3. Niebezpieczna akcja II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

JOANNA POW. Obudziłam się z okropnym bólem głowy leżąc na jakimś łóżku. Rozejrzałam się bacznie dookoła. Zobaczyłam leżącego na podłodze nie daleko Szymona. Nie ruszał się... Nie myśląc o bólu głowy zerwałam się na nogi i do niego podbiegłam lekko chwiejnie. Usiadłam obok niego w kucki cały czas lustrując go uważnym spojrzeniem. Sprawdziłam czy oddycha. Na szczęście oddychał, płytko, bo płytko, ale tak.
-Szymon...Zieliński do cholery! Wstawaj! Dowódco pobudka!!! Szymon *****!!-tarmosiłam nim próbując go ocucić. Zauważyłam wielką śliwę na jego oku. 'Ciekawe co się działo gdy straciłam przytomność'-przeszło mi przez myśl. Po chwili zauważyłam że się rusza i odetchnęłam z ulgą.
-Moja głowa...- syknął podnosząc się do siadu. Oparłam go o ścianę.
-W porządku?!- spytałam lustrując Szymona uważnym wzrokiem.
-Tak. Tylko głowa mi nawala...- syknął i dodał- Krew ci leci z czoła...-Podniósł obie ręce i przejechał jedną po moim czole. Na jego palcach zostały czerwone smugi krwi.
-Domyślam się. Nieźle grzmotnęłam o tą ziemię...- zaśmialiśmy się na to cicho. W tym samym momencie do pokoju weszli nasi porywacze.
-Wyłącz to, albo cię zabiję!- wrzasnął jeden podnosząc mnie gwałtownie na nogi i pchając na łóżko. Drugi stał przy drzwiach mierząc do mnie z pistoletu. Dopiero teraz usłyszałam Jacka, który krzyczał do nas przez radio. 'Krzykacz', jak go nazwałam rzucił mi je. Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam radio do ręki.
-07 co z wami!?! Jesteście tam!?!- pytał zdenerwowany Jacek.
-No co tam 00?!- wysiliłam się na spokojny ton.
-Gdzie wy do cholery Aśka jesteście, co?!- wkurzył się.
-Na interwencji...- powiedziałam powoli.
-Od 3 godzin!! Joanna to nie są żarty!!- znów krzyknął.
-Mieliśmy tu małe kłopoty ok? Za 15 minut jesteśmy na komendzie 08...-powiedziałam cały czas patrząc na porywacza, który miał w szachu Szymona. Mimo wielkiego ryzyka postanowiłam zagrać kartą jakiej użyła Emilia Zapała parę lat temu w podobnej sytuacji.
-Jakie kłopoty, powtórz 08?!- spytał już spokojniej Nowak.
-Jak nas wydasz zabiję twojego kolegę, zrozumiano!!- zagroził ten drugi przykładając Szymkowi klamkę do głowy.
-Mała bójka była...- powiedziałam odwracając wzrok od porywaczy.
-Ale z wami w porządku?- dociekał nerwowo Jacek.
-Tak. Patrol 08 w pełnym składzie bez szwanku!- powiedziałam zamykając oczy i modląc się, aby to zadziałało. Oby Jacek zrozumiał między wierszami... Otworzyłam oczy i spojrzałam na Szymona.
-Trzymaj cię się tam i szybko wracajcie na komendę.....
-Kończ już tą pogawędkę!!- syknął na mnie Krzykacz.
-Okej. Bez odbioru...- powiedziałam do dyżurnego i odłożyłam radio na bok cały czas patrząc Zielińskiemu w oczy. Widać w nich było strach, gniew i zawziętość.
-Chodź tu!- szarpnął mnie za ramię Krzykacz, stawiając do pionu.
-Co chcesz?!- spytałam hardo.
-Dokładnie jak zabiliście moją żonę, dlaczego?!- Nie odpowiedziałam.
-Nie powiesz nam niczego ciekawego laleczko?!- spytał przejeżdżając ręką po moim policzku. Zaśmiał się perfidnie, widząc mój grymas. Cały czas uparcie milczałam.
-Zostaw Asię w spokoju!!- krzyknął na niego Szymon w mojej obronie.
-Zamilcz psie!!- krzyknął kumpel 'Krzykacza'. Spróbowałam się wyrwać. Na darmo jednak.
-A ty gdzie pędzisz laleczko?! Myślałem że się pobawimy...-powiedział wzmacniając uścisk na moim ramieniu i jednym ruchem rozpinając mi kamizelkę. Szarpnęłam się mocno do tyłu wyrywając z jego uścisku. Uszłam może z metr, gdy Krzykacz znowu mnie złapał, tym razem wpół. Uciekanie było daremne, bo pokój mały, a drzwi zamknięte.
-Zostaw mnie!- krzyknęłam kopiąc go w kolano. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, nawet najmniejszego.
-Ale jesteś zawzięta!- skomentował.
-Zostaw ją w spokoju!!- krzyknął znowu Szymon.
-Zamknij się!!- krzyknął na Zielińskiego i dodał, tym razem w moją stronę- Wiesz co? Skoro masz takie piękne pomysły to żebyś niczego więcej nie wymyśliła zrobimy tak...- powiedział puszczając mnie i pchając w stronę parapetu. Ten drugi na szczęście już odsunął się od Szymona.... Nie powiem, troszkę się przestraszyłam.
-Czego ty chcesz człowieku?!- pękłam i spytałam go myśląc że tak po prostu zrzuci mnie z okna. Na szczęście się myliłam... Krzykacz nic nie odpowiedział tyko obił mi o parapet dłonie i żebra. Pomimo kamizelki udało mu się to, bo aż syknęłam. Jego kompan zabrał coś Szymiemu i mu rzucił. Po chwilce poczułam zimny metal na nadgarstku. Kajdanki... Zajebiście!- fuknęłam pod nosem. Kiedy dociskał kajdanki poczułam nagły i silny ból w prawej ręce. Moja ręka została brutalnie dociśnięta między ścianę, a kaloryfer.
-Złamałeś mi nadgarstek debilu!- syknęłam z bólu ze łzami w oczach.
-I dobrze! Należy się takim psom jak wy!!- powiedział przez śmiech,aby chwilę potem zakleić mi usta srebrną, szeroką taśmą izolacyjną, przez którą prawię nie mogłam oddychać. Zamiast tego patrzyłam na niego z nienawiścią w oczach.
-Mówiłem coś! Zostaw Joannę w spokoju!!- krzyknął Szymek.
-A ja mówiłem żebyś milczał!!- wrzasnął Krzykacz. Gdyby nie zakleił mi ust to pokazałabym mu język. Jednakże tego zrobić nie mogłam, więc wywróciłam oczami.
-Po co ty nas tu trzymasz, co?!- spytał Krzykacza.
-Właśnie Antek, po co my ich tu trzymamy?!- olśniło faceta z klamką.
-Cicho siedź Mario!- burknął na niego Krzykacz.
-Ale przypomnij mi!- nalegał tamten, a mnie, mimo patowej sytuacji chciało się śmiać. Z tego wynikało że ten 'Mario', tudzież Marek jak się później dowiedziałam, był tylko gorylem do ułatwiania Krzykaczowi interesów...
-Abym mógł się zemścić za śmierć mojej Julki...- powiedział gniewnie.
-To oszczędź moją partnerkę! Asia nic nie zawiniła! Śmierć twojej żony, to wina mojej wcześniejszej partnerki, która była chora psychicznie!! Posterunkowa Zatońska nie miała z tym nic wspólnego!!To moja wina, bo jej nie powstrzymałem!! - chciał mnie wyciągnąć z tego bagna Zieliński i zrzucić na siebie całą winę. Żałowałam że nic nie mogę zrobić, tylko tak siedzieć, patrzeć i marzyć aby ktoś nas stąd wyciągnął.
-Ty cholero! Dopuściłeś do tego żeby moja Julia zginęła!! Odpowiesz za to!! Za twoją niekompetencję!! Twoją i twojej partnerki!!- krzyknął Krzykacz i zaczął bić Szymona gdzie popadnie. Przyjaciel próbował się bronić, ale tamten miał nad nim przewagę. Zaczęłam się szarpać i próbować krzyczeć, aby go zostawił. Nic nie zdziałałam, tylko pogorszyłam ból w złamanej ręce i obitych żebrach. Mario sobie gdzieś poszedł zostawiając nas samych z tym wariatem. Moje oczy zaczęły napełniać się łzami. Modliłam się w duchu żeby Jacek się pośpieszył.Kiedy krzykaczowi znudziło się zmienianie Szymka w worek treningowy też po prostu sobie wyszedł. Spojrzałam na Szymona. Poczułam również łzy na policzkach. Zieliński leżał nieprzytomny, rozpłaszczony na ziemi. Z czoła leciała mu krew, a lewa ręka była dziwnie wykręcona. Oddychał bardzo ciężko. Nie mogłam nic zrobić, nawet mu pomóc, tylko popłakiwać cicho i zaufać Nowakowi że nas szybko znajdzie....

CDN.

HA! Znowu bawię się w Polsat!! Czy Szymon i Asia przeżyją? Co się z nimi stanie? Czy Jacek zdoła ich uratować na czas?

Fantazylovestory

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro