20. Znów praca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ASIA POW. Dzisiaj rano zostałam (jak zwykle z resztą) obudzona nie przez budzik w telefonie, ale przez Szymona, który stwierdził że jak codziennie zafunduje mi miłą pobudkę w postaci buziaków. Czując je na ustach, czole i policzkach mimowolnie się uśmiechnęłam.

-Dzień dobry...- powiedziałam otwierając zaspana oczy. Pierwszym co zobaczyłam był oczywiście uśmiechnięty Szymon.
-Dobry kochanie...- odparł, pocałował mnie po raz ostatni i wstał z łóżka, a ja zauważyłam że jest już prawie kompletnie ubrany.
-Która godzina?!- spytałam mojego chłopaka siadając na łóżku i przecierając oczy.
-6.50, masz jeszcze trochę czasu, ale pomyślałem że moglibyśmy zamiast jechać do pracy samochodem, wybrali się tam pieszo i przy okazji troszkę pobiegali...- odparł podchodząc do szafy z zamiarem poszukania bluzy. Uśmiechnięta wstałam z łóżka i przytuliłam go od tyłu.
-Sądzę że to wspaniały pomysł- zgodziłam się z nim, dałam mu buziaka w ramię i udałam się do łazienki. Umyłam się, rozczesałam poplątane włosy i zrobiłam codzienny makijaż, czyli ciemne cienie na oczy i ciemno różowe usta. Zajęło mi to góra 20 minut, po czym skierowałam się do kuchni z zamiarem wszamania czegokolwiek. Tam znalazłam Szymona robiącego śniadanie. Na stole stały już talerze, a na nich po dwie kolorowe kanapki, natomiast Zieliński zajął się robieniem kawy. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc to i zabierając ze sobą talerz ruszyłam do sypialni, aby się ubrać. Po dłuższym namyśle wybrałam szarą koszulkę z krótkim i granatowe jeansy, a do nich czarny pasek. Szybko się ubrałam jedząc przy tym kanapki, a gdy miałam się odwrócić by wziąć mój zegarek ze stolika nocnego, poczułam ręce Szymona obejmujące mnie w pasie. W jednej z nich miał mój zegarek. Bez słowa wyciągnęłam przed siebie prawą rękę, a Szymek opierając głowę na moim ramieniu założył mi na nią zegarek.
-Gotowa?!- spytał odwracając mnie do siebie z uśmiechem.
-Tylko wezmę kurtkę, klucze i telefon i możemy iść.
-Poprawka. Wypijemy kawę i możemy iść!- poprawił mnie, a ja zgodziłam się z nim i razem wróciliśmy do kuchni. Tam szybko wypiliśmy kawę i widząc na zegarkach godzinę 8.02 zdecydowaliśmy że czas ruszyć do pracy, więc wyszliśmy z domu, zamknęliśmy go i zeszliśmy na dół. Pod klatką stanęliśmy obok siebie.
-Mamy pół godziny zapasu aby dotrzeć na komendę, więc co ty na to, aby ścigać się do parku Szczytnickiego, a stamtąd na komendę?!- spytałam patrząc na zegarek i wracając spojrzeniem do Zielińskiego. Ten tylko kiwnął potakująco głową i się odezwał:
-Jak zwiążesz włosy będzie ci wygodniej...- zauważył przytomnie wskazując na moją lewą rękę na której miałam parę gumek do włosów.
-Masz calkowita rację- odparłam i na szybko związałam włosy.
-To biegniemy?!- spytałam go.
-Biegniemy- zgodził się i ruszyliśmy najpierw truchtem coraz bardziej przyspieszając. Gdzieś na trzeciej ulicy niemo stwierdziliśmy że nam to nie wystarcza i przydało by się trochę podkręcić atmosferę i w myśl tego zaczęliśmy parkour. Najpierw tylko skakaliśmy, ale potem... Zaczęłam robić gwiazdy i przejścia, a Szymon dołączył do tego też salta, których jeszcze nie zdążyłam się nauczyć. Świetnie się przy tym bawiliśmy, bo OCZYWIŚCIE wygłupialiśmy się przy tym i wybuchliśmy śmiechem.
-Wygrałam!- wykrzyknęłam gdy pierwsza przekroczyłam próg jednej z parkowych bram.
-Miałaś szczęście!- odparł, odpoczęliśmy chwilę i znów zaczynając naszą grę ruszyliśmy na komendę. Dotarliśmy na nią 20 minut później.

KOMENDA
Zaraz na wejściu złapał nas Jacek.
-Hej! Dobrze że już jesteście! Przygotujcie się do służby, a potem zaraz chodźcie do mnie. Mam coś dla was...- powiedział, po czym znikł u siebie, a my wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia i zrobiliśmy jak powiedział Nowak.

W POKOJU DYŻURNEGO
-Nie wiem czy już wiecie, ale po komendzie chodzą pogłoski że ktoś wynosi stąd poufne informacje...
-Czyli mamy kreta...- przerwał mu Szymek z poważną miną.
-Dokładnie. Więc komendant...
-A podejrzenia padły na Monikę i Kacpra, nie mylę się?!- tym razem ja przerwałam Jackowi.
-To też, ale możecie mi nie przerywać?!- spytał lekko wnerwiony.
-Oj! Ktoś tu chyba wstał lewą nogą!- stwierdziłam, a Szymek się uśmiechnął.
-Może tak, może nie! Zainteresujcie się tym czy Kwiatkowski i Krakowiak naprawdę wynoszą info z komendy!
-Dobra. Lecimy na patrole. Chodź Asia, zostawmy pana marudnego samego...- powiedział Szymek wychodząc, a ja posłałam karcące spojrzenie Jackowi i również wyszłam. Niestety nie udało mi się wtedy złapać Szymona, bo przyszedł Kacper i była odprawa, a potem zaczęliśmy patrol. Na początku nic się nie działo, ale potem...
-Ósemka jesteście tam?!
-08 zgłaszam!- odparłam nadał patrząc na drogę.
-Jedzcie na Komandora Stoińskiego!
-Co się tam stało?! Przecież to blisko cmentarza...
-Już ci tłumacze! Właśnie odbywa się tam jakaś bójka. Wiemy niewiele, zgłaszająca była cała zapłakana...
-Ok. Przyjęłam! Bez odbioru 00- przyjęłam wezwanie i zwróciłam się do Kacpra- jedź Marszałkowską, potem skręć w aleję Jana III Sobieskiego, będzie bliżej!- rozkazałam, po czym włączyłam bomby, a Kacper, o dziwo bez szemrania zrobił tak jak kazałam.

CMENTARZ
UL. KOMANDORA STOIŃSKIEGO
-Co robicie?! Puśćcie go natychmiast!! No już!!- krzyknęłam widząc dwóch facetów bijących młodego chłopaka. Razem z Kacprem do nich podbiegliśmy i zakładając im dźwignię odciągnęliśmy od pół przytomnego chłopaka.
-Co wyście zrobili?? Chcieliście go zabić?!- spytałam mężczyznę puszczając go.
-Wal się s***!- odparł, ale nie rzucił się do ucieczki.
-Z chłopakiem nie najlepiej. Wezwę karetkę...- powiedział Kacper i tak zrobił, a ja ponownie zwróciłam się do mężczyzn.
-Starsza posterunkowa Joanna Zatońska, a to mój partner sierżant sztabowy Kacper Kwiatkowski KMP. Wyjaśnią państwo nam to zajście?!- zaczęłam ich przesłuchiwać chłodnym tonem.
-Od nas nic się nie dowiesz s***!- poparł swojego kolegę drugi z mężczyzn. Wywróciłam oczami i nic nie powiedziałam, ale (ku mojemu zdziwieniu) Kacprowi się to nie spodobało i ruszył na obu.
-Jak jeszcze raz nazwiecie Joasię suką, a ja was wsadzę za to do pierdla! Ogarnąć się!- krzyknął na nich z furią w oczach. Zdziwiłam się i na moment straciłam rezon, ale szybko wróciłam do siebie.
-To co tu się stało, hm?!- warknęłam.
-Ten młodzik trochę przegiął i musieliśmy mu dać nauczkę...- zaczął się tłumaczyć gość, a ja już miałam tego dość.
-Dobra! Koniec gadania! Dowodziki poproszę!- powiedziałam, a raczej rozkazałam. Wtedy jeden z nich grzecznie go podał, a drugi zaczął uciekać.
-K****!- syknął Kacper patrząc za facetem, a ja rzuciłam się za nim.
-Stój!- krzyknęłam do mężczyzny. Oczywiście nie podziałało. Myślałam że wyjdę z siebie. Gościu był szybki, ale ja miałam za sobą lata treningu no i podstawy parkouru, więc... Co tu dużo mówić, złapałam go 5 minut później i już skutego przyprowadziłam do Kacpra. Kwiatkowski puścił tamtego faceta, bo nic na niego nie mieliśmy, ale ten tu... Łuchuchu! Ile on sobie nawijał, to chyba nawet profos nie uwierzy!! Poczekaliśmy na karetkę, a gdy ta zabrała chłopaka do szpitala, my wzięliśmy pana uciekiniera na komendę.

KOMENDA
-...No i?! Powiesz coś wreszcie??- spytałam pana Dariusza już lekko zirytowana. Siedzimy już tu bez celu od 20 minut, a facet nie odezwał się ani słowem, co zaczęło mnie wkurzać.
-Dobra. Posiedzisz sobie na 24 to może coś mi jutro powiesz! ZOCHA!?- powiedziałam wkurzona i zawołałam moją koleżankę z patrolu 04, aby wzięła gościa na dołek. Potem razem z Kacprem odebraliśmy przerwę, po godzinie wróciliśmy na patrol, a o 18 do domu. Nie wiedziałam tylko że ten dzień pracy będzie ostatnim w miarę normalnym...
CDN.

Na początek przepraszam za długie nie wstawianie rozdział, ale sami wiecie że 3 gimnazjum to nie przelewki! Teraz postaram się dodawać w miarę regularnie.
Kto kibicuje żeby między Asią, a Szymonem WRESZCIE się coś ruszyło w komentarzu pisze 'ja'.
Do następnego!
FANTAZYLOVESTORY 😺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro