55. Czy to się dobrze skończy?!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wiem że długo nie było rozdziału, ale teraz postaram się dodawać jeden tygodniowo!
Nie przedłużając, miłego czytania!
F.

ASIA POW. Iga jest we Wrocławiu już od 5 dni. Musiała zostać tu dłużej, gdyż miała zawał, a my podjęliśmy się opieki nad Tymkiem. Mądry z niego dzieciak...
Gdy byliśmy w pracy zajęła się nim pani komendant. Szczerze powiem, ciąża jej służy...
Na szczęście już dzisiaj odbiera Tymka Iga i wraca do Warszawy. W duchu się bardzo z tego cieszę...
-To co? Iga wpada po młodego i mamy cały czas dla siebie?!- spytał retorycznie Szymek, obejmując mnie w tali z lekkim uśmiechem.
-Oczywiście... Będę o 20...- powiedziałam, pocałowałam go i wspólnie opuściliśmy budynek komendy. Na parkingu pocałowaliśmy się po raz kolejny i każde z nas udało się w swoją stronę. Ja do Zuzki, a on do nas. U Kowal byłam już po 20 minutach, gdyż o dziwo nie było korków. Blondynka otworzyła mi bardzo szczęśliwa.
-Hejka Asia! Wchodź, wchodź!- powiedziała wesoło.
-Hej!- przywitałam się z nią i zrobiłam tak jak kazała. W korytarzu zdjęłam kurtkę i buty i weszłam z nią do salonu.
-A w ogóle, co ty taka szczęśliwa teraz chodzisz ostatnio, co?!- spytałam, gdy usiadłyśmy sobie wygodnie na kanapie.
-A nic. Po prostu mam dobry humor!- zbyła mnie, ale ja i tak wiem że tu jest coś serio na rzeczy...
-Mów co chcesz! A i tak się dowiem!- zagroziłam jej rozbawiona, przez co obie wybuchłyśmy śmiechem na parę minut.
-To opowiadaj!- powiedziała, gdy już nam przeszło.
-Ale o czym?!
-Jak ci się z Szymonem układa, a o czym!!
-A, o to ci chodziło!!- zrobiłam przesadzoną reakcję i znów zaczęłyśmy się śmiać.
-Głupia!- zaśmiała się Zuzka, szturchając mnie w bok. Przesłałam jej buziaka w powietrzu, w odpowiedzi i mrugnęłam, potęgując naszą głupawkę.
-To, jak będzie?! Opowiesz?!- nalegała z miną proszącego szczeniaczka.
-No dobra!- udałam że się poddaję i dodałam- Jest świetnie! Kochamy się, wspieramy na każdym kroku i rozumiemy praktycznie bez słów, tyle że...
-Że?!- nalegała.
-Nie odpuścisz, co?!
-Mów, bo z tej niewiedzy uschnę!- jęknęła udając zasmuconą minę.
-Pojawiła się jego była...- spuściłam wzrok.
-Pierdzielisz...!??- Kowal wybałuszyła oczy, a jej "nastrój" zmienił się diametralnie.
-Chciałabym...- westchnęłam ciężko i dodałam- Kocham Szymona, ufam mu jak nikomu, ale ta jego była, Iga... Wydaje mi się podejrzana... Nie chcę go stracić przez jakąś jej intrygę!- zwierzyłam jej się szczerze.
-Mówisz że mu ufasz...- odparła na to.
-Bo tak jest! Jeszcze nigdy nie zrobił nic, żeby to zaufanie miał stracić!
-To się nie martw! Jeśli cię kocha tak bardzo jak mi się wydaje że kocha, to nie masz o co trząść portek!- spróbowała mnie pocieszyć, robiąc poważną minę.
-Myślisz?!- spytałam z nadzieją w głosie i oczach.
-Ja to wiem Asia!- uśmiechnęła się do mnie i dodała- Chodź tu, się przytul...- machnęła na mnie ręką, rozkładając ramiona. Od razu się przysunęłam bliżej i wtuliłam w przyjaciółkę.
-Dziękuję...- mruknęłam.
-Za co?!
-Za to że cię mam!
-To ja się cieszę że mam ciebie, kochana!- odparła Zuzka i pogrążyłyśmy się w rozmowie na zgoła inne tematy.
-Dobra! Czas na uszykowanie cię na twoje rande vu!- zaśmiała się w pewnym momencie.
-Ok- zgodziłam się rozbawiona, jako że siłą rzeczy mam trochę swoich klamotów u Kowal. Zuzka cała w swoim żywiole, zaczęła myśleć nad moją "kreacją", a ja przerzucałam media społecznościowe, czekając na to aż coś wymyśli. Zajęło jej to z dobrą godzinkę, ale ostateczny wybór był jak najbardziej prawidłowy. Zwykła czarna sukienka ze sporym dekoltem, opinająca się w tali, a dalej rozkloszowana i sięgająca 3/4 przed kolano. Do tego oczywiście czarne szpilki i lekki, łagodzący wszystko makijaż. Gdy już zrobiła mnie na bóstwo byłam bardzo zadowolona z efektu i ona też. Po krótkiej wymianie zdań zdecydowałyśmy że zostawię włosy rozpuszczone. Potem znów zaczęłyśmy gadać, pijąc herbatę i świetnie się bawiąc, a czas leciał nieubłaganie i ani się obejrzałam było wpół do ósmej, a o tej godzinie byłam umówiona z Szymonem.
-Wiesz co Zuzka, ja już się zbieram, bo jest wpół do ósmej, a na ósmą mam być w domu...- powiedziałam wstając.
-Już?!- zrobiła minkę niezadowolonego szczeniaczka.
-Niestety...- potwierdziłam i dodałam- Wiesz dobrze jak bardzo uwielbiam takie nasze pogawędki, ale naprawdę nie mam już czasu!- zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
-No dobra...- udała zawiedzioną.
-Odpijemy to sobie kiedy indziej, obiecuję!- powiedziałam przytulając ją i poszłam do drzwi.
-Iga powinna już dawno odebrać Tymka, więc spadam...- powiedziałam łapiąc za klamkę.
-Ok, leć do tego swojego amora, bo za chwilę to cię nie wypuszczę!- zaśmiała się Zuza, wypychając mnie za drzwi.
-Jeszcze raz, dzięki za dziś kochana!- odwróciłam się jeszcze do przyjaciółki- Nie upij się tylko beze mnie!- przykazałam jej schodząc z pierwszych stopni.
-Nie zrobię tego!
-Obiecujesz?!
-Na mój stopień podkomisarza!- obiecała i się zaśmiałyśmy.
-Widzimy się jutro w robocie! Na razie miśka!- krzyknęła jeszcze za mną, stojąc w progu.
-Pa pa!- pożegnałam się machając jej, zeszłam po schodach, opuściłam blok Kowal i udałam się na parking, aby pojechać do domu. Nie czekając na nic wsiadłam do auta, odpaliłam silnik i jeszcze na chwilę chwyciłam w dłonie telefon. Weszłam w kontakty, a potem wiadomości.

Do Szymek:
Już jadę. Widzimy się za chwilę kochanie! 😘😘

I odłożyłam telefon na siedzenie obok razem z torebką, po czym wyjechałam z parkingu i włączyłam się w ruch uliczny. O dziwo na drodze nie było zbyt wielu samochodów, więc droga nie była zbyt długa...

20 MINUT PÓŹNIEJ
Zaparkowałam pod blokiem, wyłączyłam wszystko, zebrałam moje rzeczy i wysiadłam. Zamknęłam samochód pilotem i udałam się do klatki. Po wpisaniu kodu weszłam do środka i udałam się schodami na nasze piętro, ze szczerym uśmiechem. Miałam jeszcze 5 minut zapasu, ale to nawet lepiej... Wspinanie się po nich nie zajęło mi długo i już po chwili otwierałam zamek kluczami, gdyż drzwi były zwyczajowo zamknięte. Gdy to zrobiłam, weszłam do środka i zamknęłam je za sobą.
-Już jestem!- krzyknęłam na wejściu, rzucając torebkę gdzie popadło, zapamiętując żeby później ją odłożyć na komodę. Odpowiedziała mi grobowa cisza. Coś mi mówiło że mam iść do kuchni i tak właśnie zrobiłam. Stali w niej Iga i Szymon. Zieliński był wyszykowany na naszą "randkę" i wyglądał diabelnie przystojnie w jeansach i białej koszuli, a Iga... Iga to po prostu była Iga... Trwała między nami wszystkimi grobowa cisza. Patrzyłam to na jedno, to na drugie, czekając aż się odezwą. Przez dobrą chwilę tak się nie stało, więc postanowiłam że to ja przerwę tę ciążącą nam wszystkim grobową ciszę.
-Szymon co się stało?!
CDN.

I co teraz?
O czym Asia ma się dowiedzieć?
Nie powiem wam nic!
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro