178.
Czat prywatny
crystalleigh: Mike?
crystalleigh: Co się dzieje? Calum dzwonił do mnie czy przypadkiem nie mam z tobą kontaktu
crystalleigh: Uciekłeś od nich? Mike?
michaelclifford: Musiałem się przewietrzyć, Crys. Przepraszam, że niepotrzebnie cię zmartwili.
crystalleigh: Nie znamy się od dziś, Clifford. Przecież wiem, że gdy samotnie wychodzisz na miasto, coś się dzieje.
michaelclifford: Chodzi o Luke'a i jego byłą dziewczynę Sierrę, z którą ostatnio spędza coraz więcej czasu. Hemmo bardzo nalegał na załatwienie koncertu we Francji, mówił, że bardzo chciałby pojechać głównie ze mną do tego kraju. Czarował mnie swoimi słowami, a ja chłonąłem je jak gąbka, nie doszukując się żadnego podstępu.
michaelclifford: Obiecał mi po koncertach zwiedzenie stolicy. Tak w ramach rekompensaty za wszystkie złe chwile.
michaelclifford: Tuż po naszym pierwszym występie przykleiła się do niego brunetka. Szybko rozpoznałem w niej Sierrę, była bowiem z Lu najdłużej. Z resztą Hemmo naprawdę był w niej zakochany, długo ubiegał się o jej względy - było to jeszcze w szkole średniej. Takiej twarzy się nie zapomina, uwierz.
michaelclifford: Do hotelu nie wrócił na noc, następnego dnia pojawił się jedynie na koncercie i ponownie zniknął. Nie odbierał ode mnie telefonu, nie odpisywał. Z chłopakami również nie miał kontaktu.
michaelclifford: Wiesz, co? Teraz siedzę na parkowej ławce, podziwiam piękno nocy oraz zakochanych w sobie par, wokół których czuć tę nieznaną mi aurę - aurę odwzajemnionej miłości.
michaelclifford: Mam wrażenie, że nigdy nie powinienem był mu wybaczyć. Nigdy nie powinienem mieszać się w ten zespół, fanów - jedynie się tutaj męczę. Ciągle muszę brać tabletki, które chyba powoli przestają działać. Boję się, że dostanę kolejny atak paniki, nie mam w nikim oparcia, bo nikt o tym nie wie.
michaelclifford: Luke'owi tylko blokuję drogę do pełni szczęścia. Zastanawiam się, dlaczego on w ogóle ze mną jeszcze jest. Lubi mieć świadomość, że zdradza swoją połówkę, gdy ona jest tego kompletnie nieświadoma? W końcu każdy jego związek tak się kończył.
michaelclifford: Nie pasuję do niego, do tego magicznego, wypełnionego sławą świata. Mam dość płakania przez złamane serce, chcę wrócić do bycia cichym, szarym Michaelem Cliffordem.
michaelclifford: To boli Crys, myśl, że w tym momencie on zabawia się z jakąś dziunią tak bardzo mnie rani. Mam wrażenie, jakby ktoś wbił mi nóż w serce. Ja tak nje xhce
crystalleigh: Michael, kochanie. Tak bardzo nienawidzę, gdy płaczesz. Jeżeli czujesz, że to nie twoje miejsce to wracaj do domu - nikt nie ma prawa decydować o twoim życiu za ciebie. Calum i Ash zrozumieją, nie są tacy jak myślisz.
crystalleigh: Całkowicie pomijam temat Luke'a, bo dla mnie od zawsze był fałszywym chujem. Nienawidzę tego jak bardzo cię rani i gdybym mogła obiłabym mu tę ładną buźkę. Chciałabym ci pomóc, ale nie potrafię. To ty musisz podjąć decyzję, wierzę, że wybierzesz mądrze.
michaelclifford: Nie oczekiwałem niczego od ciebie, zawsze każesz robić mi po swojemu. Po prostu potrzebowałem komuś to powiedzieć.
michaelclifford: Teraz wybacz, ale wyłączam telefon. Muszę pozostać sam ze sobą i swoimi myślami. W końcu nikt za mnie nie podejmie decyzji.
crystalleigh: Michael...
crystalleigh: Przepraszam, że nie umiem ci pomóc...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro