180.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

opisówka tylko dlatego, że princess_ziall nie zgodziłaby się bez niej na dramę.

•  •  •

Michael podszedł do okna opuszczonego paryskiemu sklepu, a następnie przyjrzał się w nim swojej twarzy. Lekko opuchnięte oczy i łzy zaschnięte na zarumienionych od zimna policzkach nie potrafiły odebrać zielonookiemu uroku. Clifford wziął dwa głębokie wdechy, przymykając powieki. Uśmiechnął się sztucznie, chcąc przyzwyczaić swą twarz do nowej maski, której będzie musiał używać przez kolejne kilka dni. 

Odsunął się od budynku, idąc dalej przed siebie. Dochodziła pierwsza, więc najwyższym czasem było wrócenie do hotelowego pokoju. Nie chciał, aby jego przyjaciele niepotrzebnie zamartwiali się. Nie potrzebował w tym momencie przesłuchiwań. 

Zielonowłosy zaczął zastanawiać się nad zerwaniem z Luke'iem, nie chciał więcej cierpieć przez złamane serce oraz nie chciał stawać chłopakowi na drodze. Miał tyle adoratorów wokół siebie, więc dlaczego wybrał nic nieznaczącego Michaela Clifforda? Tego właśnie gitarzysta nie rozumiał. 

Serce Mike'a bolało bardziej, gdy przed swoimi oczami widział całującego się z Sierrą, Luke'a. Fakt, było to jedynie jego wyobrażenie, jednakże bardzo realne i prawdopodobne. Skoro tak nalegał na koncertowanie tutaj właśnie dla niej to... dlaczego mówił te wszystkie kłamstwa Cliffordowi? Chciał go zranić, chciał dać mu do zrozumienia, że nie ma co liczyć na prawdziwą miłość? Czy może chciał jedynie odwrócić jego uwagę? 

Zielonooki poczuł, jak nowa fala łez napływa do jego oczu. Zaczął natychmiastowo kręcić głową, nie będzie płakał na środku ulicy.

— Mike? Co ty tutaj robisz? — usłyszał za sobą. Podskoczył do góry ze strachu, gwałtownie się odwracając. 

Jego zobolały wzrok napotkał roześmianego Luke'a, u którego boku stała Sierra. Na ten widok serce zielonookiego zaczęło się kruszyć. Widać było, że Hemmo dobrze bawił się w towarzystwie dziewczyny. To bolały najbardziej. 

— Ja... właśnie... szedłem się przejść. Cześć — odparł szybko, pozwalając łzom spłynąć po swoich policzkach. Wyminął dwójkę, wracając do swojej tymczasowej miejscówki. Nie przejmował się wcale tym, że mogło to wyglądać dziwnie - właśnie stamtąd wracał, a teraz tak nagle zawraca. 

Słysząc nawoływania jedynie przyspieszył. Clifford nienawidził swojej wrażliwości i tego jak szybko potrafił rozpłakać się bez najmniejszego powodu. Po kilkunastu minutach ponownie wylądował na ławce w pustym już, parku. Ukrył twarz w dłoniach, a następnie zaczął cicho szlochać. Klął na siebie w myślach, wyzywając od najgorszego. Robił z siebie zdepresowanego dzieciaka. 

— Mike? Dlaczego płaczesz, boże co się stało? — spytał przejęty Hemmings, siadając obok ukochanego. Zgarnął go szybko do mocnego uścisku, z którego zielonooki początkowo próbował się wyrwać. Luke był jednak silniejszy. — Csii, uspokój się — wyszeptał, żałując, że nie poświęcił mu swojej uwagi. Stało mu się coś pod jego nieobecność?

— Gdzie Sierra? Nie była zła, że przerwałem wam romantyczny spacerek? — prychnął, a Luke uniósł w niezrozumieniu brwi. 

— O czym ty mówisz? Masz gorączkę? — zmartwił się, przykładając chłopakowi dłoń do czoła. — Nie masz, więc o czym ty bredzisz? Dlaczego o tej porze w ogóle jesteś w parku? — mruknął, a Mike pociągnął nosem. 

Odsunął się od swojego chłopaka, wycierając mokre od łez policzki. Dlaczego pozwolił sobie na załamanie? W dodatku przy nim.          
— Oh, nie udawaj już! — uniósł się — Wszystko już wiem! Tylko nie rozumiem po co ciągasz nas ze sobą do zasranego Paryża, skoro na randki z Sierrą możesz sobie sam przylatywać! Nie chcę tak dłużej żyć Luke, nie wiem co ty sobie wyobrażasz, ale j... — urwał, czując miękkie wargi Hemmingsa na tych swoich. Mimo chwilowego zawieszenia odepchnął go od siebie. — Nie rób tak, kiedy próbuję powiedzieć coś na poważnie. Rozpraszasz mnie. 

— Nie wiem, co sobie ubzdurałeś, ale ja nie chodzę na żadne randki z Sierrą. Ona ma narzeczonego, planują ślub, są szczęśliwi. Nasze spotkanie faktycznie nie było przypadkowe, ale nie kryje za sobą romansu, przysięgam, Mike. Nigdy bym cię nie zdradził, każdego, ale nie ciebie — wyszeptał, łapiąc za zimne dłonie zielonowłosego. — Kocham cię, Sierra jest jedynie koleżanką, nic więcej. To co nas kiedyś łączyło nie ma znaczenia, kotek. 

Michael prychnął, jednak nie wyrwał rąk.

— Dlaczego, więc znikasz na całe dnie i noce? Dlaczego nie kontaktujesz się z nami? Gdzie moje obiecane zwiedzanie Paryża?! Zaniedbujesz mnie, nasz związek i nasz zespół na rzecz jakiejś dziewczyny. Co mam sobie myśleć, gdy mój chłopak nie wraca na noc do domu? Co mam sobie myśleć, doskonale wiedząc jak traktował poprzednie związki? — spytał, czując kujące łzy. — Jeżeli mnie zdradzasz, powiedz mi to. Rozstańmy się, póki jestem na to gotowy. 

Hemmings zamilkł, opuszczając głowę. Przesunął kilka razy kciukiem po delikatnej dłoni Michaela, wzdychając. 

— Nie ufasz mi, prawda? — spytał oschle.

— To nie tak... — zaczął, jednakże mu przerwano. 

— Wiem, jak traktowałem poprzednie dziewczyny. Ale ty nie jesteś nimi, nasz związek różni się. Myślałem, że jednak obdarzasz mnie większym zaufaniem — mruknął, wstając — Nie zdradziłem cię z Sierrą. Zależało mi na podróży do Paryża, bo wiem, że Sierra ma odpowiednie znajomości, które pozwoliłyby mi zrealizować niespodziankę dla ciebie. Całe noce i dnie obmyślałem prezent dla ciebie, taki bez okazji właściwie — mówił, a Mike otworzył szerzej oczy. Niespodziankę? — Nie pomyślałbym, że osądzisz mnie o zdradę — dodał, kierując się w stronę wyjścia.

Zielonooki wstał, a następnie szybko podążył za chłopakiem. Złapał go za dłoń, a gdy ten odwrócił się w jego stronę, musnął swoimi ustami te należące do niebieskookiego. Hemmings zamruczał cicho, oddając pocałunek. Nie mógłby go zdradzić, kochał go.

— Chodź, wracajmy do hotelu. Nadrobimy stracony czas — szepnął, a Mike pokiwał głową, zapominając o myślach sprzed kilku minut. Gdy otworzył usta, chcąc o coś zapytać, Luke położył mu dwa palce wskazujące na wargi — Nie zadawaj pytań. Wszystko w swoim czasie.

Ten skinął głową, idąc ze starszym do hotelu.       

•  •  •

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro