19. Parkour

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

AŚKA POW. Minęło już parę dni od akcji na moście, no i od prowokacji... Nadal nie wiem, jakim cudem nie spanikowałam?! Mieszkam u Szymona na stałe, a do taty i brata wpadam co dwa dni żeby wszystko skontrolować. Dzisiaj oba patrole (07 i 08) wróciły wcześniej na komendę, a co za tym idzie do domu. Razem z Szymonem byliśmy w domu już o 17, co nie zdarza się zbyt często... Zjedliśmy szybki, późny obiad i usiedliśmy na kanapie z zamiarem pooglądania jakiegoś filmu.
-To co oglądamy?!- spytał mnie Szymon. Odwróciłam głowę w jego stronę z uśmiechem.
-Nie wiem kochanie... Może po prostu sprawdźmy co leci w TV?!- odparłam i ponownie oparłam plecy o jego klatkę piersiową. Zieliński otaczał mnie czule i delikatne ramionami, a pod plecami czułam jak jego klatka się unosił przy każdym oddechu. Szymon włączył telewizor i zaczął przerzucać kanały. Jak na złość nie leciało nic ciekawego. Po może z 15 minutach bezcelowego szukania zrezygnowani wyłączyliśmy telewizor. Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę w ciszy.
-To co robimy?!- spytał mnie Szymon.
-Może pójdziemy pobiegać, albo coś podobnego?!- zaproponowałam po chwilce namysłu.
-Dobre...- zgodził się nadal zamyślony, a po chwili dodał -Ale mam lepszy pomysł, chodź!- powiedział i postawił nas oboje na nogi. Spojrzałam na niego z miną mówiącą: 'Mów mi zaraz o co ci chodzi!'.
-Nie wnikaj. Po prostu ubierz się na sportowo...- odpowiedział Zieliński czytając z moich oczu i zniknął w kuchni. Zaintrygowana poszłam do sypialni i się przebrałam. Ubrałam:

a do tego zwykłą, czarną koszulkę z krótkim rękawem. Włosów nie musiałam poprawiać, bo po pracy jeszcze nie zdążyłam ich rozpuścić i nadał były związane w dość wysoką kitkę. Sprawdziłam jeszcze w lustrze makijaż i wyszłam z sypialni.
-Gotowa!- krzyknęłam stając w korytarzu. Szymon pojawił się zaraz obok mnie z moim telefonem w ręku.
-Schowaj do kieszeni- poradził podając mi go. Zrobiłam tak jak powiedział, zamknęłam kieszeń na zamek i wyszliśmy na dwór. Tam zaczęliśmy od krótkiego biegu, aby się rozgrzać. Gdy już byliśmy dosyć rozgrzani znaleźliśmy się w parku.
-To jaki jest ten twój pomysł?!- spytałam ciekawsko.
-Nauczę cię moje kochanie parkouru...- wytłumaczył mi zadowolony z siebie Szymon.
-Niezły pomysł...- zgodziłam się z nim lekko niepewnie. Zawsze chciałam się tego nauczyć, ale ciągle coś mnie powstrzymywało. Na początku nie byłam tego pewna, ale skoro Szymon wie że dam sobie radę, to czemu nie?!
-Na początek spróbuj wejść na ten murek...- powiedział wskazując na murek opodal. Był on wielkości 2 metrów, więc murkiem tego nazwać nie można! Prędzej murem!! Prychnęłam śmiechem i puściłam się biegiem w stronę danego "murka". Bez problemu i wysiłku tam weszłam, usiadłam sobie na nim i się do niego uśmiechnęłam.
-Brawo!- pochwalił i dodał- Przyznaj się! Ćwiczyłaś to już kiedyś?!- spytał podchodząc do mnie. Spojrzałam na niego z góry.
-Nie. Po prostu szybko się uczę...- odparłam mu wesoło.
-To teraz zejdź, skoro tak szybko się uczysz!- poprosił ze śmiechem. Wstałam, ukucnęłam i używając do tego jednej ręki i nogi zawiesiłam się na murku i z łatwością z niego zeskoczyłam na ziemię.
-Dobrze- znów mnie pochwalił.
-To teraz ty! Chcę zobaczyć jak to robi profesjonalista!- odparłam z cwanym uśmiechem.
-No niech ci będzie!- zgodził się i odbiegł trochę, by wziąć rozbieg. Gdy to zrobił bez problemu na niego wszedł po czym nie odwracając się zrobił salto w tył i wylądował tuż obok mnie.
-Brawo mistrzu!- zaśmiałam się.
-Też kiedyś dojdziesz do takiej perfekcji...- odparł skromnie. Zaraz potem wróciliśmy do treningu raz poraz coś kombinując. A to wskakiwaliśmy na murki, to na jakieś poręcze i inne takie uliczne rzeczy, to znów mieszaliśmy je wszystkie i np. z murka przeskakiwaliśmy na poręcz, z niej na ziemię, a potem na kolejny murek. Przy każdej nowej dla mnie rzeczy Szymon zwalniał i wszystko na spokojnie mi tłumaczył. Jak coś mi nie wychodziło to się razem ze mną z tego śmiał i to tłumaczył aż do skutku. Gdy po wielu próbach mi się udało zrobiliśmy wszystko bez zatrzymania się. Mój chłopak popuścił sobie lejce że tak powiem i robił salta, przewrotki i inne takie cuda nie zwalniając ani na chwilę. W końcu dość mocno zdyszani dobiegliśmy na pusty, wylany asfaltem plac.
-To już umiesz podstawy- stwierdził po jakiś 4 godzinach Szymon i dodał- A teraz nauczę cię zabawy!- zaśmiał się i wskazał na dziwny zlepek pomarańczowych drążków. Podeszliśmy do nich.
-Co to?!- spytałam chwytając się jedynego oburącz i robiąc na nim fikołka. Szymon wszedł na samą górę i zaczął robić jakieś tam wygibasy. Patrzyłam na to świecącymi się z zachwytu oczami.
-Te drążki też służą do parkouru. Ja za ich pomocą postaram się nauczyć cię tej zabawnej części parkouru...- spróbował wyjaśnić.
-Czyli tych wszystkich salt i innych?!- spytałam opierając się plecami o drążek i ciesząc się jak małe dziecko.
-Dokładnie. Tylko jedna rzecz...- odpowiedział, zeskoczył robiąc salto i stanął przede mną. Stanął bliżej i położył ręce po obu moich stronach.
-No?!- spytałam go, przypatrując mu się uważnie.
-Ufasz mi?!- spytał poważnie.
-Kochanie oczywiście że ci ufam!- zapewniłam go od razu.
-Asia. To nie jest zabawne! Parkour to bardzo niebezpieczna rzecz i zanim czegokolwiek cię nauczę muszę mieć absolutną pewność że mi ufasz...
-Wiem. A moja odpowiedź jest taka sama. TAK. Ufam ci, jak nikomu innemu!- zapewniłam go obejmując Szymona za szyję. Od razu się rozluźnił i z uśmiechem pocałował mnie w czoło.
-To czego zamierza mnie pan nauczyć, panie Zieliński!- postanowiłam trochę rozluźnić atmosferę. I udało mi się, bo Szymon parsknął śmiechem.
-Otóż pani Joanno zaczniemy od czegoś prostego... Umiesz gwiazdę?!- spytał nie chcąc od początku pchać mnie na głęboką wodę. Uśmiechnęłam się do niego.
-Zwaną profesjonalnie przerzutem bokiem?! Patrz i podziwiaj!- odparłam, oswobodziłam się z jego uścisku i z uśmiechem odeszłam na bok. Strzepnęłam ręce i z miejsca w którym stałam zrobiłam gwiazdę na jednej ręce. Szymon zaczął mi klaskać.
-Brawo, brawo!- pochwalił.
-To nic takiego- odpowiedziałam i zaraz dodałam- Kiedyś umiałam roundaka, ale dawno go nie robiłam, więc nie wiem czy dam radę...- powiedziałam z niewinną minką.
-Ja cię do niczego nie zmuszam. Jak chcesz to spróbuj...- odpowiedział z wyraźną dumą w oczach. Postanowiłam zaryzykować i go zrobić. Reakcja Szymona powiedziała mi że świetnie mi wyszedł.
-Gwiazdy umiem. A teraz chcę się nauczyć salto!- stwierdziłam kategorycznym tonem.
-Nie tak prędko! Najpierw musisz nauczyć się chodzić, żeby nauczyć się latać!- powiedział rozbawiony moim zapałem Szymon i dodał- Jak chcesz to mogę cię nauczyć przejście w przód...
-Tak!- ucieszyłam się jak małe dziecko. Moja reakcja rozbawiła nas oboje.
-Wszystko powoli... -zażartował i dał nam chwilkę na uspokojenie się.
-Musisz stanąć na rękach, a potem NIE blokując kręgosłupa zejść do mostka...- zaczął mi tłumaczyć.
-Wszystko czaję, ale mógłbyś mi to pokazać?!- spytałam z niewinną miną.
-Patrz... Staję na rękach, puszczam kręgosłup... Ląduje do mostka i wstaję!- powtórzył, pokazując mi wszystko powoli i dodał- Teraz ty!
-Ok...- powiedziałam niepewnie.
-Dajesz. Asekuruje cię...- uspokoił mnie i klęknął odrobinę przede mną, ale nadal z boku i wyciągnął ręce do przodu. Przełknęłam ślinę i niepewnie stanęłam na rękach.
-Teraz puść kręgosłup, w razie czego cię złapię!- poinstruował mnie i w razie czego jeszcze raz zapewnił że nic mi się nie stanie. Posłuchałam go i puściłam kręgosłup. Gładko wylądowałam w mostku czując pod plecami ręce Szymona i wstałam.
-Ładnie! A teraz nadal spokojnie, tylko szybciej!- powiedział, a ja widziałam w jego oczach że jest ze mnie dumny. Nie czekając chwili zrobiłam tak jak powiedział i prawie nie poczułam jego rąk pod plecami!!
-Świetnie!! Założę się że jeszcze parę razy go zrobisz i dasz radę sama!- powiedział zadowolony. Ćwiczyliśmy to przejście w przód jeszcze parę razy, a na końcu spróbowałam zrobić je sama i się udało! Wręcz perfekcyjnie!
-To teraz przejście w tył!!- poinformowałam go i się roześmiałam. Zieliński też.
-Ok... Zasada jest taka sama, tylko że w tył, czyli najpierw robisz mostek, a potem stajesz na rękach.- wytłumaczył i pokazał mi o co dokładnie w tym chodzi.
-Czyli najpierw mostek ze stania, potem odbijam nogi i stoję na rękach, a na koniec przekładam nogi na drugą stronę że tak się wyrażę i staję?!- powiedziałam chcąc to sobie wszystko w głowie poukładać.
-Dokładnie, ale jak chcesz się wycofać to nie zmuszam!- zaznaczył uśmiechając się łagodnie.
-Nie, co ty!! Zamierzam to zrobić!- odparłam i zrobiłam mostek. W tym samym momencie poczułam rękę Szymona pod swoimi plecami.
-Teraz stań na rękach- przypomniał mi łagodnie. Z cichym westchnieniem, niepewnie to zrobiłam i zanim się rozmyślałam przerzuciłam nogi i stanęłam w miejscu na lekko drżących nogach.
-Brawo księżniczko!- powiedział zadowolony Szymek.
-Udało się!- ucieszyłam się i przybiłam Zielińskiemu piątkę. Lecz Szymkowi to nie wystarczyło i przyciągnął mnie do siebie. Nasze nosy dzieliły centymetry, które zniwelowałam i go pocałowałam, a on nie był mi dłużny i oddał każdy z całusów.
-Wyszło bo mam najlepszego nauczyciela...- odparłam gdy się od niego odsunęłam. Oboje wyszczerzyliśmy się w uśmiechu.
-I dla tego że bardzo szybko się uczysz!- zauważył zadowolony.
-To co?! Jeszcze raz, a potem jedna przebieżka i do domu?!- zaproponowałam.
-Ok. To do roboty!- zgodził się zadowolony i mnie puścił.
-To do roboty!- powtórzyłam i strzepnęłam ręce.
-Gotowa?!- spytał nadal wyszczerzony.
-Jak nigdy!- odparłam i odwróciłam się do niego plecami.
-Asekurujesz?!- spytałam dla pewności.
-Tak. Spokojnie- odparł. Uspokojona zrobiłam mostek, po czym stanęłam na rękach i z lekutką pomocą Szymona znowu zrobiłam idealne przejście w tył.
-Jeśli mi to nie zaprocentuje w przyszłości to ja nie wiem!- burknęłam stając w miejscu.
-Zaprocentuje, uwierz mi!- odparł i mnie objął.
-To teraz biegamy?!
-Biegamy- odparłam i wpadając na pomysł dodałam- Gonisz!- krzyknęłam i rzuciłam się biegiem, a Zieliński ze śmiechem za mną. Goniliśmy się dość długo. Po czym wróciliśmy do parkouru. Z zadowoleniem zauważyłam że to czego się nauczyłam jest teraz super fajne i łatwe! Później już maxymalnie zmęczeni wróciliśmy do domu i od razu poszliśmy spać nawet nie jedząc kolacji!!
CDN.

I co?! Jakaś normalność im się należy, nie?! Asia i parkour?! Co wy na to?! Widzimy się w następnym rozdziale!!
Fantazylovestory 😺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro