101. Panieński Asi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TEGO SAMEGO DNIA
ASIA POW. Wstałam gdy Szymka już nie było w domu. Od razu wiedziałam że musiał już wyjść do pracy, tylko potrzebowałam jeszcze wiedzieć dokładną godzinę. Okazało się że jest 20 po 9. Wtedy też ujrzałam datę i się uśmiechnęłam. 'To dzisiaj'- pomyślałam z radością -'Dzisiaj jest mój panieński...' Już wcześniej miałam zapowiedziane że pan Jan zajmie się Pawciem, podczas gdy my z Szymonem będziemy się bawić... Bardzo się z tego cieszę! Jeszcze 2 dni i będziemy z Szymkiem złączeni na zawsze! Wtedy już nikt nas nie rozdzieli! Żadna, Monika, Dawid, Kacper, Iwo czy inna Iga!
Z tych moich rozmyślań wyrwał mnie Pawcio, który się obudził, z pomocą barierek stanął w łóżeczku i zaczął mnie nawoływać, płacząc. Z uśmiechem się podniosłam i podeszłam do niego.
-Cześć Kochanie! Chodź do mamy!- wzięłam go na ręce i przytulając do siebie, poszliśmy wspólnie do kuchni, zrobić śniadanie. Uwinęliśmy się z nim dość szybko, po czym wróciliśmy do łóżka jeszcze poleżeć, jako że zbliżała się godzina drzemki Pawełka. Padł bardzo szybko, leżąc wtulony we mnie, z słonikiem w rączce, jak zazwyczaj. Leżałam dłuższą chwilę, przytulając go i głaszcząc po włoskach delikatnie, aż nie byłam pewna że twardo zasnął. Wtedy, już w miarę wprawnie, podniosłam go i przełożyłam do łóżeczka. Przykryłam synka kołderką, ucałowałam w czółko i włączyłam nianię. Zadowolona, jeszcze patrzyłam na niego z uśmiechem przez moment, po czym wyszłam z sypialni, przymykając za sobą drzwi i rozwaliłam się na kanapie. Chwilę sobie w spokoju poczytałam, a gdy wybiła 12, zaczęłam robić obiad. Akurat Pawcio zdążył się obudzić pół godziny później, gdy przyszły do mnie Zuza i Karolina, całe w skowronkach. Torby ze swoimi ciuchami porzucając gdzieś w korytarzu.
-Witamy małego królewicza i naszą pannę młodą!- zaśmiała się Karola i obie mnie uściskały, po czym Białach przejęła swojego chrześniaka, a ja dokończyłam obiad.
-Dobrze robisz! Alkohol na pusty żołądek to nie jest dobry pomysł, a my zamierzamy dzisiaj się świetnie bawić i upić!- zaśmiała się Kowal.
-No ja raczej zbyt dużo nie wypiję ze względu na tego tu małego królewicza!- zaśmiałam się, wskazując na synka.
-Przecież już nie karmisz piersią, co nie?- spytała mnie zdezorientowana Karo, cały czas nie przerywając zabawy z małym.
-No nie, ale...
-Nie ma żadnego ale! Asia! To ostatnie dni twojej wolności!- zaprzeczyły mi, chórem.
-Aj, jakie z was diablice!- westchnęłam.
-Takie nas masz słońce!?- Zuza strzeliła śmieszną minę, po której zaczęłyśmy się wszystkie śmiać. Nawet Pawcio!
Po dłuższej chwili głupawki się uspokoiłyśmy, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy Pawełka do sporej torby i rozsiadłyśmy się w salonie, pogrążone rozmową. W najbliższych minutach powinien przyjechać tata po Pawcia, a wtedy ja mogę zacząć spokojnie się szykować na mój panieński...
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
-To pewnie tata...- uśmiechnęłam się do dziewczyn, wstałam z kanapy i poszłam otworzyć. Tak jak się spodziewałam, na progu zastałam pana Jana.
-Witaj Asiu- uśmiechnął się do mnie szczerze.
-Cześć tato- odpowiedziałam, wpuściłam mężczyznę do mieszkania i zamknęłam za nim drzwi, po czym go przytuliłam.
-To jak?! Gdzie mój ulubiony wnuk?!- spytał, już się ciesząc.
-Jak na razie jedyny!- zaśmiałam się, a on krótko po mnie. Gestem zaprosiłam go do salonu, gdzie siedziały dziewczyny.
-Dzień dobry paniom...- przywitał się miło. Obie wstały i uścisnęły mojemu przyszłemu teściowi dłoń.
-Dzień dobry panie Zieliński / panie prokuratorze- powiedziały z uśmiechami. Odpowiedział im tym samym, całkiem szczerze.
-A jeśli szukał pan wnuka, to...- dodała Karola i podała mu uśmiechniętego Pawcia, który "uśmiechnął" się na widok dziadka i zaczął coś tam gaworzyć, przytulając się do niego.
-Jest tata pewny że da sobie radę z obojgiem?!- spytałam Zielińskiego z powątpiewaniem i troską.
-Spokojnie Asiu! Niczym się nie martw! Mam wszystko pod kontrolą, zajmę się nimi!- uspokoił mnie, uścisnęłam zarówno jego jak i synka i pomogłam mu wziąć rzeczy małego do samochodu. W foteliku jeszcze ucałowałam Pawcia w czoło i zwróciłam się do niego:
-Bądź grzeczną Pandą, ok?! Zrobisz to dla mnie?!- poprosiłam synka, patrząc mu w oczka, po czym dodałam -Kocham cię mały...- jeszcze raz go ucałowałam, po czym pozwoliłam aby tata odjechał do siebie, biorąc mojego synka ze sobą. Stałam tak, do czasu aż nie znikli mi z oczu, a wtedy wróciłam do dziewczyn z dziwnym uciskiem w sercu. Widząc moją minę Karolina podeszła do mnie i mnie przytuliła.
-To tęsknota. Nigdy, od kiedy tylko dowiedziałaś się że jesteś w ciąży nie zostawiałaś go ani na krok. Dlatego za nim tęsknisz, bo nie ma go przy tobie...- szepnęła, tuląc mnie w ramionach, dokładnie rozumiejąc co właśnie czuję.
-Głupie uczucie- skomentowałam, oddając uścisk.
-Głupie, ale idzie przywyknąć, uwierz mi, wiem co mówię!- pocieszyła mnie, po czym puściła.
-No to teraz kochana, skoro smutki zamiecione pod dywan, szykujemy cię na imprezę!!- zaśmiała się Zuzka, wręcz z podskokiem wstając z kanapy.
-Ale że już?!- zdziwiłam się.
-Asia- westchnęła z niedowierzaniem blondynka -Wiesz która jest godzina!?- pokiwałam głową na nie -Już po 16. Gdzie ty masz głowę dziewczyno!?- zaśmiały się obie, a ja razem z nimi. Po chwilce głupawki, dziewczyny wysłały mnie pod prysznic, a same dorwały się do mojej szafy, twierdząc że "muszę wyglądać bosko, ale bez przesady, lecz z drugiej strony też nie za prosto"... W dość dobrym humorze im zaufałam i zajęłam się rozluźnianiem pod ciepłym strumieniem wody. Sama nie wiem ile siedziałam pod prysznicem, ale wystarczająco długo, aby się odprężyć. Wtedy zeń wyszłam i osuszyłam dokładnie całe ciało ręcznikiem. Weń odziana wróciłam do dziewczyn, mając nadzieję że już ustaliły co mam na siebie włożyć, gdyż zaczynałam trochę marznąć szczerze mówiąc...
-No kochana! Masz!- Karola podała mi czarną dość koronkową bieliznę i sukienkę. Była na dość szerokich ramiączkach, przylegająca, czerwona, sięgająca do połowy uda z dość "grzecznym" kołnierzykiem. Pamiętam że kiedyś ją ubrałam na randkę z Szymonem.
-W tej będziesz wyglądać bombowo, ale też nikt nie będzie nam się do ciebie dobierał...- wyjaśniła Zuza i puściła mi oczko. Prychnęłam krótkim śmiechem, gdyż Karolina trzepnęła ją ostrzegawczo w ramię.
-Cicho bądź wariatko! Bo jeszcze nam ktoś Asię porwie i co? Co wtedy zrobimy?- "zagroziła" jej i zaczęłyśmy się całą trójką śmiać. Nadal się śmiejąc wróciłam do łazienki i ubrałam podane przez Białach rzeczy. Miała rację, wyglądałam dość ładnie, gdyż czerwień podkreślała głęboki kolor moich oczu i czerń włosów. Już ubrana wzięłam kosmetyczkę i lokówkę i wróciłam do dziewczyn po raz 2. Te wariatki zdążyły już się ubrać i też wyglądały odjazdowo! Karo ubrała błękitną sukienkę o turkusowych refleksach, do połowy uda z dekoltem "hiszpanki" i granatowe szpilki. Natomiast Zuza włożyła granatową, sięgającą przed kolano, leciutko rozkloszowaną, z głębokim dekoltem w "v", którego końce leżały praktycznie na jej ramionach i cieniutkimi ramiączkami, a do niej ubrała czarne szpilki na lekkiej (2 cm) podeszwie.
-Łap- zwróciła się do mnie Białach i rzuciła mi moje szpilki w kolorze czerwonym. Z uśmiechem je złapałam, założyłam i w zamian rzuciłam jej lokówkę, ponieważ jako jedyna z nas trzech będzie sobie lokować włosy.
Potem już zajęłyśmy się "wykańczaniem" naszych kreacji. Karo stosunkowo szybko machnęła te loki i we trzy się umalowałyśmy. Ja postanowiłam na czerwone usta i oczy troszkę ciemniejsze niż te do pracy, Karo zaakcentowała oczy, usta malując jasną szminką, a Zuzka postąpiła podobnie jak Białach. Wszystkie trzy zostawiłyśmy włosy rozpuszczone, gdyż tak było zwyczajnie najwygodniej. Gdy już byłyśmy gotowe dochodziła 18, więc musiałyśmy się zbierać. Pod blokiem czekała na nas taksówka zamówiona przez blondynkę, którą pojechałyśmy do "Piekła"...

GODZINĘ PÓŹNIEJ
W "PIEKLE" Jesteśmy już wszystkie i jak gdyby nigdy nic sobie siedzimy w boxie i gadamy. Przyszły Zuzka, Emilka, Ala, laski z kryminalnego, Renata, no i oczywiście te dwie diablice piekielne Natalia z Karoliną! Bawimy się naprawdę świetnie, popijając czerwone wino. Wszystkie jesteśmy nieźle odstrzelone, żeby nie powiedzieć z przesadą... Po prostu wyglądamy bombowo!
Akurat teraz Mróz gdzieś znikła, ale pewnie zaraz wróci.
-Wino to dla nas dzisiaj za mało!- właśnie wróciła. Usiadła na swoim poprzednim miejscu, wcześniej stawiając na stole tacę pełną szklanek z Margaritą.
-Natalia!?- spojrzałam na nią z mieszanką niedowierzania i oburzenia, znad kieliszka.
-No co!? Masz nie skorzystać z ostatnich chwil bycia wolną i ograniczyć się tylko do wina? Nie ma mojej warcie!- odparła, udając śmiertelnie poważną, czym rozbawiła nie tylko samą siebie, ale i nas wszystkie. Po chwili głupawki się uspokoiłyśmy i sięgnęłyśmy po Margaritę, stwierdzając że wino nie zając, nie ucieknie....
Dalej piłyśmy, rozmawiałyśmy na luźne tematy i się śmiałyśmy. Sama nie wiem ile czasu minęło, ale mało mnie to obchodziło szczerze mówiąc...

Po wypiciu półtorej butelki wina i każda dwóch szklanek Margarity, postanowiłyśmy pójść na parkiet, potańczyć. Oczywiście kto był pomysłodawcą pomysłu!? Natalia z Karoliną i Pauliną, a któż by inny!?
Mimo wszystko (wcześniejszych oporów) świetnie się bawiłyśmy na parkiecie, podrygując do rytmu różnych piosenek, co jakiś czas śpiewając je, jeśli któraś znała tekst. Mówię podrygując, gdyż w naszym, lekko pijanym stanie, tańcem tego raczej nazwać nie można... No może Ewa z Natalią były wyjątkami, ale nie przesadzajmy... Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego panieńskiego, nawet w snach! Oczywiście ilość alkoholu we krwi starałyśmy się rekompensować szklankami soku pomarańczowego, ale gdzieś po 2 kieliszku i 2 Margaricie o tym zapomniałyśmy. Nawet nasza szefowa to zrobiła! Mówię otwarcie, Renata na stopie prywatnej to naprawdę ciepła, miła, wesoła i w gruncie rzeczy rozrywkowa kobieta! Świetnie się bawiłam w towarzystwie jej i moich przyjaciółek...!
Jednakże ta cudna "bańka" szczęścia musiała się nagle skończyć, inaczej nie byłoby to życie, prawda!? W którymś momencie przypadkowo zderzyłam się z jakąś kobietą, po tym jak Natalia mną zakręciła. Odruchowo się odwróciłam, aby zobaczyć na kogo wpadłam.
-Przepraszam- wypaliłam i dopiero wtedy ujrzałam na kogo patrzę. Stała przede mną Iga. Nic się nie zmieniła od czasu gdy się spotkałyśmy te, może 2 lata temu... Od razu poczułam się, jakbym wytrzeźwiała, dosłownie w sekundę.
-Co ty tu robisz!?- spytałam Wolańską, siląc się na spokój.
-Bawię się. Jakiś czas temu przyjechałam do Wro w interesach...- odparła z lekka kwaśno -A ty?! Widzę że się nieźle bawisz... Faceta na jedną noc szukasz, bo Szymuś ci nie wystarcza?!- spytała szyderczo.
-Nie. Jak już musisz wiedzieć, bawię się, gdyż za dwa dni biorę ślub. To mój wieczór panieński- wyjaśniłam jej, nie siląc się na krycie jadu w moim głosie -Z SZYMONEM- podkreśliłam. Nadal mam do niej urazę o to że przez nią Szymek cierpiał i nie zamierzam tego ukrywać.
-Gratulacje w takim razie...- odpowiedziała z jadem w głosie, lustrując mnie od stóp do czubka głowy uważnym spojrzeniem.
-Nie dziękuję- podziękowałam jej w tym samym tonie. Chwilę się mierzyłyśmy spojrzeniami bez żadnego słowa.
-Jesteś za słaba dla niego...- prychnęła nagle. Poczułam się, jakby właśnie dała mi w twarz.
-Przepraszam, CO?!- udałam że się przesłyszałam, nie wierząc w jej słowa. Totalnie obca mi osoba mnie oczernia, sama będąc okropną suką i kłamczuchą, no nie mogę!?
-To co słyszałaś. Jesteś za słaba dla Zielińskiego. Może teraz cię kocha i pożąda, ale poczekaj trochę, a mu się znudzisz... Zostawi cię i znajdzie sobie inną...- prychnęła.
-Nie będziesz oczerniać mojego narzeczonego po tym jak sama się zachowałaś!- wkurzyłam się, a odwagi dodawał mi jeszcze alkohol w moich żyłach -Kto jak kto, ale taka sucz jak ty nie powinna w ogóle o nim mówić!- wysyczałam, patrząc na nią groźnie. Miałam wielką ochotę zetrzeć jej z twarzy ten głupi uśmieszek...
-To nie ja trzymam przy sobie faceta dla zabawy!
-Co ty insynuujesz, przepraszam!?- nie wiem czemu wdałam się z nią w tą kłótnię... Coś we mnie tego chciało...
-Że tak naprawdę jesteśmy takie same. Samowystarczalne, facetów potrzebujemy tylko dla zabawy, na chwilę...
-Ty jesteś pojebana!- skomentowałam z obrzydzeniem -Jak Szymon mógł z tobą być!?
-Pani podziękujemy...- powiedziała Paulina i nie dając Idzie czasu na odpowiedź, razem z Ewą odciągnęły Szatana, nie przepraszam, Wolańską ode mnie. (Musiałam 😇😊- dop.aut.) Natomiast Natalia z Karolą zaciągnęły mnie do naszego boxu, gdzie czekały już Zuza z Marysią i Dagą, zmęczone tańcem.
-A ty potrzebujesz się napić- skomentowała Natalia, sadzając mnie na kanapie, a Zuza bez słowa podsunęła mi pod nos shota z tequili. Czy wspominałam że w czasie tańca przerzuciłyśmy się z wina na tequilę?! Nie?! To teraz wiadomo!
Nie mówiąc nic wypiłam na raz dwa i popiłam połową szklanki soku.
-Ta suka nieźle cię wkurzyła. Myślałam że się na nią rzucisz...- skomentowała Kowal, patrząc na mnie ze zmartwioną miną.
-Nie mów mi o niej bardzo cię proszę!- skarciłam przyjaciółkę -Szczególnie nie dzisiaj!- Kogo jak kogo, ale spotkania z tą idiotką, Wolańską nie potrzebowałam za grosz! A tym bardziej nie dzisiaj!

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Nadal bawimy się w klubie. Pijemy dość dużo, więc już szumi nam w głowach. Równie dużo tańczymy, co wychodzi nam z każdym kieliszkiem dużo gorzej...
Natalia z Karolą miały rację. Potrzebowałam się zabawić jak nigdy, aby zakończyć pewien rozdział w moim życiu i zacząć zupełnie nowy, który zapowiadał się bardziej niż cudownie... O Idze zdążyłam już dawno zapomnieć i znów czerpałam radość z imprezy. Szczerze przyznaję że chyba nigdy się AŻ TAK nie upiłam, ale było warto!
Jeśli mój mózg jeszcze chociaż trochę dobrze trybi to wypiłyśmy 5 Margarit, przynajmniej jedną butelkę tequili i chyba ze 2 wina. Ło rety, jakiego kaca będziemy miały jak wstaniemy!? O tym nawet nie chcę myśleć!!
Gdzieś około 4 zawinęłyśmy się z klubu i taksówkami pojechałyśmy do Białachów na ranczo. Tam dokończyłyśmy jeszcze pić i zmęczone, na maxa upite, zasnęłyśmy gdzie popadnie. Mam nadzieję że Szymon na swoim kawalerskim bawił się równie świetnie! To była BARDZO pamiętna impreza! Oj bardzo!
CDN.

Panieński Asi również zakończony sukcesem!
Dziewczyny bawiły się świetnie i nawet to starcie z Igą nie popsuło imprezy, mimo iż Wolańska nieźle wkurzyła przyszłą Zielińską...
Teraz tylko czekać na ślub, czyli kolejną wielką imprezę!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro