44. Pomoc Karolinie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

1.5 MIESIĄCA PÓŹNIEJ

ASIA POW. Od rozprawy już sporo minęło i na prawdę czuję się teraz wolna jak ptak! Nie mam żadnych zmartwień, rany i siniaki poznikały, szwy zostały dawno zdjęte i koszmary też ustały... Na szczęście! Ukochana praca, szczęście rodzinne, najlepsi przyjaciele pod słońcem, no i ukochany przy boku... czego chcieć więcej?!

Dzisiaj razem z dziewczynami idziemy znaleźć Karo suknię, welon i buty na ślub, jako że zostały 2 miesiące do tego długo wyczekiwanego wydarzenia. Jestem przekonana że szybko znajdziemy idealną stylizację dla przyszłej panny młodej. W końcu 8 głów to nie jedna! Ale to po służbie! Na przerwie wpadłam do piątki, aby wszystko dogadać z Karo. Gdy weszłam do ich pokoju, zastałam narzeczeństwo za biurkami zasypane wręcz w papierach.
-Witam narzeczonych!- zaśmiałam się na wejściu. Jak żyję jeszcze nie widziałam ich biurek tak obładowanych papierami... Po prostu fortece mieli na blatach!
-Cześć Asia! Co cię do nas sprowadza?!- spytał Mikołaj wychylając się zza stosów po usłyszeniu mojego głosu.
-Właściwe sprawę mam do twojej partnerki, która w tym momencie MNIE NIE SŁUCHA!?- odpowiedziałam mu dając nacisk na drugą część zdania, patrząc sugestywnie na Karolinę, a raczej jej czubek głowy i stos papierów. Białach się roześmiał, a Karo wreszcie się odezwała, podnosząc na mnie wzrok znad nich.
-Sorki Asia, ale jak widzisz mamy kupę roboty!- powiedziała przepraszająco, robiąc jednocześnie krzywą minę na słowa kupę roboty.
-No widzę! A co dopiero będzie po miesiącu miodowym?!- zażartowałam w odpowiedzi i całą trójką się roześmialiśmy.
-Nie mam pojęcia, a ty Kotek?!- spytał narzeczoną Miko. Karo tylko pokiwała głową na znak że też nie wie, co pogłębiło naszą głupawkę.
-Ale tak na poważnie. Nasze aktualne?!- spytałam ją, gdy już nam jako tako przeszło.
-Oczywiście!- zapewniła od razu.
-Ale co aktualne?!- nie zrozumiał Miki. Uśmiechałam się do niego.
-Widzisz... Porywam ci dziś narzeczoną na zakupy!- wytłumaczyłam mu.
-Aaa! Babskie zakupy... A nie potrzebujecie tragarza?!- spytał z ciekawością, patrząc na nas.
-Sorki skarbie, ale ze względu na to CO będziemy kupować nie możesz z nami iść...- odparła Karolina z niewinnym uśmiechem na ustach. Widząc lekko nierozumiejące spojrzenie Mikiego odparłam- Suknia, welon...- zaczęłam ze spokojem wymieniać i dodałam- Miłej pracy życzę...- odpowiedziałam i biegiem wyszłam, a sekundę po tym jak zamknęłam drzwi za sobą walnęło w nie coś, co najprawdopodobniej rzuciła Karolina. Śmiejąc się z całej tej sytuacji i lekko zataczając poszłam do mojego pokoju prewencyjnego. Na szczęście dla mnie nikt mnie nie widział i nie słyszał mojej reakcji.
-Co się tak śmiejesz?!- spytał mnie Szymek, gdy weszłam lekko zgięta wpół i śmiejąca się do rozpuku, z trudem zamykając za sobą drzwi, a udało mi się to tylko dla tego że się o nie oparłam całym swoim ciężarem.
-Karolina... A Mikołaj... Wtedy ona...- próbowałam się wysłowić. Szymon za to zaczął się śmiać ze mnie. Ta głupawka trochę trwała...
-Białachy są zakopane w papierach tak że ich nie widać, a jak im powiedziałam miłej pracy i wyszłam to Karolina rzuciła we mnie, a raczej w drzwi czymś...- wreszcie się wysłowiłam. Teraz to oboje wręcz leżeliśmy na ziemi ze śmiechu.
-A wam co tu tak wesoło?!- Spytał Jacek nagle wchodząc do pokoju. Spojrzeliśmy na niego, potem na siebie i znów na niego, ale za Chiny ludowe nie mogliśmy się uspokoić! Musiało to wyglądać tak komicznie że aż Jacek zaczął się śmiać, tyle że z nas... Ta głupawka trwała dobrych parę minut.
-Co masz dla nas??- spytałam Nowaka, po czym dodałam- Oł! Mój brzuch!- jęknęłam z bólu.
-Nic mi nie mów!- dopowiedział Szymek trzymając się za brzuch.
-Później pojęczycie! Macie wezwanie na Kolorową 30 do ofiary pobicia...- sprowadził nas na ziemię.
-Tak jest oficerze dyżurny!- zaśmiałam się biorąc kamizelkę do ręki, po czym dodałam- Nie. Śmiech to teraz nie najlepszy pomysł...- prychnęłam kręcąc głową z dezaprobatą, jednocześnie masując się ręką po brzuchu, a Szymek się uśmiechnął, ale nic nie powiedział. W dobrych humorach zabraliśmy od Nowaka kartkę z adresem, wyszyliśmy i po chwili wyjeżdżaliśmy z parkingu pod komendą.

20 MINUT PÓŹNIEJ
KOLOROWA 30
Zaparkowaliśmy pod mieszkaniem, Szymek zgasił silnik i wysiedliśmy. Po zamknięciu radiowozu podeszliśmy do furtki.
-To musi być tu, jest 30...- wskazałam na oznaczenie na elewacji budynku.
-Zaraz się przekonamy...- mruknął Szymek i już miał sięgnąć do dzwonka, gdy z domu wyszła kobieta. Już na pierwszy rzut oka nie wyglądała najlepiej...
-Dzień dobry! Starsza posterunkowa Zatońska, młodszy aspirant Zieliński KMP, to pani...- zaczęłam, ale mi przerwała:
-Tak ja, wejdzcie proszę...- powiedziała wpuszczając nas na posesję ze smutną miną.
-Dziękujemy...- powiedział za nas dwoje Szymon. Po zamknięciu furtki weszliśmy za kobietą do domu, a potem do salonu, gdzie usiedliśmy i nam wszystko opowiedziała.
-Czyli mówi pani że to pani mąż...- powiedziałam wskazując na widocznie spod ubrania siniaki. Jestem przekonana że pod ubraniem miała ich jeszcze więcej...
-Tak... Gdy interesy zaczęły gorzej działać Marek się zdenerwował. Kiedy chciałam go pocieszyć nakrzyczał na mnie i uderzył po raz pierwszy...
-Kiedy to było?
-Jakoś 3 miesiące temu...- westchnęła w odpowiedzi.
-Powinna pani iść z tym na obdukcję... Przydadzą się do złożenia pozwu o rozwód i podział majątku...- powiedział łagodnie, ale stanowczo Szymon, a ja mu przytaknęłam.
-Mają państwo święta rację...- powiedziała i na chwilę zamilkła, a na jej twarzy wynikł grymas.
-Pani Aneto! Co się dzieje?- spytałam ją zaalarmowana.
-Boli...- tylko wysapała.
-Dzwonię po karetkę...- powiedział Szymek, gdy na niego spojrzałam. Skinęłam tylko głową i wróciłam do rozmowy z panią Anetą. Kobieta z chwili na chwilę słabła coraz bardziej...
-Ona mi zaraz zejdzie...!- mruknęłam do partnera- Pani Aneto! Proszę nie zasypiać!- rozkazałam kobiecie.
-Karetka będzie za 2 minuty...- powiedział Szymek, a minutę później pani Aneta straciła przytomność.
-Szlag by to!- warknęłam- Pani Aneto!- próbowałam ją ocucić. Na marne jednak, a chwilę później przyjechali ratownicy i od razu zapakowali ją do karetki, aby zawieźć do szpitala. Gdy się z nimi żegnaliśmy na posesję wjechał inny samochód.
-Ocho! Czyżby mąż bokser wrócił?!- spytałam Szymona retorycznie, z niesmakiem. Zieliński nic nie zdążył odpowiedzieć, gdyż facet wysiadł i ruszył na nas z jęzorem.
-Co tu się kurwa stało?! Gdzie zabieracie moją żonę?? Nie macie kurwa prawa!!- darł się jak nienormalny.
-Jak ją tłukłeś to co się kurwa dziwisz?!- warknięłam zanim ugryzłam się w język.
-Kłamiesz Suko!- odparł facet i się na mnie zamachnął, ale w sam czas przede mną pojawił się Szymek i zatrzymał jego rękę, po czym powalił na ziemię i skuł w otoczce przekleństw i wrzasków.
-Zostajesz aresztowany pod zarzutem wielokrotnego pobicia żony i ataku na funkcjonariuszkę policji! Wstawaj! Idziemy do radiowozu! No już!- szarpnięciem postawił pana Marka do pionu i z moją pomocą wsadził na tylne siedzenie. Z takim bagażem wróciliśmy na komendę, aby go przesłuchać.

Po robocie
Gdy skończyliśmy arcy długie i nie miłe przesłuchanie faceta, który ciągle się wypierał i do tego nam ubliżał, wsadziliśmy go na dołek i ogłosiliśmy fajrant. Szybko poszłam się przebrać, podobnie jak Szymek i już po 10 minutach byliśmy wolni. Wspólnie wyszliśmy na parking.
-To ja jadę! Widzimy się w domu...- powiedział Szymek, pocałowaliśmy się krótko, po czym Zieliński pojechał do domu, a ja poszukałam Karoliny.
-I co?! Gotowa?!- spytałam Rachwał, gdy wreszcie ją znalazłam czekającą obok jej samochodu.
-Tak. Załatwmy to już...- uśmiechnęła się do mnie, a moment potem dołączyły do nas wesołe Ala i Emilka. Nowak co prawda była już w 5 miesiącu ciąży, ale nadal nie zrezygnowała z roboty. Zuza niestety nie mogła nam pomóc, gdyż właśnie zaczynała służbę razem z Wojtkiem, ale mocno trzymała za nas kciuki, abyśmy dopięły swego, a Ola z Kariną tonęły w papierach i nie mogły się zwolnić wcześniej.
-Cześć dziewczyny!- przywitałyśmy się wszystkie cztery chórem. Nie mogłyśmy nie parsknąć śmiechem, gdy to się stało.
-To lecimy po tą suknię...- zaśmiałam się i wsiadłyśmy do BMW Karoliny. Ja i Rachwał z przodu, a Alicja z Emilką na tylnej kanapie. Laski z kryminalnego mają dojechać strikte do sklepu, pod adres wysłany im przez Emilkę.
-Jesteś pewna, że nie chcesz użyć tamtej kiecki, którą masz w szafie?!- spytała ją dla pewności Zapała, gdy Karola wyjeżdżała z parkingu.
-Tak, jestem pewna. To nowy rozdział w życiu i nie zamierzam używać czegoś, co będzie mi się kojarzyć z Kamilem...- aż się wzdrygnęła na jego imię. Bez słowa dotknęłam jej ramienia z rozumiejącą miną. Ja też mam pewien etap w życiu, którego nie chcę pamiętać, a Karolina do takich z pewnością może zaliczyć Serockiego...
-A poza tym i tak ją sprzedałam parę dni temu...- dodała beztrosko.
Dalej droga do sklepu zajęła nam na o wiele przyjemniejszej rozmowie.

W SKLEPIE Z SUKNIAMI
-Dzień dobry!- krzyknęła Emilka, gdy weszłyśmy do sklepu. Poleciła nam go Zapała, gdyż sama tam kupowała suknię na własny ślub.
-Dzień dobry!- odparła jedna z ekspedientek podchodząc do nas, po czym dodała- Pani Zapała??- spytała Drawską lekko zdziwiona i ucieszona jednocześnie.
-Tak ja pani Marysiu!!- zaśmiała się w odpowiedzi, uścisnąwszy starszą panią, a zaraz potem kobieta spojrzała na Alicję:
-Pani Alu! Pani wręcz promienieje! I nawet dzidzia w drodze!- ucieszyła się i uściskała również Nowak. Zdziwiło nas trochę że ta kobieta je rozpoznała.
-W czym mam wam pomóc?- spytała nas pani Maria, gdy już puściła Alę.
-Na razie w niczym pani Marysiu. Myślę że w 8 znajdziemy odpowiednią suknię dla Karoliny...- mówiąc to Emi wskazała ręką na Rachwał.
-Pokaż no się moja droga...- powiedziała na to kobieta łapiąc Karo za ramiona i przyglądając się jej uważnie. Przesłałam dziewczynom nie rozumiejące spojrzenie.
-Pani Maria i Alicja znalazły tu dla mnie idealną suknię, a my dla Ali, więc nie mamy się co martwić że i teraz nie znajdziemy niczego wartego uwagi...- szepnęła Zapała i na koniec mrugnęła do mnie. Parsknęłam lekkim śmiechem słysząc to, ale nic nie powiedziałam. Pani Maria kontynuowała oględziny Karoliny przez kolejne parę minut, aby na końcu stwierdzić:
-Suknia powinna być rozkloszowana, biała, z koronką u góry, z odkrytymi ramionami i niezbyt dużym dekoltem...- wyraziła opinię po czym dodała- Jest pani piękną kobietą, pani Karolino... Typowa słowiańska krew...- na ostatnie uśmiechnęła się z dumą. Karo lekko spiekła buraka spuszczając wzrok, średnio wiedząc co odpowiedzieć. Postanowiłam, jako świadkowa, wyratować ją z tej opresji:
-Dziękujemy za radę pani Mario, na pewno będzie pomocna... Jednakże chciałybyśmy już rozpocząć poszukiwania "tej jedynej"...- powiedziałam uprzejmie. To naprawdę miła kobieta i za nic nie chciałbym jej niczym urazić.
-Tak! Oczywiście! Proszę bardzo! Cały sklep jest wasz! Jakbyście potrzebowały pomocy jestem na zapleczu...- uśmiechnęła się do nas dobrotliwie, a potem znikła nam z oczu. We 4 spojrzałyśmy po sobie z poważnymi minami.
-Poszukiwania czas zacząć!- zaśmiała się Alicja i tak jak powiedziała Nowak, wzięłyśmy się do roboty.
-Rozdzielmy się i każda niech spróbuje coś znaleźć!- zdecydowała Karolina. Tak też zrobiłyśmy, jednakże ledwo weszłyśmy między regały dzwoneczek zadzwonił sygnalizując przyjście kogoś, a zaraz potem po lokalu rozległy się bardzo znajome głosy:
-Karolina?! Asia?! Jesteście??- rozpoznałyśmy głosy Dagi i Pauliny. Wyszyłyśmy zza regałów, aby się przywitać.
-Cześć!- powiedziałyśmy jednocześnie, przez co wybuchłyśmy śmiechem. Słysząc to zza regałów wyłoniły się Ala z Emilką i dołączyły do witania się i głupawki, a chwilkę późnej zrobiły to Ewa z Marysią.
-Okey! Bierzmy się do szukania!- wydukała przez śmiech Alicja.
-Ala ma rację! Jak tak dalej pójdzie to nie znajdziemy niczego!- poparła ją Maria i zaczęłyśmy nasze poszukiwania rozdzielając się na 4 różne strony sklepu. Sukien było MNÓSTWO!! Przez moment miałam wrażenie że nie przekopiemy się przez niego przez co najmniej tydzień! Znalazłam parę, przewiesiłam je sobie przez ramię i poszłam szukać Karoliny, co nie było łatwe ze względu na ilość regałów i wielkość sklepu, który mały nie jest...
-KARO! Gdzie jesteś?!- krzyknęłam.
-Za tobą..- odparła niezbyt daleko ode mnie, a ja podskoczyłam ze strachu, po czym wybuchłam śmiechem.
-Weź nie strasz!- parsknęłam i dodałam- Mam tu parę propozycji... Przymierzaj!!- rozkazałam jej. Rachwał się uśmiechnęła i wzięła pierwszą z góry, po czym schowała się w przebieralni. Odwiesiłam resztę sukien na wieszaki obok i poszłam poszukać dziewczyn. One znalazły więcej pomysłów i zebrałyśmy się pod przebieralnią.
-No, Karolina?! Gotowa?!- krzyknęła Paulina. Karo wyszła w pierwszej z sukienek. Była ładna, ale nie pasowała jej. Było to widać gołym okiem. Nam też szczerze mówiąc.
-Nie sądzę że to to...- mruknęła.
-Przymierz następną...- zgodziła się z nią Daga, a Karo bez słowa znikła w przebieralni. Przymierzała jeszcze chyba z 10 sukien, ale każda miała jakiś słaby punkt. W pewnym momencie Ewa gdzieś znikła. Rozejrzałam się za nią, ale nigdzie jej nie widziałam. Postanowiłam spytać o to stojącej obok mnie Wach.
-Te Paula?! Gdzie Pilarczyk?!- spytałam przyjaciółkę.
-Nie wiem... Chyba poleciała poszukać jeszcze jakąś sukienkę...- powiedziała po chwili. Pokiwałam tylko głową i wysłałam Karo znów do przebieralni, bo po raz kolejny to nie było to.
-Wróciłam!- skomentowała Ewa po chwili. Uśmiechnęłam się widząc kolejną suknię przewieszoną przez jej przedramię.
-Mówię wam! To będzie to!- powiedziała aż pokraśniała z dumy. W tej samej chwili Karo pokazała nam się w ostatniej z sukien. Zgodnie pokiwałyśmy głowami na nie.
-Przymierz tą i mi zaufaj!- uśmiechnęła się Pilarczyk podając jej biały materiał. Rachwał przyjęła ją ze zrezygnowaniem na twarzy. Widać że zaczęło ją brać zrezygnowanie i traciła nadzieję że coś znajdziemy. Z uśmiechem popchnęłam ją do przebieralni. Razem z dziewczynami poczekałyśmy pięć minut i Karo się odezwała:
-Wychodzę!- poinformowała nas i faktycznie nam się pokazała. Wyglądała obłędnie!
-Zrób obrót!- odparła Paulina dla pewności, mimo iż wiedziałyśmy że to było to. Karo to zrobiła i już byłyśmy pewne. Ona na szczęście też.
-I?!- spytała nas.
-Jest piękna!- skomentowałyśmy.
-Biorę ją!- odparła na to Karo i ponownie znikła w przebieralni aby się przebrać w swoje ciuchy. Poczekałyśmy na nią przed kasą, w drodze do której wybrałam na bank pasujący welon. Gdy do nas dołączyła zapłaciła za zakup i się rozjechałyśmy do domów w świetnych humorach. To popołudnie mogłyśmy uznać za udane.

PO POWROCIE DO DOMU
-Kotek! Wróciłam!- krzyknęłam na wejściu. Zdjęłam buty i kurtkę i ruszyłam do kuchni po kawę. Na moje szczęście spotkałam tam Szymona.
-Cześć kochanie!- powiedział podchodząc do mnie.
-Hej...- odparłam i się pocałowaliśmy.
-Wypad udany?!- spytał i dodał- Trzymaj kawę...- podał mi kubek.
-Dzięki...- odparłam z lekkim uśmiechem i dodałam- Tak. Kupiłyśmy suknię i welon, a buty Karo kupi sama...
-Fajnie...- odparł i kontynuowaliśmy rozmowę na wszystkie tematy. Zrobiliśmy sobie kolację, zjedliśmy ją siedząc na kanapie przed tv. Potem każde z nas wzięło prysznic i poszliśmy spać dobrze wiedząc że następny dzień będzie pełen roboty.
CDN.

Przygotowania do ślubu Białachów idą pełną parą...
Czy Asia sprawdzi się w roli świadkowej?!
To dopiero zobaczymy...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro