21. Prawdziwe oblicze Kacpra...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Parę dni po "Znów praca")
ASIA POW. Wstałam rano około 7. Obudziłam się z resztą jak co rano w ramionach Szymona. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem, przekręciłam tak że wisiałam nad nim i zaczęłam go całować wzdłuż żuchwy. Zieliński czując to uśmiechnął się szeroko i otworzył oczy patrząc na mnie.
-Dzień dobry...- szepnęłam do niego z uśmieszkiem.
-Dobry...- odparł dotykając mojego policzka i całując mnie lekko.
-Jest siódma... Trzeba wstać..- powiedziałam niezadowolona, ale uśmiechając się do niego szeroko i szczerze. Szymon samą swoją osobą poprawia mi humor.
-To wstajemy...- zgodził się ze mną i oboje podnieśliśmy się z łóżka. Ja ruszyłam ku łazience, a Szymon zaczął się ubierać. Potem się zamieniliśmy.
-Mamy dopiero na 9, więc spokojnie możemy zjeść śniadanie...- powiedział Szymek wchodząc do kuchni. Weszłam tam zaraz za nim upinając włosy w wysoką kitkę i jak gdyby nigdy nic usiadłam na blacie. Zaczęłam robić nam kawy, a Szymon przygotowywał kanapki. Uwinęliśmy się ze śniadaniem w pół godzinki i ze spokojem wyszliśmy z domu mając godzinę zapasu. Na komendzie byliśmy już pół godziny później.
-Cześć Zośka!- przywitaliśmy się z Drawską przy recepcji.
-Aśka! Szymon! Cześć!- pokiwała nam patrząc na nas z nad papierów. Z uśmiechami weszliśmy do nas na górę. Tam rozstaliśmy się i poszliśmy do pokojów prewencyjnych, aby zostawić tam nie potrzebne nam podczas służby rzeczy. Potem ruszyliśmy do szatni.
-Cześć!- przywitałam się z Emilką wchodząc do szatni.
-Hej. Ct?- Spytała zamykając szafkę.
-A nic... Totalnie mi się nie chce dziś jeździć radiowozem...- oświadczyłam przebierając się w koszulkę od munduru. Emilka usiadła obok z kosmetyczką na kolanach.
-Tak bardzo go nie lubisz?!- Spytała patrząc na mnie wyczekująco.
-TAK. To jest cholerny książę, a nie mężczyzna!- odpowiedziałam zmieniając spodnie.
-Nie łam się! Może dzisiaj stanie się cud i się ogarnie?!- powiedziała z nadzieją w głosie jednocześnie poprawiając makijaż.
-Marzenie Emilcia, marzenie...- powiedziałam poprawiając naramienniki z westchnieniem i dodałam- Od czterech miesięcy się nie zmienił, więc na nic nie liczę...
-Będzie ok... A w razie czego po robocie, albo na przerwie wbijaj do nas na pogaduchy...- powiedziała mrugając do mnie z uśmieszkiem.
-Dzięki. Zapamiętam- powiedziałam za nią. Zapała przesłała mi ostatni uśmiech i wyszła z szatni. Zamknęłam szafkę z hukiem i również wyszłam stamtąd, kierując swoje kroki do pokoju prewencyjnego należącego do patrolu 08. Tam zastałam siedzącego za biurkiem Kacpra.
-Cześć!- przywitałam się z nim zakładając pas z bronią.
-Hej- odparł patrząc na mnie zza ekranu komputera. Nie patrząc na niego zajrzałam do komody w poszukiwaniu czystego, no dobra! W miarę czystego notesu. Gdy wreszcie go znalazłam podniosłam się do pionu i stanęłam twarzą w twarz z Kwiatkowskim. Stał może z krok ode mnie. Czułam jego oddech na policzkach. W jego oczach ze zdziwieniem zauważyłam... Głód?! Czyżby mój partner z patrolu miał właśnie bardzo nie etyczne myśli ze mną w roli głównej?!
-Co się tak gapisz?!- Spytałam go oschle. Jeździmy razem już z 4 miesiące, a ja nadal go nie lubię!
-Śliczna jesteś, wiesz?! Szkoda że nie masz chłopaka...- powiedział patrząc mi na usta.
-Jestem w szczęśliwym związku, więc daj mi spokój!- burknęłam ociupinkę wnerwiona i chciałam sobie iść, ale Kacper mnie zatrzymał.
-A co ślicznotka taka zdenerwowana? Rozluźnij się...- powiedział kładąc rękę na moim przedramieniu i sunąc nią w górę prawego ramienia w stronę obojczyka.
-Zostaw!- odsunęłam się gwałtownie i wzięłam do ręki radio. Wsadziłam sobie je za pas i ignorując jego zaczepki sprawdzałam akta leżące na moim biurku. Nie było tam nic naglącego.
-Dobrze że już jesteście! Mam dla was sprawę!- powiedział Jacek wpadając do pokoju jak burza.
-Ale tak bez odprawy?!- Spytałam go.
-Na razie tak. Później wrócicie na odprawę z następną zmianą.
-Co masz dla nas?!- Spytał Kacper ignorując moje zdziwienie.
-Włamanie na Sokolickiej 35/65- odpowiedział i podał Kacprowi kartkę z adresem.
-Sokolicka 35/65. Jedziemy tam- powiedziałam, wzięłam kurtkę i kamizelkę i wyszłam. Kwiatkowski dogonił mnie chwilę później.
-Ja dzisiaj prowadzę- zakomunikowałam mu pokazując kluczyki do radiowozu, które zawiesiłam sobie na palcu.
-Ej! To ja zawsze prowadzę!- oburzył się jak małe dziecko.
-Księciunio musi się nauczyć że nie zawsze dostaje się to czego się chce!- powiedziałam zadowolona z siebie i wsiadłam na miejsce kierowcy. Kwiatkowski niezbyt z tego zadowolony przystał na to i wsiadł na miejsce pasażera, po czym wyjechaliśmy na ulice Wrocławia.
Na Sokolickiej byliśmy 20 minut później. Od razu skierowaliśmy się do odpowiedniej klatki. Właściciel okradzionego mieszkania czekał na nas na klatce schodowej.
-Dzień dobry panu! Starszy posterunkowy Zatońska i sierżant sztabowy Kwiatkowski KMP. To pan nas wezwał?!- zapytałam i przedstawiłam nas staruszkowi mniej, więcej po 70-siątce.
-Dzień dobry. Tak. To ja was wezwałem. Proszę, wejdźcie!- zaprosił nas do środka. Weszliśmy do mieszkania rozglądając się wokoło.
-Mogłabym prosić o pański dowód?!- Spytałam po wejściu do zdewastowanego salonu. Starszy pan od razu podał mi dokument.
-Dziękuję- odparłam oddając mu go po spisaniu danych.
-Panie Ryszardzie, proszę powiedzieć, co dokładnie zginęło?!- Spytał mężczyznę Kacper.
-Laptop, telewizor, radio i telefon, to na pewno...- odpowiedział nam starszy pan rozglądając się po salonie.
-Da Pan radę oszacować jaka jest wartość tego sprzętu?!- spytałam.
-20 tyś. minimum- odpowiedział siadając w fotelu zasępiony.
-Czy był pan w domu gdy doszło do włamania?!- wypytywałam dalej.
-Nie. Wróciłem przed godziną, zastałem otwarte drzwi i zdewastowane mieszkanie...- odpowiedział mi zdenerwowany pan.
-Wezwiemy tu techników, może coś znajdą...- powiedział do mnie Kacper i dodał w stronę staruszka- Wezwiemy tu naszych przyjaciół. Obejrzą mieszkanie i może znajdą jakiś ślad sprawcy...- spróbował uspokoić zdenerwowanego pana Ryszarda.
-Niech się Pan nie martwi... Zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby złapać tego złodzieja!- zapewniłam mężczyznę z pocieszającą miną.
-Mam taką nadzieję...- odpowiedział staruszek łapiąc się za głowę.
-Jakby się Panu coś przypomniało to proszę dzwonić na ten numer...- powiedział Kacper podając mu swoją wizytówkę, a mnie przypominało się coś jeszcze...
-Prosiłabym aby zrobił pan dokładną listę zgubionych przedmiotów, oczywiście niczego nie dotykając i wysłał na numer mojego kolegi- poprosilam okradzionego, a następnie pożegnaliśmy się i wróciliśmy do radiowozu.

W RADIOWOZIE
-Nie mamy nic konkretnego, czego możnaby się złapać. Potrzebni będą technicy...- Kwiatkowski zwrócił się do dyżurnego przez radio.
-Już ich tam wysyłam, a wy wracajcie na patrol. Jak będę coś dla was miał to dam znać- odpowiedział nam Jacek.
-W porządku. Bez odbioru.
-Bez odbioru 08- usłyszałam odpowiedź i Kacper odłożył radio na bok. Cały czas patrzyłam na drogę przed sobą. Gdy byłam pochłonięta prowadzeniem poczułam lekki dotyk na udzie. Spojrzałam na Kwiatkowskiego zirytowana.
-Co ty robisz?!- Spytałam go stając na czerwonym świetle.
-Nic- odparł w sekundę zabierając rękę z mojego prawego uda.
-Nie pozwalaj sobie na za dużo!- dodałam i skupiłam się na prowadzeniu. Zapanowała cisza.

3 GODZINY PÓŹNIEJ
Jacek nie miał dla nas nic konkretnego przez ostatnie 3 godziny, tylko jedna bójka uliczna na którą wpadliśmy sami i dwa mandaty, jeden za nie przepisową prędkość na terenie zabudowanym, a drugi za jazdę po alkoholu. Oczywiście technicy zajęli się sprawą tej kradzieży, ale niestety wszystko utknęło w miejscu, bo sprawca miał rękawiczki. Poza tym jeździliśmy po Wrocławiu bez żadnego celu. Zaczęło się to robić trochę nudne....
-Aśka?!- zagadnął mnie Kacper.
-Hm?!- odparłam elokwentnie dając mu do zrozumienia że nie chce mi się z nim gadać.
-Wpiszmy sobie przerwę co?! Przecież i tak nic tu się nie dzieje!- spróbował mnie namówić.
-Raz kiedyś mówisz coś sensownego!- zgodziłam się z nim i trochę niechętnie dodałam- To pogadaj z Jackiem.
-08 dla 00- wywołał dyżurnego.
-Co tam ósemka?!
-Wpisz nas na przerwę proszę...- zaczął z podejrzanym uśmiechem.
-Spoko, ale bądźcie na radiu...- odparł Nowak, a ja bez namysłu zjechałam do najbliższej knajpy.
-Bez odbioru 00- zakończył Kacper i wysiedliśmy. Kluczyki schowałam do kieszeni kamizelki. Bez słowa weszliśmy do tej knajpy i usiedliśmy przy stoliku. Prawie od razu pojawiła się przy nas kelnerka.
-Dzień dobry. Co państwu podać?!- spytała z uśmiechem.
-Poprosimy dwie czarne kawy bez mleka i cukru i menu- zamówiłam, a kobieta zapisała i odeszła.
-Przecież wiesz że lubię białą z cukrem i dużą ilością mleka!- burknął Kwiatkowski z miną małego dziecka, które nie dostało lizaka.
-Oj! Pomyliłam!- odparłam słabo udając przerażenie i wrednie pokazałam mu język.
-Po prostu mój poprzedni partner, Szymon pił czarną jak ja i się przyzwyczaiłam. Nic nie zrobisz...- dodałam z wrednym uśmiechem.
-Czyli chcesz tak utrudniać całą służbę?!- spytał z drwiącą miną.
-Może tak, a może nie... Zastanowię się jeszcze- powiedziałam, aby jeszcze bardziej go wkurzyć.
-Joanna...- zaczął groźnie.
-Tak? Tak właśnie mam na imię o ile pamiętam- odparłam znowu pokazując mu język.
-Nie wkurzaj mnie lepiej...
-Bo?! Nic mi nie zrobisz!- odparłam i zaległa cisza. Po może z 10 minutach przyszła kelnerka z naszymi kawami. Podziękowaliśmy i Kacper domówił sobie mleko oraz cukier. Po jej odejściu nadal panowała cisza. Również w tej ciszy wypiłam mniej, więcej połowę swojej kawy. Cały czas czułam na sobie palacy wzrok Kacpra. W końcu tego nie wytrzymałam i wstałam z krzesła.
-Muszę na moment wyjść...- powiedziałam i ruszyłam do łazienki. Gdy minęłam jego krzesło poczułam jak Kwiatkowski klepie mnie w tyłek! Znowu! Ma tendencję do robienia tego od jakiś 2 tygodni niezmiennie. Nie zgłosiłam tego komendant, bo jakoś sobie z tym radzę, a Szymonowi tym bardziej nie powiedziałam, bo jeszcze by wynikła z tego bójka... A poza tym nasz związek by się wydał... Kopnęłam go w nogę i poszłam dalej. W łazience załatwiłam co miałam i stając przy umywalce wyciągnęłam telefon z kieszeni.

Do Emilka:
Stara ratuj! Ja już na niego nie mogę, a jeszcze 4 godziny! Pomóż mi!
😫😲🙁🙏

Od Emilka:
Chciałabym kochana... 😒😒Co cię tak dokładnie wkurza?!🤔🤔🤔

Do Emilka:
Pamiętasz jak ci mówiłam że mnie podrywa?! 🤔Zaczął to robić jeszcze wyraźniej!😤 Dzisiaj, jak gdyby nigdy nic położył rękę na moim udzie, a przed chwilą po raz kolejny klepnął w tyłek! Ja już nie wyrabiam!👿😭😤 Nic do niego nie dociera!!😠😠😠

Od Emilka:
Co?!!! 😱😱😱*Krzysiek krzyczy to samo*

Do Emilka:
Niestety... 😢Mówię mu że ma się odwalić, bo mam chłopaka, ale nic do niego nie dociera!👿 Jak grochem o ścianę normalnie! Ja już nwm czy on jest idiotą, czy Idiotą?!😠😠😈

Od Emilka:
Po prostu Idiota do kwadratu! 😤
Nie martw się. Może Jacek was wcześniej ściągnie na komendę...😉

Do Emilka
To by było super,ale niestety tak się nie da...😒 Muszę z nim jeszcze wytrzymać....😑😑

Od Emilka:
Trzymaj się kochana i informuj nas na bieżąco...

Do Emilka:
Ok. Pzdr Krzyśka.

Odpisałam Emilii i znowu schowałam telefon do kamizelki. Umyłam ręce i wyszłam z łazienki. Na korytarzu wpadłam na Kacpra. Kwiatkowski przyszpilił mnie do ściany.
-Co ty robisz?!- spytałam go patrząc na niego z mordem w oczach i próbując na wszystkie sposoby się uwolnić. Niestety nic na niego nie działało...
-Korzystam z okazji..- odpowiedział i jak gdyby nigdy nic mnie pocałował. Natychmiast się od niego odsunęłam boleśnie uderzając głową w ścianę za mną i strzeliłam mu z liścia w twarz.
-Gbur!- warknęłam, kopnęłam go w czułe miejsce i uciekłam stamtąd. Na szybko chwyciłam kurtkę i wybiegłam z restauracji. 'Na szczęście to ja mam kluczyki!'- pogratulowałam sobie w myślach. Wściekła jak osa wsiadłam do radiowozu i odjechałam stamtąd z piskiem opon. Kwiatkowski zaczął do mnie wydzwaniać, więc za 10 razem niechętnie odebrałam.
-Wracasz na komendę piechotą! Idiota!- krzyknęłam i rozłączyłam się zanim cokolwiek powiedział. W rekordowym czasie (5 minut) byłam na komendzie i pobiegłam do pokoju prewencyjnego.
-Aśka!- na korytarzu zatrzymał mnie Jacek- Gdzie Kacper?!
-Ten idiota?! Gdzieś na Marcinkowskiej pewnie, bo wraca pieszo! Nie pytaj! Muszę iść!- odpowiedziałam i zawinęłam się do pokoju prewencyjnego. Gdy tam byłam usiadłam pod moim biurkiem i zadzwoniłam do Emilki.
-Co jest Asia?!- spytała gdy odebrała.
-Jesteście na komendzie?- spytałam ją.
-Tak. Siedzimy w stołówce, a co?!
-Przyjdź do prewencyjnego ósemki... Proszę- poprosiłam ją.
-Zaraz będę- odparła tylko i rozłączyła się. Czekałam może z 5 minut i do pokoju wpadła Emilka.
-Pod biurkiem!- krzyknęłam nie ruszając się z miejsca. Zapała usiadła na ziemi obok z zatroskaną miną.
-Co on znowu zrobił?!- spytała łagodnie obejmując mnie ramieniem.
-On... Mnie pocałował!- odpowiedziałam i dodałam- Dlatego wraca piechotą na komendę...
-Dobrze mu tak! A ty?! Jak się z tym wszystkim czujesz?!
-Emilka... Chcę już wrócić do Szymona...- odpowiedziałam i głośno westchnęłam z bezsilności.
-Może zgłoś zmianę partnera, co?!
-Nie mogę tak bez powodu! Najpierw muszę mieć dowód!
-Co chcesz zrobić?!
-Nic, czyli go sprowokować!- odparłam zaciskając dłonie w pięści.
-Jesteś pewna że chcesz to zrobić?! Na 100 procent chcesz tak ryzykować?!- spytała dla pewności i dodała- Przecież nie wiesz co jeszcze może...
-Tak, wiem!- przerwałam jej lekko nerwowo i dodałam- Dzięki Emilka!
-Za co?!
-Że mnie wysłuchałaś. Przez to oczyściłam umysł i wpadłam na ten pomysł!- powiedziałam i przytuliłam Zapałę. Emilia oddała uścisk.
-Przemyśl to jeszcze...- poprosiła mnie z troską w głosie.
-Nie mam nad czym myśleć...- odpowiedziałam i we dwie wyszłyśmy spod mojego biurka. Pogadałyśmy z uśmiechami jeszcze chwilę i Emilka wróciła do Krzyśka, a ja usiadłam za biurkiem. Dobrze wiedziałam że Kacper może wrócić w każdej chwili, więc aby mieć dowód włączyłam dyktafon w telefonie i poczekałam na rozwój wydarzeń...
CDN.

I co myślicie?! Co zrobi Kacper?! Czy pomysł Así był dobry?!
Dowiecie się niedługo...
Fantazylovestory 😺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro