58. Wyniki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

...

-Stać! Policja!- pokazałam mu odznakę. Facet jednak się nie zatrzymał, podszedł do mnie, zasadził mi fangę w nos i zaczął uciekać.
-Szymek, on mi ucieka!- krzyknęłam do słuchawki -Pobiegł w przewidzianym przez nas kierunku!- dodałam siedząc na ziemi i wpatrując się w cieknącą mi z nosa krew, którą zebrałam na ręce.
-No nieźle mi facet przyfasolił...- mruknęłam do siebie i dodałam -Oby nie rozwalił mi nosa...- burknęłam siedząc bezczynnie na ziemi. Po chwili wstałam, a w tym samym momencie podbiegł do mnie Szymon. Jak się okazało gościa przekazał innemu patrolowi, który akurat był blisko, chcąc sprawdzić co ze mną.
-Asia!- Krzyknął hamując przy mnie.
-Nic ci nie jest?!- spytał z troską.
-Niezbyt nic, ale jest w miarę ok- odpowiedziałam patrząc na niego i odkładając rękę od twarzy.
-Przywalił ci?!- powiedział zły i dodał -Złamany?!- spytał z troską, bez wahania kładąc rękę na moim policzku.
-Nie wiem, ale przy okazji gruchnęłam na ziemię więc siły użył...- odpowiedziałam, uśmiechając się na ten gest.
-Chodź do radiowozu opatrzę ci to jakoś, a potem zajedziemy do szpitala aby to ocenili...- rzekł, łapiąc mnie drugą ręką za dłoń.
-Szpital chyba nie będzie potrzebny- odpowiedziałam badając sobie chrząstkę i przegrodę mimo bólu -No! Nos mam cały!- skomentowałam z trochę krzywym uśmiechem.
-Dobrze, obejdzie się bez szpitala- zgodził się i wspólnie wróciliśmy do samochodu, a tam usiadłam na swoim fotelu i Szymek pomógł mi opatrzeć nos. Gdy już się z tym uwineliśmy dostałam buziaka w czoło i wróciliśmy na komendę przesłuchać tego debila, oraz napisać z tego raport.
-Jezus Aśka! Co ci się stało w nos?!- spytał Jacek gdy do niego zaszliśmy. Naprawdę się przejął.
-Przywalił mi gdy chciałam go zatrzymać, ale poza silnym krwotokiem nic mi nie jest...- machnęłam na to ręką, nadal trzymając przy nosie chusteczkę.
-Ale jesteś pewna że nie musi cię zobaczyć lekarz?!- pytał dalej, z lekka niepewnie, cały czas mnie uważnie obserwując.
-Nie, jest ok...- odpowiedziałam i dodałam -Krew już nawet nie leci..- pokazałam mu prawie czystą chusteczkę.
-No dobra. To idźcie go przesłuchać, potem raport i do domu- wyznaczył nam plan działała.
-Ok Jacek, do później- zakończył to Szymek i udaliśmy się do pokoju przesłuchań, gdzie czekał na nas mężczyzna. Usiadłam za biurkiem, a Szymek stanął za moimi plecami.
-Dlaczego to robiłeś?!- spytałam ostro.
-A ty co taka niemiła?! Chyba mocniej powinienem ci przywalić, abyś tak językiem nie kłapała!
-Mamy ci dopisać jeszcze obrazę funkcjonariusza publicznego na służbie?! Bo uszczerbek na zdrowiu już tam masz klepnięty!- odpowiedzi mu Szymon.
-Za ten nos?! No chyba was pojebało!?- spojrzał na nas jak na parę idiotów.
-Grzeczniej!- warknęliśmy na niego chórem.
Potem jeszcze przez DŁUUUUGI czas prowadziliśmy przesłuchanie, aż się nie przyznał. Wtedy Szymek odprowadził go do PDOZ, a ja udałam się do pokoju, aby zasiąść nad papierami. Mój partner dołączył do mnie chwilę później.

PO SŁUŻBIE
Gdy już się uwinęliśmy z papierami, przebraliśmy się i zdaliśmy broń u Tomka i opuściliśmy komendę. Na całe szczęście nos mi już nie krwawił, tylko trochę bolał... Na parkingu wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do Jaro, do wojewódzkiej. Technik w czasie naszej pracy, napisał mi SMSa że przyszły wyniki testów i jak chcemy to możemy je odebrać, bo jest jeszcze na komendzie. Bardzo się boję co wykażą, ale też cieszę się, że to już koniec...
Po 20 minutach przebiliśmy się przez miasto i zaparkowaliśmy pod wojewódzką. Szymek wyłączył silnik i wysiedliśmy. Gdy zamknęłam drzwi, pojawił się obok mnie.
-Chodź, dowiemy się!- powiedział wyciągając w moją stronę rękę. Złączyłam nasze dłonie i je ścisnęłam.
-Chodźmy...- powiedziałam i wspólnie udaliśmy się do środka, a tam do "technicznej nory". Jak zwykle drzwi były otwarte na oścież. Dla pewności zapukałam w futrynę.
-Jaro? Możemy?- spytałam go. Technik podniósł na nas wzrok i skinął głową.
-Pewnie, wchodźcie!- powiedział machnąwszy na nas ręką. Zrobiliśmy co powiedział i stanęliśmy przed jego biurkiem.
-Masz?- spytałam go krótko, bez zbędnych ceregieli.
-Tak. Już ci daję...- powiedział wstając, przechodząc na drugi koniec pokoju i wyciągając brązową kopertę z szafki. Potem ją zamknął i podszedł do nas, aby mi ją podać.
-Trzymaj. I od razu mówię że nie sprawdzałem wyników...- powiedział, jak zawsze szczerze.
-Dzięki Jaro. Do usłyszenia...- pożegnałam się z nim z uśmiechem.
-Do usłyszenia Aśka, na razie Szymon...!- odpowiedział i razem z Szymkiem wyszliśmy od niego, a chwilę później z komendy. Na parkingu wpadliśmy na Ewę i Bruna.
-Hej!- przywitaliśmy się z nimi.
-Cześć!- odpowiedzieli chórem.
Z Brunem przybiłam żółwia, a Ewę przytuliłam. Szymon przywitał się po męsku z Sawickim i przybił piątkę Pilarczyk.
-Co was do nas sprowadza?- spytała nas Ewka.
-Mieliśmy sprawę do Jaro...- odparłam wymijająco.
-Ok, nie pytam!
-Mówcie lepiej co tam u was?- spytał ich Szymek, znów łapiąc mnie za rękę.
-Nic ciekawego poza mnóstwem roboty...- westchnął Sawicki i dodał -Ciało znalezione przez właścicielkę domu po powrocie z 2 tygodniowych wakacji... Nie rozpoznaje kobiety, nie ma pojęcia co mogła robić u niej domu... - zaczął i dodał -A co ja wam będę opowiadał!- rzachnął się.
-Nie no, spoko!- odpowiedział mu uśmiechnięty Szymek.
-A u was?- dopytała Ewa.
-Małe problemy prywatne... Pewne komplikacje i wiecznie kombinujący ojciec... Nie ma o czym gadać!- westchnęłam ciężko na myśl o ojcu. Szymek gdy to powiedziałam pocałował mnie w skroń. Taki tyci gest, a ma w sobie tyle słów... Uśmiechnęłam się do niego szczerze w odpowiedzi.
-To trochę słabo...- skomentowała Pilarczyk.
-No trochę tak, ale na szczęście w robocie nie ma problemów...- odpowiedział za mnie Szymon.
-Za to my nie mamy problemów prywatnych- powiedział Bruno łapiąc Ewkę za szlówkę od spodni, tak dosłownie na moment. To jest tyci ruch, ale zauważalny, szczególnie przez osoby które go doświadczają. Mnie np. Szymek bardzo często na krótką chwilę łapie za szlówkę, nawet w pracy...
Pogadaliśmy z nimi jeszcze z 20 minut, po czym się pożegnaliśmy:
-Musimy już lecieć, robota jest...!- powiedziała przepraszająco Ewa wskazując na budynek wojewódzkiej.
-Rozumie się. My też wracamy, ale do domu, jesteśmy po robocie...- powiedział Szymek i kiwnęliśmy sobie głowami na odchodnym. Sawicki i Pilarczyk znikli w budynku, a my w milczeniu wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do mieszkania. Droga trochę nam się dłużyła i miałam wrażenie że ta koperta mnie parzy w ręce... Gdy dojechaliśmy, zaparkowaliśmy, wysiedliśmy i weszliśmy do mieszkania trzymając się za ręce. Tam się rozgościliśmy, daliśmy jeść kotu i dopiero wtedy poczuliśmy ten ucisk w powietrzu, to ciśnienie jakie wisiało między nami... Ciśnienie niewiedzy... Staliśmy akurat w kuchni, a koperta leżała na stole. Oparłam się na nim i westchnęłam ciężko. Szymek od razu był obok.
-Sprawdzamy?- spytał patrząc mi głęboko w oczy.
-A mamy inne wyjście?- spytałam go retorycznie i sięgnęłam za siebie po brązowy papier. Złapałam go w obie ręce i spojrzałam na niego ponownie.
-Ja czy ty chcesz...?- spytałam nie kończąc zdania. Szymek doskonale wiedział o co mi chodzi.
-Ty otwórz. Nie mam przed tobą żadnych tajemnic!- odparł, uspokajając moje wątpliwości spojrzeniem.
-Ok... To otwieram...- powiedziałam, wzięłam głęboki oddech, drżącymi rękoma rozdałam kopertę i wyjęłam z niej zawartość. Przejrzałam to szybko wzrokiem i nie uwierzyłam.
-I?- spytał, a ja nie zareagowałam.
-Asia, i co?- ponowił pytanie cały nerwowy. Bez słowa go przytuliłam obejmując mocno za szyję i dopiero wtedy wyszeptałam:
-Tymek nie jest twoim synem! Iga kłamała!- powiedziałam szczerząc się jak mysz do sera. Zieliński automatycznie mnie przytulił do siebie i podniósł do góry, a zaraz potem pocałował w policzek. Po chwili, gdy mnie postawił, się odrobinę odsunęłam, a Szymek mnie namiętnie pocałował. Oddałam ten pocałunek szczęśliwa. Całowaliśmy się dobrą chwilę.
-Czyli Iga już nie będzie dla nas problemem!- powiedziałam szczęśliwa, gdy złapaliśmy oddech, patrząc Szymonowi głęboko w błyszczące ze szczęścia oczy. Nie muszę się nawet domyślać, że moje błyszczą tak samo...
-Nie będzie! Już nigdy!- potwierdził Szymek. Resztę dnia spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze, totalnie nie myśląc o Idze, czy Tymku. Było super miło i bardzo domowo. Jednakże następnego dnia musieliśmy jej powiedzieć... Ale teraz mnie to nie obchodziło... Liczył się tylko Szymon...
CDN.

I jak zareaguje Iga?
Czy to koniec kłopotów?
Miłego dnia! / Dobranoc!
F.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro