33. Groźby II

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ASIA POW. Mam już tego dość! Od tygodnia ktoś mnie szantażuje, że jak nie zostawię Szymona w spokoju to źle skończę! Mam już tego po wyżej uszu!! Dzisiaj rano też obudził mnie taki SMS:
Aśka! Mówię ci! Pilnuj się, bo tym co robisz coraz bardziej mnie irytujesz, a co za tym idzie tym szybciej cię dorwę i rozszarpię!!
PAMIĘTAJ!
-K****!- warknęłam pod nosem i wyłączyłam telefon. Szymona nie ma już w sypialni, bo jak co wtorek poszedł zrobić śniadanie... Jak dla mnie lepiej, bo nie wie że nadal je dostaję... Gdy tak sobie jeszcze chwilę leżałam na plecach na mój brzuch władował się Ozzy.
-Hej mały?! Skąd ty się tu wziąłeś co?!- spytałam kocura drapiąc go za uchem. Mały w odpowiedzi miałknął.
-No wiem! Chodź! Wstajemy!- powiedziałam niechętnie kładąc kota obok siebie i usiadłam, po czym w fatalnym humorze wstałam i się ubrałam z Ozyrysem przy nodze, co jakiś czas nerwowo patrząc na leżący na stoliku telefon. Jak na razie nie przyszła żadna nowa wiadomość, ale nie wiem kiedy może znowu przyjść i trochę się tego boję! Z gradową miną powlokłam się do łazienki. Tam zrobiłam make-up, uczesałam włosy, umyłam zęby i zadowolona z efektu skierowałam się do kuchni. Szymon nie usłyszał moich kroków, więc ze spokojem mogłam go zajść od tyłu z zaskoczenia. Zrobiłam to bez wahania i objęłam go w pasie.
-Hej kochanie...- mruknęłam kładąc brodę na jego ramieniu, uprzednio całując go w policzek.
-Cześć! Już wstałaś?!- spytał odwracając się i całując mnie w czoło.
-No tak... Chyba ta kawa mnie obudziła...- odparłam i wzięłam z blatu kawę. Napiłam się jej cały czas patrząc Zielińskiemu w oczy.
-Wszystko ok, kochanie?!- spytał łagodnie.
-Tak. Co ma być nie tak?!- skłamałam udając obojętność. Nie lubię tego robić, ale tym razem na prawdę musiałam! Gdyby się dowiedział... Też byłby w niebezpieczeństwie i nie daj boże coś by mu się stało! A tego bym nie zniosła...
-Nic... Po prostu się martwię...- odparł szczerze, a ja nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-Mój słodziak...- powiedziałam odkładając kubek na blat i przytulając się do niego. W jego ramionach praktycznie od razu poczułam ogarniający mnie spokój i wewnętrzną ulgę, a przede wszystkim bezpieczeństwo... W tym samym momencie poczułam jak Szymon całuje mnie w głowę.
-Nigdy nie pozwolę aby coś ci się stało księżniczko...- zapewnił mnie szeptem, a ja czułam i wiedziałam że to nie są słowa rzucane na wiatr, tylko płynące prosto z serca.
-Kochany jesteś...- mruknęłam i uśmiechnęłam się szeroko. Zieliński nic nie odpowiedział, tylko złączył nasze czoła. Patrzyliśmy sobie w oczy przez moment i dobry humor wrócił do mnie jak boomerang przepychając złe myśli na drugi plan.
-To co?! Jemy śniadanie i do pracy?!- spytał wesoło.
-Tak. Pomogę ci...- odpowiedziałam i po chwili zajadaliśmy się kolorowymi kanapkami z szynką lub serem i pomidorem bądź ogórkiem. Pycha!
Po upływie może 15 minut byliśmy po śniadaniu i zbieraliśmy się do pracy, a kolejne 30 zajął nam dojazd na komendę. Ledwo na nią weszliśmy zaczepiła nas Zośka.
-Aśka! Szymon! Chodźcie do mnie na moment!- kiwnęła w naszą stronę.
-Hej Zosia, co tam?!- przywitałam się.
-Cześć!- dodał od siebie Szymek.
-Wczoraj około 16 przyszło do nas to...- powiedziała stawiając na blacie dość spore pudło.
-Co tam jest?!- spytaliśmy chórem.
-Nie mam pojęcia! Nie otwieraliśmy tego, ale bomby na pewno tam nie ma!- odparła szczerze.
-Dobra! Daj to!- wzięłam go z blatu i dodałam w stronę Szymona- Zajmiemy się tym później...- i poszliśmy na górę zostawić rzeczy.
Właśnie zamykałam moją szafkę, gdy poczułam przytulenie od tyłu i całusa w szyję. Odruchowo nieznacznie przechyliłam głowę w lewo.
-Szymek... Nie w pracy...- jęknęłam, gdyż dostałam kolejne buziaki właśnie w szyję i poczułam jak się śmieje. Ja sama też się uśmiechałam. Bez trudu odwróciłam się w jego ramionach i spojrzałam mu w oczy opierając się plecami o szafkę. Zieliński puścił mnie jedną ręką i oparł ją tuż przy mojej głowie, drugą nadal miał na mojej tali.
-Co?!- spytałam go uśmiechnięta.
-A musi być jakiś powód?!- odparł. 'Jak tu go nie kochać?!'- spytałam sama siebie kładąc obie ręce na jego bokach i przysuwając go nieznacznie bliżej z niewinnym uśmiechem.
-Nie...- powiedziałam i dodałam- Nie musi...- powiedziałam niewinnie i go pocałowałam. Od razu oddał ten pocałunek z pasją, lekko "wgniatając" mnie w szafki. 'Mój Książę...'- pomyślałam z uśmiechem. Po chwili jednak się odsunęłam.
-Na teraz musi wystarczyć... Bo zaraz wbije tu Jacek i będzie się dziwił że jeszcze nie jesteśmy przebrani, a on już ma dla nas wezwanie!- zaśmiałam się patrząc mu przepraszająco w oczy.
-Czasem nie lubię jak masz rację!- powiedział całując mnie w czoło i się odsunął idąc do drzwi.
-To do szatni?!
-Do szatni!- poparłam pomysł i ruszyliśmy się przebrać. Nie zajęło nam to długo i już po 10 minutach byliśmy ponownie w pokoju siedząc nad papierami.
-Zostawcie te papiery! Mam dla was sprawę...- do naszego pokoju wszedł zdenerwowany Jacek. Szymek puścił mi perskie oko, a ja zmusiłam się żeby nie prychnąć śmiechem. Zamiast tego zwróciłam się do Nowaka:
-Co dla nas masz Jacuś?!
-Wezwanie na Wierzbową 13. Podobno jakaś awantura domowa, zgłaszał zapłakany 10-letni chłopiec. W tle słyszałem krzyki, więc jedźcie tam na bombach i informujcie mnie na bieżąco...- powiedział nerwowo.
-Ajaj kapitanie!- powiedziałam zakładając polar i kamizelkę, a potem salutując. Jacek skarcił mnie za to spojrzeniem i dodał- Wg opisu młodego może tu chodzić o narkotyki, więc nie ma żartów!- praktycznie wypchnął nas z naszego pokoju. Sami też chcieliśmy się tam znaleźć jak najszybciej, więc wręcz pobiegliśmy do radiowozu.

WIERZBOWA 13
Gdy zajechaliśmy na miejsce wręcz wyleciałam z radiowozu, a Szymon zaraz za mną. Nie czekaliśmy ani chwili, wszystko mogło się tam zdarzyć... Bramę przeskoczyliśmy i pobiegliśmy do drzwi. Już na posesji było słychać krzyki. Niezwłocznie zapukałam.
-Policja! Proszę otworzyć!- krzyknęłam nerwowo. Nie dalej jak dwie minuty później, gdy znów chciałam zapukać drzwi się odrobinę otworzyły i w szparze zobaczyliśmy małego chłopca.
-Dobrze że państwo już przyjechali!!...- powiedział malec otwierając szerzej drzwi.
-To ty nas wezwałeś?!- spytał go łagodnie Szymon.
-Tak ja, proszę wejść...- powiedział i dodał- Rodzice się zamknęli w sypialni...
-Co tu się stało?! I kto ci to zrobił?!- spytałam malca, widząc bałagan w domu i ślad po uderzeniu na jego policzku.
-Bo tata wrócił z pracy zdenerwowany, na to mama mu powiedziała że mają jakiś problem i tata się wkurzył jeszcze bardziej, dosypał mojej siostrze tego dziwnego cukru i...
-I co?- spytałam kucając przed nim, po czym łapiąc go za drobną rączkę dodałam- Wiesz co?! Zaraz dokończysz, ale najpierw mi powiedz jak się nazywasz...
-Michał....- odparł niepewnie.
-Ja jestem Asia, a tamten pan to mój najlepszy przyjaciel Szymon. Teraz się już nas nie boisz?!
-Nie- odparł zdobywając się na uśmiech i dodał- A tata mnie uderzył, gdy go spytałem co się stało, później zamknęli się z mamą w sypialni i nadal się kłócą....- wyjaśnił i wskazał na drzwi od jednego z pokoi. Faktycznie, w całym domu ich było słychać...
-A do czego tata dosypał ten cukier?!- spytał małego Szymon.
-No do makaronu!!- wskazał nam na talerz na stole w salonie i dodał- A gdy znów zaczęła się dziwnie zachowywać to ją zamknął w tamtym pokoju....- wskazał na inne drzwi.
-Okey młody, świetnie się spisałeś że nas wezwałeś!- Szymek poczochrał chłopca po głowie i dodał- Pójdę sprawdzić co z małą, a ty zobacz ten "cukier"...- polecił i zniknął w tamtym pokoju bez trudu, gdyż klucz leżał na komodzie obok drzwi, a ja i Michałek podeszliśmy do stołu.
-Zobaczmy...- mruknęłam do siebie i pochyliwszy się nad talerzem powąchałam ten makaron.
-I? Bo zaraz wyjdą i będzie afera...- denerwował się mały, nerwowo wykręcając palce i patrząc co chwilę na drzwi sypialni rodziców.
-Amfetamina...- mruknęłam do siebie czując charakterystyczny zapach i zwróciłam się do Jacka- Jacek przyślij mi wsparcie i techników na Wierzbową 13 mamy amfetaminę w jedzeniu i najprawdopodobniej naprutego ojca...
-Przyjąłem Asia. Będą w najbliższym czasie...- usłyszałam odpowiedź w momencie gdy dobiegł do mnie krzyk Szymona:
-Asia!! Wezwij karetkę, bo ta mała NIE ODDYCHA!!- wrzasnął.
-00 dla 07 zgłoś!- krzyknęłam do radia.
-No co tam Asia?! Czegoś jeszcze potrzebujecie?!
-Wezwij nam karetkę na ten sam adres!! Mamy ...- tu przerwałam i spojrzałam na Michała- Ile twoja siostra ma lat?!
-7...
-Siedmiolatkę zatrutą amfetaminą!! Dziewczynka nie oddycha, Szymon rozpoczął reanimację!!
-Natychmiast wysyłam!!- dostałam odpowiedź zwrotną.
-Dzięki Jacek, bez odbioru!!- powiedziałam do radia i zwróciłam się do Szymona- Szymek!! I jak?!
-Bez zmian!! Reanimuję ją!!- dostałam nerwową odpowiedź. A na dokładkę zaalarmowani naszymi krzykami z sypialni wyszli rodzice... 'Fuck!!'- pomyślałam.
-Michał?! Co to ma być?! Co to jest za kobieta?!- wrzasnął na chłopca ojciec i zaczął iść w jego stronę z wkurzoną miną- Już ja ci dam zapraszać obcych...- od razu schowałam 10-latka za siebie i spojrzałam mężczyźnie hardo w oczy. Już z daleka było wydać że był napruty jak boom cyk cyk!! Matka to samo...
-Starszy posterunkowy Joanna Zatońska KMP. Proszę się nie zbliżać do dziecka. Zaraz będzie tu moje wsparcie...- powiedziałam chłodno.
-Nie będziesz mi su** mówiła co mam robić!- zamachnął się na mnie, ale ja z łatwością złapałam jego rękę, wykręciłam i sprowadziłam gościa do parteru. W tym samym momencie do domu wpadli Wojtek i Zuza i ratownicy.
-Gdzie dziewczynka?!- spytał nerwowo Artur.
-Pierwsze drzwi na lewo, Szymon ją reanimuje!- odpowiedziałam im i znikli w odpowiednim pokoju, a Wojtek wcześniej się witając skuł matkę i zaprowadził ją do radiowozu. Zuza również się przywitała, przejęła ode mnie ojca i również jego zabrali na komendę.
-Co będzie ze mną i moją siostrą?!- spytał Michał przytulając się do mnie mocno. Oddałam ten uścisk i przemieszałam ręką w jego włosach.
-Nie wiem młody, na razie z Szymonem odwieziemy cię do pogotowia opiekuńczego, a twoją siostrę zabiorą do szpitala...- westchnęłam ciężko.
-Ale będzie już dobrze?!- spytał niepewnie. Odsunęłam go od siebie, kucnęłam przed nim i przytuliłam, mówiąc:
-Na pewno będzie już wszystko dobrze...- uspokoiłam go.
-Obiecujesz?!
-Tak, obiecuję...- odpowiedziałam i wstałam, idealnie w momencie gdy do salonu wjechał Adam z noszami na których leżała nieprzytomna dziewczynka.
-I?!- spytałam Górę, który wyszedł zaraz za nim.
-Bierzemy ją do szpitala, ale najgorsze ma już chyba za sobą...- westchnął poprawiając okulary.
-To dobrze, trzymajcie się...
-Tak, wy też, na razie...- i pojechali z małą do miejskiego, a my odwieźliśmy Michała do pogotowia opiekuńczego. Tam zajęli się nim odpowiedni ludzie, a my zdaliśmy raport Jackowi:
...- No i nie wiemy co teraz. Mamy wrócić na komendę i ich przesłuchać??- spytałam Nowaka.
-Nie tą sprawą zajmie się już narkotykowy, a wy możecie wrócić na komendę, ale w celu odebrania przerwy, bo później może być z tym grząsko...- odparł Nowak.
-Okey Jacek...- odparłam i zwróciłam się do Szymona- Miasto, czy komenda?- zapytałam go.
-Komenda- odparł, a ja odezwałam się do radia ponownie:
-Wracamy na komendę. Bez odbioru 00- odpowiedziałam i ruszyliśmy ku naszemu miejscu docelowemu.

KOMENDA
Gdy zajechaliśmy po komendę poczułam się strasznie głodna i było mi zimno.
-Idę do stołówki...- zawiadomiłam partnera.
-Ale tak w kurtce?!- nie zrozumiał.
-Trochę mi zimno...- wyjaśniłam.
-Okey. Pójdę z tobą...- zgodził się.
Zeszliśmy na dół, do stołówki aby coś zjeść. Praktycznie od razu wpadliśmy na Emilkę i Krzyśka, którzy nerwowo patrząc na siebie zawzięcie o czymś dyskutowali machając rękami. Już na pierwszy rzut oka było widać że nie mogą się dogadać.
-Eja! Co wy tak się kłócicie?!- zatrzymałam Zapałów, którzy byli nieźle zdenerwowani.
-Potrzebujemy zrobić prowokację w takim jednym zespole, ale jesteśmy spaleni plus nie mamy takich umiejętności i próbujemy znaleźć kogoś idealnego na zastępstwo..- wyjaśnił nerwowo Krzysiek, a Emilka przytaknęła. Sekundę później Krzysiek dostał olśnienia i spojrzał znacząco na żonę.
-Co?! Ty chyba nie myślisz...?!- zdziwiła się Emilka i spojrzała na nas, po czym ponownie na męża. Zapała tylko kiwnął potakująco głową.
-Zrobicie to dla nas?!- spytała patrząc na nas prosząco.
-Zależy w co dokładnie nas chcesz wpakować Emi...- zgodził się wstępnie Szymek, a ja kiwnęłam głową na znak zgody. Coś czułam że to będzie ciekawe doświadczenie...
-Chodźcie od nas do pokoju. Wszystko wam wytłumaczmy...- odparła. Zaciekawienie wzięło górę i razem z Zapałami udaliśmy się do pokoju załogi 006.
-Usiądźcie sobie...- machnęła na nas ręką Emilka. Wzięliśmy krzesła i usiedliśmy po drugiej stronie biurka Krzyśka, a on z Emilką na jego krześle. Praktycznie od razu podsunęli nam otwarte akta. Zaciekawieni zaczęliśmy je czytać. Grupa artystyczna, mamy podejrzenia że jest to przykrywka dla działalności narkotykowej i dlatego Zapałowie potrzebują prowokacji. Spojrzeliśmy na siebie z Szymkiem i w tym samym momencie skinęliśmy głowami.
-Co mamy dokładnie zrobić?!- spytał ich Zieliński.
-Weszlibyście tam jako ochotnicy do dołączenia do grupy i...
-Dyskretnie się rozeznali...- zakończyłam za niego.
-Właśnie! To co... Pomożecie?!- Odparł Krzysiek z prosząca miną.
-Tak, pomożemy wam!- zgodziliśmy się od razu.
-Pójdę po pozwolenie do Jacka...- powiedziała Emilka wstając z kolan Krzyśka i wyszła.
-A my pójdziemy po kawę...- odezwałam się i również wyszłam.

2 GODZINY PÓŹNIEJ
-No! Wszystko gotowe!- powiedziała Emilka, ale ja jej nie słuchałam. Znów dostałam wiadomość...
Joanna! Przestań ze mną pogrywać, bo coraz bardziej mam ochotę cię zabić!
Uważaj na to co robisz! Widzę KAŻDY twój krok!
Anonim.
Nerwowo schowałam telefon do kieszeni kurtki i wyciągnęłam głośno powietrze. Muszę się uspokoić i skupić na pracy!
-Podsłuchy macie, będziemy was osłaniać w nieoznakowanym radiowozie, gdyby było zbyt gorąco wyciągniemy was stamtąd...- zaczęła podsumowywać jeszcze raz wszystko Emilka. Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco.
-Nie martw się! Wszystko będzie ok!- uspokoiłam ją.
-Wszystko wiadomo?!- spytał Krzyś.
-Tak- odparł mu Szymon. Świadomość że cały czas będę go miała u boku, jakoś mnie uspokaja...
-No to w drogę...- zakończył Zapała i całą czwórką wyszliśmy z komendy.

MIEJSCE PROWOKACJI
-Tu 07 jak mnie słyszysz?!- jeszcze raz sprawdziłam podsłuch.
-Czysto i wyraźnie! Możecie wchodzić...- dostałam odpowiedź zwrotną. Chciałam wysiąść, ale Szymek zatrzymał mnie, łapiąc delikatnie za rękę. Spojrzałam na niego. Bił od niego spokój...
-Będzie dobrze...- powiedział i uścisnął moją rękę. Przesłałam mu słaby, ale szczery uśmiech.
-Wiem- wyszeptałam i wysiedliśmy. Zaparkowaliśmy auto pod halą sportową w której codziennie spotyka się akrobatyczna grupa "Flip", którą podejrzewamy od dawna o handel narkotykami. Ze sportowymi torbami na ramionach weszliśmy do budynku. Hala była tak wielka, że aż echo się w niej unosiło. Pierwszą osobą jaką znaleźliśmy była sprzątaczka.
-Dzień dobry pani, mogłaby nam pani pomóc?!- zagadnęłam kobietę.
-Oczywiście, o co chodzi?!- odparła uprzejmie.
-Chcielibyśmy się dowiedzieć gdzie znajdziemy grupę Flip?!
-Proszę iść tym korytarzem do końca, a potem w prawo...- Wytłumaczyła grzecznie.
-Dziękujemy- podziękowałam i poszliśmy we wskazanym przez sprzątaczkę kierunku. Trafiliśmy tam gdzie chcieliśmy za pierwszym razem. Nadal z torbami na ramionach weszliśmy tam. Od razu zauważyliśmy ćwiczącą na samym środku grupę. Szło im nie najgorzej... Zdecydowaliśmy się podejść do nich.
-Przepraszam! Grupa Flip??- krzyknęłam patrząc na faceta stojącego najbliżej.
-Tak, a kto pyta?!- właśnie ten facet się odwrócił w naszą stronę.
-Maria Kowalik, a to mój mąż, Darek...- przedstawiłam nas i dodałam- W internecie widzieliśmy waszą reklamę o tym że szukacie nowych członków, więc przyszliśmy spróbować...- uśmiechnęłam się słodko. Facet nas sobie obejrzał i chyba podjął decyzję, gdyż powiedział- Jak wyjdziecie, naprzeciwko sali jest wolna szatnia, przebierzcie się, rozciągnijcie, a potem zobaczymy czy się nadajecie...- powiedział i dodał- Marian Rojek- uścisnął nam ręce i stosując się do jego instrukcji poszliśmy się przebrać.
-Chyba połknęli haczyk, jak słyszysz 06?- odezwał się Szymek odkładając torbę na ławkę.
-Dobrze, oby tak dalej...- odpowiedziała Emilka.
-Okey. My się przebieramy...- zakomunikowałam, a Szymek dodał- Będziemy musieli wyjąć słuchawki i podsłuchy, ale zostawimy jedną w sali, a drugą w szatni...
-Okey. Trzymajcie się planu i bądźcie ostrożni!- zgodził się Krzysiek.
-Jak zawsze!- Odparłam i zaczęliśmy się przebierać. Szymek ubrał się cały na czarno, a jego strój składał się z koszulki na ramiączkach, która nieźle eksponowała mięśnie, dresów i sportowych butów. Za to ja wybrałam czarne legginsy z wysokim stanem, czarno białe, sportowe koturny i białą koszulkę z krótkim rękawem i czarnym napisem "Badass". Włosy oczywiście związałam.
-Gotowa?- spytał.
-Zróbmy to...- zgodziłam się i wyszliśmy. Na sali się rozciągaliśmy przez moment.
-Szymek, pomożesz??- spytałam siadając na ziemi. Zieliński skinął głową i podszedł do mnie, stanął za moimi plecami i podniósł mi prawą nogę do góry. Trzymał tak przez 20 sekund, po czym zamienił na lewą.
-W czymś jeszcze ci pomóc??- spytał z troską. Uśmiechnęłam się do niego.
-Nie, ale za to ja mogę tobie...- odparłam wstając i dodałam- Dawaj do podporu!- zaśmiałam się. Szymek zszedł do podporu, a ja go dociążyłam. Szymon bez trudu zrobił 50 pompek, a potem przełożył na jedną rękę tyle samo razy, a potem to samo na drugą rękę. Gdy kończył podszedł do nas ten mężczyzna.
-Jesteście gotowi?!- spytał nas.
-Pewnie- odparł Szymon i podeszliśmy razem z nim do grupki ludzi stojącej na środku.
-Uwaga ludzie!! Zobaczymy czy ta dwójka się do nas nadaje!!- krzyknął, a reszta to zaaprobowała. Stanęliśmy na środku.
-Włącz "Battlefield"...- powiedziałam do pewnej brunetki. Zrobiła to, a my spojrzeliśmy sobie w oczy. Zaczęliśmy spokojnie, a w miarę jak się piosenka rozkręcała, rozkręcaliśmy się i my... Zaczęliśmy robić przejścia, przewrotki, salta, tumbling i wszystko razem. Mieliśmy z tym mnóstwo zabawy i nic nie robiliśmy na siłę. Nagle poczułam jak Szymek obejmuje mnie w pasie i unosi w powietrze. Od razu zrozumiałam o co mu chodzi. Chwilę mnie trzymał, po czym idealnie zgrywając to z muzyką podrzucił w powietrze, a ja machnęłam salto i wylądowałam trzymając go za ręce i stojąc na swoich mając nogi w szpagacie poprzecznym. Gdy to zrobiliśmy usłyszeliśmy gwizd podziwu. Spojrzeliśmy na siebie rozbawieni.
-Trój śruba z ala secondem??- Spytał mnie cicho.
-Możemy spróbować...- odparłam i Zieliński znów mnie podrzucił, tym razem tak wysoko abym dała radę wykręcić potrójną śrubę nadal mając szpagata, podczas gdy on zaczął kręcić ala seconda. Nie bałam się że mnie nie złapie, mamy to już opanowane. I tak jak myślałam Szymek złapał mnie w odpowiednim momencie w stylu panny młodej, a ja robiąc przejście w tył stanęłam znów na nogach i zrobiliśmy jeszcze parę akrobacji, w tym parę stójek na rękach i obrotów. Gdy muzyka się skończyła spojrzeliśmy wyczekująco na faceta stojąc ręka w rękę i troszkę dysząc.
-I?!- spytał mój partner.
-Przyjmuję was, ale... Musicie wypić z nami rytualny toast...- wtedy podeszła do nas kobitka ze szklankami. Dyskretnie je powąchaliśmy i wyczuliśmy kokainę. Udaliśmy że wypiliśmy, po czym podeszliśmy do plecaków po dokumenty.
-Tu macie papiery, tylko wpiszcie tam numery dowodów...- powiedział pan Marian, a my się uśmiechnęliśmy.
-Widzi pan dowodów nie mamy, ale mamy to...- powiedziałam i pokazaliśmy im odznaki.
-Starsza posterunkowa Joanna Zatońska / Młodszy aspirant Szymon Zieliński KMP! Budynek jest otoczony, a wy zatrzymani pod zarzutem handlu narkotykami!- powiedzieliśmy chórem, a do sali ze wszystkich wejść wpadli at. Uśmiechy nam nie schodziły z twarzy.
-Oszukaliście mnie! Zapłacicie za to!!- krzyczał Marian gdy go wyprowadzali.
-Brawa!- powiedzieli Krzysiek i Emilka, gdy spotkaliśmy się z nimi na parkingu i przybyliśmy piątki.
-Jak wy to zrobiliście co?! To było odjazdowe!- nie mógł się nadziwić Krzysiek, a my uśmiechnęliśmy się niewinnie.
-Wiesz Krzysiu... Jest coś takiego jak trening parkouru...- odparłam ze śmiechem, a Szymon mi zawtórwał. W tak świetnych humorach wróciliśmy na komendę, zdaliśmy raport Jackowi i wróciliśmy padnięci do domu. Przez tą adrenalinę całkiem zapomniałam o groźbach, ale one bardzo szybko dały o sobie znać...
CDN.

I co wy na to?!
Co będzie dalej??

Miłego dnia! / Dobranoc!
Fantazylovestory 😺

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro