39. Pobyt w szpitalu i powrót do domu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

SZYMON POW. Gdy dotarłem do szpitala Asia była już na badaniach. Czekałem cierpliwie pod salą, o dziwo się o nią nie bojąc. Jej stan był stabilny, nie zagrażający życiu, więc nie trzeba było się za dużo martwić. Po chwili stania pod ścianą usiadłem na jednym z plastikowych krzesełek i zamyśliłem się na dłuższą chwilę, mimowolnie wklejając wzrok w ścianę przede mną. Myślałem o Asi, o nas... I o tym wszystkim co się działo przez ostatnie parę miesięcy.

-Szymon...- z zamyślenia wyrwał mnie czyiś łagodny głos, który poznałbym wszędzie, nawet pijany po korek czy umierający. Odwróciłem się w tamtą stronę i z satysfakcją ujrzałem przed sobą moją dziewczynę.
-Hej... I jak?!- spytałem wstając, podchodząc do niej parę kroków i łapiąc ją za ręce, jednocześnie patrząc jej głęboko w oczy.
-Ogólnie nic mi nie jest, ale przez te wszystkie rany i etc, będę musiała zostać w szpitalu na obserwacji, a w domu posiedzę przez kolejny tydzień...- westchnęła, a ja ją przytuliłem.
-Najważniejsze, że żyjesz...- szepnąłem jej do ucha, jednocześnie czując jak się uśmiecha oddając mój uścisk.
-Gdyby nie wy to bym nie przeżyła...- wyszeptała i odsunęła się o parę kroków do tyłu.
-Kiedy wychodzisz?!- spytałem ją zmieniając temat, który musiał być dla niej bardzo niewygodny.
-Lena mówi że przetrzyma mnie do jutra dla pewności, a potem z 1-2 tygodnie wolnego, abym wróciła do siebie...- na to ostatnie westchnęła.
-Nie łam się Kotek, minie raz dwa!- pocieszyłem ją i dodałem- W razie co, certyfikowany towarzysz niedoli na posterunku!- zaśmiałem się i zasalutowałem, na co Asia też się roześmiała.
-Mój wariat!- zaśmiała się dając mi kuksańca w bok.
-Twój i tylko twój!- zgodziłem się z nią z szerokim uśmiechem.
-Chodź, odprowadzisz mnie do sali?- spytała, gdy się uspokoiła.
-Z wielką chęcią, choć wolałbym cię już zabrać stąd ze sobą do domu...- Odparłem i ponownie chwyciłem ją za rękę. W dosyć dobrych humorach, rozmawiając wesoło poszliśmy do jej sali, gdzie Asia położyła się na łóżku, a ja usiadłem na jego prawym boku.
-Teraz już wszystko będzie w porządku, obiecuję...- powiedziałem chwytając ją za rękę.
-Wiem Szymek, wiem...- odparła z lekkim, ale szczerym uśmiechem i dodała- Nie gadajmy już o tym, proszę...- zrobiła oczy jak kot z Shreka i nie mogłem się nie zgodzić. To zawsze na mnie działa...
-Okey...- odparłem i strzeliłem sobie facepalma- Cholera!!
-Co się stało?!- spytała od razu nerwowa Asia.
-Nic. Leż i odpoczywaj... Muszę gdzieś zadzwonić...- powiedziałem wstając i pochyliłem się nad nią aby pocałować ją w czoło- Nawet się zdrzemnij... Jak się obudzisz to nadal tu będę...- szepnąłem tuż przy jej skórze i wyszedłem z sali z uśmiechem. Wyjąłem telefon z kieszeni i wykręciłem numer ojca Asi:
-.... Dzień dobry panie Zatoński. Tu Szymon Zieliński z tej strony...
-Witam pana, panie Szymon! Czy już coś wiadomo w sprawie mojej Asi?!- spytał nerwowo.
-Tak. Odnaleźliśmy ją. Jest trochę poturbowana, poobijana i przemęczona, ale wszystko z nią ok...- odpowiedziałem, czując jak kamień spada mi z serca po wypowiedzeniu tych słów.
-Gdzie ona jest?! Mogę ją zobaczyć?!- autentyczne się ożywił i ucieszył. Nie dziwię mu się... Gdyby moje dziecko porwano to też bym tak reagował...
-Oczywiście! Jesteśmy na oddziale internistycznym w szpitalu klinicznym w Leśnej górze...
-Nie długo tam będę!- odpowiedział i się rozłączył, a ja chowając komórkę do kieszeni wróciłem do Asi. Tak jak podejrzewałem adrenalina z niej zeszła i Zatońska spokojnie zasnęła. Wyglądała tak spokojnie... Usiadłem na krzesełko przy jej łóżku i nie spuszczając z niej wzroku zacząłem myśleć o tym jakie katusze sprawia właśnie Rachwałach Monice... Należy jej się jak nikomu innemu za to co zrobiła mojej Asi...
Chwilkę później do sali wszedł pan Franciszek razem z Marcinem. Gdy zobaczył Asię stanęły mu łzy w oczach, podobnie jak młodemu.
-Moja córeczka... Moja kochana Asieńka...- wyszeptał stając po drugiej stronie łóżka, a Marcin u boku ojca bez słowa, wpatrzony w spokojną twarz siostry jak w obrazek. Chyba jeszcze nie dowierzał, że ją widzi...
-Jest stabilna... Nic wielkiego jej nie jest, jutro powinna wyjść ze szpitala, ale ma dwutygodniowy urlop aby wrócić do siebie po tym wszystkim...- powiedziałem cicho.
-Dobry Boże, jakie szczęście!!- ucieszył się pan Zatoński.
-Co dokładnie jej jest?!- spytał równie cicho Marcin nie odwracając bacznego wzroku od siostry.
-Ma parę ran ciętych i kłutych, do tego parę śladów po oparzeniach i do tego ślad po duszeniu na szyi...- wyjaśniłem również patrząc na Asię i mocniej chwyciłem ją za rękę.
-Macie tą psychopatkę??- pytał dalej.
-Tak siedzi u nas w areszcie...- powiedziałem cicho.
-To bardzo dobrze! Powinna wylądować w więzieniu!!- zdenerwował się chłopak.
-Marcin!! Szymon i jego przyjaciele wiedzą jak się tym zająć!!- krzyknął na syna pan Franciszek i zwrócił się do mnie- Przepraszam za niego...- spojrzał na mnie przepraszająco.
-Nic się nie stało... Jesteście tym wszystkim zdenerwowani, to właściwie... Szczerze mówiąc wam się nie dziwię...- odparłem spokojnie i przesłałem mu uspokajający uśmiech. W odpowiedzi dostałem to samo.
-Szymek...- wtem dobiegł nas szept, więc spojrzałem na Asię.
-Jestem kochanie, cały czas jestem...- uspokoiłem ją, bo cała się spięła i pochyliłem się całując ją w czoło. Gdy to zrobiłem od razu się rozluźniła.
-Ile spałam?!- spytała otwierając oczy i patrząc na mnie.
-Nie długo...- odparłem i dodałem- Tata z Marcinem przyjechali...- dopowiedziałem patrząc na pana Zatońskiego. Asia również spojrzała w tamtym kierunku i automatycznie w oczach stanęły jej łzy.
-Tato!- szepnęła puszczając moją rękę i wyciągając ręce do niego, a już po chwili pan Franciszek trzymał odnalezioną córkę w ramionach. Miło się patrzyło na ten szczęśliwy obrazek.
-Już wszystko będzie dobrze Asiu... Już po wszystkim...- powiedział do niej, a Asia pokiwała tylko głową.
-Marcin... Nie dałeś ojcu w kość przez ten tydzień, co?!- spytała brata, gdy ojciec ją puścił.
-Dobrze, że żyjesz siostra...- zbył jej pytanie i delikatnie ją przytulił. Asia lekko zszokowana oddała uścisk.
-Też się cieszę...- mruknęła cicho. Chwilę się tak przytulali, po czym Marcin ją puścił. Później rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym przez dobre parę godzin. Około 17 Marcin razem z ojcem pożegnali się i wrócili do domu, a ja zostałem przy Asi do późnego wieczora i dopiero około 22 wróciłem do mieszkania.

W MIESZKANIU
Wszedłem do środka, zdjąłem kurtkę i buty i ruszyłem do kuchni, a po drodze spotkałem Ozziego. Kucnąłem, podrapałem kocura za uchem i wstałem, aby kontynuować swoją wędrówkę do kuchni. Tam dałem kotu jeść i sam zrobiłem sobie kolację. Wziąłem talerz i zjadłem w salonie, po czym poszedłem się umyć. 'To był ciężki dzień...'- mruknąłem sam do siebie. Po kąpieli położyłem się do łóżka. Gdy to zrobiłem wziąłem telefon do ręki i napisałem do Karoliny:
Sz: I jak Monika?! Przyznała się?!
K: Trochę ją przemaglowaliśmy, ale w końcu tak...
Teraz siedzi w PDOZ i czeka na decyzję prokuratora, czy zostanie w areszcie, czy będzie odpowiadać z wolnej stopy...
Sz: To dobrze. Tyle chciałem wiedzieć.
Już wam nie przeszkadzam...
K: Okey.
A jak Asia?!
Sz: Ma trochę obrażeń, ale jest lepiej niż przypuszczaliśmy...
Jutro wróci do domu, ale patrol będzie musiał poczekać...
K: To dobrze. Niech się porządnie kuruje!
A! I komendant mówi że masz 3 dni wolnego...
Sz: Okey, dzięki za info
K: Spoko
Na razie!
Sz: Na razie!

Po dowiedzeniu się wszystkiego napisałem jeszcze do Asi:
Sz: Dobranoc Księżniczko..
A: Branoc Skarbie
Gdy mi odpisała, z uśmiechem na twarzy poszedłem spać.

NASTĘPNEGO DNIA
ASIA POW. Gdy się obudziłam, akurat przyszła Lena aby przeprowadzić kontrolne badania zanim mnie wypuści.
-Hej Asia. Jak się czujesz?!- spytała sprawdzając moje wyniki w karcie.
-Hej... Zadziwiająco dobrze szczerze mówiąc...- odparłam szczerze z uśmiechem na twarzy.
-To się cieszę...- odparła i dodała- Teraz zrobię ci parę badań kontrolnych, za dwie godzinki powinny być wyniki i wtedy MOŻE dostaniesz wypis...
-Okey. Rób co trzeba...- zgodziłam się i Lena zaczęła robić swoje. Trwało to może z pół godzinki, po czym opuściła moją salę, więc zostałam sama. Wpadłam na pomysł aby przejrzeć media społecznościowe i poodpisywać na SMSy. Z tą myślą wzięłam leżący na stoliku telefon i odblokowałam go. Czynności związane z Insta i resztą trochę mi zajęły, bo zanim się obejrzałam przyszło śniadanie, a wraz z nim Szymek. Właśnie zajadałam kanapki z serem, gdy stanął w drzwiach.
-Hej... Widzę że już nie śpisz...- powiedział na wejściu.
-Cześć. Zajadam śniadanie... Siadaj...- powiedziałam klepiąc materac. Szymek usiadł i się odezwał:
-Jak ty się czujesz?!- spytał, a z całej jego postury biła troska.
-Jak na te wszystkie obrażenia bardzo dobrze...- odparłam z lekkim uśmiechem po przełknięciu gryza.
-Cieszę się...- odparł Szymek. Dokończyłam śniadanie podczas wesołej rozmowy z nim, a gdy skończyłam odłożyłam talerz na stolik obok i spojrzałam na mojego chłopaka poważnie.
-Mogę cię o coś prosić?!
-Pewnie słońce, o co chodzi??
-Położyłbyś się obok, bo...- tu spiekłam buraka- Bardzo tęskniłam i mam ochotę się przytulić...
-Suń się księżniczko- odparł na to z bananem na twarzy i chwilkę potem leżałam jak gdyby nigdy nic w jego ramionach.
-Teraz lepiej?!- spytał patrząc mi w oczy. Pokiwałam głową i wtuliłam się w niego mocniej. Kontynuowaliśmy rozmowę na przeróżne tematy, do czasu aż nie przyszła Lena z wynikami i jak się okazało, wypisem.
-Więc Aśka masz...- zaczęła nie patrząc na nas i dodała- Łołołoł! Co tu się wyrabia?!- spytała rozbawiona widząc nas i nie komentując dokończyła- Cześć Szymon- z tym ostatnim zwróciła się do Zielińskiego.
-Siemasz Lena...- odparł jak gdyby nigdy nic, z bananem na twarzy.
-To jak z tymi wynikami?!- spytałam ją z ciekawością.
-Masz bardzo dobre wyniki, więc nie muszę cię przetrzymywać dłużej na oddziale, ale! Masz dwa tygodnie wolnego na rekonwalescencję!- odparła i dodała- Tu masz wypis...- powiedziała zostawiając karteczkę na stoliku i dokończyła- Ja lecę do pacjentów, trzymajcie się!- i już jej nie było. Spojrzeliśmy na siebie z Szymonem, po czym unieśliśmy się do pozycji siedzącej i Szymek wziął do ręki ten świstek. Oboje przeczytaliśmy go dokładnie, po czym wstaliśmy, zebraliśmy się i jak najszybciej daliśmy radę opuściliśmy szpital. Droga do domu nie zajęła nam dłużej niż pół godziny i po tym czasie weszliśmy do domu. Już na wejściu spotkaliśmy Ozyrysa.
-Hej mały... Dawno mnie nie widziałeś, co?!- zaśmiałam się głaszcząc go i drapiąc za uszami. Kociak w odpowiedzi miałknął.
-Dobra już...- skończyłam te pieszczoty i pozbyłam się kurtki i butów. Wyjaśniająco, Szymek przyniósł mi ubrania jak przyszedł rano i miałam się w co ubrać, choć nie narzekałam mając na sobie jego bluzę... Szymek również się rozebrał i podszedł do sypialni odnieść torbę. Ja pobawiłam się jeszcze trochę z kotem, po czym usiadłam na kanapie w salonie i okryłam nogi kocem. Gdy moja skóra poczuła jeszcze jedną warstwę niekontrolowanie się wzdrygnęłam. 'Spokojnie! Jesteś już w domu! BEZPIECZNA! Nie wariuj!'- skarciłam siebie w myślach. W tej samej chwili przyszedł Szymek.
-Widzę że już się rozlokowałaś!- zaśmiał się i dołączył do mnie na kanapie. Posłałam mu tylko uśmiech.
-Przytulisz??- spytałam go niepewnie.
-Oczywiście że tak! Chodź tu do mnie!- odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie aby otoczyć mnie ramionami troskliwe przytulając. Praktycznie od razu poczułam się bezpiecznie. Mimowolnie oddałam uścisk kładąc głowę na jego ramieniu.
-Co chcesz teraz porobić?!- spytał cicho i dodał- Jak chcesz to możemy tak posiedzieć, nie ma sprawy...
-Nie wiem... Ważne żebyś był obok...- Odparłam zgodnie z prawdą. W odpowiedzi dostałam całusa w głowę.
-Moja księżniczka...- wyszeptał do siebie prawie niesłyszalnie, po czym dodał- Nikomu więcej nie dam cię skrzywdzić! Obiecuję!- obiecał mi solennie, a ja jako że siedziałam po jego lewej stronie usłyszałam jak mocno mu bije serce. Uniosłam głowę i na niego spojrzałam mówiąc:
-Wiem Kochanie...- odpowiedziałam i pocałowaliśmy się tak krótko i słodko. Potem przez dobre dwie godziny siedzieliśmy przytuleni i oglądaliśmy telewizję. Po jakimś czasie dołączył do nas Ozzy układając się w kłębek na moich kolanach. Przytulona do Szymka z Ozzim na kolanach czułam się na reszcie bezpiecznie.

PARĘ GODZIN PÓŹNIEJ
Po obiedzie zawiązałam bandanę na szyi aby zakryć ślad i namówiłam Szymona na spacer po parku. Musiałam się ruszyć z domu chociaż na chwilę. Zieliński się zgodził i po paru minutach wyszliśmy na spacer. Wreszcie czułam się wolna od wszystkiego i bezpieczna. Wędrowaliśmy sobie tak dłuższy czas po czym wróciliśmy do domu. Po powrocie zrobiliśmy obiad na który złożyły się kotlety schabowe, ziemniaki i surówka z białej kapusty. Cały ten czas spędziliśmy na rozmowach i śmiechu. Szymek robił wszystko żebym nie myślała o Monice i tym wszystkim co było i mu się udało! Całe popołudnie i wieczór o tym nie myślałam i wydawało się jakby wgl się nie wydarzyło. Dopiero jak wzięłam prysznic wszystko wróciło... Straszne uczucie, naprawdę! Gdy skończyłam kąpiel wyszłam i otuliłam ciało ręcznikiem i stanęłam przed lustrem. Musiałam tak stać dłużej niż myślałam, bo Szymek zaczął się niepokoić.
-Asia... Kochanie żyjesz tam?!- spytał przez drzwi.
-Tak! Wszystko jest ok!- odparłam czując łzy na policzkach.
-Asia...- usłyszałam jak westchnął- Martwię się... Mogę?!
-Okej...- odparłam i po chwili Zieliński pojawił się przede mną. Miałam łzy w oczach i na policzkach. Przerosło mnie to wszystko.... Widząc moje łzy po prostu mnie przytulił.
-Hej... Nie płacz księżniczko... Proszę cię... Nie lubię widzieć cię w takim stanie...- szeptał głaszcząc mnie po plecach. Wczepiłam się w niego bardzo mocno i zaniosłam szlochem.
-To po prostu za dużo!! Ja nie wiem czy dam radę...- wyjąkałam.
-Wiem, wiem... Daj sobie czas, Okey?! Łatwo o tym nie zapomnisz, ale masz mnie i ci pomogę!- zapewnił mnie odsuwając się odrobinę i wycierając z moich policzków łzy. Pokiwałam tylko głową że wiem o co chodzi.
-Idź się przebierz, połóż i spróbuj przespać, a ja wezmę szybki prysznic i do ciebie dołączę...- powiedział całując mnie w czoło.
-Okej...- odparłam cicho i zrobiłam tak jak powiedział. Może z 20 minut później Szymek położył się obok, schował pod kołdrę i przysunął mnie do siebie. Z ulgą się w niego wtuliłam i może z pięć minut później zasnęłam. Jednak co z tego gdy praktycznie od razu zaczął mi się śnić koszmar. Śniła mi się Monika i cały zeszły tydzień. Musiałam krzyczeć przez sen gdyż Szymek potrząsnął mnie za ramię.
-Asia... Asik... Kochanie! Obudź się!- gdy to zrobiłam to aż usiadłam dysząc ciężko i trzymając się za szyję. Szymek był zaraz obok i mnie przytulił.
-Już Kotek już... Już oddychaj... Już spokojnie...- szeptał głaszcząc mnie po plecach. Trochę mi zajęło uspokojenie się, ale w końcu się udało.
-Już po wszystkim... Już spokój...- powiedział cicho.
-Śniła mi się...- mruknęłam nerwowo.
-Z czasem zapomnisz zobaczysz... Daj sobie czas...- mruknął na to i dodał- Chodź... Idziemy spać...
-Dobrze... Mogę spróbować...- pocałowałam go w policzek i znów się położyłam. W ramionach Szymona czułam się bezpiecznie i po chwili już spałam. Tym razem nie śniło mi się nic...
CDN.

Wreszcie są razem!!
Teraz to Szymek będzie jej pilnował jak oka w głowie!!
A wy co myślicie?!
Będą mieli spokój?!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Nareszcie! Pocałowali się! A raczej pocałują we wtorek!!
Nie mogłam uwierzyć!!
Taka radość!!

#ZatokiOffical

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro