1. Zwykły dzień

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

SZYMON POW. Wstałem dzisiaj równo z budzikiem. Przeciągnąłem się i na rozbudzienie zrobiłem parę przysiadów. Pomogło i ruszyłem do łazienki wziąć prysznic, który zajął mi 10 minut. Wróciłem się ubrać. Wrzuciłem na siebie czarną, sportową bluzę, ciemne spodnie i sportowe buty. Chciałem iść zjeść śniadanie gdyż miałem 20 minut zapasu, gdy coś zawibrowało. Zaintrygowany sięgnąłem po telefon leżący na stoliku nocnym. Był to SMS od Aśki. Z mimowolnym uśmiechem otworzyłem go.

"Szymek! Nie wiem czy się dzisiaj wyrobię do pracy, więc w razie czego kryj mnie przed Jaskowską. Proszę!!🙏🙏🙏🙏"
Czytając to uśmiechnąłem się jeszcze szerzej. Nie wiem czemu, ale Joanna samą swoją osobą wywołuje na mojej twarzy uśmiech. Zdecydowałem się zrobić jej niespodziankę i po nią pojechać. Wziąłem więc telefon, narzuciłem kurtkę i zamykając drzwi wyszedłem z domu. W drodze do Aśki kupiłem nam po kawie i drożdżówce. Byłem u niej może z 15 minut później. Stojąc przed drzwiami zapukałem. Otworzył mi jej brat.
-Cześć, jest Asia?!- Spytałem kulturalne wskazując dom.
-Zależy kto pyta...- odparł oschle.
-Przyjaciel...- powiedziałem postępując krok w przód.
-Aśka!!- wydarł się.
-Czego chcesz?!- Spytała pojawiając się w korytarzu. Zamarła na chwilę.
-Ktoś do ciebie...- odpowiedział jej.
-Wpuść go Marcin...- powiedziała kiwajac na mnie ręką i dodała- I idź do szkoły!!- powiedziała poważnie. Jej brat zrobił to o co poprosiła i wyszedł mierząc mnie uważnym wzrokiem. Asia wywróciła oczami.
-Hej- powiedziała gdy przytuliliśmy się na powitanie.
-Cześć- odparłem i dodałem- gotowa?!
-Za chwilkę- powiedziała znikając za drzwiami swojego pokoju.
-Pospiesz się, bo w aucie czeka na nas gorąca kawa!!- Krzyknąłem za nią. Wyszła gotowa dwie minuty później. Bez słowa wyszliśmy i Joasia zamknęła za sobą drzwi.
-Co ty tak w ogóle tu robisz?!- Spytała gdy schodziliśmy po schodach.
-Odczytałem wiadomość i pomyślałem że po ciebie wpadnę żebyś się nie spóźniła...- powiedziałem otwierając przed nią drzwi. Chwilkę później siedzieliśmy już u mnie w aucie.
-Tu masz kawę...- powiedziałem podając jej kubek i dodałem- A tu coś słodkiego...- podałem jej papierową torbę z drożdżówką.
-Jejku, dzięki...- odpowiedziała lekko zaskoczona. Uśmiechnąłem się szeroko w jej stronę.
-To jedziemy?!- Spytałem gdy po wzięciu łyka kawy odstawiła kubek na bok.
-Ok- odparła uśmiechając się szeroko.

20 MINUT PÓŹNIEJ. Komenda.
Zdążyliśmy się przebrać praktycznie w ostatniej chwili. 3 minuty później była odprawa.
-Chodź już, bo się spóźnimy!!- Krzyknęła Asia i łapiąc mnie za rękę pociągnęła na odprawę. Weszliśmy tam chwilę po Jaskowskiej.
-Zieliński i Zatońska.... Dzisiaj wam odpuszczę, siadajcie!- powiedziała wskazując na krzesła.
-Dziękujemy pani komendant!- powiedzieliśmy jednocześnie i usiedliśmy na dwóch skrajach stołu. Spojrzeliśmy na siebie i moment potem uważnie na komendant.
-Wielkich ogłoszeń nie ma, więc przejdę od razu do rzeczy i porozdzielam rewiry....- powiedziała i dodała- 04 bierze Krzyki, 09 zachód, a 07.... Centrum- zdecydowała.
-Mamy uważać na kogoś konkretnego pani komendant?!- Spytała Jaskowską Asia po chwili.
-Nie. Słuchajcie dyżurnego i lećcie na patrole...- powiedziała i dodała- siódemka, zostańcie moment.... Wszyscy wyszli, a ja i Asia zostaliśmy na miejscach. Komendant spojrzała na nas uważnie z poważną miną.
-Co to za spóźnienie?!- Spytała na wstępie.
-Asi się zepsuł samochód więc poprosiła abym po nią podjechał i były korki pani komendant- odpowiedziałem patrząc kątem oka na reakcję Joanny. Nie zdradziła nas.
-Dokładnie tak. Super mieć takiego pomocnego partnera :-)- dodała uśmiechając się lekko.
-Rozumiem. Tak jak mówiłam odpuszczę wam dzisiaj, ale nie chcę więcej takich spóźnień!- przykazała surowym tonem, a potem się uśmiechnęła- Idźcie na patrol....
-Tak jest!- odparliśmy jednocześnie wstając z krzeseł. Skończyliśmy tylko po kurtki i kamizelki, a chwilę później byliśmy już na parkingu i wsiedliśmy do radiowozu.
-Było blisko...- westchnęła Aśka po zapięciu pasów.
-Nawet nie wiesz jak bardzo...- zgodziłem się z nią.
-A ty to niezły kłamca jesteś!- stwierdziła chwilkę potem jak staliśmy na światłach.
-E tam od razu kłamca! Po prostu jestem przekonujący i nie mówię całej prawdy...- nie zgodziłem się z nią wywołując na jej twarzy uśmiech.
-Mam tylko nadzieję że mnie tak nie przekonujesz!!- powiedziała kiwając na mnie ostrzegawczo palcem ze śmiechem.
-Gdzieżbym śmiał....- odparłem też zaczynając się śmiać.
-07 jesteście tam?!- odezwał się Jacek.
-Co masz dla nas 00?- odparła szybko Zatońska.
-Zgłoszenie na Marcinkowską 13/8....
-Co tam się stało??
-Podobno włamanie i porwanie...
-Kto zgłaszał?!- dopytywała Asia, a ja zacząłem kierować się na tamtą ulicę.
-Mama tej dziewczyny, nie wiemy wszystkiego gdyż jest zbyt roztrzęsiona....
-Jedziemy tam. Bez odbioru 00- zakończyła Joasia odkładając radio.
-Będziemy tam za 5 minut- poinformowałem partnerkę.
-Ok.

10 MINUT PÓŹNIEJ.
MIEJSCE WEZWANIA.

-Dzień dobry! młodszy aspirant Zieliński, starszy posterunkowy Zatońska KMP. To pani nas wzywała?!- spytałem roztrzęsionej kobiety.
-Nie wiem czy taki dobry!! Szukajcie mojej Gosi!!- powiedziała przez łzy.
-Postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy, tylko musi nam pani opowiedzieć dokładnie co i jak...- poprosiła łagodnie kobietę moja towarzyszka. Podziwiam Asię za ten wewnętrzny spokój i empatię do ludzi.... Kobieta opowiedziała nam wszystko dokładnie. Zajęło nam to 2 godziny. Oczywiście na bieżąco informowaliśmy Jacka o przebiegu interwencji. Pojechaliśmy pogadać z przyjaciółką porwanej nastolatki, ale ta nie była w stanie powiedzieć nam nic konkretnego... Utknęliśmy i poradziliśmy się dyżurnego.
-I co mamy z tym zrobić Jacek?!- spytała go Aśka.
-Wy nie wiem, ale wrzuciłem jej rodziców na bęben....
-I?- dopytałem.
-Matka jest czysta, nie to co ojciec...
-Jakieś wykroczenia?!- spytaliśmy jednocześnie.
-Parę mandatów, dwa lata temu wyszedł z rocznej odsiadki za pobicie.... Ma szemrane znajomości....
-Sprawdzić czy nie ma jej u niego?!- spytałem.
-Jedźcie tam. Konopnickiego 6/23...
Ojca nie zastaliśmy, ale ponoć był widziany z dziewczynką jakieś 3 godziny temu. Chwilę potem wynikło że technicy znaleźli w splądrowanym mieszkaniu kobiety listy z pogróżkami. Przekazaliśmy tą sprawę kryminalnym, a my wróciliśmy na patrol. Porwania i szantaże to już nie nasza działka....
-Nadal się dziwię tej kobiecie. Czemu nie zgłosiła wcześniej że ktoś jej grozi?!- dziwiła się Asia.
-Aśka... To nie jest takie proste. Ta kobieta się bała i myślała że jak nie będzie na to reagować to sprawa przycichnie...
-A zrobiło się jeszcze gorzej.... - wyraziła opinię i dodała- Mam tylko nadzieję że nasi odnajdą tą dziewczynkę całą i zdrową....
-Miejmy nadzieję.... Ale! To już nie nasza sprawa!- podsumowałem. Zapadła cisza.
-Zjeżdżamy na kawę i obiad? Druga się zrobiła...- zaproponowała po chwili ciszy Asia patrząc na tarczę swojego tym razem czarnego zegarka.
-Pytaj Jacka, może nam pozwoli- zgodziłem się z nią. Szczerze mówiąc już zaczynałem być głodny.... Śniadanie jedliśmy siedem godzin temu.
-07 dla 00?!- wywołała dyżurnego.
-No co tam siódemka?- odezwał się po chwili.
-Słuchaj jesteśmy niedaleko Kopernika. Masz coś dla nas w tym rewirze?!- spytała go.
-Nie. jak na razie nic dla was nie mam...
-To wpisz nam przerwę na obiad- poprosiła go.
-To zrobić mogę, ale bądzcie na radiu...
-Oczywiście Jacku!
-Bez odbioru siódemka- odpowiedział i zaległa cisza.
-Co jemy?!- spytałem Aśkę stając na czerwonym.
-Nie mam pojęcia....
-Może chińczyk?! Jest blisko i w razie czego bez problemu weźniemy ze sobą....- zaproponowałem patrząc na nią.
-Może być chińczyk- zgodziła się zadowolona. 10 minut później byliśmy już w dobrze nam znanej chińskiej restauracji.
-Dzień dobry!- przywitaliśmy się ze sprzedawczynią.
-Asia! Szymon! Co wam podać? Opowiadajcie co u was?!- zagadnęła nas Sylwia.
-Nie mamy zbyt wiele czasu na opowieści jak widzisz...- zaczęła Aśka wskazując na mundury.
-A, no tak... To co zjecie?!- odpowiedziała kiwajac głową, ze zrozumieniem.
-Poprosimy dwa kubełki kurczaka z.....
-Ryżem- dokończyła Joanna.
-Z ryżem i dwie czarne bez mleka i cukru- przytaknąłem i uśmiechnąłem się do sprzedawczyni.
-Dajcie mi 10 minut....- powiedziała i zniknęła za kontuarem. Faktycznie po 10 minutach wróciła z naszym zamówieniem.
-Ile płacimy?!- spytała ją Asia.
-Dla was 20 złoty- odparła puszczając nam oczko. Zapłaciliśmy i wyszliśmy stamtąd zadowoleni.
-Chodź, pokażę ci takie jedno fajne miejsce...- powiedziałem wskazując na radiowóz. Dojechaliśmy tam w 5 minut. Było to klimatyczne miejsce. Mały lasek, kwiaty, sama natura! Usiedliśmy na jednym z powalonych drzew z obiadem w rękach. Na pieńku obok postawiłem nasze kawy. Jedliśmy w milczeniu.
-I większość patrolu z górki....- odezwała się Asia patrząc na las przed sobą i pijąc w zamyśleniu swoją kawę.
-Jeszcze tylko 5 godzin- dodałem na co na mnie spojrzała.
-Nie dobijaj mnie wiesz?!- jąknęła kłując mnie w ramię pałeczkami.
-Tylko stwierdzam fakt- broniłem się.
-Już ja ci dam stwierdzać fakt!- odparła i ponownie mnie dźgnęła pałeczką. W odwecie zakołysałem drzewem na którym siedzieliśmy przez co Asia poleciała troszkę do przodu, gdyż siedziała na nim po turecku.
-Ej! Nie rób tak!- skarciła mnie łupiąc tym razem pięścią w ramię. Wybuchneliśmy śmiechem. Zjedliśmy do końca i wróciliśmy na patrol. Reszta służby minęła bez większych akcji. Około 17 zjechaliśmy na fajrant. Szybko przebraliśmy się i wróciliśmy do pokoju uzupełnić papiery.
-A ty nie musisz wracać do domu?!- spytałem ją godzinę później.
-Niby tak, ale za cholerę mi się nie chce...- westchnęła odkładając długopis i odchylając się do tyłu na krześle. Zrobiłem podobnie.
-Skończyłaś już?!- spytałem po chwili nadal ją obserwując. Pół leżała na fotelu z zamkniętymi oczami i lekkim uśmiechem na twarzy.
-Tak, a co?!- Spytała nie otwierając oczu. Nie spuszczając z niej wzroku wstałem.
-To co powiesz na piwo?!- zaproponowałem.
-Piwo?!- Spytała otwierając jedno oko i patrząc na mnie.
-Piwo- potwierdziłem z uśmiechem.
-Wspaniale- stwierdziła wstając i biorąc do ręki kurtkę. Ja też wziąłem swoją i wyszliśmy z komendy. Gdy jechaliśmy do knajpy w centrum panowała cisza.
-A ty nie musisz zadzwonić bratu lub tacie że wrócisz późno?!- zagadnąłem ją. Nie odpowiedziała. Siedziała zamyślona oparta o okno.
-Co?!- Spytała wyrwana z zamyślenia.
-Pytałem czy nie musisz zadzwonić do taty lub brata że będziesz późno?!- ponowiłem pytanie.
-Nie. Raz kiedyś muszą sobie poradzić sami!- stwierdziła machając ręką. Po może 10 minutach zajechaliśmy do knajpy. Tam spędziliśmy świetnie czas pijąc piwo i rozmawiając. Dopiero około 12 odwiozłem ją do domu. Potem w świetnym humorze wróciłem do siebie i poszedłem spać cały czas myśląc o Aśce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro