którego dosiadł się również po chwili jego przyjaciel.

- Który gnój tak cię pobił? - spytał poważnym tonem większy.

- Ledwo co pamiętam ich wyglądy. Wiem, że było ich trzech. Klawisz specjalnie wpuścił mnie do ich celi, żeby...

- Nie musisz kończyć. Która to była cela? - spytał mężczyzna bez włosów.

- Wydaje mi się, że ta obok twojej, ale nie jestem pewien...

Po wypowiedzeniu zdania przez proboszcza Łysy zbladł. Mateusz spojrzał na niego z lekkim niepokojem.

- Wszystko w porządku? Tak nagle zbladłeś.

- Mateusz... Ci kolesie, którzy cię pobili, to Paker, Misiek i Łosiek! Najgroźniejsi więźniowie skazani na dożywocie za zabójstwa! To cud, że przeżyłeś starcie z nimi! - sapnął Łysy, po czym zalał się zimnym potem.

- Spokojnie. Jak widać, przeżyłem. Siniaki powoli znikają i przestają boleć. - odpowiedział spokojnie duchowny.

- Dzięki Bogu...

Pomiędzy mężczyznami nastała niezręczna cisza, którą ciężko było w jakikolwiek sposób przerwać. Mateusz przełamał się i zadał Łysemu pytanie.

- To może... Powiesz mi wreszcie jak masz na imię?

- Yyyy... Ja? Cóż... Moje imię jest głupie. Nie lubię go... - odpowiedział niezręcznie napakowany.

- Ojj, no weź! Nie lubię zwracać się do kogoś ksywką. - powiedział kapłan.

- Ehh... W porządku. Tylko się nie śmiej! - mruknął więzień.

- Spokojnie. - rzekł kapłan.

- Więc... Mam na imię Amadeusz. Żenada, co nie?

- Przesadzasz. Każde imię jest ładne. Twoje również, Amadeuszu!

Mateusz uśmiechnął się do Łysego. Mężczyzna odwzajemnił uśmiech i poklepał księdza po plecach.

- Łysy, wracamy do celi! - burknął klawisz.

Amadeusz niechętnie wstał z krzesła, po czym uściskał na pożegnanie duchownego, a kiedy się odkleił od niego, uśmiechnął się i powiedział:

- Znamy się krótko, ale jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Dziękuję, Matteo.

- Wiem, że niedługo wychodzisz. Zapraszam cię do mnie na plebanię. Tam zawsze będziesz mile widziany. - odpowiedział niebieskooki.

***

Po powrocie z widzenia, wyczerpany Mateusz wrócił na plebanię. Kiedy wszedł do środka, zastał widok, którego się nie spodziewał.

- Niespodzianka! - krzyknęli bliscy Mateusza, którzy czekali na niego w salonie z mini przyjęciem.

Niebieskooki był zaskoczony, szczęśliwy i jednocześnie wzruszony. Zanim cokolwiek udało mu się powiedzieć, podszedł do niego Mietek, który ze łzami w oczach przytulił go tak mocno, że prawie go udusił.

- Proszę księdza... Ja tak bardzo księdza przepraszam! Zwyzywałem księdza od najgorszych i uwierzyłem w księdza winę! Jest mi tak przykro! - jęknął zapłakany policjant.

- Panie Mietku... Wybaczam panu, ale... Udusi mnie pan! - wymamrotał Mateusz.

Nocul puścił niższego i spojrzał na jego pobitą twarz pełną siniaków, przez co jeszcze bardziej zachciało mu się płakać.

- Mietek, nie maż się! - zaśmiał się Możejko, po czym szturchnął potężniejszego w ramię.

- Tak się cieszę, że księdza uniewinnili! A teraz zapraszam wszystkich do stołu na poczęstunek. - powiedziała Natalia.

- Yyyy... A z jakiej to w zasadzie okazji, Natalio? - spytał Mateusz.

- Z okazji twojego powrotu do domu, geniuszu! - mruknął Pluskwa, który lekko i żartobliwie trzepnął Mateusza w łeb.

- Nie ma to jak w domu. - powiedział pod nosem duchowny, po czym zasiadł do stołu.

______________

I tak oto zakończyło się moje krótkie fanfiction. Rozdział jest krótki i nie jest jakiś powalający, ale jest to też trochę spowodowane tym, że nie mam zbytnio nastroju, ze względu na trudną sytuację rodzinną w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę się spodobał.

Wspominałam również, że nie jest to ostatnie opowiadanie z ojca Mateusza na tym profilu, bowiem mam zamiar stworzyć nieco dłuższego fanfika o shipie Orest x Mateusz.

Zdradzę jedynie, że fanfik będzie nosił nazwę "W imię...".

Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. Do następnego! ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro