52. Odwiedzimy i nocny patrol

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

SZYMON POW. Gdy rano wstałem Asia jeszcze spała. Wyglądała tak uroczo i niewinnie... Taki mój aniołek... Leżałem chwilę przyglądając się jej, po czym ucałowałem ją w czoło i delikatnie i powoli wstałem, aby jej nie obudzić i skierowałem swoje kroki do kuchni w celu zrobienia śniadania oraz przygotowania się do pracy. Bez namysłu stwierdziłem że zrobię jajecznicę i kanapki oraz kawę. Tak jak zdecydowałem, za to się wziąłem. Tak byłem tym zajęty że nie zauważyłem jak ktoś wchodzi do kuchni, a uświadomiłem sobie to gdy poczułem jak ten ktoś przytula się do mnie od tyłu.
-Hej...- mruknęła Asia całując mnie w policzek.
-Cześć...- odparłem odwracając się w jej stronę. Asia już się umyła, ale podobnie jak ja nadal była w piżamie i jak zawsze miała koka na czubku głowy. Daliśmy sobie po buziaku, po czym Zatońska usiadła na blacie obok mnie, a ja wróciłem do smażenia jajecznicy.
-Tam masz kawę i kanapki- wskazałem na blat obok niej łopatką i dodałem- A zaraz będzie jajecznica...- powiedziałem z uśmiechem.
-Okey mój ty kuchciku!- odparła z uroczym uśmiechem i upiła łyk kawy. Chwilę później jajecznica była gotowa. Zjedliśmy ją w kuchni. Asia siedziała na blacie, a ja stałem tuż obok niej opierając się o szafki. Rozmawialiśmy sobie wesoło i komentowaliśmy różne rzeczy. W pewnym momencie odłożyłem prawie pusty talerz na bok i stanąłem naprzeciwko Joanny.
-Co tak patrzysz?!- spytała z uśmiechem.
-Masz tu kawałek jajecznicy...- powiedziałem kładąc rękę na jej prawym policzku i starłem z niego drobny kawalindek jajecznicy. Nie cofnąłem jednak ręki tylko ją pocałowałem. Prawie natychmiast poczułem jak Asia się uśmiecha i przysuwa bliżej oddając ten pocałunek i obejmując mnie za szyję. Całowaliśmy się tak dobrą chwilę i z chęcią przedłużył bym to jeszcze, ale ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
-Sprawdzę kto to...- powiedziałem odsuwając się od niej, naburmuszony wyplątując się z jej objęć, za co dostałem buziaka i bardzo niezadowolony poszedłem otworzyć drzwi, zostawiając Joannę samą w kuchni. Bez namysłu otworzyłem je, nawet nie patrząc przez judasza.
Za nic bym się nie spodziewał kogo ujrzę za nimi...
-Iga?! Co ty tu robisz?!- zdębiałem z ręką na klamce.
-Szymuś! Dawno się nie widzieliśmy!- powiedziała chcąc mnie pocałować w policzek, ale ja sprawnie zrobiłem unik i zmierzyłem ją niezadowolonym spojrzeniem.
-Co masz taką minę?! Nie cieszysz się że mnie widzisz?!- zrobiła dziwną minę. Zanim cokolwiek jej odpowiedziałem usłyszałem za plecami najdroższy mi głos:
-Kotek?! O co chodzi?!- spytała mnie Asia podchodząc do nas, a tym razem to Iga zdębiała.
-Asia, to moja była dziewczyna Iga, Iga, to moja dziewczyna Joanna....- zapoznałem je ze sobą, jednocześnie przyciągając do siebie Zatońską tak że obejmowałem ją od tyłu ramionami, a Asia opierała się plecami o moją klatkę piersiową.
-Miło poznać...- powiedziała Asia zmierzywszy Igę wzrokiem.
-Tak, bardzo miło- odparła Iga, a w jej oczach było coś... Coś takiego, czego nie potrafiłem określić... Dziewczyny uścisnęły sobie dłonie, po czym Asia zabrała głos:
-Może wejdziesz?! Właśnie jedliśmy śniadanie...- wskazała ręką na wnętrze domu.
-Nie, dzięki... Muszę załatwić parę rzeczy na mieście...- Iga odmówiła.
-No cóż... Może innym razem...- Asia uśmiechnęła się do niej lekko, jednocześnie wtulając się we mnie. Nie oponowałem, tylko objąłem ją ciaśniej ramionami.
-Ale będę jeszcze dzisiaj na komendzie, więc może wpadnę...- odparła moja była.
-Na komendzie?! Jesteś policjantką?!- spytała ją zaciekawiona Asia.
-Tak, pani aspira...
-Już nie.- przerwała mi wpół słowa- Teraz jestem prywatnym detektywem...- wymusiła uśmiech.
-To nieźle...- powiedziała Asia z przekąsem, jak gdyby nigdy nic zakładając ręce na piersi. Widocznie jej nie przeszkadzało iż Iga widzi ją w mojej koszulce i szortach, a nawet brała to za atut. Pod skórą czułem że te dwie nie przypadły sobie do gustu...
-To ja już pójdę... Na razie!- pożegnała się Iga.
-Cześć!- krzyknęliśmy za nią chórem. Wtem poczułem jak Asia drży.
-Chodź do domu... Drżysz...- szepnąłem do niej i wróciliśmy do mieszkania, a ja zamknąłem za nami drzwi.
-Ile lat temu z nią byłeś?!- spytała odwracając się do mnie przodem z rękoma krzyżowanymi na piersi. Nie poznałem jej głosu, był jakiś inny...
-Asia... Iga to przeszłość sprzed 4 lat!! NIC mnie z nią nie łączy!!- powiedziałem z naciskiem na nic, chcąc przekonać do swoich racji ukochaną, jednocześnie łapiąc ją za ramiona.
-To skąd nagle się tu wzięła?!- spytała zirytowana.
-Nie mam pojęcia! Naprawdę! Musisz mi uwierzyć kochanie!- "złapałem" jej spojrzenie i spojrzałem jej głęboko w oczy, przekładając jedną rękę na jej biodro, aby zacząć je delikatnie i jednostajnie głaskać.
-Skoro minęły 4 lata, to co ona od ciebie chce, co?!- pytała dalej, bardzo sfrustrowana. Mi też nagły powrót Igi się nie podoba, ale nie spodziewałem się aż takiej reakcji ze strony Asi... Moje słońce jest po prostu zazdrosne! I bardzo słodko przy tym wygląda 😍.
-Kotek, ja rozumiem w 100% twoją frustrację, ale absolutnie nie masz o co być zazdrosna!! Kocham tylko ciebie!- zapewniłem ją szczerze.
-Ja ciebie też! Bardzo mocno!- odpowiedziała uwalniając swoje przedramię z mojego uścisku i kładąc dłonie płasko na mojej klatce piersiowej, dodała- Po prostu ona mi się nie podoba...- westchnęła ciężko schodząc z tonu i wyplątując się z mojego uścisku odsunęła się ode mnie na parę kroków.
-Hej! Chodź do mnie...- powiedziałem ponownie łapiąc ją w biodrach i przyciągając do siebie postawiłem przed sobą- Nie masz co się o nią martwić...- powiedziałem absolutnie szczerze, całując ją w czoło. Asia się do mnie uśmiechnęła i króciutko się pocałowaliśmy. Potem ją przytuliłem mocno do siebie i pocałowałem ukochaną w skroń, czując jak brunetka się we mnie wtula, obejmując mocno w pasie.
-Ufam ci...- mruknęła prawie niesłyszalnie, po czym zapadła cisza.
Chwilę się przytulaliśmy, po czym poszliśmy się ubrać. Oboje wybraliśmy jeansy i bluzy. Ja czarną, a Asia szarą. Co prawda mógłbym przysiąc że jest moja, ale nie komentowałem, ponieważ uwielbiam jak nosi moje ciuchy, gdyż wygląda w nich słodko. Potem Asia jeszcze skoczyła na chwileczkę do łazienki, aby się umyć i umalować, oraz poprawić fryzurę, a następnie poszliśmy na spacer. Chodziliśmy po parku trzymając się za ręce i rozmawialiśmy sobie wesoło o wszystkim i o niczym. Zjedliśmy też lody i wypiliśmy kawę.
Około 15 poszliśmy na obiad, po czym wróciliśmy do domu, przebraliśmy się i zrobiliśmy sobie jeszcze "malutki" trening parkouru przed pracą.
Mieliśmy dużo czasu, gdyż patrol mamy dzisiaj na 19. Około 17 wróciliśmy do domu, wzięliśmy prysznice, przebraliśmy się w w miarę wyjściowe ciuchy, pobawiliśmy się chwilę z kotem, daliśmy mu kolację i pojechaliśmy na komendę.

JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
ASIA POW. Właśnie siedzimy z Szymkiem na komendzie już przygotowani do służby. Jednak nie będzie to zwykły patrol... Dzisiaj mamy NOCNY patrol... Nie jeździliśmy na taki od czasu TEJ akcji, ale w końcu trzeba pokonać swoje demony...
-Hej Kochanie... O czym tak myślisz?!- spytał mnie Szymek stając za mną i całując mnie w głowę. Podniosłam na niego wzrok z lekkim uśmiechem, wyrwana z zamyślenia.
-O niczym konkretnym...- odparłam prostując się, ale westchnienia zatrzymać nie mogłam.
-Co jest?!- spytał, od razu wyczuwając że coś jest nie tak. Jak radar normalnie!
-Nic. Wszystko okey- znów się odchyliłam aby zobaczył mój szczery, choć mały uśmiech.
-Wstań...- poprosił mnie cicho.
-Co ty kombinujesz?!- spytałam, nadal patrząc na niego przegięta do tyłu.
-Nic po prostu wstań...- ponowił swoją prośbę.
-Ok...- odparłam niepewnie, wstając. Gdy tylko to zrobiłam Szymek złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę, po czym chwycił za biodro i przyciągnął do siebie. Nie mogłam się nie uśmiechnąć.
-Kotek... Co się dzieje?!- dotknął delikatnie mojego policzka patrząc mi głęboko w oczy. Jego mina wyrażała czystą troskę i miłość. Bez wahania objęłam go za szyję, a on opuścił rękę.
-Mówię że nic...- ponownie spróbowałam ominąć temat.
-Asia...- w jego głosie zabrzmiała ostrzegawcza nuta. 'Oj zna mnie za dobrze!...'- pomyślałam i westchnęłam.
-Po prostu chodzi o to że się boję... Pamiętasz co było ostatnim razem...- powiedziałam ultra cicho spuszczając wzrok. Wstydzę się tego że boję się pracy, którą kocham. Nie widzę siebie w innym zawodzie niż policja, ale... Nie w nocy... TA interwencja i teraz już mgliste wspomnienia o Monice wystarczyły aby zasiać w moim sercu ziarnko strachu...
-Hej... Spójrz na mnie...- poprosił cicho i łagodnie, próbując "złapać" moje spojrzenie, jednocześnie wskazującym palcem unosząc moją brodę do góry.
-Nie bój się, słyszysz?! Nic się nie wydarzy! A jeśli nawet to ze mną jesteś bezpieczna!- powiedział, pocałował mnie w czoło i przytulił. Z ulgą się w niego wtuliłam.
-Dzięki że jesteś...- szepnęłam i pocałowałam go w policzek.
-Zawsze będę Księżniczko...- odszepnął odsuwając się o krok i ponownie patrząc mi w oczy.
-Nie masz się czego bać... Nigdy nie dam cię skrzywdzić- powiedział i mnie pocałował. Oddałam ten pocałunek przekładając rękę z jego szyi na klatkę piersiową. Całowaliśmy się chwilę, po czym jeszcze raz się do niego przytuliłam. Zieliński odsunął sobie moje krzesło i na nim usiadł sadzając sobie mnie na kolanach. Z uśmiechem przerzuciłam nogi przez rączkę od krzesła i położyłam głowę na jego ramieniu opierając czoło o jego szyję, jednocześnie czując jak obejmuje mnie ręką w plecach, a drugą kładzie na moim kolanie.
-Taki patrol to ja mogę mieć!- zaśmiał się cicho, ruszając się odrobinę i całując mnie w głowę.
-Ja też Kochanie, ja też...- mruknęłam nie kryjąc uśmiechu i zapadła komfortowa cisza. Przy jego boku po prostu nie mogłam nie czuć się bezpiecznie...
-Już ci lepiej?!- spytał w pewnym momencie.
-A co?! Pytasz, bo chcesz mnie zrzucić z kolan, czy co?!- spytałam go zaczepnie, dobrze wiedząc że po prostu się troszczy o moje samopoczucie.
-W żadnym wypadku! Po prostu się martwię...- odparł przytulając mnie mocniej. Wtuliłam się w niego z uśmiechem i odparłam:
-Wiem. Tylko tak się droczę...- powiedziałam i znów zapadła cisza, która trwała dobrą chwilę, a podczas niej Szymek głaskał jednostajnie moje kolano, a ja bawiłam się jego kołnierzykiem. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Nasz spokój jednak przerwało czyjeś wejście...
-Cieszę się że was zastałam...- powiedziała ta cała IGA stając w progu.
-Co ty tu robisz...?! Przecież jest późno!?- Szymek zabrał głos, czułam jak jego mięśnie stężały gdy ją zobaczył. Aby go uspokoić pocałowałam go w policzek, a później w kącik ust. Podziałało, ale gorzej niż zazwyczaj, co mnie zaalarmowało. Nie mogło to być nic dobrego...
-Trochę mi się wydłużyło w kadrach... A wy jak widzę nocny patrol?!- pytała dalej, jak gdyby nigdy nic.
-Skoro widzisz, to po co pytasz?!- burknęłam zanim ugryzłam się w język. Zdecydowanie mi ta lala nie pasowała...
-Co wy tacy rozdrażnieni jesteście?! Normalny patrol!- powiedziała wszechwiedzącym tonem.
-Nie twój interes!- odpowiedział jej Szymek przytulając mnie do siebie mocniej. Od razu wiedziałam że tylko i wyłącznie dzięki mojej obecności jeszcze na nią nie nakrzyczał...
-Macie wezwanie na Wodną 52...- powiedział Jacek naraz wpadając do pokoju. My się ucieszyliśmy, ale Idze było to bardzo w nie smak, było to po niej widać.
-Co tam się dzieje?!- spytałam wstając z kolan Szymona i razem z Zielińskim ruszyliśmy po kamizelki, mijając Ige jak co najmniej powietrze. Na nasze szczęście Jacek nie komentował tego co zobaczył...
-Ponoć jakiś pożar...
-Czemu wiemy o tym dopiero teraz?!- spytał Zieliński zakładając kamizelkę, podczas gdy ja szykowałam nam radia.
-Też nie wiem, centrala też jest zdziwiona...- odparł bezradnie Nowak.
-Dobra Jacek, jedziemy tam!- skróciłam ich debatę biorąc kartkę od dyżurnego i nie czekając na partnera wyszłam z pokoju, ciesząc się w duchu że nie muszę w nim siedzieć z tą idiotką Igą...

WODNA 52
Na miejscu zjawiliśmy się po 10 minutach mimo iż to był drugi koniec miasta. Zaleta nocnych patroli... Wysiedliśmy z samochodu i się rozejrzeliśmy. Nigdzie nie było ani straży, ani policji, a budynek wydawał się nietknięty. Jedyny ruch to były światła karetki stojącej opodal.
-Jak na moje to to jest co najmniej dziwne...- burknęłam i razem z Szymkiem udaliśmy się do budynku. Zaraz po wejściu natknęliśmy się na ratowników bandażujących jakiegoś faceta.
-Cześć, co mamy?! I gdzie ten pożar...?!- Szymek spytał chłopaków.
-Pożaru nie było... A ten facet skoczył z okna jak usłyszał alarm pożarowy, połamał sobie obie nogi, po czym doczołgał się aż tutaj...- powiedział jeden z ratowników.
-No to że pożaru nie było to ja widzę...- burknął Szymek, a do nas podszedł jakiś facet w garniturze.
-Mateusz Wrona, jestem kierownikiem tego hotelu...- podał nam ręce.
-Młodszy aspirant Zieliński, a to moja partnerka, starszy posterunkowy Zatońska...- przedstawił nas Szymek. Uśmiechnęłam się do faceta.
-Może nam pan powiedzieć co się tu stało??- spytałam go.
-Mogę, jak najbardziej...- powiedział z westchnieniem- Gdzieś godzinę temu, z telefonu w pokoju nr. 36 zadzwoniono po karetkę, a może z 5 minut wcześniej rozległ się alarm pożarowy...- zaczął tłumaczyć.
-Skąd pan wie że to mieszkańcy tamtego pokoju?- spytał Szymek.
-Nagrali się na monitoringu w korytarzu, jak przebijają szybkę śmiejąc się jak idioci i włączają alarm, po czym wracają szybko do pokoju... Jak chcecie, to możecie państwo zobaczyć...
-Chcielibyśmy- zgodziłam się.
-W takim razie zapraszam do gabinetu...- odpowiedział i tak właśnie zrobiliśmy. Po zapoznaniu się z materiałem zgraliśmy kopie i wyciągnęliśmy od właściciela dane winowajców. Zaraz potem poszliśmy z nimi porozmawiać, ale byli ulani w 3 dupy, więc nie było sensu. Pożegnaliśmy się z właścicielem, wróciliśmy do samochodu i pogadaliśmy z Jackiem. Nowak zarządził koniec interwencji i nakazał abyśmy się jeszcze pokręcili po mieście jakiś czas, tak na wszelki wypadek. Tak właśnie zrobiliśmy i wróciliśmy na komendę po kolejnej pół godzinie jeżdżenia. Na szczęście Igi już tam nie było...
-Jak następnym razem gdzieś pojedziemy to bierzesz polar!- powiedział Szymon gdy wszedł za mną do pokoju. Oparłam się biodrami o biurko i spojrzałam na niego.
-Troszczysz się...- bardziej stwierdziłam niż zapytałam. W odpowiedzi Zieliński podszedł do mnie z lekkim, acz czułym uśmiechem.
-Oczywiście że się troszczę o mój skarb!- odparł obejmując mnie w tali i całując w nos.
-Kochany jesteś...- mruknęłam i również go objęłam. Staliśmy tak chwilę, patrząc sobie głęboko w oczy beż słowa, samym spojrzeniem się komunikując.
-Usiądźmy sobie... Ten patrol trochę jeszcze potrwa...- przerwał ciszę Szymek, z westchnieniem.
-Ok...- odparłam tylko i usiedliśmy po dwóch stronach mojego biurka, trzymając się za ręce. Praktycznie od razu pochłonęła nas rozmowa na wiele różnych tematów na raz. Gadaliśmy sobie wesoło, wcale nie myśląc o pracy, gdy nagle, ni stąd, ni zowąd do pokoju wszedł...
CDN.

Jak myślicie, kto wszedł do pokoju?!
Dajcie znać w komach co myślicie o pojawieniu się Igi...
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro