35. Porwanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ASIA POW. Ze służby wróciłam dzisiaj sama, bo Szymon musiał jeszcze uzupełnić jakieś tam papiery. Jak na środek lutego przystało około 18 było już ciemno. Weszłam do domu, rozebrałam się i usiadłam na kanapie zaczynając czytać książkę, ale bardzo szybko mi się to znudziło, więc zaczęłam się bawić z Ozzim. Jednak nie minęła godzina od mojego powrotu do domu, a już się nudziłam, co do mnie jest nie podobne. Wstałam z kanapy i zaczęłam chodzić po całym domu szukając sobie jakiegoś zajęcia, a kocur łaził za mną krok w krok. Trwało to dobrą chwilę. Gdy tak chodziłam bez celu po domu pomyślałam że zrobię nam pyszną kolacje, na którą z reguły po robocie nie mamy siły, bądź czasu. Z tą właśnie myślą ruszyłam do kuchni. Najpierw dałam jeść Ozziemu, a potem zajrzałam do lodówki. Jak na złość nic w niej nie było! Tylko prawie pusty karton mleka, pół cebuli i jogurt naturalny gęsty.... Bosko! Na bank coś tego ugotuje! Z westchnieniem ubrałam się i poszłam do sklepu po zakupy zostawiając Ozyrysa samego sobie. W sklepie spędziłam maksymalnie 10 minut, a i tak byłam obładowana siatami, gdyż kupiłam wszystko co było potrzebne i jeszcze zapasy na później. Gdy wyszłam ze sklepu było już bardzo późno. Nie zwarzając na to nieśpiesznie ruszyłam w stronę domu. Zostało mi do pokonania niewiele, bo dwa zakręty i parking, gdy ktoś mnie zaczepił.

-Hej ślicznotko!- zawołał mnie. Zignorowałam to jednak.
-Niegrzeczne jest tak kogoś ignorować, wiesz?!- Spytał facet pojawiając się tuż przede mną. Szybko się mu przyjrzałam. Nawet umięśniony, łysy z ciemną brodą i jasnymi oczami. Wygląd typowego "Karku" jeśli mogę tak go nazwać. Nie znałam go jednak...
-Przepraszam Pana. Spieszę się...- powiedziałam stanowczo, chcąc go wyminąć. Nie dał mi przejść.
-O co Panu chodzi?!- wściekłam się.
-Musimy pogadać...
-Pan sobie chyba ze mnie żartuje! Do widzenia!- warknęłam i poszłam dalej. Niestety niezbyt daleko...
-Pójdziesz ze mną!- rozkazał ponownie stając mi na drodze. To się powoli robiło naprawdę irytujące...
-Chyba Pan sobie śni! Nigdzie nie idę z osobą której nie znam!- wzburzyłam się i na siłę chciałam ominąć faceta. Nie udało mi się to. Złapał mnie za ramiona bardzo mocno. Zaczęłam się szarpać i niechcący upuściłam zakupy. Facet nie reagował, więc zaczęłam krzyczeć o pomoc i coraz bardziej się szarpać. Z tym mężczyzną żadne karate, czy taekwondo nie pomogło. Był jak głaz...
-Nie Wrzeszcz!- syknął akcentując każde słowo i zakrył mi usta ręką. Zdążyłam tylko go ugryźć w rękę.
-Ała! Po****** cię?!- warknął, po czym kiwnął głową na kogoś i po chwili miałam na głowie czarny worek. Sekundy później poczułam jak mnie wpychają do czegoś, najprawdopodobniej jakiegoś samochodu. Zdjęłam worek z głowy i rozejrzałam się wokoło. Miałam rację. To był jakiś dostawczak... 'Tylko co ja tu do licha robię?! Komu się na tyle naraziłam aby wpaść w takie gówno?!'- zamyśliłam się. Po sekundzie jednak nic nie wymyśliłam, a zamiast tego dotarło do mnie że zostałam porwana!! Tylko czy dla okupu, czy może ktoś chce na kogoś wpłynąć... W tej chwili tylko jedna osoba przychodziła mi do głowy... Szymon... Szybko wrzuciłam go z głowy i zaczęłam myśleć o tacie, Marcinie, przyjaciołach, pracy, ale i tak moje myśli znowu wróciły do Zielińskiego... Gdy o nim pomyślałam mając przed oczami jego uśmiech do oczu napłynęły mi łzy i zaczęłam cicho płakać. Moja sytuacja jest jedną z najpatowszych sytuacji na świecie! Totalnie nie mam pojęcia co tu się odwala! Wiem tylko że strasznie się boję że mogę z tego nie wyjść... Ostatnie co usłyszałam to głos jakiegoś innego gościa:
-Szefowa się ucieszy... Zdążyłam tylko pomyśleć: 'Jaka k**** szefowa?!' i straciłam przytomność.
CDN.

Co będzie z Asią?! Kto chce jej zrobić krzywdę?! Co ma z tym wspólnego Szymon?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
Fantazylovestory 😺

Ps. Przepraszam że taki krótki, ale więcej dowiecie się w kolejnych rozdziałach...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro